Sposób przychodzenia na świat ludziom jeden jest i będzie od początku aż do skończenia tegoż świata, każdemu wiadomy, z bestiami pospolity. Ale usługa i obrządzanie dziatek narodzonych tudzież dalsze ich wychowanie nie zawsze było jednakowe.
Pod panowaniem Augusta III niewiasty podeszłe służyły matkom rodzącym. Zaraz po odłączeniu dziecięcia od żywota macierzyńskiego kładły go w kąpiel ciepłą, z wody i różnych ziółek przygotowaną, w której obmyte dziecię obwijały w pieluszki, i tę kąpiel do kilku dni, z początku raz lub dwa co dzień, a potem coraz mniej razy powtarzały; i to kąpanie dziecięcia było obowiązkiem baby odbierającej; potem należało do matki albo mamki, lub piastunki. Zaraz od urodzenia dziecię kładziono do kolebki; wiele razy chciano, aby spało, kołysano go, a w dzień to mu i kołysząc go śpiewano, aby prędzej usnęło. Tak nauczone dziecię inaczej nie usnęło, chyba długim płaczem zmordowane, gdy go nie miał kto kołysać, jak się to trafiało dzieciom prostej kondycji lub ubogich rodziców, gdy matka podkarmiwszy go piersią, sama pracą zatrudniona, lada gdzie dziecko porzuciła, czasem na polu w bruździe przy żniwie, zasłoniwszy go snopkiem od słońca.
W Polszcze zażywano kolebek stojących na ziemi na biegunach, na Rusi i w Litwie wiszących na sznurach. Takie kolebki są wygodniejsze, bo nie czynią żadnego chrobotu jak te, co na biegunach, i rozbujane dobrze, długo się same kołyszą, tak że kołysząca może się cokolwiek przespać, nim kolebka stanie; ale też za to stłuczenie dziecięcia cięższe, gdy przypadkiem z kolebki rozbujanej wypadło. Lekarstw wewnętrznych żadnych nie dawano dzieciom przy piersiach będącym, prócz jednych ulepków, akomodowanych do choroby dziecięcia, a na zatwardzenie żołądka kładziono im tam, którędy kał wychodzi, czopek z mydła. Gdy zaś wypierały im pachy i łona, zasypowano te miejsca alabastrem skrobanym. Gdy dzieci uczono jeść, karmiono je najprzód papką z chleba, cukru, masła i piwa zrobioną albo z mąki, albo kaszką drobną tatarczaną, dalej zaś wyższego stanu i majętniejszych rodziców - dzieciom dawano rosołki z kurcząt, kaszę z mlekiem lub inne jakie lekkie potrawki. Gdy dzieci uczono jeść, najprzód przed podaniem pokarmu uczono je formować znak krzyża św., wyrażając dziecięciu tenże znak jego własną rączką na czele, piersiach i ramionach; a gdy poczęło wymawiać słowa, natychmiast uczono go pacierza, nie pozwalając mu żadnego pokosztowania pokarmu, póki się przynajmniej nie przeżegnało, a doskonalsze, póki choć jakiej części pacierza nie nauczyły się na pamięć.
Ubogie matki i proste chłopianki dzieciom swoim pchały toż samo w gębę, co same jadły: groch, kapustę, kluski, przeżuwając wprzód w swojej gębie i studząc dmuchaniem. Niektóre matki, jaki trunek same piły, na przykład gorzałkę, takiego i dziecięciu kosztować podawały mając to uprzedzenie, że gdy tego trunku kosztować będzie z dzieciństwa, potem, gdy dorośnie, brzydzić się nim będzie. Ale to wielka nieprawda; wyrastali z takich dzieci główni pijacy i pijaczki.
Gdy dziecię poczynało stawać na nogach, uczono go chodzić, wodząc na paskach: było to sznurowanie rzemienne jakim płótnem podszyte, na kształt sznurówki kobiecej, mające z tyłu dwie taśmy długie, którymi piastunka unosiła dziecię nogi stawiające; a gdy już tak nawykło postępować, wsadzano go w wózek okrągły, pod pachy dziecięcia wysoki, mający u spodu cztery kółka, na wszystkie strony obrotne, aby się mógł posuwać wszędzie, gdziekolwiek dziecię, nogami na ziemi stojące, iść chciało. Chroniąc głowy od stłuczenia, dawano dzieciom czapeczki, a na te zawdziewano opaskę grubą z aksamitu, pospolicie czarnego, z wierszchu, a od spodu z kitajki czerwonej zszytą, wewnątrz bawełną wysłaną, dwiema taśmami przez wierszch głowy, aby na oczy nie zachodziła, przepasaną i pod brodą wstążką lub tasiemką, aby się z głowy nie zmykała, podwiązaną; bez takiego opatrzenia głowy nigdy dziecię, chyba na noc w kolebce, gdy spało, nie było. Przestrzegali także dziecięcych piersi od zimna i ostrego powietrza zasłonkami, bawełną wyściełanymi, jako też całe dziecię w sukienki i futra tudzież w trzewiczki i pończoszki, a chłopców w bociki ubierali. Których ubiorów dzieci chłopskie i ubogich rodziców nie znając, przykrość powietrza w lichej sukmance, a częstokroć w jednej koszulinie, z gołą głową wytrzymowały.
Tymi zwyczajami obchodzono się z dziećmi w karmieniu ich i odziewaniu do czterech albo piąciu lat; po których odmianę następującą będę pisał tylko co do dzieci pańskich i rodziców majętnych, chłopskich i ubogich zaniechawszy, gdyż te żadnego stroju do lat stosowanego ani pokarmu nie miały. Potrawy dla nich były te same co rodziców. Odzież - koszulsko i jaki łachman, a po wielu miejscach napatrzeć się możno było dzieci lat dziesiątka dorastających, chłopców i dziewczyn, nagich jak pasternaki, wedle pieca stojących albo w zimie po lodzie ślizgających się.
Pańskie dzieci i majętnych rodziców miejskiej kondycji od piąciu lat ubierano inaczej. Dziewczętom dawano sznurówkę, rogiem wielorybim przeszywaną dla uformowania stanu, czyli talii, acz zbytnim ściąganiem takiej sznurówki czasem dostawały stanu przewlokłego albo na zdrowiu szwankowały. Na sznurówkę od pasa do nóg spódniczkę, latem flanelową, zimą kuczbajową. Na wierszch tego dwojga wdziewano na dziewczynę kabatek z jakiej jedwabnej materii, z tyłu sznurowany, od ramion do nóg długi, z gorsem wyciętym w miarę piersi, czasem chustką jedwabną, czasem niczym, według mody, nie zakrytych, w stanie wcięty, u dołu fałdzisty, z przodu krótszy, z tyłu dłuższy. Na kabatek przywiązywano fartuch muślinowy lub rąbkowy, z bawetem do piersi sięgającym; rękawy u kabatka po łokieć ręki długie. Na ręce kładli rękawiczki skórzane lub jedwabne, dzierzgane lub niciane cienkie, cokolwiek do łokcia nie dochodzące. Głowa w warkocze spleciona goła albo też w jaki kornet i bukiety ubrana. W zimie duecik aksamitny czarny, bawełną cienko wysłany, atłasem lub kitajką, czasem zieloną, najczęściej karmazynową, podszyty. Na nogach pończocha niciana lub jedwabna, lub wełniana, według pory czasu. Trzewik z skórek malowanych w kwiaty, która moda w środku lat panowania Augusta zaginęła, na jej miejsce nastały trzewiki materialne bławatne.
Chłopców strojono w żupan bławatny i kontusz sukienny, który miał rękawy od ramion rozcinane, nie na ręce zawdziewane, ale w tył na krzyż pod pas założone. Pas z jakiej materii jasnej jedwabnej, na nogach pończochy białe niciane i trzewiki z czarnej skóry cielęcej. Głowa w warkocz spleciona, na głowie kapelusz, na miejscu którego zimą dawano czapki, jako też do odziania się od zimna szubki, futrem jakim lekkim podszyte, z rękawami długimi przestronnymi; i te szubki były jednakowego kroju tak dla dziewcząt, jak dla chłopców.
Tak dzieci noszono do lat dwunastu. Od dwunastu lat strojono ich takim krojem, jakiego zażywali ludzie doskonali, według mody panującej.