82. Droga Sierpiahy*
W jednym państwie, w dalekiej krainie, król miał bardzo ładną królewnę a wielką czarownicę, z którą nie mógł sobie dać rady; robiła mu tysiąc przykrości: oczarowywała jego radnych, wojsko i cały naród. Nieszczęśliwy król poszedł do jednej wróżki pytać, co by trzeba robić, aby jego córka nie była taka zła, taka wymyślna? Wróżka mu odpowiedziała, że potrzeba ją wydać za mąż, a choć i wtenczas będzie jednakową, mniej wszakże dokuczy narodowi i ojcu; bo mąż za nich będzie odbywał pokutę. Król wrócił z tą odpowiedzią do domu i znalazłszy porę, przełożył córce potrzebę pójścia za mąż. Na usilne nalegania ojcowskie odpowiedziała, że pójdzie wreszcie za mąż, lecz tylko za takiego rycerza, który przyjechałby do niej na koniu nie większym jak na dwa łokcie od ziemi, a podniósł sierp, który ona, królewna, dla swego narzeczonego umyślnie każe zrobić. Jakoż i rzeczywiście kazała zebrać wszystko w kraju żelazo i ukuła z niego taki sierp, że aby go dźwignąć, potrzeba było stu ludzi, a dwa razy tyle siły, aby nim żąć można. Zapłakał stary król i wysłał swoich posłów w rozmaite świata strony, szukać dla córki męża, jakiego ona mieć chciała. Posłowie chodzili długo po świecie daremnie. Na koniec zachodzą do pewnej karczmy, gdzie zastali kilku ludzi; tam, napiwszy się i podjadłszy, wzięli kwartę wódki i zaczęli przytomnych częstować, rozpytując, czy nie widzieli, czy nie słyszeli gdzie takiego siłacza, co by podniósł i żął sierpem, którego stu ludzi zaledwie dźwignie. Jeden z obecnych, człowiek bez ręki, powiada: — Oj jest, ja znam jednego chłopa, co ma syna; już teraz rosły Kozak, bo już to temu ze dwadzieścia lat jak on, jeszcze łażąc na czworakach po ziemi, gdy już ja byłem spory wyrostek i chciałem mu jakieś wziąć cacko, złapał mnie za rękę i jakby muchę zdusił, tak mi ją oderwał; potem gdy on wyrastał, to dziwem dziwne rzeczy wyrabiał: pomyślcie no tylko sobie, co to za siła; raz wszedł do karczmy i kazał sobie dać wódki. Żyd zapytał go, czy ma pieniądze. A gdy siłacz na to nie odpowiedział i Żyd wódki nie dał, on wziął jedną kufę wódki pod lewą rękę, drugą pod prawą i wychodził z karczmy, a gdy go arendarz zatrzymał, jednym zamachem nogi tak trącił Żyda, że ten uderzywszy się o karczmę zawalił ją i umarł.
Usłyszawszy o tym posłowie nie szczędzili już żadnych wydatków. Kupowali wódkę, piwo, miód, rybę i wszystko, co było w karczmie, aby się dowiedzieć, gdzie mieszka ów siłacz. Zrazu ów chłop bez ręki drożył się ze swoją tajemnicą, a potem powiedział, że ojciec siłacza mieszka w Kaniowie, a sam siłacz "na kaniowskim rynku, hrajetsia w swynku". Posłowie natychmiast udali się do Kaniowa; poszli wprzód do chłopa, a złożywszy mu bogate dary prosili go, aby im dał syna swego za męża ich królewnie. Ojciec się na to zgadzał. Posłano więc za siłaczem, który wręcz powiedział, że tej królewnej znać nie chce. Zaczęto go więc prosić, a najbardziej ojciec, na którego nalegania prośbą i groźbą siłacz dał posłom swoją konewkę powiadając, żeby jechali do domu, a za trzy dni on się wybierze w drogę; lecz gdyby go długo nie było, to niech podniosą w górę daną im konewkę, wtenczas jeśli się ukaże siwy obłoczek na niebie, znaczyć to będzie, że on już jedzie; a gdy pokaże się czarna chmura, znaczyć to będzie, że jeszcze z domu się nie wybrał i niech przyszłą dowiedzieć się o przyczynie. Odjechali posłowie. Minęło trzy dni, siłacz nie myślał wyjeżdżać mimo nalegania ojca. Za drugie trzy dni przybyli znów posłowie; siłacz im odpowiedział, że nie wprzód do nich pojedzie, aż mu przywiozą portret królewny; gdy i to przywieźli, siłacz znów nie pojechał, a przybyłym posłom powiedział, że nie wie, jaki ciężar jest sierpa, więc aby mu go na pokaz przywieźli. Gdy i to spełnili, wówczas siłacz kazał, aby sierp ten wlekli z Kaniowa do domu po ziemi, co by mu zrobiło drogę w jego podróży. Posłowie i na to się zgodzili; i odtąd zrobiła się na Ukrainie Sierpiahowa droga (Sierpiażyn szlach), tak nazwana od tego, że ją zrobił Sierpiaha, to jest; ogromny sierp.
Siłacz po tym wszystkim musiał się wybrać w drogę, chodziło tylko o konia; najsilniejszy z tych nie mógł go udźwignąć. Przypędzono więc cały tabun do wyboru, siłacz wybrał w nim jednego najmniejszego i najbrzydszego, bo nie był roślejszy nad dwa łokcie od ziemi; i na nim puścił się w drogę. Po powrocie posłów podniesiono konewkę do góry i już nie czarna chmura, lecz płowy pokazał się obłoczek. Radość w całym królestwie była największa, zaczęto przygotowywać się do wesela. Przybył wreszcie i siłacz na swym koniu; a wziąwszy ów sierp, zżął nim łan żyta, lecz w końcu powiedział, żre nie chce ani królestwa, ani królewnej. Próżno go prosili król i naród; daremnie królewna robiła, co mogła, aby go sobie zjednać; on jej nie chciał i nie chciał. Wówczas król rozgniewany kazał mu uciąć głowę, a ciało odesłać do Kaniowa na większy żal ojcu, co miał syna, który nie chciał królewnej za żonę i królestwa w posagu.
* Droga ta około Kaniowa uważaną jest od ludu za złowieszczą i służy za przekleństwo: A szczobyś popaw na Sierpiażyn szlach (Bodajeś poszedł drogą Sierpiahy). Pan Izopolski mniema, że ta droga nosi nazwę od Sierpiahy, hetmana kozackiego zwanego Podkową. Koniec tego podania zgadza się z okolicznościami śmierci tego hetmana; ścięty on był we Lwowie jako przeniewierczy hospodar wołoski, nie jako hetman kozacki. Ciało jego odprowadzili Kozacy do Kaniowa.