Nr 2, z 8 stycznia 1881
Akt oskarżenia przeciwko pani Orzeszkowej i Konopnickiej. - Moja obrona i ustępstwo miejsca w sporze Litwy z Polską na korzyść delegata "Gaz[ety] Warszawskiej". - Różnica zegarów nie jest różnicą myśli. - Krzyżackie apostolstwo i kordon prawomyślności. - Tabunnoje swojstwo. - Autorka Fragmentów i autorowie "drobnych różnic". - Pocieszenie podsądnych i słówko do galerii.
Przeczytajmy naprzód akt oskarżenia, na mocy którego pani Eliza Orzeszkowa wraz ze spólnikami pociągnięta została do odpowiedzialności przed sejm prasy warszawskiej. Brzmi ono tak:
Pani Eliza Orzeszkowa, autorka wielu powieści nieoględnie pomieszczanych w prasie warszawskiej, ufundowawszy księgarnię w Wilnie, rozpoczęła wydawać dziełka polskie. Zdawało się, że oficyna jej, widząc zmniejszanie się grosza Piotrowego i ciężkie kłopoty Societatis Jesu w całym świecie, przerżnie Litwę kanałami pobożności, którymi przepływać będą Kołderki pikowane łaskami Ducha Ś-go i Młoty na grzeszników świata tego. Tymczasem pani Eliza Orzeszkowa, zyskawszy podstępnie zaufanie ogółu, przygotowała dlań truciznę duchową w postaci dwu książeczek: swojej "Pokociło się" i "dam nogę" oraz p. Konopnickiej Fragmenty dramatyczne. Dowody przestępstwa w obu dziełkach są tak okropne, że - jak w podobnym wypadku przed dwoma wiekami wyraził się biskup Andrzej Chryzostom Załuski - "horret animus cogitare, lingua loqui" i łzami raczej nieszczęśliwość ojczyzny naszej, że takie wydała "monstrum", nad które i sama Afryka straszniejszego "producere" nie może, opłakiwać, niżeli "promere sensum" w tej sprawie należałoby, na którą wszystka poruszać się musi natura. "Polonia - jak rzekł ongi zacny instygator W. Ks. Litewskiego, Szymon Kurowicz - non parit monstra." A jednak pani Orzeszkowa jest potworem. Nie będziemy tu powtarzać wszystkiego, co nieszczęsna "ex deliberatione" wyraża na papierze i na co sama "fremit natura", dość gdy nadmienimy, że w pierwszej powiastce, w której Koroniarz spiera się z Litwinem o pochodzenie kilku polskich pisarzów, nie wspomniano o pewnym współpracowniku warszawskiej gazety, chociaż ten kiedyś na Litwie rymował "pieśni z pokłonem", a dziś w Królestwie jest rewizorem patriotyzmu. Nie mniej bezecną jest druga książeczka, p. Konopnickiej, która po prostu oskarża kościół o rozszarpanie Hypatii, uwięzienie Wesaliusza i Galileusza, jak gdyby czyny te nie stanowiły jego glorii. Zważywszy przy tym, że zbrodnie te popełnione zostały w Wilnie, że wszystko popisano nie "animo disputandi", lecz "decisive i positive", że tu zachodzi nie tylko "error in intellectu", ale i "pertinacia in voluntate", żądamy "in genere poenae", ażeby tak zbrzydliwe książki wprzód ta nieszczęśliwa paliła ręka, która je pisać odważyła się.
Taka jest osnowa oskarżenia wniesionego na sejm dzienników warszawskich, które, jak widzimy, grozi gardłem.
Niepodobna dwu słabych niewiast pozostawić bez ratunku i dlatego podejmuję obronę ich, tym więcej że mimowolnie przyczyniłem się po części do wytoczenia im procesu. A więc: prześwietne stany bogobojnej prasy! Jak wnioskuję z aktu oskarżenia, "Pokociło się" i "dam nogę" gorszy was głównie przez to, że Litwin nie walczy z Koroniarzem o wielu zacnych mężów, których przed sobą widzę, ponieważ zaś do tego sporu autorka nieopatrznie wrzuciła moje nazwisko, ustępuję więc wam miejsca. Wydrzyjcie z książki odnośną kartę, zapiszcie i wlepcie inną, a ja nie tylko nie będę miał żadnej pretensji, nie tylko dialog Orzeszkowej nie straci dla mnie ani odrobiny ze swojej wartości, ale nadto pozwalam, ażeby o każdego z was poczubiło się siedmiu Litwinów z siedmioma Koroniarzami. Rzeczywiście nie zasłużyłem na to, ażeby mnie dwa plemiona wzajemnie sobie wydzierały, tymczasem inni posiadają zupełne do tego prawo. Kiedy ja jeszcze czytać nie umiałem, już najbardziej urażony i zainteresowany w tej sprawie delegat "Gazety Warszawskiej" opisał w Wilnie "dla użytku pospolitego urodziny, powołanie i suchoty gorzałki".
Dlaczegóż więc on nie ma być spornym Homerem, zwłaszcza że pisywał także i "pieśnie", których ja nigdy nie próbowałem?
Co do pani Konopnickiej, winienem zwrócić uwagę, że ruch myśli nie stosuje się do obiegu ziemi; że jakkolwiek zegar w jednym miejscu wskazuje godzinę dziesiątą, a w drugim jedenastą, nie znaczy to wcale, ażeby w pierwszym ludzie byli o jeden stopień głupsi niż w drugim. Chociaż więc Wilno, jako położone na wschód od Warszawy, przedstawia różnicę w pomiarze czasu, nie dowodzi to bynajmniej, ażeby Litwa była ciemniejszą od Królestwa, tym bardziej że nad nią wprzódy słońce wschodzi. Na dowód tego przejrzyjcie, dostojni obywatele, swoje spisy prenumeracyjne i księgarskie, a zobaczycie w nich, na ilu Litwinów przypada jeden Koroniarz i kto to głównie wykupuje najpoważniejsze dzieła. Może przekonacie się, że ci barbarzyńcy nie potrzebują już krzyżackiego apostolstwa, że to są ludzie bardzo dojrzali, oświeceni, zahartowani w ogniu ciężkich doświadczeń i pod lada nagięciem się nie kruszą. Oni wcześniej rozpoczęli walkę o byt, większą też w sobie wyrobili dzielność. Jeżeli czego żądają od naszej literatury, to zawsze rozszerzenia jej widnokręgu, nie zacieśniania do teatru i zakrystii, nie przeżuwania trawy, którą z tradycyjnego żołądka dobywamy. Oni umieją już żyć przy tym świetle, na które my jeszcze przymrużamy oczy. Nie kłopoczcie się więc o ich zdrowie po przeczytaniu książki p. Konopnickiej, bo kiedy wy ją tylko ogryzacie, oni ją doskonale strawią. Rozsadnik ultramontanizmu w Wilnie - zbyteczny, a na potrzeby religijne Ostra Brama wystarczy. Śmieszną jest ta protekcjonalna mina, z jaką mówimy o naszych plemiennych krewniakach; my, wytrawni myśliciele, możemy czytać dzieje przyrody Haeckla, a litewskie żaki niech studiują żywoty świętych; jak podrosną i dojrzeją, pozwolimy im zajrzeć do swobodniejszych książek. A tymczasem owe litewskie, ukraińskie i podolskie żaki znają to, czemu my przez szyby wystaw księgarskich figę pokazujemy. I dlatego, sądzę, nie należy ich opasywać kordonem prawomyślności, a "nieudolnych aspiracji" p. Konopnickiej, która przekradła się do nich ze swoją poetyczną dżumą, tak srogo karać. Nie zaszkodzi ona Litwie i nie obraża Helikonu. Bo chociaż zawsze ścisły w swych wywodach "Kurier Warszawski" twierdzi, że kierunek Fragmentów "wrogim jest poezji", dodaje wszakże, że "powinny one zająć zaszczytne miejsce pomiędzy tymi, co się u nas obecnie na niwie poetycznej ukazują". Wreszcie, dostojni panowie, wstrzymajcie miecz swojej pomsty nad nieszczęśliwą ofiarą, ażeby nawet "Dniewnik Warszawskij" nie urągał "tabunnomu swojstwu" polskiego myślenia i nie mówił, że "ani jedna literatura w świecie nie objawia takiej nietolerancji dla samodzielności cudzych przekonań, jak współczesna literatura polska, a nade wszystko może warszawska". Nie sądźcie, ażeby każda z głów waszych była słońcem, około którego wszystkie inne krążyć muszą. Jeżeli zaś koniecznie chcecie kogoś potępiać, jeśli wam to potrzebne dla życia, dla zdrowia, dla dobrej opinii, to już lepiej prześladujcie śmiałe oszustwa niż śmiałe myśli. Oto świeżo zdradzono tajemnicę jednej giełdowej piekarni i okazano, jakich drożdży należy używać, ażeby bankierskie ciasto szybko rosło.Drożdże te nazywają się technicznie "kleine Differenzen", środek zaś powstrzymujący nadmierne ich działanie - "Ausgleichung". Według mnie autorka Fragmentów dramatycznych daleko mniej zawiniła niż dużo wymagający autorowie drobnych różnic, przeciwko którym nie wystąpił żaden instygator i na których nie fremit nasza dziennikarska natura.
Wy zaś, podsądne, cokolwiek orzeknie w waszej sprawie dostojny trybunał prasy warszawskiej, nie złorzeczcie losowi, bo jeśli "Gazeta Warszawska" najznakomitszego historyka niemieckiego radzi "trochę przechłostać" za to, że "plecie niedorzeczności" w swej broszurze o Żydach, to nie popełnia krzywdy, żądając, aby was wyświecono z Wilna. Jest to w każdym razie znacznie łagodniejszy stopień kary.
Jeszcze słów kilka pozwolę sobie zwrócić do galerii naszego sejmu. Ty, przypatrująca się naszym obradom publiczności, mniemasz zapewne, że my, przedstawiciele literatury, idziemy w postępie myśli o krok przed tobą. Niestety! Nie mamy już zdrowych nóg XVI lub XVIII wieku, podagra tak nam je osłabiła, że nie możemy podążyć za tobą. Toteż nieraz, gdy ogół, któremu mamy przewodniczyć, już daleko się posunął w swym duchowym rozwoju, my jeszcze palimy ogniska tradycyjnych sobótek i przeskakujemy przez nie na chwałę bogów cywilizacji.