ROZDZIAŁ XVI. 
POWRÓT DO IRKUCKA

 

Gdym wjeżdżał do Irkucka na rogatkach wzięto mój paszport i kazano czekać: a że byłem w ubiorze Kamczackim lud zaczął się gromadzić, dla przypatrzenia się temu ubiorowi. W godzinę komendant przyjechał, zabrał mnie z sobą i odwiózł do wyznaczonej kwatery stosownie do rangi.

Chciał, abym się zaraz udał do Jenerał-Gubernatora; odprosiłem się atoli, że strasznie zdrożony i chory jestem a nie mam się w czym prezentować, prócz tego dzikiego stroju. Zabawiwszy komendant kilka minut zostawił mnie na kwaterze i sam odjechał.

Był to dom kupca, który postrzegłszy u mnie sobole, gronostaje i inne futra, natychmiast kazał przynieść sukna szaraczkowego, które jest tam niezmiernie drogie, przy tym bielizny i inne rzeczy do ubrania się.

Trzeciego dnia już cokolwiek wypocząłem i po europejsku byłem ubrany, a starą garderobę kazałem wynieść na dach do przesuszenia, co sprowadzało tłumy ciekawego ludu. Tegoż dnia komendant przyjechał i zawiózł mnie do Jenerał-Gubernatora, dokąd dojeżdżając spostrzegłem ogromny dom drewniany i do dwóch set ludzi wartę. W samym Irkucku trzy pułki utrzymują oprócz jazdy, ponieważ okolice pełne są rozmaitej hordy. Granica Chińska jest w pobliżu, a prócz tego wiele niewolników z różnych narodów i różnego stanu od dawna tam zamieszkało. Miasto jest bardzo rozrzucone: domów liczą do czterech tysięcy, z tych kilkadziesiąt murowanych i kilka cerkwi architekturą chińska, tatarską i ruską zabudowanych.

Komendant wprowadził mnie na salę obszerną, gdzie postrzegłem kilku orderowych jenerałów stojących nieśmiało i pokornie, gdyż potrzeba wiedzieć, że tameczny Jenerał-Gubernator ma jus gladii.

Gdy mu doniesiono o moim przybyciu, wyszedł do mnie, a wziąwszy za rękę poprowadził do swojego gabinetu, posadził koło siebie i zaczął prezentować mnie, przybyłemu w tym dniu z Petersburga od Pawła Jenerałowi Sumowowi, który był przysłany do przeglądu tamecznych wojsk, i tenże jenerał przed moim wyjazdem wiele rzeczy dla mnie pochlebnych nagadał.

Zaczyna do mnie jenerał Sumów mówić, że się zna ze mną tylko przez huk broni i dym prochowy. Wtem Jenerał-Gubernator bierze mnie za rękę powiadając: słyszałem, że byłeś dobrze położony u Kościuszki; tym bliżej proszę koło mnie siedzieć, ja takich ludzi kocham, którzy gorliwi dla swojej ojczyzny. Dodał jeszcze te słowa: ja kraj polski i wielu bardzo Polaków znam, bom lat kilka w Polsce konsystował po różnych prowincjach. Mówił zaś bardzo dobrze językiem polskim. Był to człowiek bardzo uczciwy, sprawiedliwy i moralny, co mu cała powszechność przyznawała. Był on rodem Hanowerczyk, nazywał się Krzysztof Andrejewicz Treiden.

Pomimo wielkiej surowości Pawła, on do tysiąca nieszczęśliwych utrzymywał w Irkucku, którzy podług ukazu powinni być natychmiast rozwiezieni po różnych miejscach: jedni na osady, drudzy do kopalń, inni do zamknięcia po cytadelach. Podczas mojej bytności w Irkucku, wielki był napływ ludności dla przybyłych z Rosji osób, jako to żony z mężami, dzieci za rodzicami, przyjaciele i słudzy. Oni tu wszyscy zmierzali wiedząc, że to miejsce jest portem dla nieszczęśliwych wygnańców przez Pawła Pierwszego.

Jenerał Sumów, przybyły z Petersburga, wziął mnie z sobą pewnego wieczora i zawiózł do Komendanta na kolację. Był to dzień imienin żony jego, która należała do dworu Imperatorowej, a on sam z gwardii: oboje ludzie bardzo moralni.

Przybywszy do jego domu, zastałem stół ubrany na osób kilkadziesiąt, drzewami chińskimi ozdobiony. Deser z różnych bakaliów i fruktów chińskich. Kolacja była od samych galaret, zwierzyny, ryb najprzedniejszych i lodów.

Zasiadali ten stół sami nieszczęśliwi: różnych rang osoby, kobiet bardzo wiele pięknych i dystyngowanych, lecz w postaci najsmutniejszej, które za mężami poprzyjeżdżały.

W tym mieście bawiłem dni kilkanaście, gdzie trzeciego dnia po przybyciu, oddał mi wizytę guberski kaznaczej dopominając się o zwrot rocznej pensji niewolniczej. Miał bowiem rozkaz wypłacić z góry na lat dwa jadącemu w przeznaczenie moje, ponieważ tam dalej żadne pieniądze nie kursują, za co nakupowano dla mnie sucharów, krup, tytuniu etc. a co wszystko gdy się okręt rozbijał w niwecz poszło, prócz jednego tytuniu, któremu nic nie szkodziło. Powiada mi więc, że od momentu uwolnienia mojego zakończyła się gaża: nieszczęściem moim, że w rok dopiero doszła wiadomość uwolnienia, a pieniądze skarbowe za rok potrzeba wrócić. Rzekłem mu na to: W.Pan widzisz, że żadnego nie mam sposobu ani tego opłacić ani za co do kraju dostać się. Po tej wizycie odjechał, zaczynam być niespokojnym i rozpaczać; w której to najsmutniejszej rozwadze przychodzi Sowietnik, który był kapitanem sprawnym w Jakucku, w czasie gdym był wieziony do Kamczatki. Ów Sowietnik kilka razy mnie zapraszał do domu swojego, gdzie z komendantem bywałem. Człowiek bardzo uczciwy i bogaty w futra, nazwiskiem Anton Sciepanowicz Hornowski, z krajów Polskich dawniej zabranych, i ten dał mi sposób dostania się do swojej ojczyzny.

Najprzód zapłaci pretensję Kaznaczejowi, za to żem rok dłużej siedział w niższej Kamczatce po wyszłym ukazie; za cztery tysiące wiorst do Tobolska na cztery konie dał mi futro, część pieniędzy i zapasy do życia, co to wszystko uczyniło rubli asygnacyjnych pięćset. Tenże sowietnik Hornowski kazał dać kartę na te pieniądze wexlową kupiecką i odesłał ją do Petersburga bratu swojemu, pułkownikowi odstawnemu tam mieszkającemu.

Gdy w lat sześć po przybyciu do kraju byłem w Petersburgu dla odzyskania majątku spadającego na mnie, tenże podpułkownik przychodzi do mnie z policją, składa wexel i każe płacić sobie alterum tantum; gdyż prawo wexlowe w pięć lat za nieopłacenie pozwala tyle zyskiwać. Wtedy to byłem najbardziej zaambarasowany, nie mając sposobności wypłacenia owego długu. Na szczęcie moje znalazł się przyjaciel, który za mnie zapłacił, pułkownik były wojsk Polskich Tadeusz Widzki. Tenże dał mi więcej dowodów swojej przyjaźni w interesach moich, i nie mogę zamilczeć przez wdzięczność.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

DZIENNIK PODRÓŻY...

NASTĘPNY ROZDZIAŁ