Nr 217, z 8 sierpnia 1880

Niejeden zapewnię z czytelników zastanawiał się nad tym, dlaczego publiczność nasza, która Gutenbergowi nie przebaczyła jeszcze winy i z wynalazku jego niezbyt pochopnie korzysta, tak obficie spożywa kalendarze? Otóż po długich badaniach, jak mi się zdaje, doszedłem do rozwiązania tej interesującej zagadki. Mieszkając przez lat kilka za granicą, gdzie konsumpcja kalendarzów jest stosunkowo daleko mniejszą, zauważyłem, że tego rodzaju podręcznik nie był mi nigdy potrzebny. Codziennie bowiem każda chwila przypominała ciągły ruch czasu i uświadamiała jego postępy. Wszystko, od śpiewek ulicznych do książek naukowych, uprzytomniało posuwanie się skazówki na zegarze świata i nie pozwalało wątpić, że dziś nie jest wczoraj. Naturalnie, wracając do kraju, ani myślałem zaopatrzyć się nawet w kieszonkowy kalendarzyk, tymczasem zaraz w wagonie zbudziło się we mnie silne podejrzenie co do dnia podróży. Jeden bowiem z moich towarzyszy, Izraelita, biorąc mnie widocznie za swego współwyznawcę, zapytał:

- Czy pan nie z Piotrkowa?

-- Nie, ale znam to miasto.

- To może pan wie, gdzie mieszka ten Haskiel, co to noże czyści?

- Kto taki?

- No, ten Haskiel, co czyści noże od rżnięcia.

- Alboż to po to trzeba jechać aż do Piotrkowa?

- A gdzie bliżej ?

Spostrzegłszy moje zdumienie, siedzący z drugiej strony obywatel objaśnił:

- Żydzi mają osobne do rżnięcia bydła i drobiu noże, na których nie wolno dopuścić żadnej szczerby ani skazy; otóż on widocznie wiezie do specjalnego szlifierza takie, które mu zardzewiały lub przytępiły się.

- To nie mnie - wtrącił Izraelita, ratując godność swojego krótkiego surduta - prosił mnie nasz szajchet, aby mu to zrobić.

"Czy podobna - pomyślałem sobie - aby dziś był 20 kwietnia 1876 roku?"

Towarzysz katolik jak gdyby podsłuchał tę myśl, bo przyciszonym głosem rzekł:

- I z takim ciemnym bydłem każą nam się bratać! Żeby to ode mnie zależało, kazałbym to bydło, w chałatach czy w surdutach, z pejsami czy bez pejsów, spędzić do obszernego stawu i gwałtem polać wodą.

- Umyć - wtrąciłem naiwnie - a cóż by to pomogło?

- Ochrzcić - odparł obywatel - a to by pomogło.

- Jaka dziś data, proszę pana? - spytałem ciekawie.

- 20 kwietnia.

- A rok?

- Pan chyba żartuje, przecież 1876.

Od tego wypadku bardzo często zdarzało mi się zapominać daty, tak że razu jednego po przeczytaniu pewnej głośnej książki, usiadłszy do napisania listu, zaznaczyłem u góry: Warszawa, 16 września 1279. [...]


LIBERUM VETO