DO CZYTELNIKA

 

Jeden grzech setnych bied świata jest przyczyną,

Patrz, czytelniku: jak z wielką dusz ruiną!

Atrament żaden na karcie nie wyrazi,

Nie opisze, jak złość grzechowa nas kazi.

O grzechów złości pisząc, pióro tępieje

Na jedne wzmiankę, serce z ręką martwieje.

Umierać, a nie życie ciągnąć, potrzeba

Feralną widząc w grzechu postać Ereba!

Raróg, straszydło grzech i plemię piekielne,

Jaszczur, jaszczurka tym sroższa, że subtelne

Monstrum, padalec, w płaszczyk dobra uwity

Je, gryzie, rani robak sumnienia skryty.

Nocą i we dnie, w domu, tak też w gościnie

Katuje, szarpie, nie da w wesołej minie

Jadła, napoju użyć przy balach, godach.

Ej! nie przebaczy, by w największych wygodach.

Wędrowny kompan, nigdy cię nie odbieży:

Jedzie i płynie, z tobą siedzi i leży.

Choćbyś onego myślił alijenować,

Zelżyć, znieważyć lub ściśle sekwestrować,

Wiernie trzyma się. Jedna mu straszna skrucha,

Oczu łzy, na słów Boskich ciekawość ucha.

Jemu trucizną spowiedź pokorna, odważna

Trudów i krzyżów dla Boga chęć poważna.

Wraz ginie, niknie z serc, z myśłi jak kamfora,

Jak cień od słońca, ponury zmrok wieczora.

Serca kołatać wraz przestaje, turbować

Idzie precz, ani śmie nas więcej weksować.

Każdyż z nas grzechem nad wszystko niech się brzydzi,

Mając w pomocy Boga, niech złość ohydzi.

 


SPIS WIERSZY