Nr 11, z 16 marca 1907
Wielmożni potomkowie nasi z przyszłego wieku - w miejscu. Nie wiem, czy to moje pisanie do was dojdzie, gdyż czas jest poczmistrzem samowolnym i przesyła odległym adresatom tylko takie listy, które uzna za godne swojego trudu. Liczę jednak na to, że jakiś rewizor przeszłości, przeglądając jej nie doręczoną korespondencję, zwróci uwagę na moje doniesienia i zaznajomi was z ich treścią.
Otóż w roku 1907 Fortuna wysypała nam ze swego rogu następujące dary: l) rząd pruski postanowił za pomocą komisji kolonizacyjnej wywłaszczyć Polaków z ziemi; 2) rząd rosyjski zamierzył oderwać od Królestwa Polskiego kilka powiatów z guberni lubelskiej i siedleckiej, zamieszkanych przez Rusinów; 3) powstała myśl amputowania litewskich części guberni suwalskiej; 4) fabrykanci łódzcy przeprowadzili z całą bezwzględnością lock-out, siejąc śród robotników ziarna strasznej nienawiści; 5) inni przemysłowcy, zachęceni ich przykładem, gotowi są wszelkie spory z robotnikami przecinać lock-outem, a ponieważ ci ostatni są bardzo słabo zorganizowani zawodowo i ulegają ciągle agitatorom, oddziaływającym na nich według reguły: "Im gorzej - tym lepiej", więc zamęt w dziedzinie ekonomicznej, bezrobocia, napaści, morderstwa, odwety, areszty, wieszania są na długo zapewnione; 6) podczas gdy Królestwo Polskie wybrało do Dumy wyłącznie zapamiętałych nacjonalistów, Rosja - przeważnie zajadłych radykałów, czyli że pomiędzy tymi reprezentacjami zginęły wszelkie punkty styczne, a wraz z nimi i nasza autonomia. Ten ogrom trudności i niebezpieczeństw sprawił dziwny skutek: zamiast nas przerazić, zespolić, natchnąć ostrożnością i rozwagą, przeciwnie, ośmielił, rozdarł i pobudził do najryzykowniejszych przedsięwzięć. Wiadomo, że zarówno prawica, jak lewica utrzymują zawsze, iż "zdrowy rozsądek" znajduje się po ich stronie. Nam wszakże tego nie dosyć: wzorem Rosji i my posunęliśmy się na krańce w obu kierunkach i jak tam powstały partie lewieje i prawieje zdrowawo razsudka, tak i my mamy stojące bardziej na lewo i bardziej na prawo od zdrowego rozsądku. Pomimo swych przeciwbiegunowych stanowisk mają one jeden rys wspólny: niezłomne przekonanie, że pod ich przewodnictwem naród nasz pokona wszystkich nieprzyjaciół i ostatecznie zwycięży. Dawno już w życiu naszym nie było nic tak wielkiego, jak ta buta. Żaden z bogów greckich (żydowski miał o sobie to mniemanie) nie sądził, że on tak dalece jest sprawcą wszystkich wielkich zdarzeń i tryumfatorem nad przeciwnikami, jak nasi mocarze "bardziej na lewo i bardziej na prawo zdrowego rozsądku"; tu często nie góra rodzi mysz, ale mysz - górę. Przełomy i przewroty polityczne nie są wytworem współdziałania sił i czynników, ale nieraz stanowią wynik energicznego użycia stu rewolwerów lub wpływu tajemnych szkółek wiejskich. Posiadacz bezleśnego folwarku więcej się kłopocze, skąd dostać choinkę dla dzieci, niż hetman każdej z drużynek rewolucyjnych jak "zdruzgotać carat", a właściwie trzy caraty. Ponieważ tedy nasze zwycięstwo w niedalekiej przyszłości jest zabezpieczone z wielu stron i nie ulega żadnej wątpliwości, więc my nie potrzebujemy o nią wcale się troszczyć i jedynym naszym kłopotem obecnie powinien być tylko wybór firmy, w której mamy złożyć naszą wiarę w niedalekie zwycięstwo. Czerwona zapowiada: "Zadaniem partii proletariatu w Polsce jest proletariat polski do rewolucji planowo jak najlepiej przygotować na wypadek możliwości walki orężnej. To jest pewne, że rozstrzygające starcie z caratem nastąpić będzie musiało na polu bitwy... Przyjdzie chwila, w której lud polski będzie mógł i musiał walczyć orężnie z armią carską [na stopie wojennej liczy ona około półtora miliona ludzi]. Więc trzeba dać temu naszemu proletariatowi porządną organizację militarną, aby zwyciężył, a nie został zmasakrowanym." Przysięgam przed teraźniejszością i przyszłością, że odpisałem obietnicę dosłownie.
Forma biało-czerwona (narodowa) jest do tego stopnia przeświadczona o swojej potężnej sile i niechybnym tryumfie, że nawet uczuwa litość nad tymi, których zmiażdży. Jej przedstawiciele w Dumie ustawicznie wzruszają ramionami na tę hołotę, którą tam widzą: "Nikt by w tych twarzach bezmyślnych, w tych rubaszkach i jermakach nie odgadł członków parlamentu... Zdaje ci się, że jesteś w gospodzie chłopskiej... Tu po prostu nie ma z kim mówić... Nie rozumiemy się i nigdy się nie zrozumiemy... Daremnie, konstytucję można nadać jednego dnia, ale kulturę trzeba wyrobić wiekami... Inteligencja rosyjska z nielicznymi wyjątkami nie ma ponad pięćdziesiąt lat istnienia... Kogóż ta rewolucja ma za ojców, skąd się wywodzi? Czy z pracy stuleci? Nie. Czy z czynów hartownych, świecących jasno, które mówią, co na tej ziemi było, jakie są już fundamenta budowy? Czy z myśli głęboko rozważanej, która się przegląda w zwierciadle życia szczerze-i jawnie i wie, jaką jest, wie, co stworzyć - z politycznej szkoły ducha, z wzoru? Raz jeszcze - nie... Jest w nich krew, i to nie ta w otwartej walce przelana. To krew nie gniewu szlachetnego, to odwet człowieka, który przeżuwa zemstę. To z ducha helotów, ze zmazy niewolnictwa. Wierzą cudownie, a czynią potwornie; aby raj przybliżyć, idą przez piekło itd." (Odpisano wiernie.) Słowem, kreatury litości godne, wczorajsi barbarzyńcy, którzy dziś chcą nagłym skokiem "wyprzedzić Europę". Naturalnie wystarczy mocniejsze dmuchnięcie naszej kultury, ażeby ten stary kurz moskiewski rozwiał się bez śladu. Czyli - bądźmy spokojni o siebie.
Ja jednak - wyznaję wam to szczerze, potomkowie nasi z przyszłego wieku - nie byłem spokojny. Starcie orężne "na polu bitwy" proletariatu polskiego z milionową armią rosyjską nie wydało mi się tak zabezpieczone na naszą korzyść, jak szanownej "frakcji", która go do tej "chwili dziejowej przygotowywa". Gdy zaś pomyślę, że dla pełności wyzwolenia trzeba będzie rozgromić trzy takie armie i obalić trzy caraty, to mnie napastuje przypuszczenie, że nawet wszechmoc naszych potęg z lewej strony rozsądku może mieć swoje granice. Również nie jestem pewien tryumfu naszych Metternichów z prawej strony rozsądku nad czernią chłopską w Dumie. Z bliska i z daleka bowiem widzę śród tych "wczorajszych barbarzyńców" ludzi z ogromnym talentem i zmysłem politycznym, którzy po swych przodkach, budowniczych wielkiego mocarstwa, odziedziczyli zdolność i umiejętność budowania państwa, którzy w swych ułomnych i skrępowanych, ale kształcących instytucjach samorządu przeszli szkołę, jakiej my od stu lat nie mieliśmy. Ze sceny Dumy spędzono procesami karnymi duży zastęp wybitnych polityków, ale oni są i działają poza jej kulisami. Wreszcie, chociaż nasza kultura jest rzeczywiście starsza, Rosjanie odrobili w ostatnich dziesięcioleciach zaległości swojej tak, że w niektórych dziedzinach zdumiewają postępami. Pamiętajmy nie tylko o tym, że ich chłop jest ciemny, ale także o tym, że ich towarzystwa oświaty ludowej wydają rocznie miliony książek popularnych. Nie pochlebiajmy naszej zarozumiałości frazesem, że ich inteligencja liczy dopiero pięćdziesiąt lat, ale zważmy fakt, że literatura rosyjska obok znakomitych prac oryginalnych posiada obecnie w przekładach całe godne poznania piśmiennictwo świata. Nie zapominajmy wreszcie, że z 80 procentami analfabetów trudno nam imponować kulturą, a z 10 przeciwko 120 milionom zaludnienia - siłą fizyczną.
Uprzytomniwszy sobie to wszystko, doznaję takiego wrażenia, jak gdybyśmy założyli sobie polityczny teatr buff, w którym przedstawiamy tak nieprawdopodobne utwory fantazji, że wy, szanowni potomkowie nasi z przyszłego wieku, albo nie uwierzycie w ich istnienie, albo zwątpicie o naszym zdrowym rozsądku zarówno z prawej, jak lewej strony. A jednakże płodzimy i odgrywamy takie bajki z głębokim przekonaniem, że występujemy w rolach mężów stanu, przewyższających swą mądrością wszystko, co z nami dziś zmierzyć się może na polu walki politycznej. Bardziej na lewo i bardziej na prawo stoją sami Oxenstierni, którzy mówią do swych synów, wysyłanych w podróż po dworach europejskich: "Jedźcie i zobaczcie, jacy durnie światem rządzą. Niedługo zapewnię ci durnie dadzą nam lekcję doświadczenia, o której dowiecie się, potomkowie nasi z przyszłego wieku.