91. Król wężów
Opowiadają wiele o jego nadzwyczajnej piękności, o mieniących się barwach i o grzebyku diamentowym na głowie. Napastowany wydaje gwizd donośny i wnet ze wszystkich stron zlatują mu tłumy wężów na pomoc.
Zdarzyło się, iż pewien pastuszek, widując czasami tego króla wężów i dziwując się diamentowej jego koronie, umyślił zdobyć takową. Jakiegoż więc używa fortelu? Oto ukręcił sobie potężny bicz, osadził na gibkim biczysku i wysmarował smołą; tak przygotowany czatuje na króla wężów. Niedługo widzi, jak ku niemu sunie. Kitka diamentowa trzęsie się do słońca, pastuch poskoczył, zaciął biczem i zerwał kitę, która przylepiła się do smoły. Ale tu jakiż strach go ogarnął! Król wężów gwizdnął, aż się liście zatrzęsły i oto zewsząd zlatują się gromady wężów. Nie było innego sposobu, jak wziąć nogi za pas i zmykać; pastuszek tak też i zrobił. Uciekał, uciekał, a węże wciąż za nim; i pewnie byłyby go na mak rozniosły, gdyby nie był dopadł klasztoru panien na Zwierzyńcu pod Krakowem i bramy za sobą nie zatrząsł.