Nr 12, z 19 marca 1910

Moralność żydowskiego postępu i klerykalnego konserwatyzmu

Postawię przed czytelnikami kilka pytań, na które odpowiedzi są bardzo łatwe, ale też bardzo ważne dla usunięcia pewnych sprzeczności i wątpliwości w naszej etyce. Chodzi o różnice między obowiązkami i prawami moralnymi "żydowskiego postępu" i ,,katolickiego konserwatyzmu".

Sprawa ta jest dość stara. Jeden z redaktorów opowiadał mi, że gdy onego czasu zwrócił się do prezesa cenzury ze skargą na szczególne prześladowanie jego wydawnictwa, Ryżów odrzekł: "My nie stanowimy jedynego komitetu cenzury, lecz jest ich w Warszawie kilka. Widzisz pan te nie rozpieczętowane koperty?

Są to zażalenia rozmaitych władz na prasę. Ta oto korespondencja pochodzi od konsystorza katolickiego. Nie znam jej, ale jestem przekonany, że głównie zawiera oskarżenia przeciwko pańskiemu pismu." Otworzył kopertę i rzeczywiście wyjął papier z nalepionymi wycinkami, komentarzami i religijno-"ochrannymi" ubolewaniami nad szkodliwym wpływem owego pisma. Wiadomo, że tej krytej drogi i innych równoległych używa zwierzchność kościelna w walce z żywiołami wolnomyślnymi. W ostatnich latach wytoczyła ona w zamaskowaniu (za pośrednictwem prokuratury) parę procesów karnych redaktorom i pisarzom. Otóż zachodzi pytanie, jak by to się nazywało w języku etycznym, gdyby postępowcy przesyłali organom rządowym denuncjacje na duchowieństwo i klerykałów, oskarżając ich o działalność przeciwpaństwową. Prawdopodobnie takie czyny znalazłyby się na jakiejś "czarnej liście"?

Gdzie tylko powstaje szkoła polska niepodległa władzy kleru, tam on, bez względu na jej wartość, pożytek, a nawet często kierunek, odciąga uczniów i uczennice, buntuje rodziców, stara się ją pozbawić środków, podburza na nią motłoch, obrzuca potwarzami i obelgami w prasie, a nieraz doprowadza do zamknięcia.Pytanie: jak by nazwano zabiegi postępowców, gdyby oni w ten sposób osaczali, podminowywali, zniesławiali i niszczyli szkołę polską dlatego tylko, że w niej sponiewierano teorię Darwina lub po prostu dlatego, że nią nie kierują? Może łotrostwem?

Każda instytucja społeczna - stowarzyszenie oświatowe, ekonomiczne, naukowe itd. - jeżeli nie da poświęcić swego lokalu, nie zakupi mszy, nie wezwie księdza do rady, chociażby nie dotykała religii i nie zajmowała żadnego stanowiska partyjnego, będzie przez kler lżona i dyskredytowana dopóty, dopóki jej działalność nie zostanie sparaliżowana. Jak by napiętnowano postępowców, którzy by usiłowali zburzyć organizację mającą na celu szerzenie oświaty lub podnoszenie dobrobytu dlatego tylko, że ją założyli lub prowadzą księża? Czy nie uznano by ich za dzikie zwierzęta?

Ambona, która ma służyć szczepieniu czci dla Boga i miłości dla ludzi, służy zwykle do miotania klątew, wymysłów, kłamstw, oszczerstw na postępowców. Z ust krzewicieli Chrystusowej dobroci przebaczenia i zgody leją się strugi potwarczego i złośliwego błota. Jak by to nazwano, gdyby z katedr publicznych postępowcy głosili podobne zniewagi i łgarstwa, zarzucając księżom, że są siewcami zepsucia i wszelkich zbrodni? Powiedziano by może, że wyprawiają orgie paszkwilu?

Księża odmawiają chłopom posług religijnych, terroryzują ich konfesjonałem, wystawiają na urągowisko, bezczeszczą publicznie za to tylko, że ci czytają "Zaranie" lub należą do jakiegoś stowarzyszenia bojkotowanego przez kler. Jak by nazwano postępowców, gdyby oni podobną tyranię wywierali na ludzi zmuszonych im ulegać? Jeżeli rząd pruski karze urzędników na Śląsku, którzy przy wyborach głosowali za kandydatami polskimi, czyni W zasadzie to samo co nasi "duszpasterze", prześladujący swe owce za nieposłuszeństwo.

Większość księży żyje w konkubinacie, który ich plącze nieraz; w bardzo gorszące stosunki i starcia. To im jednak nie przeszkadza grzmieć przeciwko obrońcom "wolnej miłości", wywłóczyć na rynek sprawy prywatne i splatać je z ogólnymi; Jak by to nazwano, gdyby postępowcy wyprowadzili na widok publiczny, księże gospodynie, mniemane "kuzynki", ich nieprawe dzieci; i przeróżne zabiegi ukrycia ich? Może uznano by, że są skandalistami?

Wszyscy autorowie występujący przeciwko księżom odbierają listy anonimowe, depesze, apostrofy telefoniczne, pełne tak ordynarnych wymysłów, że gorsze nie wyszłyby z portowego lupanaru lub bandyckiej karczmy. Nieraz zdaje się, że to są głosy wieprzów, które w jakimś paszkwilowym cyrku nauczono mówić i pisać. Co by powiedziano o postępowcach, gdyby oni trudnili się taką bezimiennie chlewną korespondencją?

Znamy wielu postępowców, którzy uczestniczą w przedsięwzięciach podjętych przez kler, którzy popierają instytucje przezeń; kierowane, którzy umieją ocenić jego dobre czyny i zasługi, do< strzec ziarno pożytku nawet śród jego chwastów. Nie znamy natomiast ani jednego księdza, który by miał hojną rękę lub bodaj tylko dobre słowo dla działalności postępowców, nie potrącającej wcale o interesy kościelne. Najlepsi milczą i trzymają się z dala; gorsi napastują, szkalują, zniesławiają, szkodzą, nie unikając najpodstępniejszych dróg i najohydniejszych środków.

Może, jak istnieje Polska, nie było w jej życiu epoki, w której kler buchałby taką wściekłością i przeciwstawiał się rozwojowi wolnej myśli z takim zuchwalstwem. Bo też nigdy ta myśl nie okazała tyle siły i odwagi. Jej dawne bunty objawiały się bardzo skromnie i bojaźliwie, a nietykalność chwały duchowieństwa była do zeszłego wieku dogmatem obywatelskości i patriotyzmu. Właściwie dopiero przed czterdziestu laty rozpoczęło się u nas kruszenie kajdan niewoli duchowej i tyranii klerykalnej, która dziś przybiera coraz większe rozmiary. Już nie tylko, jak wówczas, grono ludzi ukształconych prowadzi walkę, ale masy społeczne - w inteligencji, w ludzie roboczym, a po części i wiejskim - pobudzane instynktem samozachowawczym, chcą ratować naród od uwiądu i śmierci, od tego strasznego losu, który dotknął tyle gromad ludzkich, wycieńczonych i zaduszonych klerykalizmem. Czuje to już dziś nawet prosty chłop, który oprzytomniał, przejrzał i dostrzegł niebezpieczeństwo ogłupiania i wyzysku, przykrytych płaszczem pobożności. Dlatego uprzywilejowani od tylu stuleci arendarze i stróże naszej ciemnoty podnoszą gwałt, idą ławą do otwartego ataku lub tajemnego szkodnictwa. Rozprawa z nimi bardzo trudna, bo przewagę daje im nie tylko liczba zapaśników i ich środki bojowe, ale taktyka gardząca wszelkimi skrupułami moralnymi. Postępowcy nie mogą i nie chcą sobie pozwolić na rozkiełznanie się z wędzideł etycznych i w najgorętszych starciach pamiętają o kulturze, uczciwości, obowiązkach społecznych; na przeciwnej stronie wszystkie kiełzna odrzucone, tam wszystko jest dopuszczalne, wszystko godziwe, wszystko uświęca cel, a jest nim pogaszenie nie poświęconych ognisk wiedzy, ubezwładnienie nie poświęconych czynników kultury, zniszczenie świeckich szkół, stowarzyszeń i zakładów, rozpostarcie nad krajem gęstej nocy, zwalenie na lud ciężkiego kamienia tyranii, spod którego on nigdy wydobyć by się nie mógł. To ma być "urzeczywistnienie królestwa bożego na ziemi" - naszej, nieszczęśliwej, która stała się zwierzyńcem najgorszych i najdrapieżniejszych gatunków ludzkich.

 


LIBERUM VETO