88. Upiór i dżuma

Okropna dżuma panowała na Ukrainie; tysiące ludzi wymierało, a tysiące rozbiegło się po lasach, szukając schronienia przed tą klęską. W jednej wsi pozostał wszakże jakiś kniaź moskiewski (było to przed pierwszym zaborem kraju), który się mocno obwarował od tego powietrza. Miał on przy sobie dworzana, szlachcica polskiego, ten pewnego razu wyjechał konno do pobliskiego miasteczka; droga wypadała przez las, a gdy się właśnie ściemniło, w największym boru koń nagle mu stanął, zaczął parskać i kopytami bić w ziemię. Szlachcic zdziwiony, a nie widząc, skąd by powód narowu, zeskoczył z siodła, wziął za cugle, a idąc przodem ciągnął za sobą stępaka. Zrobiwszy kilka kroków zobaczył tylko wielką spróchniałą kłodę leżącą w poprzek drogi i już miał ją ominąć, gdy nagle z wielkim swoim przestrachem ujrzał, jak z tej kłody wylazł człowiek. Pomimo tęgiego mrozu był on lekko ubrany i coś wyglądał na włóczącego się Niemczyka. Postać ta zbliżywszy się doń powitała go grzecznie i rzekła: — Jestem upiór; moja siostra upiorzyca mimo moich zabiegów przyniosła do was dżumę, a z nią głód i nędzę. Lecz muszę ją stąd wypędzić; chciej mi tylko dopomóc, a nic ci się złego nie stanie; bo nawet śród największej dżumy, kiedy wszyscy będą umierać, ty nie umrzesz. Słuchaj tylko, jaki ci podam sposób: oto jutro o tej samej porze, co i dziś, przyjedź tu znowu i przyprowadź całego białego konia, który ani włoska nie ma na sobie innej maści; potem przyniesiesz mi 12 worów, na które przez 24 godzin mają być uprzedzone nici i wyrobione płótno; dalej przywieziesz mi 12 zielonych, baranich, całkiem nowych czapek, które także w tych 24 godzinach nowo uszyte być mają; a za tymi czapkami mają być zatkane dopiero ukute noże, trzonkami do góry a ostrzem w futro, jak pióra; to wszystko przywieziesz i oddasz mi, a ręczę, że ci włos z głowy nie spadnie.

To rzekłszy poszedł znowu do swojej kłody; a szlachcic dosiadłszy konia kopnął się do domu i opowiedział wszystko kniaziowi, który przerażony tym wypadkiem natychmiast zwołuje tkaczy, kuśnierzy, kowali i każe pomienione rzeczy w 24 godzinach wygotować. Gdy noc nadeszła, kniaż i szlachcic dosiadłszy koni i zabrawszy one rzeczy ruszyli w wiadome miejsce. Ledwie się zbliżyli do kłody, gdy wyszedł na ich spotkanie upiór, a zabrawszy czapki i wory, wskoczył na białego konia i pędem poleciał nie rzekłszy ani słowa. Powróciwszy do siebie wszyscy byli weseli, a mianowicie kniaź, że się dżumie wykupił; lecz nazajutrz cały dom wymarł oprócz tego szlachcica, któremu upiór życie ocalić obiecał.

 


PODANIA I LEGENDY