Czternasty: SYMEON

 

Już słońce co dzień niżej wieczorem zapada,

A jesień coraz [bliżej] przystępuje blada,

Na które ukwapliwe i nagłe jej przyście

Więdnieje trawa, mdleje smaragdowe liście.

 

Za nią w te-ż tropy dybią czasy niewesołe:

Niszczeją wirydarze, lasy stoją gołe,

Zła chwila prace letnie w ogrodach pustoszy,

Lud rozkoszny z folwarków ku domowi płoszy.

 

Po chwili ostre wichry, gdy się z zimnem zwadzą,

Ostatek ozdób wdzięcznych przeszłej wiosny zgładzą:

Splądrują winohrady zarodne do czysta,

Chłodnikom zielonego nie zostawią lista.

 

Dlategoż ty zawczasu, Faworyno młoda,

Zaniechaj dawce uciech majowych, ogroda,

Nawiedź znowu pokoje i miasto dwójgrodne,

Twojej bytności i twych miłych zabaw godne.

 

Tu ja nie przy szemrzącym, jak przedtym, strumieniu,

Ani pod lipą abo [w] jaworowym cieniu,

Ale raczej w alkierzu przy ciepłym kominie

Będę pieśni powtarzał o gładkiej Halinie.

 

A chociażbym też trafił bohatyrów sławnych

Składnym rymem północnym krajom czynić jawnych,

Lecz takowa zabawa tych wieków nie płaci,

Kto się jej podejmuje, czas i pracą traci.

 

A przetoż ja na moim gęgnogłosym flecie

Wolę ogłaszać oczy pieszczone po świecie,

Bo gdy we mnie które z nich uderzy ochotnie,

Swym zwrokiem nagrodzi mi robotę stokrotnie.

 

Teraz, póki ostatki lubieżnego lata,

Póki kresy nie miną uciesznego świata,

Pospieszymy ku tobie. U ciebie schylone

Gałęzie jabłka słońcem podają zwarzone,

 

U ciebie nie pozbywa winnica brzemienia

Ani zielnik pierwszej swej grzeczności odmienia.

A choćże nas tam grudzień zaskoczy zazdrosny,

Z tobą w pół zimy lubej zażyjemy wiosny.


ROKSOLANKI: SPIS