O autoramencie cudzoziemskim

Autoramentem cudzoziemskim nazywano wojsko polskie, które używało sukni, języka i trybu niemieckiego. Były to regimenty piesze i konne tudzież artyleria. Konnych regimentów w Koronie było *... [w rękopisie brak danych], pieszych *..., artylerii regimenty dwa: jeden składał się z puszkarzów, którzy z harmat strzelali, race i inne ognie do fajerwerków służące robili; drugi, który był jakoby obroną i strażą w czasie wojny harmatników; pierwszy, puszkarzów, nosił mundur zielony z obszlagami i kamizelkami czerwonymi, kapelusz na głowie z dwiema mosiężnymi harmatkami, miasto kokardy na krzyż przypiętymi; do odbywania warty używał karabinu tak jak inni żołnierze; drugi miał zwierszchnią suknią czerwoną, obszlagi, kamizelkę i spodnie zielone, u kapelusza kokardę białą.

Litewskich regimentów konnych było *..., pieszych *... i takież jak w Koronie dwa regimenty artylerii.

Wszystkie regimenty piesze i konne w Koronie i Litwie używały na zwierszchnich sukniach koloru czerwonego, wyjąwszy artylerią wyżej wspomnioną; różniły się jedne od drugich kamizelkami i obszlagami tudzież pludrami, które to ubiory spodnie u każdego regimentu były odmienne: żółte, granatowe, błękitne, zielone, piaskowe, czarne i białe; którym zaś nie stało odmiennego koloru, różniły się guzikami, kapeluszami i galonkami, które gwardie koronne i litewskie miały, inne regimenty polowe nie miały.

Że regiment generała Golcza miał - tak jak inne regimenty - kolor czerwony z obszlagami, kamizelkami i pludrami białymi, przeto przez swawolą przezwano go "białymi rakami".

Regiment konnej gwardii koronnej zamykał w komplecie swoim pięćset żołnierza gminnego prócz oficjerów; kompania jedna składała się z piącidziesiąt żołnierza. Inne regimenty konne miały tylko po sto osimdziesiąt gminnych, to jest po sześć chorągwi, czyli kompanii, a po trzydziestu żołnierza w jednej kompanii. Dlatego wiele było oficjerów, a żołnierzy mało.

W regimencie pieszym gwardii koronnej liczono najprzód dziesięć kompanii, w każdej kompanii po sto chłopa; co czyniło sumę całego regimentu tysiąc. Od połowy jakoś panowania Augusta III z dziesięciu kompanii zrobiono dwadzieścia, podzieliwszy jednę na dwie, a to dlatego, żeby było więcej placów do promocji szlachty; nie starano się albowiem o powiększenie sił narodowych, tylko o powiększenie honorów i pożytków dla szlachty. Lubo w regimentach cudzoziemskiego autoramentu do wszystkich rang oficjerskich mieli przystęp i nieszlachta, wyjąwszy generałów aktualnych, czyli terminem żołnierskim szefami zwanych, która godność nie dawana była, tylko rodowitej szlachcie polskiej, a do tego najwięcej panom mającym zasługi u dworu lub mocne instancje drugich panów.

W regimentach gwardii wszystkie szarże i w innych wszystkich regimentach generalskie rangi należały do dystrybucji królewskiej. W regimentach innych wszystkich wakujące stopnie, począwszy od pułkownika aż do ostatniego chorążego, rozdawali hetmani wielcy. Unteroficjerów w regimentach wszystkich kreowali generałowie-szefowie, nie zatrudniając króla ani hetmanów.

Oprócz zaś w istotnej służbie znajdujących się przy regimentach oficjerów, miała Polska co nie miara tytularnych generałów-majorów, generałów-adiutantów Jego Królewskiej Mości, buławy wielkiej, buławy polnej, koronnej, litewskiej, pułkowników w wojsku koronnym, pułkowników w wojsku Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Ci także, którzy w aktualnej zostawali służbie, starali się mieć wyższą rangę od tej, w której służyli; i tak chorąży, biorąc płacą i posiadając stopień w regimencie chorąski, starał się o patent porucznikowski, porucznik o kapitański, kapitan o majorowski, major o obersztelejtnancki, obersztelejtnant o pułkownikowski, pułkownik o generalski; przeto w jednym regimencie widzieć było trzech generałów. Na przykład pierwszym generałem był król albo hetman, drugim generał-lejtnant komenderujący, trzecim generał-major tytularny, a pułkownik aktualny; oficjerów zaś niższych bez liczby prawie, bo nawet znajdowali się tacy unteroficjerowie, którzy, będąc tylko w służbie podchorążymi albo sierżantami, z racji familii wysokiej byli przyodziani rangą chorążego, tak dalece, że z tej mnogości oficjerów urosło przysłowie: "Dwa dragany, a cztery kapitany."

Oprócz mundurów regimentowych był mundur osobliwy, znaczący po samej sukni generała-majora, a ten był jednostajnego koloru na wszystkim odzieniu pąsowego, galonami złotymi na wierszchniej sukni i kamizelce suto szamerowany. Generała-adiutanta był mundur biały kolor na zwierszchniej sukni, pąsowy na kamizelce i pludrach. Niektórzy adiutanci swoją zwierszchnią suknią i kamizelkę szamerowali galonem złotym, niektórzy tylko kamizelkę, a niektórzy wcale nie dawali galonów, tylko palety złote około dziurek, z guzikami tombakowymi pozłocistymi, kapelusz na głowie czarny, czasem z galonem, czasem bez galonu, z kokardą białą. Do kapelusza czarnego przydawali czasem strusie pióro białe, w trzygran podług kapelusza zwinione.

Takich mundurów zażywali najwięcej ci generałowie-majorowie i generałowie-adiutanci, którzy do żadnego regimentu nie należeli, lubo go nosili czasem i zostający w aktualnej służbie. Generałowie-majorowie byli dwojacy: jedni z forsztelacją, drudzy bez forsztelacji. Generał forsztelowany odbierał wszelkie honory wojskowe randze generalskiej należące. Jeżeli się znajdował tam, gdzie stał jaki regiment lub komenda cudzoziemskiego autoramentu, dawano mu do stancji szyldwacha i przysyłano mu parol, jaki był wydany którego dnia od komendanta; oficjer każdy niższy, chociaż aktualny, dawał mu pierwsze miejsce. Zasiadali czasem do krygsrechtów, to jest sądów kryminalnych wojskowych, i kiedy była jaka rada wojskowa albo komis, używano do tego generałów forsztelowanych. Tych honorów nie czyniły żadnemu oficjerowi ani nawet generałowi aktualnemu chorągwie usarskie i pancerne, mając się za wyższych od żołnierzów cudzoziemskiego autoramentu, wyjąwszy generała, który był oraz rotmistrzem jakiego znaku poważnego, jako się wyżej rzekło, pod autoramentem polskim.

Generałowie nie forsztelowani niczego z tych przywilejów nie korzystali; wszystka ich dostojność na tym zawisła, że się mogli nosić i mianować generałami i że im tego tytułu nie mógł nicht dysputować, skoro patent pokazali. Było albowiem i takich wiele, którzy nie mieli od kogo innego patentu, tylko od krawca i szmuchlerza, to jest mundur i portepe. Czyniło tak wielu młodzi majętnej, zasługi i wziętości u dworu i panów wielkich nie mającej, a chcącej się pokazać czymsić więcej od drugich, także i z dojrzałych ludzi, kiedyś w wojsku zagranicznym małymi oficjerami będących, nadętych, szulerów, awanturników, filutów, aby się łatwiej na pańskie pałace i królewskie pokoje, na bale, na asamble, na opery i komedie, darmo za biletami dawane - wśrubować mogli; zwano pospolicie takich potwarców "generałami od pustego regimentu". Kiedy z takowych który popełnił jaki występek godzien kary, brano go bez ceremonii do kozy i sądzono jak prostego winowajcę.

W ostatnich leciech panowania Augusta III nastali w autoramencie cudzoziemskim generałowie-inspektorowie; tych kreowali hetmani wielcy, wybierając na ten urząd czasem aktualnych, czasem tylko patentowanych i forsztelowanych generałów. W Koronie było ich dwóch, w Litwie dwóch: mieli pensją od hetmanów naznaczoną. Powinność generałów-inspektorów była: objeżdżać regimenta na ich konsystencjach, lustrować one i hetmanom o stanie ich reportować; jeden inspektor należał do regimentów pieszych, drugi do konnych. Tę lustracją czynili oni z wiernością taką, jaką im zachowanie ścisłe lub obojętne z generałem komenderującym i jego subalternami przepisowało. Jeżeli generał komenderujący był w przyjaźni lub poważeniu u generała-inspektora, wszystko się w regimencie pokazało dobre i zupełne, choć i ludzi, i porządków przez połowę brakowało. Jeżeli generał-szef z generałem-inspektorem byt w obojętności, a tym bardziej jeżeli był w nienawiści, nic się przed okiem inspektora nie skryto, cokolwiek się nagany godne znalazło.

Gdzie była lustracja ścisła, kazano mimo wszelkie wymówki stanąć razem całemu regimentowi, pościągawszy nawet szyldwachy; za czym wnet się defekta pokazały. Gdzie zaś była z faworem lustracja, za przyczyną jaką taką od generała-szefa przełożoną, rozpołowiono regiment i jednego dnia lustrowano jednę połowę, drugą drugiego. Był tedy tym sposobem regiment we wszystkim zupełnie znaleziony, bo kompanie jedne drugim pożyczali ludzi i innych potrzeb i tak jeden żołnierz stawał dzisiaj pod własną chorągwią za siebie samego, jutro stawał pod inną za tego, którego brakowało. Lustracja odbywała się tym sposobem: czy cały regiment, czy jego połowa stanęła na placu naznaczonym, generał-inspektor stanął przeciw niemu w pewnej dystancji, odebrał regestr regimentu całego lub półregimentu, który się miął tego dnia popisować, czytał głośno każdego po imieniu albo komu przy sobie będącemu dał do czytania. Najprzód czytane były osoby sztab składające, jako to: generał, pułkownik, obersztlejtnant, major, rejmentskwatermistrz, ksiądz kapelan (często z jakiego kościoła pożyczony albo też dwiema panom, to jest kościołowi i rejmentowi, za małą płacą służący), audytor, regimentsfelczer, regimentsdobosz, generał-profos, stopka, a u konnych fajnszchmit po niemiecku, po polsku konował regimentowy; za tymi kapela rejmentowa. Z osób sztabowych żadnego nie brakło, ponieważ do rangów oficjerskich jako wszyscy aspirowali, tak też pilnowali tego mocno, aby i jednej godziny nie wakowały; inne miejsca służebne, wyżej wyliczone, czasem musiały jaki czas wakować, kiedy po zejściu lub ustąpieniu jednego, drugiego zdatnego na pogotowiu nie było; tymczasem dobre było i to, co się panu szefowi za jaki miesiąc wakującej kondycji do kieszeni okroiło, byle tylko przy lustracji wszystkie miejsca swoimi subiektami napełnione były. Po przeczytanym sztabie czytano kompanie porządkiem starszeństwa, zaczynając od kapitana, a kończąc na ostatnim doboszu i trębaczu, u piechoty zaś na ostatnim fajfrze, wołając każdego po imieniu i urzędzie.

Każdy z zawołanych na imię bądź swoje własne, bądź cudze, na które był subordynowany, odezwał się po niemiecku: "Jer", to jest: "Jestem tu", ruszył się z miejsca konny na koniu, piechotny na nogach, przeszedł mimo generała-inspektora, oddał mu przyzwoitą swojej randze i służbie salutacją: oficjer konny szpadą, piechotny piką, czyli szpontonem, granatierski karabinem, gemein konny pałaszem, piechotny flintą, kapelista i trębacz instrumentem, do jakiego służył, fajfer piszczałką, dobosz bębnem, każdy swoim krótki odgłos uczyniwszy; inni zaś słudzy rejmentowi, których talent i służba nie były in promptu, czyli na doręczu, tylko w okazji - niskim ukłonem; i to odbywszy szedł na drugą stronę do placu, na który miał się przenieść cały ów popis.

Po skończonym regestrze żołnierzów czytano woźniców sztabowych i chorągwianych, których jak generałowie, tak kapitani nigdy z umysłu nie chowali, ale na przykład generał miał swoje nadworne cugi i forszmany, na ten tedy festyn lustracji kabat tylu wyjechać w takiej zaprzędze, ilu i jakich przy sztabie znajdować się powinno było. Po sztabowych wozach następowały wozy chorągwiane, po jednemu każdej kompanii. Jeżeli kapitan miał woźnicę i konie do swojej wygody, kazał zaprząc do karabona chorągwianego, raz w rok na lustracją użytego, a zatem nigdy nie zdartego; jeżeli nie miał swoich koni, najął na tę godzinę furmana, ubrawszy go w płaszcz skarbowy nieśmiertelny i tylko od jednych molów przy złej konserwacji zepsuciu podpadający.

Woźnica każdy, tak jak i żołnierz, na zawołanie swoje zaciął koni, przejechał mimo generała-inspektora, trzasnął biczem na znak sprawności swojej i zajechał z wozem do stajni, a z tej z końmi najęty do domu.

Po przejściu całego rejmentu z jednej strony na drugą rachowano potem głowy w ogół, jeżeli są wszystkie podług sumy w regestrze wyrażonej, która w całkowitego rejmentu lustracji nigdy, w połowicznej zaś zawsze się w zupełności pokazała.

Ci, co nie mieli kompletu, tylo mieli szkody, że od generała-inspektora publiczną otrzymali naganę; więcej ich to nic nie kosztowało, poszło w ekskuzy, w zapomnienie, w dysymulacją i tysiąc innych wybiegów, czasem sparzyło generała lub kapitana, że został przymuszony do przedaży swojej rangi, ale to tylko wtenczas, kiedy kapitan nie miał z kolegów żadnego przyjaciela, a generał wszystkich spiknionych przeciw sobie oficjerów w komisji radomskiej, przy złym świadectwie, czyli raporcie od generała-inspektora zaszłym, onemuż dokuczających.

Zakończywszy rachunek głów, generał-inspektor pytał się ogólnie żołnierzy, jeżeli który ma jaką krzywdę od swego kapitana, aby wystąpił z szeregu i uskarżył się przed nim. Na ten głos z trudna się który odezwał wiedząc, iż nic więcej nie wskóra, tylko napomnienie kapitana i obietnicę nadgrodzenia krzywdy, a po skończonej lustracji za lada wyszukaną okazją sto kijów lub fuchtlów na plecy, które śmiałków takowych, jeżeli się znalazł który, nigdy nie minęły.

Jakoż sądząc rzeczy nie tak, jak być powinny, ale tak, jak się na świecie dzieją: kapitan, kupiwszy najczęściej kompanią, musiał poszukiwać na urwiszu swoich żołnierzy wydanej sumy i lepszego, niż mu gaża przynosiła, mienia- a za to nie broniąc żołnierzom pod grzechem śmiertelnym kradzieży i łupiestwa, byle się nie wydali; tak właśnie jak dzierżawca, zapłaciwszy drogo arendę, dobiera z zdzierstwa i oszukaństwa chłopów tego, czego mu z pożytków ziemi brakuje.

Po skończonej tej ostatniej inwestygacji krzywd, a raczej ceremonii próżnej, przerobiono raz i drugi karabinami rozmaite handgryfy. Generał pojechał do stancji, a żołnierze rozeszli się na kwatery i rzeczy zostały w takim stanie, w jakim były przed lustracją, aż do roku następującego, w którym taż znowu, co i przeszłego, wychodziła na plac scena.

Jeżeli generał-szef był kontent z dobrze udanej figury regimentu swego, to kazał podczas obiadu na honor generała-inspektora dawać ognia żołnierzom; i to była niby druga próba ćwiczenia żołnierskiego, czasem jak na złość niezdarna, czego mniej zważano, spędziwszy na proch zły lub na omyłki rekrutów, choć ich nie było, i gdy w samej rzeczy "pif paf  stąd pochodził, że żołnierze do ognia nigdy nie byli egzercytowani, bo Rzeczpospolita na proch nie dawała i żaden też generał nie chciał jej w tym zastępować, chyba pod jaki festyn albo akt pogrzebowy. Co jako się rzadko trafiało, tak też sprawności dawać nie mogło, lecz od zdarzenia dependowało.

Służba regimentów konnych była rozmaita: jedne ustawicznie zostawały na usłudze i asystencji hetmanów, biorąc od nich nazwiska swoje, na przykład: regiment konny buławy wielkiej koronnej, buławy wielkiej Wielkiego Księstwa Litewskiego, buławy polnej koronnej, buławy polnej Wielkiego Księstwa Litewskiego. Te regimenty konsystencją swoją przenosiły za hetmanami swymi do ich miast, w których ciż hetmani rezydowali, po śmierci lub odmianie jednego hetmana prowadząc się do drugiego. Inne regimenty nieporuszenie zostawały na swoich leżach raz na zawsze wyznaczonych. Mimo atoli tej powszechności, pan jaki wielki, otrzymawszy regiment dla pomnożenia okazałości dworu swego i propinacji, za pozwoleniem hetmana przeprowadzał regiment z dawnej leży do miasta swego rezydencjonalnego. Oficjerowie zagęszczali pokoje szefów swoich, drygani trzymali warty przed pałacem i podczas wielkich bankietów nosili do stołu półmiski z potrawami, kapela regimentowa wygrywała koncerty i tańce.

Te regimenty, które nie były hetmańskimi albo generałów swoich zadęte usługami, w głębokim pokoju na leżach swoich zostawały, przez połowę częstokroć nie mając koni i ludzi, wtenczas dopiero krzątając się około powiększenia jakiego takiego brakującej liczby, kiedy regiment cały albo część jaka jego dostała ordynansu na Ukrainę przeciw hajdamakom. Które ordynanse, iż nie były nagłe i - opodal czasu - trzy jedne po drugich następowały, przeto ułatwiały oficjerom ekwipaż i werbunek. Po odbytej kampanii powracały komendy lub regimenty na swoje leże; i nie przypadały owe ekspedycje na regimenta stojące w Prusach i Wielkiej Polszcze albo na pograniczu zachodnim, chyba co kilka lat. Albowiem najwięcej zażywano do pomienionej wojny hajdamackiej wojska partii ukraińskiej, tego zaś polskiego autoramentu tudzież kozaków horodowych, jako się wyżej namieniło pod opisem hajdamaków.

Używane także bywały regimenta konne do asystencji jakim solennym wyjazdom, pogrzebom i koronacjom cudownych obrazów.

Gwardia konna koronna, mirowskimi zwana, przez lat sześć ostatnich panowania Augusta II zawsze była na straży królewskiej, trzymając obwach na sali przedpokojowej pałacu królewskiego i szyldwachy przy różnych drzwiach wewnątrz, asystowała także królowi, kiedy jechał na zamek, na sejm albo senatus consilium, za karetą, i kiedy wyjeżdżał z Warszawy, na polowanie, wyprowadzała go za miasto o ćwierć mili, potem się wracała, na której... * królewscy wartę zaciągali na koniach z trębaczami dwiema bez dobosza.

Co się wyraziło o lustracji regimentów pieszych, przez generata-inspektora czynionej, toż samo ma się rozumieć o lustracji regimentów konnych. Jak tu, tak i tam równy wzgląd kierował okiem inspektora.

 


OPIS OBYCZAJÓW