Pieniądz zasadniczo nie miał dobrej opinii w polskiej prozie drugiej połowy XIX wieku (wcześniej zresztą również). Stosunkowo najczęściej bywał przedstawiany jako siła niszczycielska, deprawująca ludzi, którzy się o jego zdobycie ubiegali, jako źródło rozpadu więzi rodzinnych i uczuciowych1, jako wreszcie zagrożenie dla kultury duchowej narodu, ukształtowanej przecież w ogromnej części wedle wzorców ziemiańskich, przenikniętych rustykalizmem, opornych zatem wobec “kramarskiej”, kapitalistycznej cywilizacji Zachodu.
W mieszczańskiej Europie Zachodniej pieniądz stał się w XIX stuleciu podstawą nowej “arystokracji”; była nią burżuazja, warstwa społeczna, która uzyskała podówczas znaczny wpływ na życie polityczne i ekonomiczne. Tę dominującą pozycję arystokratów pieniądza w warunkach społeczeństwa francuskiego doskonale oddają dwa wielkie cykle powieściowe: Komedia ludzka Balzaka, stanowiąca kronikę monarchii lipcowej, i Rougon-Macquartowie Zoli, historia naturalna jednej rodziny za Drugiego Cesarstwa, dzieło bezkompromisowo demaskujące korupcyjne powiązania finansjery z wielką polityką.
Oczywiście, inaczej rzecz się przedstawia w polskich realiach. Bo polskie społeczeństwo – rewolucji mieszczańskiej nie doświadczyło. W momencie utraty niepodległości Rzeczpospolita była krajem rolniczym; nie zmieniły jej charakteru przedsiębrane u schyłku XVIII wieku inicjatywy gospodarcze prowadzące do powstania licznych manufaktur ani też działalność nowoczesnych podówczas instytucji: wielkich banków i domów handlowych takich potentatów, jak Piotr Tepper czy Prot Potocki, które upadły wraz z Rzecząpospolitą2.
Społeczeństwo polskie, rozdarte przez organizmy społeczno-polityczne reżimów zaborczych, ze znacznym w stosunku do Europy Zachodniej opóźnieniem przechodziło drogę od pozostałości ustroju feudalnego do nowoczesnych form gospodarki kapitalistycznej. Pewnym impulsem przyspieszającym ten proces były – animowane zrazu przez politykę ministra Lubeckiego, a po powstaniu listopadowym przez działalność inwestycyjną Banku Polskiego – próby uprzemysłowienia Królestwa metodą etatystyczną i w wyniku państwowo-prywatnej kooperacji3.
I choć z różnych przyczyn one się nie powiodły (większość finansowanych i wspomaganych przez rząd i bank przedsiębiorstw upadła), to jednak niewykluczone, że część kapitału w nie zaangażowana – ta zwłaszcza, która przeszła w ręce prywatnych kontrahentów – stała się podstawą rozwoju przemysłu po roku 18644.
Wszakże przejściu do kapitalizmu i związanej z nim industrializacji nie sprzyjał czynnik natury mentalnej, a mianowicie utrwalony w polskiej świadomości społecznej XIX wieku paradygmat konserwatywnej kultury szlacheckiej. Paradygmat ten przez długie lata utrwalał negatywne opinie znacznej części ziemiaństwa o zmaterializowanej cywilizacji Zachodu; wywierał przy tym ogromny wpływ na literaturę, kształtując choćby, i to bardzo długo, bo jeszcze na początku XX stulecia, “światopogląd” powieści polskiej i jej stosunek do pieniądza. Przejmując szereg przeświadczeń ideowych światopoglądu romantycznego, paradygmat ten motywował niechęć do przedsięwzięć industrialnych, do “kramarstwa” i spekulacji pieniężnych troską o ocalenie ducha narodowego przed zarażeniem się materializmem, kultem złotego cielca i przed zagrażającą mu jakoby dynamiką ekonomii kapitalistycznej5. Wreszcie nie bez znaczenia dla niesławy pieniądza było ugruntowane przez romantyzm i sytuację narodu bytującego w niewoli przekonanie o dominacji polityki nad sferą ekonomiczną.
Nową falę niechęci do pieniądza przyniósł z jednej strony naturalizm, lubujący się w odkrywaniu w człowieku nienasyconego w swoich żądzach zwierzęcia, szczególnie przy tym wrogo usposobiony do mieszczańskiego filistra (czym upodabniał się w tym względzie do stanowiska Młodej Polski); z drugiej zaś – wzmogło tę falę nasilające się od lat osiemdziesiątych rozczarowanie do pozytywistycznych haseł postępu społeczno-ekonomicznego6, których realizacja w praktyce niewiele miała wspólnego z zasadami organicznikowskimi, gdyż co obrotniejsze i bardziej bezkompromisowe jednostki pojmowały je jako zachętę do szybkiego wzbogacenia się i zaspokajania czysto egoistycznych potrzeb. Wypaczenie programu pozytywistycznego ukazała Eliza Orzeszkowa na przykładzie losów Alojzego Darwida, bohatera Argonautów (1899), finansisty i spekulanta, który w pogoni za “złotym runem” doświadcza w końcu poczucia czczości istnienia i uświadamia sobie nicość potęgi pieniądza w zestawieniu z metafizyczną tajemnicą życia i śmierci7.
Znacznie słabszym echem odbijały się w literaturze polskiej – i z tej m.in. przyczyny zostaną tu potraktowane pobieżnie – głosy podnoszące wartościotwórcze funkcje pieniądza jako jednego z “motorów życia” (tytuł powieści Józefa Rogosza8). Co prawda nie istnieje polski odpowiednik wielkiej “pieniężnej” epopei Emila Zoli – powieści L’Argent (1891), niemniej dałoby się odnaleźć parę przykładów rewaloryzacji pieniądza, zresztą nie bezwzględnej, bo z reguły obwarowanej moralnymi zastrzeżeniami o konieczności uczynienia zeń środka do osiągnięcia celów o zakroju szerszym, obliczonych na korzyści ogólne, np. podźwignięcie słabych czy nieszczęśliwych.
Najprzenikliwiej i bodaj najnowocześniej rolę pieniądza w demokratyzującym się społeczeństwie polskim, a zwłaszcza w mieszczańskiej Europie Zachodniej – pojmował Prus. W Szkicu programu w warunkach obecnego rozwoju społeczeństwa (1883), stanowiącym interesującą próbę adaptacji socjologii Spencera do warunków polskich, przyrównywał pieniądze do “czerwonych krwinek krwi”, które “ułatwiają przemianę soków organicznych, czyli wymianę towarów”9, są tedy właśnie “motorami życia”. Prus – acz wytrwale głosił humanitarną zasadę “wspierania się i wymiany usług” – dostrzegał nieuchronność zmian ekonomicznych, których surowe prawa eliminowały nieprzystosowanych, a faworyzowały prężnych i przedsiębiorczych (co nie znaczy: zawsze uczciwych), i których logika najpełniej była widoczna tam, gdzie stosunki kapitalistyczne były już utrwalone, mianowicie we Francji, ukazanej w Lalce, na przykładzie Paryża, jako centrum nowoczesnej cywilizacji mieszczańskiej, cywilizacji prężnej i dynamicznej, tworzącej nowe formy życia10.
Prawa ekonomii kapitalistycznej odzwierciedlił Prus także w Emancypantkach, tyle że tutaj dotyczą one przykładu jednostkowego: pensji pani Latter, a bezwzględność ich działania wygląda na przesłoniętą niewymuszonymi błędami w zarządzaniu placówki, jakie popełnia jej właścicielka. W Emancypantkach pieniądz pełni nadto – podobnie zresztą jak w Lalce – funkcję bardziej tradycyjną, służy bowiem jako środek do realizacji przedsięwzięć o zakroju ewidentnie społecznym lub wręcz filantropijnym. Ich animatorem jest Stefan Solski, którego Prus znamiennie obdarza doznaniem szczęścia w chwili, gdy przychodzi z pomocą słabemu.
To dosyć, przyznać trzeba, tradycyjne i mało oryginalne ujęcie pieniądza uprzywilejowali autorzy utworów dydaktycznych, wręcz tendencyjnych, pisanych z intencją propagowania zachowań organicznikowsko-pozytywistycznych, polemicznych za to wobec np. arystokratyczno-szlacheckich przesądów odnośnie do pewnych zatrudnień oraz wobec źle pojmowanego hasła postępu społeczno-ekonomicznego. Dość tu wymienić tendencyjną powieść Orzeszkowej Pamiętnik Wacławy (1871), ukazującą arystokratę, hrabiego Witolda, zużytkowującego pieniądz na projekty unowocześniające cywilizacyjnie kraj i wspomagające wielu zubożałych bądź niezaradnych; dość wymienić wcześniejszych Krewnych (1857) Korzeniowskiego, w których nie pierwszoplanową wprawdzie, ale istotną i pozytywną rolę pełni działacz gospodarczy hrabia Adam, lub wreszcie udaną powieść Kraszewskiego Roboty i prace (1875), zarysowującą dwie przeciwstawne drogi w dochodzeniu do pieniądza i użytkowaniu go: drogę mozolnej, użytecznej społecznie “pracy” i drogę nie przebierającej w środkach “roboty”.
Rozleglejsza jednak jest konstelacja utworów piętnujących pieniądz i jego niszczycielski wpływ na życie jednostkowe i społeczne. Oczywiście, różna może być tutaj skala ataku: od totalnego potępienia pieniądza jako przyczyny wszelkiego zła na świecie do krytyki wybiórczej, bo nie negującej całkowicie pieniądza jako takiego, tylko potępiającej zaprzedanie się “dzieci wieku” (tytuł powieści Kraszewskiego z roku 1871) w niewolę złotemu cielcowi i grząźnięcie w materializmie i żądzy użycia.
Blisko tendencji pierwszej sytuuje się powieść Kraszewskiego Choroby wieku (1857), opatrzona wymownym podtytułem Studium patologiczne, dedykowana “pamięci niepraktycznych ojców naszych”. Krytyka pieniądza jest tutaj integralną częścią szerszej polemiki Kraszewskiego ze zmaterializowaną, “praktyczną” cywilizacją kapitalizmu, której forpoczty dostrzegał z niepokojem na ziemiach polskich. Jej zasady wdraża w życie jeden z głównych bohaterów utworu, Jan Dembor, kapitalistyczny przedsiębiorca, organizujący swoje gospodarstwo rolne i powiązane z nim przedsiębiorstwa na nowoczesnych, wolnokonkurencyjnych zasadach, co się m.in. przejawia we wprowadzeniu w miejsce pańszczyzny systemu pracy najemnej.
Dembor nie jest człowiekiem niedbałym o los warstw najniższych; zaprowadza przecież reformy we własnych posiadłościach, takie choćby jak szkółki dla ludu czy szpital. Kraszewski jednak przekonuje o ich bezzasadności, albowiem jego zdaniem nie towarzyszyło ich powstaniu bezinteresowne, uczuciowe zaangażowanie Dembora, a tylko zimna kalkulacja, rozsądek i “wyrozumowana”, a nie “odczuta” potrzeba umysłowego podźwignięcia chłopów i poprawy ich bytu. Toteż nowatorskie instytucje Dembora chłopi omijają.
Ideą naczelną Chorób wieku jest przekonanie o zgubnych dla narodu polskiego efektach niewolniczego naśladowania zasad cywilizacji kapitalistycznej, która nad “ducha” i zasadę miłości bliźniego przedłożyła hasło praktyczności i dobrobytu, realizowane w życiu obliczonym na szybkie gromadzenie dóbr materialnych. Kraszewski usilnie przekonuje, że “odrodzenie wszelkie poczynać się powinno w duchu, nie w kieszeni, że pierwej nam trzeba silnej wiary i namaszczenia chrześcijańskiego niż przemysłu i pieniędzy, że bez tych dwojga martwe dzieło wszelkie, a staranie o dobry byt nie odrodzi nas moralnie”11.
Choroby wieku fundują konserwatywną utopię powrotu do źródeł, do nieprzedawnionych, staropolskich cnót przodków jako jedynego antidotum na zwyrodnienia materialistycznej cywilizacji kapitalizmu, zbudowanej na potędze pieniądza. Kraszewski nakreśla tu idylliczny obraz życia drobnoszlacheckiej rodziny Solskich, krewnych Dembora, wyszydzanych przezeń z racji nienowoczesnego, “niepraktycznego” sposobu gospodarowania i kultywowania obyczajów pańszczyźnianych. Solscy poprzestają na małym, ufają Opatrzności, opiekują się chłopami, kierując się sercem, a nie żadnymi teoriami reformatorskimi. Droga życiowa przez nich obrana jest według autora jedynie słuszna, nie brak w niej zresztą pewnych działań zmierzających ku usprawnieniu gospodarstwa, tyle że mają one charakter umiarkowany, nie są podporządkowane zasadzie zysku za wszelką cenę.
Sposób natomiast życia Dembora, nie oparty na miłości ani jakimkolwiek innym uczuciu, ale na kulcie dobrobytu płynącego z posiadania pieniędzy – ponosi w końcu całkowitą klęskę. Wyzuty z majątku po przegraniu zadawnionego procesu, doświadcza bohater także nieszczęść rodzinnych, opuszczają go bowiem bliscy, zrażeni doń ruiną majątkową, w jaką popadli. Szczególnie odrażające wrażenie sprawia zachowanie “praktycznej” córki Dembora, nie wahającej się wyjść za bezpośredniego prześladowcę rodziny, pokątnego adwokata, który zwycięsko poprowadził proces przeciwko Demborowi, przejmując jego dobra. Krok swój owo “dziecię wieku” cynicznie i bez żenady uzasadnia ogromem bogactw przyszłego męża.
Jedną z najgroźniejszych “chorób wieku”, nieodmiennie związaną z żądzą pieniądza, autorzy polscy – zarówno prozaicy, jak i dramatopisarze – upatrywali w grze na giełdzie, która stała się w ich ujęciu kwintesencją zagrożeń niesionych przez współczesną cywilizację pieniądza. Niewątpliwie najwybitniejszą literacko monografię giełdy dał Emil Zola w powieści Pieniądz12. Z niemałym znawstwem odtworzył on specyfikę tej instytucji, jej przemożny, irracjonalny wpływ na zachowanie i psychikę najróżnorodniejszych środowisk społecznych: od największych potentatów finansowych, decydujących zakulisowo o losach walorów, poprzez zawodowych maklerów, psychicznie od giełdy uzależnionych, do najskromniejszych ciułaczy, lokujących w akcjach oszczędności całego życia i przypłacających nierzadko chęć zysku ostateczną ruiną.
Prawdą jest, że Zola ukazał wszystkie zagrożenia, jakie niosła ze sobą gorączka giełdowa. Ale też prawdą jest, iż nie poprzestał on na naiwnie moralistycznej interpretacji zjawiska. Obok przerażenia giełdą nie sposób nie dostrzec w utworze pewnej fascynacji tą instytucją. Wynika to stąd, jak się zdaje, iż Zola starał się uchwycić fenomen pieniądza jako siły zarazem niszczycielskiej i kreatywnej, rujnującej byt jednych i podnoszącej drugich, siły, która tworzy nowe formy życia, warunkuje postęp cywilizacji, jest wartością “energetyczną” (podobną zresztą myśl zdaje się zawierać jego epopeja triumfującego kapitalizmu – powieść Wszystko dla pań z roku 1883)13.
Tymczasem polskie opracowania tematu giełdy i gorączki złota z nią związanej cechuje schematyzm i jednostronność ocen. Tak jest w dramacie Józefa Narzymskiego Epidemia (1871), gdzie akcja ogniskuje się wokół – nie przedstawionej wprawdzie bezpośrednio – spekulacyjnej rozgrywki na giełdzie wiedeńskiej, inspirowanej m.in. przez wytrawnego gracza i oszusta zarazem, barona Goldszmita, który porywa w wir gry zaślepionego nadzieją szybkich a wielkich zysków poczciwego zrazu szlachcica, doprowadzając go w efekcie niemal do bankructwa, zażegnanego w ostatniej chwili przez młodego pozytywistę, od początku nieprzejednanie wrogiego wobec “epidemii” giełdowej.
Giełdę wiedeńską obierali sobie za istotny wątek fabularny utworu również Ignacy Maciejowski (Sewer) w Zyzmie (1885) oraz Jan Zachariasiewicz w powieściach Człowiek bez jutra (1871), Zły interes (1876) i Herb na giełdzie (1888). Środowisko giełdy warszawskiej znalazło swego monografistę w Arturze Gruszeckim, autorze Szachrajów (1899), utworu wzorowanego na Pieniądzu Zoli, choć – rzecz jasna – nie dorównującego pierwowzorowi.
Ze względu na rozległość obserwacji dotyczącej funkcji pieniądza we współczesnym społeczeństwie najciekawiej prezentuje się Człowiek bez jutra Zachariasiewicza. Jest to historia życia młodego awanturnika i aferzysty, który, chcąc dojść do majątku i znaczenia w wielkim świecie, odrzuca wszelkie moralne skrupuły i żyje “bez jutra”, tzn. bez ustalonego, trwałego porządku spokojnej, ale miernej egzystencji, rzuca się zaś w wir bezwzględnej, nieprzewidywalnej walki o pieniądz i pozycję. Zachariasiewicz wplątuje swojego bohatera w sieć giełdowych spekulacji, zakończonych – jak to zwykle bywa – gwałtownym krachem. Autor nie szczędził tutaj ciemnych barw w odmalowaniu ogólnego wizerunku giełdy i rozmaitych aferzystów, z premedytacją wykorzystujących nadzieje naiwnych ubogich. Wraz z narastaniem fortun spekulacyjnych wzmagała się w rycerzach giełdy chęć użycia świata, niewybredne zaiste znajdująca ujścia. Zachariasiewicz oskarża cywilizację pieniądza o wypaczanie ludzkich charakterów (główny bohater powieści całym swoim życiem sprzeniewierza się wartościom uosabianym przez jego ojca, zacnego mieszczanina) i zbiorowe szaleństwo bogactwa. Giełda wiedeńska jest dlań miejscem “uczty baltazarowej”.
Równie złowrogie oblicze zyskał pieniądz w powieści Dla miliona (1899) Gruszeckiego, opisującej perypetie burzliwego rozwoju przemysłu naftowego w okolicach Drohobycza i Borysławia w Galicji u schyłku XIX wieku14. Na fabułę utworu składają się podstępne, niekiedy wręcz zbrodnicze, machinacje żydowskiego przemysłowca Lejzora Krausberga (Gruszecki dał tutaj upust swoim coraz silniejszym podówczas przekonaniom antysemickim), który “dla miliona” toczy ostrą walkę z konkurentami, doprowadzając do zguby polskiego nafciarza i przeprowadzając szereg udanych, zyskownych kombinacji w związku z wydobyciem ropy i wosku ziemnego. Gruszecki ukazuje na przykładzie Krausberga jednostkę owładniętą żądzą pieniądza, nie wahającą się dla zaokrąglenia zysków przed podstępem, a nawet zbrodnią. Krausberg nie jest bynajmniej gorączkowym spekulantem; to człowiek bezwzględnie zimny i metodyczny, nieubłaganie dążący do celu. Dla miliona obrazuje nadto opłakane skutki pogoni za pieniądzem ukrytym w roponośnych terenach: opętany chęcią zysku polski szlachcic Bratkowski, konkurent Krausberga, przedłożył nad spokojne bytowanie wiejskie naftową gorączkę i przypłacił ją w końcu życiem.
Jeszcze surowszą anatemę rzucił na pieniądz Michał Bałucki w skądinąd słabiutkiej powieści Przeklęte pieniądze z roku 1899. Ten żarliwy przed laty zwolennik reform społeczno-ekonomicznych lansowanych przez pozytywizm wystąpił teraz z totalnym potępieniem pieniądza jako jedynego źródła ludzkich nieszczęść i zbrodni. W wielce skomplikowanej, bo przeciążonej lichymi motywami sensacyjnymi i melodramatycznymi fabule opowiedział losy nienawidzącego pieniędzy idealistycznego marzyciela, syna lichwiarza(!), który w chwili śmierci, w zakończeniu utworu, prorokował zaistnienie raju na ziemi wtedy, gdy runie urągający prawom ludzkim i boskim posąg złotego cielca, podmyty ludzką krwią i łzami15. Póki co jednak złoty cielec zbiera w powieści obfite żniwo: ludzie z powodu pieniądza nienawidzą się, ograbiają nawzajem, niekiedy wręcz mordują.
Pieniądz wywierał także niszczycielski wpływ na psychikę ludzi, którzy w sposób nagły a nieoczekiwany, po okresie biedowania, zdobywali go. Oto więc w noweli Grzech (1895) Zygmunt Niedźwiecki opisał degrengoladę moralną ubogiego urzędnika, przypadkowego znalazcy większej sumy pieniędzy, który, uśpiwszy wyrzuty sumienia gnębiące go zrazu z powodu niezwrócenia jej policji, popada w hulaszczy tryb życia i w końcu do tego stopnia się wykoleja, że okrada kościół z pieniędzy złożonych przez siebie w ofierze. Podobny los spotyka bohatera powieści Ludwika Stasiaka Pieniądz (1902), ubogiego kompozytora i nauczyciela muzyki. On również znajduje pieniądze, przywłaszcza je sobie, na tyle jest jednak wrażliwy moralnie, że ich nie trwoni i oddaje zgubę. Wszakże długotrwała walka z pokusami, na jakie wystawia go pieniądz, rujnuje mu bezpowrotnie zdrowie.
Złowrogie oblicze pieniądza ukazują też liczne utwory naturalistów piętnujące zachłanność i materializm bohaterów wywodzących się z rozmaitych sfer społecznych, najczęściej z mieszczaństwa16. Dobrych przykładów dostarcza tutaj twórczość Zygmunta Niedźwieckiego czy Gabrieli Zapolskiej. Zresztą już dużo wcześniej pieniądz stał się istotnym elementem intrygi w polskiej powieści realistycznej sensu largo, która zrzucała nań – ściślej: na ludzi oddanych mu we władanie – odpowiedzialność za kryzys moralny i obyczajowy w społeczeństwie. Dość tu wspomnieć o powieściach współczesnych Kraszewskiego czy Korzeniowskiego osnutych fabularnie na pogoni za pieniądzem.
Ogromne znaczenie pieniądza w życiu społeczeństw mieszczańskich Europy Zachodniej oraz w demokratyzującym i industrializującym się społeczeństwie polskim drugiej połowy XIX wieku literatura odnotowywała poprzez kreacje “bohaterów nieromantycznych”17, rozmaitych arystokratów pieniądza bądź przynajmniej – by tak rzec – jego funkcjonariuszy. Objawiało się to w odtwarzaniu – animowanych przez tych bohaterów – przedsięwzięć finansowych i przemysłowych na różną skalę lub choćby w rejestracji patologii życia społecznego wywołanych przez pieniądz, takich jak np. lichwa. Dzieje Gobsecka i Saccarda to bodaj najwybitniejsze literackie ujęcia biografii rycerzy pieniądza, ujęcia, które dla twórców polskich pozostały niedościgłym wzorem, pomimo że kilka interesujących prób w tym względzie poczynili.
Poczynił je np. Kraszewski w powieści Roboty i prace, znamiennie przeciwstawiając postać aferzysty i przebiegłego intryganta Juliusza Płockiego uczciwemu przedsiębiorcy i finansiście Werndorfowi (wzorowanemu ponoć na Kronenbergu), którego działalności przyświecał cel ogólnospołeczny. Oprócz Werndorfa grono pozytywnych “bohaterów nieromantycznych”, rycerzy przemysłu, tworzyli – mniej oczywiście odeń znani – przedsiębiorcy z Nafty (1893) Maciejowskiego (Sewera), niejaki Floryański z Dla miliona Gruszeckiego, też wydobywca ropy, albo np. inżynier pozytywista z powieści Józefa Rogosza Kalejdoskop (1891), z ogromnym trudem usiłujący stworzyć podwaliny przemysłu drzewnego w Galicji. Pieniądz w ręku tych ludzi był prawdziwym “motorem życia”, czynnikiem pobudzającym energię życiową, środkiem do samorealizacji indywidualnej i do ożywienia większych zbiorowości ludzkich (doskonale to widać na przykładzie powieści Sewera, będącej swoistym poematem człowieczeństwa zmagającego się z siłami natury i wydzierającego jej bogactwa; w tej walce pieniądz jest przede wszystkim “motorem” działań, w mniejszym stopniu – celem18).
Gwoli ścisłości przyznać jednak trzeba, iż nieczęsto postępowanie owych “nieromantycznych bohaterów” spotykało się z autorską aprobatą. Płocki okazał się figurą moralnie po prostu skompromitowaną. Podobnym kwalifikacjom podlegali inni liczni finansiści-spekulanci i aferzyści z utworów Kraszewskiego, Gruszeckiego, Gawalewicza, Narzymskiego, Lubowskiego, Sarneckiego lub Kaczkowskiego, który już w roku 1860 z oburzeniem reagował na żądzę pieniądza i nieuczciwe spekulacje, piętnując w powieści Żydowscy zawrotne kariery i sposoby wzbogacania się galicyjskich dorobkiewiczów i owładniętych zarazą materializmu potomków arystokratycznych rodów, nie wahających się ani przed podstępnym wywłaszczeniem najbliższych krewnych, ani przed sprzedażą rodzinnych majątków cudzoziemcom19.
Sporo natomiast ambiwalencji w ocenie środowiska przemysłowców i finansistów zawiera najwybitniejsza polska powieść o triumfującym kapitalizmie – Ziemia obiecana (1899) Reymonta. Żądza bogactwa wypacza tu ludzkie psychiki i charaktery – to prawda. Ale przecież w najogólniejszym sensie utworu pogoń za pieniądzem pociąga za sobą nieustanny rozwój tego wielkiego organizmu społecznego, jakim staje się Łódź, wprawia go w ruch, nadaje mu wielką, irracjonalną i żywiołową dynamikę, słowem – jest warunkiem życia20. Niedaleko stąd do ideologii Pieniądza Zoli.
Bywał też pieniądz przedstawiany jako źródło patologii społecznej – lichwiarstwa. Postacie lichwiarzy, z reguły Żydów, często zaludniały świat przedstawiony polskiej powieści obyczajowej XIX wieku (oczywiście również dramatu), stając się obiektem zabiegów satyryczno-komicznych bądź nawet ataków antysemickich.
Ambicje monografisty lichwiarstwa i różnych typów lichwiarzy przyświecały Wacławowi Szymanowskiemu – autorowi z lekka fabularyzowanych szkiców fizjologicznych Szkice warszawskie. Lichwiarze (1855). Autor starał się zróżnicować “portrety” lichwiarzy w zależności od skali prowadzonych przez nich interesów i ze względu na ich cechy osobiste. Interesował go tedy zarówno najniższy szczebel lichwiarzy pożyczających “na fanty”, jak i – zakrojeni poniekąd na rodzime repliki Gobsecka – “magnaci lichwiarstwa”, pożerający majątki lekkomyślnych a rozrzutnych szlachciców. Z kolei dbałość o zróżnicowanie charakterologiczne bohaterów spowodowała, że oprócz bezwzględnych “kapitalistów” krwiopijców, uosabiających potęgę pieniądza i jego niszczący wpływ na społeczeństwo, znalazł się w utworze “portret” wcale sympatycznego Szmula, Żyda kredytującego literatom warszawskim.
Generalnie – rzecz jasna – uznawał Szymanowski lichwę za prawdziwą plagę społeczną, która pleniła się m.in. dzięki temu, że nazbyt w polskim społeczeństwie było rozpowszechnione “życie nad stan i mienie” i że Polacy często obierają “zbyt łatwą niestety, ale niebezpieczną drogę pozyskiwania pieniędzy” zamiast “myślić raczej o godziwym zarobku, choćby kosztem potrojonej pracy”21. Szymanowski nie szczędził też cierpkich uwag – sprzyjającej niewątpliwie epidemii lichwiarstwa – atmosferze obyczajowej wieku, w której “pieniądze są alfą i omegą”.
O równie jak u Szymanowskego ciekawe ujęcie zjawiska lichwy pokusił się Klemens Junosza w satyrycznych – acz chyba nazbyt pochopnie pomawianych o antysemityzm – powieściach: Pająki. Obrazek z życia warszawskiego (1894), Czarnebłoto. Pająki wiejskie (1895) i Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro (1895).
W ironicznym tonie, oszczędnie szafując bezpośrednimi komentarzami, opisał Junosza – zwłaszcza w Pająkach – “anatomię” lichwiarstwa i lichwiarzy, sposoby ich działania i rodzaje lichwiarskich transakcji, skupił też swoją uwagę na ofiarach “pająków”, szamoczących się bez nadziei ratunku w sieci finansowych zależności. Pieniądz w ręku lichwiarzy to przedmiot bez mała magiczny, zwielokrotniający się nieustannie, wprawiany w ruch dzięki ich swoistej, zawodowej maestrii, dla ofiar zaś stanowi obiekt tyleż pożądany, co złowieszczy, niesie im bowiem chwilowy ratunek, ale zarazem zwiastuje nieuniknioną zgubę.
Jak Balzak uczynił z Gobsecka uosobienie potęgi złota i nieubłaganego władcę ludzkich istnień, tak nieporównanie uboższy talentem Junosza wykreował swoich lichwiarzy na prawdziwych panów społeczeństwa, oplatających je siecią pieniężnego poddaństwa, z której nie ma ucieczki, zwłaszcza że Polakom, ofiarom “pająków”, brak wewnętrznej solidarności – jedynej zdaniem Junoszy – cechy umożliwiającej zerwanie lichwiarskich sieci.
Ogólnie rzec można, iż oblicze pieniądza w polskiej prozie drugiej połowy XIX wieku zdominowały barwy ciemne. Częściej go przeklinano i piętnowano; rzadziej podnoszono jego cechy wartościotwórcze jako “motoru życia”. Było w tym myśleniu niemało śladów tradycyjnej szlacheckiej animozji dla idei mieszczańskiego postępu i – w ogóle – cywilizacji kapitalizmu ugruntowanej na pieniądzu właśnie. Tylko nieliczni a przenikliwsi autorzy, jak Prus czy Reymont, potrafili czasem dostrzec i – mimo pewnych oporów – zaakceptować nieuchronność zmian społeczno-ekonomicznych i kreującą je w ogromnym stopniu rolę pieniądza. Popularniejsze były ujęcia oskarżające pieniądz i ludzi ogarniętych jego żądzą o gotowanie zguby duchowi narodowemu, o szerzenie groźnej “choroby wieku” – kultu złotego cielca, schorzenia szczególnie niebezpiecznego dla moralnego zdrowia i wewnętrznej solidarności społeczeństwa bytującego w niewoli.
1
Dał temu przekonaniu wyraz np. J. Zachariasiewicz w powieści Zakopane skarby (1897), w której jeden z bohaterów, potomek posła Sicińskiego (sic!), uosabiający wewnętrzną niezgodę, zapisuje swoim krewnym majątek ziemski z zakopanym rzekomo na jego terenie skarbem. Czyni to po to, by krewnych skłócić, sprowokować do procesów, rozjątrzyć drzemiącą w nich żądzę bogactwa. Zabieg mu się udaje: pokusa złotego cielca wypacza charaktery, niszczy rodzinne uczucia i więzy.2
Zob. I. Ihnatowicz, Przemysł, handel, finanse [w:] Polska XIX wieku. Państwo – społeczeństwo – kultura, pod red. S. Kieniewicza, wyd. III, Warszawa 1986, s. 61.3
Tej sprawie poświęcona jest książka J. Jedlickiego, Nieudana próba kapitalistycznej industrializacji. Analiza państwowego gospodarstwa przemysłowego w Królestwie Polskim XIX wieku, Warszawa 1964.4
Zob. Ihnatowicz, op. cit., s. 73-74; Jedlicki, op. cit., 374-375.5
L. Pułka pisze, że: ,,istotną cechą ekonomicznego ruchu umysłowego drugiej połowy XIX wieku był «kult trwania» jako sens wszelkiej aktywności. Nie progresja, nie śmiałość ekonomicznych poczynań (wielki przemysł pozostawał w obcych rękach), lecz poszukiwanie równowagi, nawet swoistego błogostanu [...] – oto rys polskich stosunków ekonomicznych aż do lat dziewięćdziesiątych [...]”, Hołota, masa, tłum. Bohater zbiorowy w prozie polskiej 1890-1918, Wrocław 1996, s. 57.6
Ewolucję społeczno-ekonomicznych poglądów pozytywistów polskich, ukazaną na przykładzie ich stosunku do kategorii pracy, omawia H. Markiewicz w artykule Pozytywizm polski wobec antynomii pracy [w:] Literatura i historia, Kraków 1994.7
Losu Darwida uniknął wszakże Połaniecki, którego charakter Sienkiewicz naznaczył cechami mieszczańskimi i konserwatywno-szlacheckimi, dając w efekcie mało pogłębioną sylwetę “aferzysty”, obierającego w końcu status ziemskiego posiadacza.8
W powieści Rogosza Motory życia (1884), której akcja – czasowo i przestrzennie nie określona – dzieje się w wyimaginowanym księstwie, pod nazwą tytułową kryją się trzy czynniki “napędzające” życie społeczeństw i jednostek: miłość, żądza władzy i pragnienie chleba czy – szerzej – dostatku, a więc i pieniędzy.9
B. Prus, Szkic programu w warunkach obecnego rozwoju społeczeństwa, Warszawa 1883, cyt. za: B. Prus, Wybór publicystyki, wyboru dokonał F. Przyłubski, Warszawa 1957, s. 136.10
Por. interpretację epizodu paryskiego w Lalce, zaproponowaną przez T. Wójcika w artykule: Ależ tu jest więcej marmurów i brązów aniżeli w całej Warszawie! Paryska utopia Bolesława Prusa [w:] Nowe stulecie trójcy powieściopisarzy, pod red. A. Z. Makowieckiego, Warszawa 1992.11
J. I. Kraszewski, Choroby wieku. Studium pathologiczne, wydanie nowe, przejrzane i poprawione przez autora, Lwów 1874, t. 1, s. 19.12
Fabuła powieści Zoli odtwarza w pewnej mierze autentyczne dzieje banku Union Générale, jego burzliwy rozwój i gwałtowny krach na giełdzie; zob. H. Suwała, Emil Zola, Warszawa 1968, s. 337-339.13
Karolina Hamelin, bohaterka Pieniądza głosząca poglądy zbliżone do autorskich, snuje taką refleksję o roli pieniądza we współczesnym świecie: ,,nawozem, na którym wyrasta [...] ludzkość jutra jest pieniądz. [...] bez spekulacji nie byłoby wielkich przedsiębiorstw, żywotnych i płodnych, podobnie jak bez rozpusty nie byłoby dzieci. [...] Pieniądz, truciciel i niszczyciel, stawał się zaczynem bogatego życia społecznego, stanowił ów żyzny grunt sprzyjający bujnemu rozwojowi wielkich prac [...]. Przed chwilą przeklinała pieniądz, teraz korzyła się przed nim, zdjęta trwożnym podziwem; czyż nie był on jedyną siłą zdolną zrównać góry, zasypać morza [...]? Wszelkie dobro rodziło się z pieniądza, który był źródłem wszelkiego zła” (E. Zola, Pieniądz, przeł. H. Suwała, Warszawa 1961, s. 218, 219).14
O przemyśle naftowym w Galicji zob. P. Franaszek, Warunki rozwoju galicyjskiego przemysłu naftowego do roku 1914 [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 2, Społeczeństwo i gospodarka, pod red. J. Chłopeckiego i H. Madurowicz-Urbańskiej, Rzeszów 1995.15
Warto może nadmienić, iż także w Pieniądzu Zoli pojawia się wróg pieniądza. Jest nim socjalista-kolektywista Zygmunt Busch, brat właściciela kantoru (!), budujący utopię społeczeństwa kolektywistycznego wolnego od pieniądza, który miałby być zastąpiony przez bony pracy, stanowiące jedyny środek wymiany między wytwórcami.16
Z kolei uzależnienie od pieniądza warstwy drobnomieszczańskiej obrazuje np. powieść W. Kosiakiewicza Rodzina Łatkowskich (1893), w której groszoróbstwo bohaterów posunięte jest aż do śmieszności.17
“Bohaterowie nieromantyczni” to formuła R. Kołodziejczyka, użyta przezeń na określenie pierwszych przedsiębiorców kapitalistycznych działających w zaborze rosyjskim; zob. R. Kołodziejczyk, Bohaterowie nieromantyczni. O pionierach kapitalizmu w Królestwie Polskim, Warszawa 1961.18
Por. interpretację Nafty Sewera u Markiewicza, op. cit.19
Owo “antymaterialistyczne” ostrze nie wyczerpuje wszakże ideologii powieści Kaczkowskiego. Zawiera ona również atak na “wichrzycielskie” żywioły demokratyczne w Galicji początku lat sześćdziesiątych, oskarżane przez pisarza o sianie narodowej niezgody i społeczny radykalizm. Szerzej o powieści Żydowscy zob. A. Krechowiecki, Zygmunt Kaczkowski i jego czasy (na podstawie źródeł i materiałów rękopiśmiennych), Lwów 1918, s. 216 i nn.20
Zob. M. Popiel, Wstęp [do:] W. S. Reymont, Ziemia obiecana. Powieść, oprac. M. Popiel, BN I 286, Wrocław 1996, s. LI-LIV.21
W. Szymanowski, Szkice warszawskie. Lichwiarze, Warszawa 1855, s. 227.