Czas nareszcie przestać pisać o sztuce. Co innego zapewne mamy teraz w głowie i w sercu. Improwizowaliśmy najśliczniejsze poema Narodowego Powstania! Życie nasze już jest poezją. Zgiełk oręża i huk dział. - Ten będzie odtąd nasz rytm i ta melodia.
Nie literatura polska, ale polski kraj, szeroki, bujny z wszystkim ludem swoim, z łanami i stepami. Taki, jaki był przed wiekiem, niechaj nas przede wszystkim zajmuje. Niewielu znajdę czytelników! Cieszę się z tego. Ogłosiłem przed rewolucją wydanie niniejszego dziełka. - W piśmie rozszerzyło się nad zamiar autora, tak że dwa tomy całość składać mają. - Bóg wie, kiedy wyjdzie tom drugi. Z drżeniem w sercu drżącą ręką kreśliłem ostatnie stronice tego pierwszego tomu na dni kilka przed 29 Listopada! Były to chwile niepewności. Okowy brzęczały w słuchu moim. Samotność więzienia (mnie tak dobrze znanego) jak mgła szerzyła się w mojej duszy. Niebo to wszystko odmieniło na lepsze! - Skończywszy pierwszą część, wszystkie egzemplarze mojego pisma na to skazuję, żeby butwiały w księgarniach, póki nie odzyskamy bytu politycznego.
Pisałem w Warszawie dnia 14 grudnia 1830 r.
Maurycy Mochnacki