W domach wielkich łóżko małżeńskie było adamaszkowe, takiego koloru, jakiego koloru obiciem był obity pokój, w którym stało. Kształt jego był łóżka szpitalnego, firanki zsuwane, płotek u góry i u dołu, suto galonem złotym obłożony. Stawiano takowe lóżka głowami pod ścianą, nogami na środek pokoju postawione. W każdym patatu pańskim takich lożów było kilka, akomodowanych zawsze do pokojów. Co się zaś tycze kawalerskich i damskich łóżek, tych długi czas nie znano innych, prócz tabczanów i sienników; kawaler obsłonił swój tabczan kobiercem tureckim, ścianę nad obił makatą, powieszał na niej rzędy, pałasze, pistolety, fuzje, trąbki myśliwskie, ładownice; na ziemi przy tabczanie rozciągał niedźwiednią; taka była każdego kawalera, panięcia, dworzanina, towarzysza, palestranta łóżkowa parada. Pościel zaś cala składała się z pary poduszek, prześcieradła, kołdry i siennika, słomą albo sianem, albo sieczką wypchanego; nie znali spodków pierzem napchanych ani pierzyn zwierszchnych. I kiedy który pieszczoch do dworu wyprawiony przyjachał z pościelą pierzaną wyżej wyrażoną, został wyśmiany i musiał do domu odesłać piernaty, a kontentować się kołdrą i poduszkami.
Panieńska pościel składała się z poduszek, spodka pierzanego, prześcieradła i kołdry, która tak u panien, jak u kawalerów bywała bławatna, na bawełnie przeszywana, pospolicie kitajkowa karmazynowa, lubo bywały i w różnych kolorach, i z różnych bławatnych materii.
Łoża małżeńskie przykrywano na dzień kołdrą cienką z takiej materii, z jakiej były firanki i inne ozdoby, nie przeszywaną, pod którą kołdrą, na noc zdejmowaną, była pierzyna gruba, puchowa, w poszwie bławatnej, w powłoce cienkiej białego płótna, do okrywania i ogrzewania śpiącego małżeństwa.
Od połowy lat panowania Augusta III miękkość i wygody, dawnym Polakom nie znane, poczęty zagęszczać między paniętami spodki, pierzynki i beciki puchowe przeszywane, a potem rozszerzyły je po wszystkiej młodzieży, tym bardziej po podeszlejszych i starcach. Już potem, obyczajem na inną stronę przewróconym, było wstydem dworzaninowi, palestrantowi i towarzyszowi husarskiemu albo pancernemu nie mieć porządnej pościeli, spodka, beta, poduszek wstęgami szamerowanych i duchenki, to jest czapki nocnej, jedwabną, złotą i srebrną nicią w różne wzory haftowanej, płótnem od potu obszywanej, która duchenka bywała pospolicie podarunkiem kawalerowi od damy albo bratu od siostry, albo pokrewnemu od jakiej pokrewnej, najczęściej od zakonnicy w klasztorze zamkniętej. W równym czasie z betami nastały łóżka rozmaite na miejsce tabczanów, które odtąd zostały hajduków, lokajów i innej pospolitej drużyny legowiskiem. A nie tylko nastały łóżka miejscowe, ale nawet i podróżne składane, które delikatni panowie i paniczowie wszędzie za sobą z pościelą wozili, wzdrygając się spania na słomie w karczmie dla pchlów albo w domu cudzym w obcej pościeli na czas nieporządnej i nie wiedzieć od kogo i z jaką przywarą zdrowia wprzód używanej. Co poniekąd było i lepiej dla gospodarza, który - nim nastała taka moda - musiał nieraz siebie samego, żonę i dzieci poobierać z pościeli dla gości licznych.
Na ostatek, żeby nic do wygody nie brakowało, stawiano dla każdego gościa przy łóżku urynały, długo przedtem nie znane. Też same prawie każdy porządny podróżny woził z sobą, a niektórzy nawet i stolce składane, tak iż po potrzebie złożony stolec i zamknięty na klauzury - wydawał się jak księga jaka wielka.