Milicja miasta Warszawy składała się z dwudziestu czterech pachołków i jednego wachmistrza, ubranych po polsku w żółte żupany, w błękitne katanki do kolan długie, z wyłogami żółtymi, guzikami białymi cynowymi; czapki na głowach z czarnym baranem wysokim, z żółtym wierszchem, boty na nogach czarne polskie, z podkówkami, spodnie błękitne, pas rasowy błękitny; moderunek: ładownica czarna skórzana, z pasem takimże. Broń: szabla przy boku w czarnych pochwach skórzanych, w żelazo oprawna, z paskami wąskimi z rzemienia kręconego, karabin bez bagneta. Z tej milicji sześciu co dzień zaciągało na wartę, jeden trzymał pocztę przed prezydentem, jeden przed izbą sądową podczas sądów, jeden przed kordygardą; reszta spoczywała w kordygardzie, czekając na obluz albo na jaki przypadek: porwać do kozy jakiego łajdaka albo zwadliwą przekupkę.
Inne także miasta pryncypalne miały swoją milicją rozmaitą po polsku i po niemiecku ubraną, jako to miasto Kraków, Poznań i Toruń. Którzy nie będąc w takim rygorze służby jak żołnierz kompotowy, kiedy stali na poczcie przy bramie od rynku odległej, postawiwszy karabin, robili pończochy; widziałem to w Toruniu i w Poznaniu.
Żołnierze starosty warszawskiego grafa Bruchla mieli mundur niemiecki: żółty z błękitnym, taki jak pachołcy miejscy, kapelusze czarne z białym galonkiem włóczkowym; ładownica czarna na pasie szerokim białym, pałasz w mosiądz oprawny, karabin i bagnet. Trzymali poczty przy sądowej izbie podczas sądów grodzkich, przy kancelarii i przed stancją sędziego grodzkiego. Przed starostą warty nie trzymali, który mięszkając przy ojcu w pałacu Saskim i będąc wysokim oficjerem od dziecka w regimencie lejbgwardii saskiej, miał podostatku asystencji z żołnierza saskiego; ale gdy saskiego żołnierza nie było w Polszcze, wtenczas apartamentom starosty warszawskiego asystowała milicja starościńska.