“Że dzisia pieniądz ważą, pieniądz wszytkich stroi.
Kto o pieniądz nie stoi, za pieniądz nie stoi”.
(Grosz cena ludzka)
Przytoczony epigramat Grosz cena ludzka pochodzi ze zbioru Grosz [...] przy groszu kładą się apoftegmata mądrości o groszowej zacności i kwestyje na niektóre groszowe rezolucyje1. Autorem tego zbioru, niezwykle poczytnego, kilkakrotnie w XVII wieku wydawanego, był Stanisław Serafin Jagodyński, szlachcic żmudzki, po studiach w Wilnie, Krakowie i Padwie, dworzanin królewicza Władysława, któremu towarzyszył w jego podróżach do Niemiec, Niderlandów i Włoch. Epigramat oparł na grze słów, podwójnym znaczeniu słowa “stać”. Stać o coś – dbać, troszczyć się, ale także być wartym, coś znaczyć. Wszystko w ludzkim świecie, jak zwięźle wykłada poeta, ma swoją cenę, wartość wyrażoną w pieniądzu. Dbałość, troska o grosz i jego funkcje w szeroko rozumianej przestrzeni okołoludzkiej stanowiły przedmiot refleksji twórców renesansu i baroku. Wypowiadając się w sprawach dotyczących pieniądza sięgali do mądrości Biblii, do tradycji grecko-rzymskiej, a chcąc skutecznie oddziaływać na czytelników kierowali się cycerońską zasadą: docere, movere, delectare – pouczać, poruszać, sprawiać przyjemność.
Muza staropolska piórem Szymona Starowolskiego, uczonego kaznodziei, autora Setnika pisarzy polskich, z powagą i znawstwem materii w Dyskursie o monecie (1645) przyczyn kryzysu państwa, niesprawiedliwości, wojen, zamieszek wewnętrznych upatrywała w zbytkach, życiu ponad stan, żądzy bogactw, które wypierają prawdę, uczciwość, umiar. U podłoża tego, zdaniem Starowolskiego, leży “moneta abo pieniądze”2. Autor Dyskursu daleki był od eliminacji pieniądza z działalności państwa i jednostki. To zła moneta, łatwo nabywana, jest źródłem nieposkromionej chciwości i nadmiernego pomnażania dóbr w nieuczciwy sposób. Starowolski, bywały w wielu krajach Europy, bystry obserwator, w swych bardzo konkretnych, pragmatycznych propozycjach i rozważaniach wspierał się autorytetem współczesnych sobie i starożytnych pisarzy, między innymi Salustiusza. Bliska mu była myśl rzymskiego historiografa, że pieniądze uzyskuje się w działaniach zgodnych i niezgodnych z prawem3. Starowolski zalecał kilka sposobów poprawienia monety, “bez której – jak pisze w Dyskursie – żadne państwa stać nie mogą ani czasu wojny, ani czasu pokoju”4. Dlatego postulował “aby we wszytkim Królestwie jednaką wagę miały tak czerwone złote, jako i talery, jako też i grosze abo półgroszki miedziane, lubo by były kute na sztempel gdański, lubo na elbinski, lubo na krakowski, toruński, bydgoski i wileński. To jest, aby grosz urobiony w Litwie tyleż ważył jako i grosz koronny [...]. Także też taler, czerwony złoty i szeląg: żeby pospólstwo jednę wszędzie i jednaką wagę na pieniądze miało”5. Wszystkie monety, domagał się Starowolski, powinny być z dobrego kruszcu, aby uniknąć fałszerstwa. Fałszowanie pieniędzy było zjawiskiem starym i dobrze znanym od wieków w Europie. Celowały w tym mennice zagraniczne. Grzeszyli obniżaniem wartości monet również rodzimi złotnicy, kowale i ślusarze6. Bito pieniądze o identycznym wyglądzie, lecz z kruszcu o gorszej próbie, mniejszym ciężarze, niższej wartości. Pożytki z dobrej monety, dowodził autor Dyskursu, odniosą wszyscy, zwłaszcza ludzie ubodzy, którzy najczęściej padają ofiarą fałszerzy.
Wszechwładzy pieniądza świadomi byli poeci staropolscy i dawali temu niejednokrotnie wyraz. Odkąd nastały “potężne mińce”, nic nie jest wolne od opłaty – utyskiwał Wacław Potocki7. Potęga pieniądza sięga poza grób. Wszak według mitologii greckiej zmarłych wyprawiano do krainy cieniów z obolem, by mogli zapłacić Charonowi za przewóz. Zarówno pieniądz, jak i śmierć przedstawiano w poezji dawnych wieków w antropomorficznej postaci, nadając im znamię mocy i wszechobecności. We fraszce Jagodyńskiego czytamy:
“Dwa okręgi krąg świata obchodzą swym rządem –
Słońce po niebie, a grosz i wodą i lądem”.
(Grosz rząd)
Niezależnie od położenia planet w danym roku i ich wpływu na losy świata największym rządźcą, według poety, jest grosz w kalecie.
Miejscem, gdzie skupiały się niemałe zasoby pieniężne, gdzie można było doświadczyć potęgi i zacności pieniądza, było miasto – przestrzeń działalności bankierów, kupców, hurtowników oraz wszelkiej maści kramarzy. Miasto ogniskowało poczynania zmierzające do pomnożenia wpływu gotówki. Siedemnastowieczny reformator monety, Starowolski, pisząc o dobrym pieniądzu, zalecał nie wypuszczać z kraju towarów, spichlerze nad Wisłą budować, aby zwłaszcza pyszni gdańszczanie, którzy bez handlu z Rzecząpospolitą istnieć nie mogli, musieli wodne myta uiszczać, nabywać szlacheckie produkty płacąc i czerwonymi, i złotymi. “Mielibyśmy – konkludował – stąd wielkie pożytki w krótkim czasie, i nasze by się pieniądze z państwa nie wyniosły, i srebra, złota do nas [...] by siła zewsząd przychodziło”8. Radził autor Dyskursu w myśl znanego przysłowia: ubi populus, ibi obulus – gdzie ludzie, tam i pieniądze – składować towary także w miasteczkach na rubieżach, co zapewni rozwój handlu i rzemiosła, ożywi ruch przygraniczny i spowoduje napływ pieniądza. Rozeznanie w tych sprawach wykazał również Jagodyński, tak definiując profesję kupiecką:
“Kupcy to są groszowi słudzy i woźnice,
Co go przewożą w różne kraje i ziemice [...]”.
(Grosz profesja kupiecka)
Zacny grosz, zdaniem innego poety, Sebastiana Fabiana Klonowica, twórcy Flisu, to wyłącznie gotówka. Radził szlachcie spławiającej płody rolne i leśne do Gdańska, niezbyt przy tym biegłej w handlu, postępować roztropnie:
“Jedni pieniędzmi kupczą, drudzy słowy
I już ów kupiec nie barzo warowny,
Co nazbyt mowny.
Masz pewne ludzi z gotowym odbytem,
Masz drugie, co cię zgubią swym kredytem;
Ty się dzierż tych słów, co je w mieszek kładą”9.
Klonowic przestrzegał nie tylko przed kredytem, lecz także wekslami – braniem “szuldbryfów”:
“Będziesz rachował kiedy więc od daty
Jedna za drugą przypadają raty;
Święta na palcach będziesz często liczył,
Prawa się ćwiczył”10.
Handel, obrót różnymi środkami płatniczymi ujawniały ambiwalentną potęgę pieniądza, jego zacność i płynące z niego pożytki, ale też wynikające z niego naganne działania. Nierzadko więc autorzy staropolscy przypominali swym czytelnikom antyczne sentencje (absque argento omnia vana; bez pieniędzy wszystko jest nic niewarte), odwoływali się do Pisma Świętego. Jagodyński cytując słowa Chrystusa: “beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15, 5) odnosił je do pieniądza:
“Wszytkie umie języki grosz, lecz po niemiecku
I z żydowska naradniej gada po kupiecku.
A żeby też, iż Pismo umie, każdy wiedział,
Sine me nil potestis – z łacińska
powiedział.
A tak się ta wykłada harda groszowa rada:
A ze mnie-ście, błaznowie, chudzi i panowie,
A ze mnie-ście, panowie, chudzi i błaznowie”.
(Grosz uczony)
W teatrze ludzkiego życia grosz jest reżyserem widowiska, on rozdaje role, stwierdzał poeta, i bez skrupułów boleśnie je zmienia. Kto jest bogaczem, rychło może stać się nędzarzem. Klonowic, obserwując zachowania ludzkie, przypominał szlachcie bogacącej się na handlu zbożem, że
“[...] jako przyszła, tak odejdzie ona
Kupą mamona”11,
zwłaszcza gdy nie wykazuje się powściągliwości w nabywaniu zamorskich towarów. Bez dna są bowiem morze i zbytek. Autor Flisu nie darzył sympatią Gdańska, nazywając go “Chłańskiem”. Miasto było w jego mniemaniu przestrzenią niebezpieczną dla zebranej gotówki, kuszącą bogactwem, różnorodnością i egzotyką dóbr materialnych. Profesjonalni kupcy, finansiści, handlarze czyhali na zasoby pieniężne nieopatrznego przybysza i utracjusza z Rzeczypospolitej. Trzeba tu dodać, że nie tylko miasto portowe takie zasadzki zastawiało. Potocki ostrzył pióro na gród wawelski, gdzie wyciągną każdy grosz z kalety, a “oczu i uszu oczarowanie” w licznych kramach doprowadzi do utraty ostatniego szeląga. Poeta, dowcipnie żonglując nazwą miasta, sugerował dwuznaczną aluzję:
“Niepotrzebnie sylaba pierwsza straszy ludzi;
Nie kradnie Kraków – tylko, że pieniądze łudzi.
Bez wielu się obejdzie rzeczy człowiek w domu,
Wiele ujźry potrzebnych, przyszedszy do kromu”.
(Kraków)12
Kiedy przybyłemu do miasta zabrakło już pieniędzy na kupno opończy niezbędnej w czasie ulewy, stwierdzał:
“Żyłżem ja bez tych rzeczy i mogłem żyć dłużej.
Niechże każdy, przez Kraków idąc, oczy mruży”13.
W miastach bito wszystkie rodzaje pieniędzy, drobne i duże. Na wielu monetach umieszczano herby miast, z których niejeden poeta staropolski czerpał inspirację. Orzeł i Pogoń – herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów – bito na pieniądzach bardzo często. Oto, jak walor takiej monety eksplikował dowcipnie Jagodyński:
“Pogonia z jednej strony na groszu harcuje,
Na drugiej bystroskrzydlny Orzeł polatuje.
Co by to było, mogą zrozumieć i dzieci,
Gdzie szkapa nie doskoczy, pewnie ptak doleci”.
(Groszowe herby)
Adam Grodzicki, dworzanin królewski, autor Przestrogi o tytułach i dygnitarstwach cudzoziemskich..., pomysł epigramatu na herb Torunia zawdzięczał wydarzeniu związanemu z obroną przed Szwedami. Gdy kat toruński miał dokonać egzekucji na “wzgórzu wisielców”, skazaniec dostrzegł zbliżające się wojska szwedzkie, czego nie zauważono na basztach miejskich. Grodzicki, przypominając to wydarzenie, rozwinął sugestywny koncept, iż odtąd w herbie Torunia zamiast trzech wież będą trzy szubienice:
“Mają i chcą się nimi zawsze pieczętować.
I taki do talerów robić stempel dali,
A kata dla pamięci w dukatach kazali”.
(Herby miast pruskich Torunia)14
Owych talarów z szubienicami i wizerunkiem kata mennica toruńska nie wypuściła, natomiast dla uczczenia obrony miasta i wyparcia wroga postanowiła wybić medal pamiątkowy.
Herby znajdujące się na monetach pobudzały inwencję również w kierunku satyrycznej wykładni sensu znaku. W tym celu Grodzicki wykorzystał animozję między katolikami i luteranami oraz fakt wzajemnego zaboru świątyń i skojarzył go z herbem Gdańska – dwoma pionowo ustawionymi krzyżami. W uszczypliwej puencie utworu wystawił na szwank uczciwość gdańskich protestantów:
“Pono też to dwa krzyże przeto pokazują,
Że pieniądze z kościelnych srebrnych krzyżów kują”.
(Herby miast pruskich Gdańska)15
Dla autorów szlacheckich miasto stanowiło opozycję Arkadii ziemiańskiej – sferę zła, intryg, przekupstwa. Nierówność obywateli wobec prawa rodziła korupcję. Reformy niesprawiedliwych kar za mężobójstwo domagał się w XVI wieku Andrzej Frycz Modrzewski. W kilkadziesiąt lat później poeta baroku, Maciej Kazimierz Sarbiewski, wypomniał, że złe prawo nadal jest krzywdzące dla mieszczan i chłopów. W opisaniu poszczególnych nacji nie szczędził Polakom, to jest szlachcie, cierpkich uwag:
“Zabiwszy kogo,
Płacą niedrogo.
Króla szanują
A prawa psują”.
(Descriptio gentium)16
Pieniactwo narażało szlachecką klientelę palestry na niemałe wydatki. Pożądany przebieg długotrwałych procesów zapewniano sobie odpowiednim opłacaniem sędziów. Poeta polsko-łaciński, rodem z Gdańska – Jan Dantyszek – nie zawahał się przed ostrą oceną chciwców:
“Niezasłużonym tytuł, a głupcom kościelną
Sprzedaje godność – za nic mu jest słuszny sąd.
Kto nie zapłaci, sędzią czy też senatorem
Nie zostanie, uczciwość na wygnaniu schnie.
Nie masz granic chciwości: gdy dasz, to jak zechcesz,
Prawem i lewem nagnie ci się za twój grosz”.
(Życie Jana Dantyszka)17
Ubogiemu trudno było w sądach szukać sprawiedliwości. Jagodyński emblemat przedstawiający Temidę tak objaśniał:
“Sprawiedliwość z wagami nie to li wyraża,
Że kto więcej nakłada, ten pewnie przeważa”.
(Grosz Sąd)
Przekupstwo zaś palestry zobrazował w satyrycznym wizerunku sędziego, kreując zmodyfikowany wariant emblematu upersonifikowanej Sprawiedliwości:
“Bez ręku i bez oczu sędziego malują,
Rzkomo tym respektować i brać zakazują.
Niech nie patrzy, niech nie ma rąk, byle miał uszy –
Ba, i sam dźwięk groszowy przenika do duszy”.
(Grosz konterfekt sędziego)
Jagodyński odwołał się w cytowanym epigramacie do barokowej wyobraźni “oka i ucha”. Do audiosfery sięgnął także Potocki ostrzegając, że przyjemny dźwięk pieniędzy: może stać się udręką do końca życia, pozbawić godności i wolności18.
Aksjologia pieniądza w poezji dawnych wieków była ambiwalentna. Toteż Muza staropolska doceniała zacność i rangę grosza, ale częściej jeszcze poddawała krytycznemu oglądowi sposób użytkowania pieniędzy, zwłaszcza ludzkie zachowania naznaczone niepohamowaną żądzą bogacenia się i chciwością naruszającą zasady społecznego współżycia. Prywatę ganili niemal wszyscy autorzy utworów parenetycznych, moralizujących i satyrycznych. Szczególnie ostre słowa kierowali pod adresem stanu duchownego. Przywołując reminiscencje biblijne przypominali o ewangelicznym wezwaniu do porzucenia niestałych dóbr świata ziemskiego, o niemożności równoczesnego służenia Bogu i mamonie (Mt 19,21). Byli przekonani, jak na przykład Stanisław Samuel Szemiot, autor Sumariusza wierszów, że tam gdzie “[...] mamona złota wszytkim przodkuje”, ginie wiara, giną cnoty19. W przekonaniu, że grosz hetmani duchownym, Potocki w utworze Alienatio dóbr ziemskich dosadnym językiem chłostał chciwców w duchownych sukniach, szczególnie tych, którzy nie zadowalali się dziesięciną i wszystko, co chłopi jeszcze posiadali, spieniężali dla siebie. Wymieniał Józefa zwanego Barnabą, który sprzedał ziemię i pieniądze złożył u nóg apostołów (Dz Ap 4, 36-37), jako wzór postępowania20. Autor zaś Grosza – Jagodyński – wierszem makaronicznym tak scharakteryzował kościelne imperium pieniądza:
“Pytałem się w kościele, jeżli tam grosz wadzi,
Rzeczono: Tu grosz śpiewa, grosz dzwoni, grosz kadzi,
Auri sacra fames świetnie ac święte złoteczko
Per złotem święci, święcique świecare
peroptant,
Sunt alii quos non srebri złotique cupido,
Zbierandique, tenet, niezbędnos cura pieniądzos”.
(Grosz Fundusz)
Poeta nie bez kąśliwości odwołał się do doznań zmysłowych – słuchu i węchu, ukonkretniając w ten sposób płatne posługi duchowieństwa. Wprowadził też do utworu znaną eksklamację z Wergiliuszowej Eneidy: “Przeklęta żądzo złota” (ks. III. w. 57). Łaciną, językiem Kościoła, poczynił aluzję do złotej aureoli świętych – nawet święci bardzo pragną świecić. Nade wszystko jednak ośmieszył duchownych, troszczących się głównie o pieniądze.
Muza staropolska bez łagodności obeszła się również z szlachtą gnębiącą wyzyskiem chłopów. Poddani pana tracą skromne zarobki, pisał Starowolski, zmuszani do nabywania po wyższych cenach różnych towarów:
“W śledziach też drogość czynią, są to jawne wieści,
W mieście za nie da złotych mniej podczas trzydzieści.
A ów każe sześćdziesiąt wybrać nieomylnie. [...]
Nie masz względu, choć chłopa sroga bieda cudzi.
Już to więtsza niśli siedm pro centum się
bierze,
Konstytucyjom tak wbrew czyni się w tej mierze”.
(Prywat Polską kieruje)21
Świat obserwowany sub specie pecuniae nie przedstawiał się chlubnie, zwłaszcza gdy obserwacje dotyczyły gromadzących bogactwa kosztem innych. Daniel Bratkowski, poeta późnego baroku, autor zbioru fraszek Świat po części przejźrzany, wydanego w nakładzie 4000 egzemplarzy, wypowiedział bezlitosną prawdę o niemoralnych sposobach zwiększania zysków:
“O, niejednegoż nadmie groszyk cudzy,
Znam cię w paklaku, dziś za tobą słudzy.
Krew cudzej prace bierzesz do kality,
Kto byś był taki? Cyt! My – i ja, i ty”.
(Odmiana świata...)22
Mądrość o groszowej zacności i złych zachowaniach ludzkich wyrażały przysłowia i sentencje, chętnie przywoływane przez poetów staropolskich. Pozwalały na satyryczną ocenę rzeczywistości, wnosiły także element perswazji, humorem łagodziły ostrość nagany. Przysłowie oparte na znaczeniach imion: Tomasz, Niemasz i Ja-dam (Adam) pojawiało się niejednokrotnie w fraszkach i satyrach, szczególnie w utworach autorów sowizdrzalskich. Wyrażało przekonanie, że więcej Niemaszów, którym niechętni są ludzie z chudą sakwą, mało natomiast Tomaszów i Jadamów. Popularne przysłowie: “Przyjaciel daleko, Bóg wysoko” uległo pod piórem Jagodyńskiego dwukrotnie znamiennej trawestacji. W zwięzłej – dwuwersowej – fraszce Grosz przyjaciel bliski pełny mieszek okazuje się najlepszym przyjacielem. W Apoftegmatach myśl tę poeta rozwinął:
“Dobrze piszą: Pókim grosz miał,
To mnie bratem każdy zwał,
A jakom teraz chudzina,
Opuściła mię drużyna.
Ojcze groszu, wróć się do mnie,
A wnet bracia będą po mnie”.
(Apoftegmata, I)
Muza staropolska przyglądała się także bacznie skarbowi Rzeczypospolitej, który powinien zapewniać zaspokojenie potrzeb państwa. Kasa królewska świeciła na ogół pustkami. Nawet pogromca nawały tureckiej, Jan III Sobieski, miał kłopoty finansowe. Próbował więc skłonić ukochaną Marysieńkę, by zastawiła drogocenną perłę: “[...] bo raz o pieniądze bardzo trudno, ile kiedy targi tak słabe w Gdańsku na zboże”23.
Chociaż szlachcie i magnaterii znane były antyczne sentencje: Nervus belli pecuniae – nerwem wojny są pieniądze, nie kwapiono się z opróżnieniem szkatuł na obronę. Wszelkie próby opodatkowania szlachty podejmowane na sejmach kończyły się niepowodzeniem. Radził w tej sytuacji sarkastycznie Bratkowski:
“Żal nam pieniędzy, to bijmy się sami.
Bijmy się tylko wszyscy do jednego,
Najdziemy błazna, najdziemy dobrego.
Jeden za siebie, a drugi za wdowę,
Trzeci za ojca – wnet wojsko gotowe”.
(Pospolite ruszenie)24
Posługi rycerskie nie były lukratywne. Wespazjan Kochowski w Psalmodii polskiej stwierdzał:
“[...] więcej skrzypek na smyczek, prządka na wrzeciono, niż husarz
na kopiją weźmie: to teraz słuszniej rzec, że więcej mający za pieniądze
kupi, niż odważny żołnierz, krew lejący, wysłuży”.
(Psalm XXVII, 24)25
Nie była Muza staropolska najlepszego mniemania również o parlamentarzystach, zajętych czczym “oratorstwem”, własnymi profitami. Starowolski w wypowiedzi upersonifikowanego Prywata bezpardonowo rozprawił się z ówczesną elitą polityczną:
“Wiecie kto na mnie łaskaw? Owi politycy
Tak się zową, ale są szczyrzy prywatnicy.
Rzkomo o pospolitej rzeczy dyszkurują,
Ale patrzcie na koniec, na Prywatę-ć czują.
Zgoła Rzeczpospolitą karmią dyszkursami,
Lecz dziękuję wam z tej czci, zjedzcież je też sami.
Lżejsza by u drugiego dziś szkatuła była,
Gdyby się dyszkursami samymi karmiła.
A to dyszkursy siejąc, przecię żniwo mają,
Bo onym i z samych słów srebrne kopy wstają”.
(Prywat Polską kieruje)26
Zadawano sobie w dawnej Polsce stare pytanie: co mogło równać się wartości pieniądza? Odpowiedział Jagodyński w Groszu – zdrowie, nawiązując do znanej fraszki poety czarnoleskiego (Na zdrowie, Fr. III, 54):
“Dwu rzeczy snadno pozbyć, ale trudno nabyć,
Grosza a zdrowia, więc to w szanowaniu ma być”.
(Grosz jak zdrowie)
Autor sowizdrzalski, Jan z Kijan, podobne pytanie skierował do lekarza:
“Niż diabła twego zdrowia, cóż mi po twym zdrowiu,
Choruj ty, a pieniądze miewaj w pogotowiu.
Najdziesz tu cyrulików, balwierzów, doktorów,
Którzy tobie pomogą, by z największych worów.
Ale kiedyś ty chory, a nie masz nic w trzosie,
Równa sie to chorobie i musisz dbać o sie”.
(Co lepszego, zdrowie czy pieniądze)27
Zaskakująca odpowiedź eskulapa ujęta została w poetyce “świata na opak”, w której nastąpiło odwrócenie wartości. Rzesza doktorów pomoże choremu nie tyle w odzyskaniu zdrowia, co w wypróżnieniu worków pieniędzy. Pustki w kalecie oznaczały ciężką chorobę i złożony nią zdany był wyłącznie na samoleczenie. Mamy w utworze Jana z Kijan do czynienia z sowizdrzalską reinterpretacją czarnoleskiej pochwały zdrowia.
Kochanowski bliski był humorowi sowizdrzałów i poetyce absurdu we fraszce O duszy:
“Powiem, chocia nie g’rzeczy zda się rozumowi,
Trudno wytrwać o jednej duszy człowiekowi:
Bo jedna ma być w ciele, a druga w kalecie
–
Krom tej trudno, krom owej źle żyć, jako wiecie”.
(Fraszki, III, 34)28
Poeta doctus wyzyskiwał do celów ekspresji walory języka potocznego, rubasznego, zwłaszcza gdy realia codzienności ewokowały materię “nieprzepłaconych” fraszek. W jednej z nich czytelnik może poznać opłatę za korzystanie z miejsc koniecznej samotności, która zdaje się poecie wygórowana. Z właściwą sobie celnością, sit venia verbo – przywołał właściwe słowa:
“Szeląg dam od wychodu, nie zjem jeno jaje:
Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje”.
(Fraszki, I, 90)29
Naturalia non sunt turpia – rzeczy naturalne nie przynoszą wstydu – to przekonanie antycznych mistrzów dzielił z poetą czarnoleskim także Potocki, informując dosadnie, że cesarze imperium rzymskiego nie wahali się “brać trybut od uryny, smrodliwego brzydu”. Nieco podkasana Muza staropolska bez ogródek i z przymrużeniem oka liczy, szacuje wartość i cenę niektórych usług, targuje się, prowadzi szelmowską grę:
“Chwali się jedna pani chlubna, że istotnie
Dziesięć tysięcy złotych ma w bielonym płotnie,
«Mogę się ja – rzecze frant – szacować na więcej:
Nie dałbym, co mam w płótnie, i za sto tysięcy»”.
(Płótno)30
W cytowanej fraszce Potocki swoistemu “przetargowi” nadał humorystyczny walor.
Jan Andrzej Morsztyn, poeta dworski, bohaterkę pieśni Do kramarki obdarzył wprawdzie galanckimi komplementami, nie omieszkał jednak wyrazić prośby do ponętnej, ale “w grosz niesytej” dziewczyny:
“Widzę tu twarde kamienie,
Jako w sercu, tak i w cenie;
Przecięż bądź tańsza i waruj się skargi,
Zwłaszcza gdzie targi
Idą o serce, o łaskę, o wargi”31.
Świadoma siły swych wdzięków piękna kramarka trzymała na wodzy amatorów rozkoszy miłosnych, jeżeli nie rozporządzali zasobnym trzosem.
Muza staropolska, mając pieczę nad wybrańcami Apollina i Ateny, wypowiadała się też o zacności grosza łożonego na rozwój nauk i sztuk. Klemens Janicjusz, najwybitniejszy twórca polsko-łaciński, którego “ojciec ubożuchny” nie mógł udźwignąć kosztów kształcenia utalentowanego syna, nie zostałby poetą uwieńczonym w Rzymie laurem, gdyby nie pomoc finansowa jego mecenasów: Andrzeja Krzyckiego i Piotra Kmity. Oni to “grosza nie szczędząc nic zgoła” wysłali zdolnego młodzieńca “do latyńskich ziem”32. Gniewne jednak słowa podyktowała Muza Janicjuszowi w epitafium Floriana Unglera, właściciela zasłużonej oficyny drukarskiej w Krakowie. Poeta doznawszy wielu dobrodziejstw od swych protektorów nie aprobował postawy zasłużonego skądinąd drukarza i wydawcy:
“Wszystkich kar godzien za to, że traktuje źle
Cudowną sztukę, myśląc sam tylko o zysku.
Od sztuki zaś powinien daleki być zysk”.
(Nagrobek dla Floriana Unglera)33
Zawarte w puencie memento ma walor ponadczasowy, stanowi nakaz skierowany nie do zmarłego, lecz do żywych.
Przedmiotem refleksji stały się też chude honoraria literatów staropolskich. Albert Ines, autor zbioru epigramatów Acromata polonica, to jest bajki, żarty, zabawne przypowieści, doszedł do pesymistycznego wniosku:
“Darmom tak wiele wierszów pisał, ktoś powiedał,
Prawda, bo mi nikt za nie i halerza nie dał.
Już teraz złote one zwyczaje ustały,
Kiedy ważną na świecie cenę wiersze miały.
W wiersze przedtem wsi, złoto, folwarki chwytano,
A teraz ledwie płotki w wierszach zostawiano”.
(O swych wierszach)34
Przenośnia i dwuznaczność słowa “płotka” – mała rybka oraz nieważny drobiazg – unaoczniały kondycję finansową ludzi pióra. Poprzednik Inesa na Parnasie literackim, Paweł z Krosna, poeta polsko-łaciński, dopominał się od wysokiego adresata swego utworu, króla Zygmunta I, satysfakcji pieniężnej. W panegiryku sławiącym monarchę dowodził, że twórca obdarzony szkatułą talentu i skarbami Pallady jest godny nagrody35.
Ze smutkiem obserwowali poeci staropolscy mizerię nauki. Akademii Krakowskiej, w której większość z nich się kształciła, pozostały z dawnej świetności jedynie złote insygnia. Marne uposażenia uczonych, ubolewał Kochowski, nie miały już nic wspólnego z szlachetnym metalem, wynosiły zaledwie kilka grzywien (jedna grzywna = 200 gramom kruszcu):
“Złote ma insygnija cna Akademija,
Ale zaś ołowiane pono salaryja.
Kto złotych nauk uczy, słusznie brać powinien
Złote myto, a nie tych kilka błahych grzywien.
Darmo mieć złoto w herbie, darmo i w tytule,
Kiedy za ciężkie prace wiatr tylko w szkatule”.
(Berła złote, insygnija sławnej Akademijej
Krakowskiej)36
Obraz pożałowania godnej sytuacji prześwietnej uczelni i jej profesorów zawiera czytelną aluzję do senekiańskiej sentencji: Primum vivere, deinde philosophari – przede wszystkim żyć, potem dopiero filozofować, która w kontekście cytowanego epigramatu ma postać ironicznej trawestacji: Primum ditari, deinde philosophari – najpierw się wzbogacić, potem filozofować, uprawiać nauki. Sądzić należy, że “ludzka mądrość o zacności groszowej” tkwi w równorzędności obu członów maksymy. Muza staropolska optowałaby za tym.
Sumując: poeci dawnych wieków nie stronili od wypowiedzi o pieniądzu, pożytkach zeń płynących i złej jego władzy nad człowiekiem. Godząc się z koniecznością obecności w świecie ludzkim pieniądza, niemożnością jego wyeliminowania z działań człowieka, zwracali baczną uwagę na konsekwencje wynikające z potęgi grosza. Ostrzegali przed ryzykownymi operacjami finansowymi, środkami obrotu, zachęcającymi do nieuczciwości, jak weksle, kredyty lichwiarsko oprocentowane, które w warunkach gospodarki szlacheckiej niejednego rujnowały. Panowało przekonanie nabyte przy spławianiu produktów rolnych do Gdańska, że to Ceres, a nie Neptun rodzi dostatki Sarmacji.
Niejednokrotnie poeci staropolscy odwoływali się do tradycji biblijnej ganiąc żądzę bogactwa i chciwość. Przypominali postacie surowo ukaranych za kult mamony. Wysoką dystynkcję refleksjom dotyczącym pieniądza nadała Biblia, w której denar z wizerunkiem cesarskim wskazywał na powinności płatnicze wobec państwa, a grosz ubogiej wdowy na większą wartość niż złoto bogaczy. Z kręgu tradycji judeo-chrześcijańskiej i grecko-rzymskiej wywodzili twórcy poezji dawnych wieków ambiwalentną aksjologię pieniądza. Pochwalali zacność grosza przeznaczanego na naukę, obronność kraju, wspierającego potrzebujących pomocy ze strony państwa i jednostek. Dostrzegali również zło, jakie rodziła chciwość, korupcja, bogactwo pomnażane ludzką krzywdą, co znalazło wyraz w wizjach zaświatów, gdzie chciwcy i zdrajcy dla pieniędzy skazani są na najsroższe kary.
Muza staropolska o mądrości groszowej i niecnocie ludzkiej wypowiadała się różnobrzmiącym językiem – dwornie i dosadnie, z życzliwą perswazją i kąśliwie, aluzjami, rozbudowanym obrazem i zwięźle – przysłowiem, sentencją, ośmieszała i śmieszyła, jak w dystychu Inesa:
“Czemu to, co kto winien, długiem nazywają?
Bo długów pospolicie długo nie oddają”.
(O długach i dłużnikach etymologia)37
Kreowała satyryczne konterfekty służalców mamony; grą słów, kontrastem, przenośnią intensyfikowała naganę, sugestywność zaleceń, pouczeń i propozycji. Słusznie zatem pisał Jagodyński, że “talenta wszystkie na grosz robią” (Apoftegmata XVI), wszak staropolskiej Muzie trudno odmówić znawstwa i talentu, z jakimi o pieniądzu – piórem poetów – “rozprawiała”.
1
Utwory ze zbioru S. S. Jagodyńskiego Grosz [...] przy groszu kładą się apoftegmata mądrości o groszowej zacności i kwestyje na niektóre groszowe rezolucyje; cyt. za: Poeci polskiego baroku, oprac. J. Sokołowska i K. Żukowska, t. 1, Warszawa 1965, s. 335-341.2
S. Starowolski, Wybór pism, przekład tekstów łacińskich, wybór i oprac. I. Lewandowski, Wrocław 1991, s. 148.3
Ibidem, s. 149-150.4
Ibidem, s. 156.5
Ibidem, s. 152-153.6
M. Kamler, Fałszerstwa pieniędzy w Polsce drugiej połowy XVI i pierwszej połowy XVII w. [w:] Biedni i bogaci. Studia z dziejów społeczeństwa i kultury, Warszawa 1992, s. 115-120.7
W. Potocki, Wiersze wybrane, oprac. S. Grzeszczuk, Wstęp, J. S. Gruchała, Wrocław 1992, s. 302.8
S. Starowolski, op. cit., s.153.9
S. F. Klonowic, Flis to jest spuszczanie statków Wisłą i inszymi rzekami do niej przypadającymi, oprac. S. Hrabec, Wrocław 1951, s. 94.10
Ibidem, s. 94-95.11
Ibidem, s. 39.12
W. Potocki, op. cit., s. 133.13
Ibidem, s. 134.14
Poeci polskiego baroku, s. 435.15
Ibidem, s. 435.16
Poeci polskiego baroku, s. 447; tekst Sarbiewskiego w tłum. D. Naborowskiego.17
Antologia poezji polsko-łacińskiej 1470-1543, wstęp i oprac. A. Jelicz, Szczecin 1985, s. 237-238; wiersz Dantyszka w tłum. E. Jędrkiewicza.18
W. Potocki, op., cit., s. 301.19
S.S. Szemiot, Sumariusz wierszów, wyd. i oprac. M. Korolko, Warszawa 1981, s. 253-254.20
W. Potocki, op. cit., s. 192.21
S. Starowolski, op. cit., s. 283.22
Poeci polskiego baroku, t. 2, s. 200.23
J. Sobieski, Listy do Marysieńki, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1970, s. 300.24
Poeci polskiego baroku, t. 2, s. 204.25
W. Kochowski, Utwory poetyckie. Wybór, oprac. M. Eustachiewicz, Wrocław 1991, s. 435.26
S. Starowolski, op. cit., s. 276-277.27
Antologia literatury sowiźrzalskiej XVI i XVII wieku, oprac. S. Grzeszczuk, Wrocław 1966, s. 372.28
J. Kochanowski, Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, t. 1, Warszawa 1969, s. 220.29
Ibidem, s. 165.30
W. Potocki, op. cit., s. 153.31
J. A. Morsztyn, Wybór poezji, oprac. W. Weintraub, Wrocław 1988, s. 110.32
Antologia poezji polsko-łacińskiej, s. 250.33
Ibidem, s. 276.34
Poeci polskiego baroku, t. 1, s. 699.35
Antologia poezji polsko-łacińskiej, s. 120-121.36
W. Kochowski, op. cit., s. 232.37
Poeci polskiego baroku, t. 2, s. 700.