PSALM 39

 

Dixi, custodiam vias meas

 

Do tegom był myśl swą skłonił,

Abych się był zawżdy chronił

Nie tylko uczynku złego,

Ale i słowa bystrego.

 

Przeto, gdy mię zły strofował,

Jam swój język tak hamował,

Ze, nie chcąc rzec słowa złego,

Nie mówiłem i dobrego.

 

Ale żal mój zatajony

Tym więcej był objątrzony,

Serce mi w gniewie pałało,

Aż się słowo rzec musiało.

 

Przebóg, Panie mój, długo li

Człowiek będzie w tej niewoli?

Racz mi kres dni mych objawić,

Kiedy przydzie świat zostawić.

 

Ty żywiesz czas nieprzeżyty,

A mój wiek jest w garści skryty;

Lata mojej śmiertelności

Mniej niżli nic ku wieczności.

 

Błąd (mogę rzec sprawiedliwie),

Błąd jest człowiek, a co żywię,

Podobno to ku marnemu

Snu nocnemu, nieznacznemu.

 

Próżne jego frasowanie,

Próżna praca i staranie;

Zbiera, gromadzi, skupuje,

A nie wie, komu gotuje.

 

Czegóż czekać, o mój Boże?

Kto mię w nieszczęściu wspomoże?

Próżno gdzie indziej słać sobie;

Wszytka jest nadzieja w Tobie.

 

A Ty z Pańskiej swej litości

Racz zapomnieć moich złości;

Nie daj mię w pośmiech głupiemu

Człowiekowi nikczemnemu!

 

Nieprzyjaciel mię strofował,

A jam język swój hamował

Wiedząc, że to złorzeczenie

Było Twoje nawiedzenie.

 

Zdejmi ze mnie plagi swoje,

Bo prze ciężkie razy Twoje

Wszytka moc i wszytki siły

Zgoła mię już opuściły.

 

Kogo prze grzech zafrasujesz,

Tak go niewidomie psujesz,

Jako szatę mól tajemny;

Błąd jest człowiek, błąd nikczemny.

 

Skłoń łaskawe uszy swoje

Na płaczliwe prośby moje;

Przychodzień-ciem ja na ziemi

Ze wszytkimi przodki swemi.

 

Sfolguj, a daj się ochłodzić,

Póki nie przyjdzie wychodzić

Na drogę, z której człowieka

Już nie ujźrzeć aż do wieka.

 


PSALMY