[O zakonie jezuitów]

Jezuici z dawna od wprowadzenia tego zakonu do Polski- byli w pierwszych respektach u panów, których łaskę umieli sobie zyskiwać już to przez wygodę w nabożeństwie, regularnie bardzo trzymanym v. swoich kościołach, już przez uczenie szkół, którym sposobem stawali się potrzebnymi całemu krajowi. :Mina ich przy tym, przez pół poważna i skromna, wiele im od wszystkich dodawała respektu; ćwicząc swoich nowicjuszów w cnotach zakonnych i chrześcijańskich, nie zapominali oraz dawać im lekcji w obyczajności świeckiej, jako to: w ochędóstwie około siebie, w gestach, w mowie, w chodzie; zgoła w każdym ruszeniu dala mieli osobliwsze zacięcia, którymi się od innych zakonników różnili. Nie pospolitowali się także z nikim podłym, ale zawsze szukali znajomości i przyjaźni z osobami znacznymi i panami. Wdowy bogate i wielkie panie były to ich obłowem, których sumnienia umiejąc zostawać rządcami, ściągali na swój zakon wielkie dobrodziejstwa. Nie pokazowali się na ulicach nigdy inaczej, tylko parami, wyjąwszy niektórych starców zgrzybiałych albo też wielce zasłużonych, po czwartym szlubie zakonnym, wolność wychodzenia za fortę bez Socjusza mających; ale w średnim wieku, chociażby sam rektor, a dopieroż z młodszych, nigdy się żaden pojedynczo na mieście nie pokazał; rów-nic takoż wystrzegali się z pilnością, aby ich zmrok nie zapadł za fortą.

Nawiedzać chorych, pod murami albo w gnojach jęczących, pocieszać ich duchowną nauką i niedostatek doczesny jałmużną wspierać - byty to cnoty, jak bardzo w innych osobach rzadkie, tak jezuitom pospolite i niemal właściwe, do których przydać należy asystowanie zbrodniarzom do śmierci, na placu publicznym odbieranej; lubo co się tycie tego rodzaju usługi duchownej, na czas ją jezuitom inni zakonnicy odbierali, kiedy więzień o innego zakonnika zamiast jezuity upraszał. Co się jednak rzadko trafiało, bo też rzadko znajdował się tak wykwintny łotr, który by w spowiednikach wybredzał, kiedy żaden innej mu dać nauki nie mógł, tylko ażeby śmierć zasłużoną, a choćby i nie zasłużoną, kiedy wyrokiem sądu nakazaną, dobrowolnie i pokornie przyjął. Forta także jezuicka, ubóstwem napełniona, co obiad i co wieczerza posiłek temuż dająca, przyczyniała jezuitom szacunku publicznego.

Na ostatek szlachectwo i bogactwa byty jedną z największych przyczyną, że jezuitów więcej nad inne wszystkie zakony poważano. Każda albowiem cnota lepiej się wydaje w osobie szlachetnej niżeli w podłej* i przyrodzona jest ludziom szlachectwo imienia poważać, chociaż szatą wzgardy świata pokryte; tak też szanujemy bogactwa, chociaż w cudzych ręku. Jezuici, mając młodzież w swojej edukacji, pociągali do swego zakonu subiekta, czyli dowcipy, co najlepsze, a osobliwie szlacheckiej kondycji, w których mogli przebierać jak ogrodnicy w szczepach. Aby tylko iskierkę skłonności do duchownego stanu postrzegli w dzieciuchu jakim mającym rozum żywy, już oni tak około niego deptali, aż go do swego zakonu namówili. A lubo wielu z takowych, bardziej nabechtanych lub fraszkami dziecinnymi, jako to: ciastkami, sucharkami, cukierkami, fruktami, złudzonych niż prawdziwym od serca powołaniem pociągnionych, za dojściem wieku młodzieńskiego, najgwałtowniejszym burzom namiętności podlegającego, z tego zakonu występowało, wielu atoli było, którzy pierwszej młodości szturmy za pomocą duchownych sposobów szczęśliwie zwyciężywszy, wytrzymali w nim pobożnie aż do końca. Z stanu szlacheckiego przyjmowali aspirantów z dwóch powodów: albo z rozumu, chociaż ten nie był celujący nad miarę, to go szlachectwo nadstawiało; albo z pożytku, kiedy niedostatek talentów rodzicy powołanego dopłacali znacznymi ofiarowanymi zakonowi sumami lub w inny sposób świadczonymi wielkimi dobrodziejstwy; i ten drugi sposób służył nie tylko dla młodych ludzi, ale też i dla starych, nawet zgrzybiałego wieku.

Widzieliśmy nieraz kasztelanów, wojewodów, biskupów, na schyłku wieku swego opuszczających świat, przyjmowanych do zakonu jezuickiego z wnioskiem stutysięcznym, a tacy u nich więcej do niczego nie bywali używani, tylko do konfesjonału, i wyższej nie piastowali godności jak ministrowską, która u jezuitów toż samo znaczyła, co po innych zakonach wikary albo podprzeorzy.

Z plebejuszów kto był przyjęty z samego rozumu, musiał w nim bardzo nad innych celować; z miernym dowcipem nieszlachcic z trudna bardzo mógł się wcisnąć za fortę jezuicką, chyba znowu, że albo był cudzoziemcem, na przykład Niemcem, Francuzem, to dla języka był akceptowany, gdyż jezuici starali się w wszelkim rodzaju nauk i języków, jakie w kraju polskim były w używaniu, mieć swoje subiekta; albo był jakim artystą, na przykład muzykantem, gdyż mając wszędzie przy kolegiach kapele, chcieli, żeby ksiądz prefekt bursy (tak nazywali zgromadzenie swoich muzyków) rozumiał się na muzyce i nie był tylko pro forma prefektem; albo nareszcie musiał być synem jakiego bogacza w mieście, od którego spodziewać się mogli szczodrobliwości, albo synem burmistrza lub radzcy miast główniejszych. Gdyż oni mocno się o to starali, aby ze wszystkimi celniejszymi stanami mieli jakoweś związki i zachowanie. Mieli tedy pokrewieństwo przez wielką liczbę szlachty z wszystkimi województwami, przez magistratowych synów z magistratami, a przez inne osoby, dopiero wyliczone, związek polityczny ze wszystkimi stanami. Co razem wzięte na uwagę z innymi przymiotami do siebie pociągającymi różniło ich od wszystkich zakonów w pierwszym poważaniu bardzo wysoko.

Braciszkowie jezuiccy rządzili dobrami, a w kolegiach kuchnią i piwnicą - trzy urzędy najwygodniejsze.


OPIS OBYCZAJÓW