Trzynasta: SPIRYNZYNA

 

Wszytkie pieśni, wszytkie chory

Urodę Lilijodory

Wybornymi nader głosy

Wysławiajcie pod niebiosy,

Której gładkości porównać nie może

Jutrzenka, chociaż z ust ogniste roże

Rzuca po niebie, chociaż na swą kosę

Co dzień wylewa krzyształową rosę.

 

Same trzy siostry charyty

Wieniec z barwinku uwity,

Wziąwszy się społem za dłonie,

Kładą na jej krasne skronie.

Przed nią Jukunda z trefną Argenidą,

Za nią służebne pokojowe idą;

W jej dolnym dostać miejsca fraucymerze

Ledwie się zdało przechwalnej Wenerze.

 

Do niej Amor skrzydłobiały

Z łuku nie wypuszcza strzały,

Ale przystąpiwszy z bliska,

Fijołki pod nogi ciska.

Także Pafija nie tyka jej twarzy

Swoją pochodnią, lecz jeśli się zdarzy,

Że ją obaczy, ogniów swych przygasza

A żywych iskier z jej oczu uprasza.

 

Jako z jej lubego czoła

Radość wynika wesoła,

Jako z warg szkarłatnych roje

Uciecha wypuszcza swoje,

Trudno wymówić - w jej jednym pojźrzeniu

Wszytka się miłość wydaje w płomieniu;

Gdziekolwiek zasię nawróci wejźrzenie,

Przenika skały, porusza kamienie.

 

I ty, Rozymundzie młody,

Ogniem przedziwnej urody

Tylko pierwszy raz dotkniony,

Wszytek gorasz rozpalony.

Ale nie zgor[a]sz, bowiem to ognisko

Tylko ochładza, który przy nim blisko

Stoi; a kto zaś patrzy nań z daleka,

Barziej mu szkodzi, srodzej mu dopieka.

 

Któż gładkości nie hołduje,

Kogóż ona nie zwojuje?

Jej Jupiter władogromy,

Jej służył Wulkanus chromy;

Nie dla Heleny, lecz dla jej urody

Upadły pyszne ilijackie grody;

Syn Tarkwiniego koronę utracił,

Hetman rutulski gardłem ją opłacił.

 

Jej daje niskie ukłony

Mądry syn możnej Latony,

Dla niej z pańskich majestatów

Idą do podłych warsztatów

Królowie wielcy, możni bojownicy,

Kto się prostakiem, kto się mądrym liczy;

Nawet nabożny człowiek, choć się wzbrania,

Jeśli nie serce, oczy ku niej skłania.

 

Przetoż wszytkie głośne chory

Urodę Lilijodory

I zapały w sercu nowe

Śpiewajcie Rozymundowe.


ROKSOLANKI: SPIS