95. Bazyliszek

Ma kształt koguta, białe plamy jak koronę noszący lub też podobny do jędyka. Ogon ma węża, zakręcony do góry, na dwóch chodzi nogach, pod skrzydłami żółty. Mniemają, że się rodzi z jaja koguciego, które kogut dziewięć lat mając zniesie i ze wstydu w koński gnój zakopuje.

Takie są o bazyliszku dwa podania:

Za Zygmunta Augusta w Warszawie na pogorzelisku, gdzie kamienica na trzynaście lat przedtem zgorzała, była głęboka, jak jaskinia jaka, piwnica, w tej miał jamę bazyliszek, o czym nikt nie wiedział. Do tej piwnicy dziewczynka mała z chłopczykiem tak- że małym, na swywolę czy igraszkę weszli oboje tak, że nikt nie wiedział, gdzie się podzieli. Kiedy ich długo nie widać, szuka matka córki, posyła wszędzie, nigdzie znaleźć nie może; domyśli się na ostatek, kiedy ich wieczorem do wieczerzy nie widać, szukać ich w owej piwnicy. Kazano tam wejść dziewce, weszła. Aż znajduje oboje dzieci bez duszy; ledwie krzyknęła, wkrótce i sama padła i umarła. Kiedy długo dziewki nie widać, poszedłszy ku drzwiom pani woła po imieniu dziewki i dziecięcia; gdy się nikt nie odzywa, zlękła się, krzyczeć i lamentować poczęła, aż się sąsiedzi Rozbiegali. Doszło to wprędce do urzędu; więc spostrzegłszy z daleka, że ci pomarli, powyciągać osękami długimi trupy kazano. Strach było widzieć, jak się strasznie jak bębny powydymały, posiniały z gruntu i oczy na wierzch były wysadzone. Na tak straszne widowisko całe miasto się zbiegło; przyszedł też i wojewoda jeden i architekt z nim bardzo stary. Ten tedy architekt zaraz powiedział, że tam musi być koniecznie bazyliszek, którego inaczej zgubić niepodobna, tylko trzeba jakiegoś odważnego człowieka w same zewsząd zwierciadła ubrać; twierdząc, że tenże bazyliszek, jak sam siebie obaczy w zwierciadle, zaraz zdechnie. A że wtenczas dwóch złoczyńców na gardło skazanych w więzieniu siedziało, je- den Polak, drugi Szlązak, Jan Taurer, tym kazano jedno z dwojga obierać: albo ginąć od miecza według dekretu, albo który by się z nich odważył iść na zgubienie bazyliszka, tego deklarowano życiem go darować. Odważył się Szlązak. Więc gdy wszystkiego z gruntu zwierciadłami okryto i oczy nawet szkłem zasłoniono, poszedł do owej piwnicy, gdzie kiedy przez całą godzinę różnie szukał, nie mogąc znaleźć, już mu i świecy nie stało; więc prosił o inszą świecę, żeby mógł w ciemnych między rumem lochach obaczyć. Jakoż znalazł straszną bestyję już nieżywą, bo się sam wzrokiem swoim ów bazyliszek zabił. Więc zawołał, że już nie żyje. Kazał tedy ów architekt królewski wynieść owego bazyliszka na górę, dopiero go każdy oglądał. Bestyja była tak wielka jak kura, z głową i szyją indyczą, oczy miała żabie.

W Wilnie także za Zygmunta Augusta w pustej także piwnicy ulągł się bazyliszek, który wyglądając oknem zawalonym, wiele ludzi przechodzących wzrokiem swoim zabijał. Tego chcąc zgubić, taki wynaleziono sposób: Cztery snopy ruty po jednemu w piwnicę wpuszczono i znowu, ale nie zaraz, wyciągano. Pierwszy snopek zbielał i usechł, drugi i trzeci już nie tak był zwiądł; czwarty już zdrowy i świeży wyciągnięto; po tym zrozumiano, że już musiał zdechnąć; więc tam spuszczono jednego człeka, który go znalazł nieżywego.



* Dołączam tu ciekawy szczegół do wiary średniowiekowej o bazyliszkach wzięty z dzieła Theophili presbyteri et monachi libri III seu diyersarum artium schedula, które to dzieło odnoszą do X lub XI wieku. Powiada on, że poganie w ten sposób tworzą sobie bazyliszków: mają oni piwnicę w ziemi wyłożoną całkiem płytami kamiennymi i dwa tylko maleńkie zostawione są okienka. W taki loch sadzają dwa koguty dwunastoletnie, karmiąc je, aż się utuczą; wtenczas te koguty przez gorąco pochodzące z tłustości parzą się między sobą i znoszą jaja. Po czym zabierają koguty, a jaja dają wysiadać ropuchom, z których po czasie wyłażą małe kogutki; po dniach dziesięciu wyrastają im wężowe ogony l gdyby owa piwnica nie była całkiem kamienną, natenczas niechybnie zaryłyby się w ziemię. W podaniach ludu smoki także się z takich jaj kogucich tworzą.

 


PODANIA I LEGENDY