Uwaga nędzy ludzkiej
Człek póki żyje na świecie, prawdziwy
Bied jest i nędzy wszelkiej wizerunek.
Głos, gdy się rodzi, wypuszcza płaczliwy,
Jakby swój przyszły przeczuwał frasunek.
W dzieciństwie płacze częste i sowite,
Groźny dozorca przykrzy się bez miary,
Tudzież nauki, księgi rozmaite,
Niemniej gatunku rozlicznego kary.
Nadchodzi wiosna kwitnącej młodości,
Lecz i w tej jego stan jest opłakany.
Srogi kredytor, szalone miłości
Jak niewolnika trapią na przemiany.
W nowe go wprzęga prace wiek dojrzały,
Chciwość go trudów nabawia i znoju,
Bogactw, honorów blask go okazały
Wabiąc, słodkiego broni mu pokoju.
Stary u wszystkich bywa w pogardzeniu.
Bóle, choroby jego pozostałe
Siły targają i jak w oblężeniu
Zewsząd trzymają dni jego zgrzybiałe.
Co gorsza, znowu pod rządcą zostaje
I w jarzmie musi jak z lat młodych chodzić,
Na koniec śmierci zdobyczą się staje.
Ach, miałżeś po co na ten świat się rodzić?!