Nr 39, z 24  września 1904

Cywilizacja a kultura

Jeden z badaczów angielskich utrzymuje, że nawet najbardziej rozwinięte narody europejskie zaledwie wyszły z cywilizacji i znajdują się dopiero w okresie "niższej kultury". Do narodów tych zalicza on obok Amerykanów północnych i Anglików, także Niemców. Na pozór zdaje się, że jest to przesada i że różnica między cywilizacją a kulturą nie da się określić wyraźnie. W istocie jednak pogląd to słuszny. Jeżeli bowiem jakiekolwiek społeczeństwo nowoczesne, w którym np. istnieją bardzo surowe przepisy moralno-prawne, zestawimy w myśli z takim, w którym ogół mieć będzie naturalne pragnienia życia moralnego, to dostrzeżemy zaraz różnicę. W pierwszym ludzie są cywilizowani, bo strzegą się wykroczeń, w drugim są kulturalni, bo mają do nich odrazę. Między powstrzymywaniem się od kradzieży a wstrętem do niej, niezależnym od żadnego przymusu zewnętrznego, spoczywa ogromny stopień udoskonalenia. Kant, który za szczyt moralności uważał spełnianie obowiązku wbrew chęci i zadawanie dla niego gwałtu naturalnym upodobaniom, nie przeczuwał, że kiedyś jego ideał uznany będzie za pośledniejszy gatunek etyczny, właściwy cywilizacji, ale nie wystarczający kulturze. Jednocześnie wszakże miałby tę pociechę, że jego rodacy postępują według "praktycznego rozumu".

Rzeczywiście Niemcy stanowią klasyczny typ narodu cywilizowanego, który jeszcze nie wzniósł się do kultury. Organizacja życia jest tam po prostu wspaniała, ład bezprzykładny, zdolność kojarzenia sił zdumiewająca, pracowitość bajeczna, ścisłość nieporównana. Zdaje się, że oni wydajność energii ludzkiej podnieśli do najwyższego punktu i nadali jej objawom prawidłowość niewzruszoną. Wobec ich porządku życie każdego innego narodu przedstawia obraz chaosu, przypadkowości i fantastycznego zamętu. Ich ustrój społeczny jest maszyną, która, jak każda maszyna, nie zna miłosierdzia, tylko swój cel, i która przez wszystkie stosunki przepuszcza ostre noże regulaminu, obcinające bez litości to, co się w nim nie mieści. Mają oni również w sobie dokładność i sumienność narzędzi mechanicznych. Odmierzają i odważają rzeczy tak rzetelnie, jak metry i kilogramy, bez dodatku ze strony wyobraźni. Uczony jest tam tak ścisły, jak buchalter, a urzędnik tak skrupulatny, jak lekarz. Ile razy ogólnie charakteryzujemy jakąś masę ludzką, zawsze ktoś złapie na lasso wyjątki, które zaprzeczą regule. Więc łatwo też przytoczyć wiele wypadków, w których te rysy śród Niemców nie występują. Ale nie ulega wątpliwości, że one w ich naturze stanowią przewagę. Niemiec zasłużenie zyskał sobie w świecie sławę doskonałego instrumentu, jak wyborny mikroskop, karabin, manometr lub fortepian. Jest w każdym użytku "precyzyjny".

Mimo tej wysokiej cywilizacji zdradza on ciągle wydzierającą się spod niej dzikość. Zwłaszcza w ostatnich latach nie tylko w interesowanych zgrozę, ale w bezstronnych świadkach zdumienie wywołały objawy barbarzyństwa niemieckiego, które pozornie nie dadzą się pogodzić z duchowym rozwojem tego narodu. Okrucieństwa kolonizatorów germańskich w Afryce zaćmiły epokę wielkich odkryć, zdobyczy i gwałtów hiszpańskich w Ameryce. Nie wynikły one bowiem nawet z walki, ale były po prostu ohydną igraszką i przyjemnością drapieżnych instynktów. Trudno byłoby znaleźć w Europie drugą armię, gdzie by oficerowie i feldfeble stawali przed sądem za znęcanie się na żołnierzach w setkach i tysiącach udowodnionych wypadków. Trudno byłoby również znaleźć drugi sąd wojskowy, który by oficera za zabicie pijanego, a nie salutującego mu żołnierza skazał na paromiesięczny areszt. Trudno byłoby wreszcie znaleźć drugie państwo, gdzie by ojców pociągano do odpowiedzialności karnej za to, że ich synowie kształcą się w wyższych zakładach naukowych za granicą. Wszystko to się stało i było możliwym w Niemczech? Dlaczego?

Podobno my najczęściej zadajemy sobie to pytanie, gdyż nasi bracia spod orła pruskiego dają mu ciągle sposobność do okazania ostrości swych szponów. Nie będę tu wyliczał powszechnie znanych kijów, rózeg, sztyletów, tortur, wynalezionych i stosowanych przez tzw. "politykę antypolską", zauważę tylko, że o ile jedne z tych narzędzi mogą być do pewnego stopnia usprawiedliwione "względami państwowymi", tj. potrzebami uprawnionego gwałtu, o tyle inne służą wyłącznie do zadowolenia barbarzyństwa. Niedawno np. pruski minister oświaty wydał tajemny okólnik, zabraniający nauczycielom poza szkołą, a nawet w swych rodzinach, używać języka polskiego. Zaznaczyć należy, że i takie rozporządzenie byłoby niemożliwe w innym kraju. Ale czego ono dowodzi? Braku moralnej kultury w Niemczech. Gdy tresują psa, to go uczą wystawiać i aportować zwierzynę tylko biciem. Gdy uczą w szkole dzieci, to również wpychają im wiedzę kijem. Gdy ćwiczą rekrutów, to wszelką niepojętność karzą kułakiem lub kolbą. W ogóle przymus - wewnętrzny i zewnętrzny - ten przymus, który rozczulał Kanta na równi z gwiaździstym niebem, jest naczelną zasadą urządzeń i działań tego narodu. Nie próbował on siłą przynaglić bydła, ażeby się pokryło rybią łuską, lub ryb kształcić w śpiewie, bo mu to niepotrzebne, ale podobnego gwałtu dokonywa na ludziach. Nauczyciele-Polacy w Prusach są tak przerażeni surowością i uciskiem rządu, że w ogromnej większości nie śnią nawet o jakimś oporze przeciwko jego woli. Ale jemu nie wystarczają ci złamani, strwożeni, podeptani służebnicy, trzeba ich jeszcze dosięgnąć zakazem w najtajniejszych zaułkach ich życia, tam gdzie oni już nie spełniają żadnej funkcji państwowej, tylko w ukryciu wydają stłumione dźwięki mowy, której się w dzieciństwie nauczyli. To już nie "rozum stanu", ale żądza zaspokojenia barbarzyńskiego popędu, który się przyczaił pod skorupą cywilizacji.

W takich to właśnie objawach odsłania się niedorozwój albo kalectwo społeczeństw nawet bardzo ucywilizowanych, mianowicie brak kultury. Obecnie największym on jest u Niemców. Zdarzają się w ich życiu fakty tak niewątpliwego barbarzyństwa, że można by je przenieść w obyczaje ludów pierwotnych. Ale naturalnie - chociaż w mniejszej mierze - cała Europa, która pielęgnuje militaryzm, oszczędza na oświacie i podszywa etykę polityką, dotknięta jest tym brakiem, którego zapełnienie należy do najważniejszych jej dążeń. Jedni świadomie to wyznają, drudzy bezwiednie czują, że pomimo olbrzymich skoków w postępie, pomimo wspaniałych wynalazków, tryumfów wiedzy, rozkwitu sztuk, śród wielkiego blasku i bogactwa cywilizacji żyje stara ciemnota i nędza, która już dawno zamrzeć powinna. Ten nasz mądry, elegancki, wystrojony świat zdradza ciągle nałogi barbarzyńcy i czasem tak dziko syknie, roześmieje się lub ujmie maczugę, jak gdyby nad ukształceniem go nie pracowały tysiące lat. Bo on nie ma jeszcze wysokiej kultury, dopiero te niezliczone i rozmaite prądy, które go przenikają z hasłami humanizmu, chcą mu ją dać. I wreszcie dadzą, a wtedy następne pokolenia dziwić się będą, że my umieliśmy jednocześnie żyć w różnych i bardzo od siebie oddalonych obrazach rozwoju, mieć upodobania jaskiniowców i wytwornisiów pałacowych. Wtedy wszelkie hakatyzmy, szowinizmy, nacjonalizmy, prześladowania wiar, przekonań i narodowości spoczną w muzeum historii, jak spoczęły w nim krwawe ofiary z ludzi, miedziani bogowie z rozpalonym wnętrzem i panowie karmiący ryby ciałem swoich niewolników. Pp. Bulowy, Hammersteiny i tym podobne gatunki przeżytkowe są jaskiniowcami w kulturze nowoczesnej.

 


LIBERUM VETO