43. Żaby, drzwi i grobla w Wiślicy
Był sobie jeden ksiądz w Wiślicy bardzo pobożny i uczony. Wskutek zapewne łaski, jaką sobie zasłużył u Pana Boga, mógł rozkazywać złym duchom i zaklinać głupie twarze, to jest zwierzęta. Wiadomo, iż Wiślica stoi, jakby na jakim ostrówku, pośród niezmiernych błot rzeki Nidy; owoż w tych błotach gnieździła się moc niezmierna różnych gadów, a mianowicie żab, które grzechotaniem swoim naprzykrzały się ludziom. Zdarzyło się, iż pod- czas solennej mszy, którą ów ksiądz odprawiał, żabska tak przeraźliwie skrzeczeć zaczęły, że ani on siebie nie słyszał, ani jego nie słyszano. Uniesiony więc żarliwością chwały boskiej zaklął żaby i ropuchy i odtąd nigdy ich głos nie był słyszan w Wiślicy.
Pewnego razu tenże sam ksiądz, zwyczajem swoim przechadzał się wieczór po nadworcu plebanii, odmawiając wieczorne pacierze. Na dzwonnicy kościelnej usiadło właśnie kilka kruków, które zaczęły między sobą rozmowę. Ksiądz, że był człowiek uczony, rozumiał również i głos ptaszy; przeto zebrała go chęć podsłuchać, co też ci ptacy prawią. Z pierwszych wyrazów domyślił się, jakie to ptaszki, więc tym ciekawiej słuchał. Opowiadali oni sobie różne ze świata nowiny; i tak, jeden się chwalił, że chłopa pijanego zaprowadził w błota; drugi, że staremu sknerze kark skręcił, a pieniądze zakopał; ale trzeci, który najdłużej milczał, odezwał się na koniec: — Stareć to rzeczy prawicie, panowie bracia! Jąć to wiem fortel jednego naszego kolegi, który wszystko zakasuje, co kiedykolwiek bies spłatał na świecie. — Cóż takiego? Cóż takiego? — pytały rozciekawione kruki. — Oto tak — mówił ów trzeci diabeł (bo to wszystko były diabły) — nasz brat, którego tu brakuje właśnie, jest w Rzymie. Dziś rano, kiedy papież mszę odprawiał, on mu się pokazał w kościele w postaci prześlicznej panny; musiał dobrze oczarować papieża, kiedy jej kazał na wieczór być u siebie.
— Czy to prawda? — zawołały kruki odchodząc od siebie z podziwu.
— Nic prawdziwszego na świecie — mówił dalej opowiadający — w tej chwili ona tam jest u papieża i siedzi na łóżku obok niego. Ksiądz usłyszawszy to bluźnierstwo struchlał, ale się zaraz po- miarkował, a znając wszystkie egzorcyzmy, zaklął kruki tak, że jak przykute nie mogły ruszyć się z miejsca, gdzie siedziały. Diabły widząc, z jakim nieprzyjacielem mają do czynienia, dalej w prośby, ale na próżno! Ksiądz, który tylko myśli, jakby ratować duszę ojca świętego, coraz okropniejszymi formułami smaga onych biesów, na koniec temu, co ową historię opowiadał, każe się zanieść do Rzymu. Diabeł wszakże szukając sposobu jakby się wykręcić, zagadł: A na czymże cię zaniosę, mości księże? Na moim grzbiecie będzie ci za twardo? — Na tych drzwiach od kościoła! — odrzekł ksiądz. Posłuszny diabeł wyrwał drzwi z zawiasami, ksiądz siadł i w mgnieniu stanęli w Rzymie. Przyjechawszy przed pałac ksiądz prosto walił do sypialni papieża, a diabeł czekał na dworze ze drzwiami na plecach. Na nieszczęście, co szatan wyprorokował, było prawdą: papież leżał na łożu, a obok niego siedziała prześliczna panna. Nasz proboszcz nie mówiąc ani /słówka sunął śmiało ku onej pokusie i zaraz od lewicy palnął ją po twarzy; a że był to szatan, więc natychmiast rozlał się smołą. Dopieroż wsiadł na ojca świętego, karcąc go ostrymi słowy, czym tak zmiękczył papieża, iż ukląkł i kazał mu się wyspowiadać. Po dopełnieniu chrześcijańskiego obowiązku, ksiądz spie- szy się do domu, bo już mało czasu zostaje. Wychodzi na podwórze, diabeł czeka ze drzwiami, ale złośliwy bies nie mógł się obejść, żeby figla nie spłatał, bo miasto drzwi onych z Wiślicy, wyjął inne, ogromne, i na tych zataszczył księdza. Dotąd stoją one bez użytku w kościele wiślickim.
Gdy zalecieli na miejsce, a proboszcz postrzegł, że ma jeszcze czas diabłem się posłużyć, kazał mu budować groblę na błotach Nidy. Stanął kontrakt między stronami, w którym diabeł zastrzegł sobie, że co pierwszego przejdzie przez groblę, będzie jego własnością z duszą i ciałem. Proboszcz bojąc się, aby która z jego owieczek nie padła pastwą szatańskiej złości, zakazał, aby nikt nie przechodził przez groblę. Cóż się tedy stało? Diabli wysypawszy, co się nazywa, dokładną groblę, zrobili rogatkę czyhając na one duszyczkę; aż tu coś bieży — oni w skok się rzucą, chcąc porwać co swoje, gdy przypatrzywszy się bliżej poznali, że to była świnia! Diabeł widząc się oszukanym, w największej furii porwał ją za ogon, zakręcił i z całej mocy cisnął w środek grobli, tak, że wybił jamę, której dotąd nikt załatać nie może.