O workach i zegarkach

To, co teraz następuje, trzeba było napisać przy sukniach, jako w nich swoje mięszkanie mających, a zatem i związek co do materii mego pióra. Lecz kiedy się tam nie przypomniało, niechajże tu siedzi.

Nie myślę ja tu opisować worków do zboża, które - rozumiem - były i będą zawsze jednego kroju; ale zakładam opis worków do pieniędzy. Te u ludzi prostych bywały najwięcej z mosznów baranich i kozłowych, z skórek łasicowych, wiewiórczych i węgorzych. U szlachty zaś i mieszczan zamszowe, na zameczek z sprężyną, bez klucza zamykane i otwierane, w formie okrągło-podługowatej. Gaszkowie, którzy chcieli mieć wszystko nad innych modniejsze, starali się o worki materialne, srebrem i złotem haftowane, szukając w tym jakiejś wysokiej o sobie opinii przez worek bogaty, choć często pusty.

Ku końcu panowania Augusta III, gdy nastały sakiewki jedwabne, wszyscy możniejsi do nich się rzucili jako do wygodniejszych. Zamszowe jednak, łasicowe i inne wyżej wspomnione przy pospólstwie zostały. Materialne zaś, jako próżna ekspensa, zaszczyt mały i rzecz słaba, w cale zostały zaniechane.

Zegary po wieżach, zegary po domach pańskich i mieszczan bogatszych starsze były w Polszcze od panowania obydwóch Augustów, a może i od Zygmontów. Zegary jednak ścienne drewniane po domach partykularnych, a `najwięcej księżych, wzięły początek pod panowaniem Augusta III; majstrami ich byli młynarze Sasi, i choć to była sztuka podła, z początku jednak kosztowała do trzech czerwonych złotych, a potem spadła do szesnastu złotych. Te zegarki drewniane były ścienne, z wagami wiszącymi, i dla zalecenia konsztu miewały, acz nie wszystkie, przydaną do siebie kukułkę, swoim kukaniem wybijającemu godziny zegarowi odpowiadającą. Dzwonek bywał u nich pospolicie szklanny z młotkiem drewnianym i dawał dźwięk mocniejszy i milszy, niż gdzie był mosiężny.

Pektoraliki albo kieszonkowe zegarki, srebrne i złote, w początkach panowania Augusta III znajdowały się tylko u samych wielkich panów; znać, iż niedawno przyszły na świat, ponieważ dosyć były niezgrabne w proporcji do teraźniejszych; pierwsze niemal wszystkie były wybijające godziny, noszone były tak od mężczyzn, jak od niewiast w kieszeniach, bez łańcuszków, tylko z taśmą albo wstążką. A że te bijące zegarki często się psuły, a nie było majstrów zegarmistrzów do sporządzenia, tylko w Gdańsku i w Warszawie, przeto zarzucili zegarki z dzwonkami, używając samych cichych, jako nie tak zepsuciu podległych.

Powoli zaczęły się gęściej zegarki pokazywać, tak w szlacheckim, jako też miejskim stanie. Szlachcic majętny, dworzanin, oficjer wojskowy, oficjalista skarbowy, jurysta, kupiec bogaty nosił zegarek i gdy nim błysnął między ludem pospolitym dla obaczenia godziny, był natychmiast poczytany za człowieka w swoim stopniu majętnego.

Przydano potem większego kształtu zegarkom z wymyślonych do nich łańcuszków złotych, srebrnych, stalowych na glanc polerowanych i tombakowych; pomknięto wyżej okazałość, nawieszano do łańcuszka węzeł spory dewizków, czyli wisiadłów rozmaitych formów, maleńkich na pół cala, a największych na cal, tymi zaś dewizkami były osóbki piesków, kotów, ptaków, żab, koni etc., toż różnych instrumentów i strojów wyrazy: czapki, kapelusze, książki, kielnie mularskie, harmatki, pistolety i tym podobne; czym więcej kto miał u zegarka tych dewizków, tym bardziej był konsyderowany. Wtenczas gdy przyszły łańcuszki do zegarków, noszono je nie w kieszeniach, ale na widoku. Mężczyźni, zażywający polskiego stroju, kładli zegarki za kontusz, prosto w dołek pod piersiami, a łańcuszek od niego wypuszczali na wierszch kontusza; mężczyźni w niemieckim stroju kładli zegarek do kieszonki, z umysłu dla zegarka w spodniach na . przedzie po prawej stronie zrobionej, wypuszczając łańcuszek na wierszch, tak jak i Polacy, z dewizkami; potem Polacy nosili zegarki w żupanach pod kontuszem, w kieszonce osobnej w prawej pole zrobionej, łańcuszek tak jak i pierwej na wierszch żupana wydając, który że ostrością swoją psował żupan, nareszcie tę galanterią przenieśli do pluder po niemiecku, bo też i pludry niemieckie przyjęli powszechnie, staropolskie buksy zarzuciwszy.

Damy nosiły zegarki u pasa na wierszchu, zakładając je klamrą dużą, obdłużną, w której wisiał zegarek, za spodnicę. Te klamry bywały srebrne, złote, tombakowe pozłacane, glancem i innymi figurami ozdobione. Na końcu panowania Augusta III zagęściły się tak zegarki, iż dały się widzieć u lokajów, stangretów i innej drużyny dworskiej i miejskiej, a takie u takich były pierwszej owej fabryki, które zostawszy od panów i możniejszych osób wzgardzone, przeniosły się do sług i uboższych tak jak stare boty.

Odprawiwszy panowie od siebie zegarki srebrne, jako pospolite, zaczęli się różnić zegarkami złotymi; a gdy i te zostały rozmnożone, zaczęli je kamelizować drogimi kamieniami, brylantami i innymi, w czym już ubożsi panów doścignąć nie mogli. Lecz noremberczykowie i złotnicy dla pokupu wynaleźli sposób czeskimi kamieniami naśladować prawdziwe drogie, orientalne kamienie. Więc kiedy zegarek ukamelizowany czeskimi kamieniami tak się błyszczył dobrze jak i ukamelizowany prawdziwymi diamentami, różnicy powierszchownej nie było między zegarkiem kilkanaście i kilkaset czerwonych złotych kosztującym. Dla czego na ostatku szacunek i wziętość zegarków między panami obróciła się do samej cnoty zegarka, mniej dbając o jego ozdobę. Jednak dlatego kosztownych brylantownych zegarków panowie wielcy, a osobliwie monarchowie i potentaci, nie zaniechali, wyłączywszy je od stroju, którego przedtem częścią były na kształt czerwonych złotych, które są dotąd częścią stroju Żydówek; chowają je po gotowalniach, szkatułach i pokojach i czyniąc z nich prezenta jakim znacznym osobom, używają ich zamiast pieniędzy, z oszczędnością, bo piękniej się wydaje regalizować kogo zegarkiem kamelizowanym, wartającym dukatów sto albo dwieście, niż dać mu w istocie taką kwotę albo gdyby jeszcze większą dać trzeba było, a w zegarku mniejszą się zbywa.

 


OPIS OBYCZAJÓW