SZKIC OPOWIEŚCI O ZWYRTAŁOWI MUZYCE (O ZWYRTALE MUZYKANCIE)

Umarł stary Zwyrtała i dusza jego wybrała sie do nieba, z bausami na gębie i ze skrzypcami pod pazuchą. Patrzy: zamknione.

Myśli se: Burzył na dźwierzak nie bees, bo śpiom. Siadł na słupek popod bramą, siedzi, ale mu sie ukotwiło wnet, wyjął skrzypce spod pazuchy, przycisnął zębami kołki, brząknął na strunach, wsparł skrzypce pod lewe ramię pociągnął smyczkiem. Zrazu cichutko, bo sie bał obudzić, ale sie zagrał, przycisnął mocniej. A jak sobie przygrał, wspomniał sobie babę, co ostała na ziemi, a jak sobie babę wspomniał, zaraz zaśpiewał:

Bodaj sie swieńciła kawalerska strona!
Kany sie obejźrem, wsędyl moja zona!...

Jak zaśpiewał, a głośno, usłyszał zza bramy:

- Któż tam?

- Swienty Pieter - pomyślał Zwyrtała, ale odpowiedział śmiało, bo za cysarki za Tereski rajtary go do kilysjeruk zabrały i dwenast rók hań słuzeł:

- Jo!

- Jaki "jo"?

- Zwyrtała.

- Czego sie drzesz?

- Nie drem sie nijako, jinok śpiewał.

- Bodaj cie diab - (urwało się ) - z takim śpiewaniem! A coś tak późno przyszedł?

- Jedźek ta cosi unieskorzeł, alejek dopiero pod od-wiecerz umar.

- Pod wieczór?! Toś dopiero w pół drogi powinien być!

- He, świenty Pietrze, jo wartki, górol.

- A skądżeś ty?

- Z gór.

- Od Nowego Targu?

- Haj.

- Aż jakiej wsi?

- E hoć wom powiem, to i tak nie beecie wiedzieć. Cy to hań znocie?

- Ja wszystko znam. Skądeś?

- Z Muru.

- Jako cię to piszą?

- Galica Maciek.

- A jak cię wołają?

- Zwyrtała.

- A do was sie jak nazywa?

- Do Sęcka.

- No to siedżę tam, Sęcku, nim sie zrobi dzień. A nie trza hałasić!

- Nie bedem. Miejcie dobrom noc!

- No, no! A cicho!

Usiedział chwilę cichutko Maciek Zwyrtała, ale ku raniu trochę ziąb brał, choć to było w samo lato, znowu przybrząknął na skrzypcach.

A tu jakaś główka jedna, druga, trzecia znad bramy.

Aniołki.

- Isz, isz - powiada jeden -- jak to ładnie gra! Jak to Zwyrtała usłyszał, jak puści po strunach smyk, jak zabrzęczy na wszystkich czterech na raz marsia:

Hej Madziar pije, hej Madziar płaci!...

- Ach, jak ślicznie! Jak pięknie! - zawołały aniołki. - Co to za muzyka taka?

- To ze zbójeckiego.

- Ach ze zbójeckiego, ach ze zbójeckiego! - zaczęły wołać aniołki i klaskać w rączki. - Ach! Jak to ślicznie!

Wtem klucz zazgrzypiał w zamku, brama sie otwarła; klucznik niebieski, święty Piotr, w niej stanął.

- Zwyrtała!

- Haw!

- Pójdź!

- Do nieba nie trza pytać! (1)

Ale się w mig rozniosło po niebie, że przyszedł góral, co gra, doniosło się do samego Pana Boga, co rano wstawszy, przed gankiem siedział l fajkę palił. Nie robił nic, bo to była niedziela.

I jeszcze Zwyrtały nie zakwaterowali, przyszedł anioł, ale już nie taki mały w białej koszulce z białymi skrzydełkami, tylko duży, w zbroi srebrnej i z mieczem z płomienia u boku, a skrzydła miał tęczowe, i powiada:

- Zwyrtała!

- Haw!

- Prawda to, że ty umiesz grać?

- Prowda.

- Zbójeckiego?

- Haj.

- Zagrałbyś?

- Ze cemuzbyk ni mioł zagrać? Przed kim?

- Przed Panem Bogiem.

Skrobnął sie Zwyrtała za uchem. Ale tylko raz. Galica był, a Galice wse chłopy były śmiałe.

- Zagrom.

- No to pojdze! - powiada anioł z góralska.

- Przepytujem tys bars pieknie, cy tys beli może kie w holak? - zapytał sie Zwyrtała grzecznie. Uśmiechnął sie anioł.

- Byłem - powiada.

- Zje kie? Ale prosem przebocyć, co jek telo śmiały.

- Jak sie Polacy z Tatarami bili, w Kościeliskach, do pomocy.

Z niedowierzaniem spojrzał Zwyrtała na anioła; młody był - na dwadzieścia lat najwięcej.

Roześmiał się anioł, dorozumiał się, o co chodzi.

- Tu sie w niebie nie starze - mówi.

Zawstydził sie Zwyrtała i odpowiada: - Nieg sie nie cudujom. Kazbyś ta sytkiemu no roz w niebie zrozumiał? Na ziemi nie rozumies, a nie dopiero tu!

- No chodź - rzekł mu anioł i poszedł naprzód. Idzie ulicą, szeroką (ka ta Ludźmirskiej w mieście (2) ku niej! nic nie stoi), po obu stronach domy srebrne, ka świenci siadajom, aż przyszli przed złoty dom, a przed domem na ganku Pan Bóg. Fajkę pokurzuje.

Pokłonił sie Zwyrtała pięknie, kiwnął mu Pan Bóg głową.

A dookoła aniołowie mali, duzi, archaniołowie w złotych zbrojach, święci, święte i ci inni, co w niebie są, chłopy, baby, a bab ćma! Zleciało sie to ze syćkik stron na muzykę! Cudecki robiły, tak sie jedna przez drugą pchała, te dusze.

- No - ozwał sie Pan Bóg - Zwyrtała, graj.

A Zwyrtała znowu sie pokłonił Panu Bogu i powiada:

Kłaniom sie najpokorni Ig Miłości Wielkomoznemu Wszechmogącemu Panu, a cy tys nie wiedzom, ni ma tu jakik Podhalańców młodyk w tem niebie?

- Po co?

- Bo kie zatońcy, to sie lepsi gro.

Roześmiał sie Pan Bóg, dał znak aniołom. Polecieli dwa, ale wrócili z niczym.

- Jest paru, ale starych - melduje jeden.

- To na nic - powiada Zwyrtała. - Kaby ci ta stary tonceł! A kaz som jest ci młodzi? Bo ta przecie i młodemu sie trefi, co umre.

A święty Jerzy powiada;

- W czyścu by ich szukać potrzeba.

- Ej wiera! Terozeście wej, panosku, dobrze pedzieli! W cyjscu! - powiada Zwyrtała. - Hań bedom! Będzie kerdel! Jedyć wiem: Marduła Jasiek, ten, co go zabieł Brzęk spod Łysyńca, przi Howańcowej Bronci, hań; beł złodziej. Matejów Franek hań - obwiesili go w Mikułasie - cysto pieknie śtyry karcymy na Luptowie zrabował i pozpodpalował, cy ten pote nie bedzie w piekle? Majercyk, Pietrzków, co go wóz z rudom na Skupniowym Upłazie prziwaleł, straśnie sie rad bijał - e, kieby ten haw prziseł! Nie było nadeń tonecnika na sto wsi dookoła! Ale Pan Bóg skinął ręką.

- Graj.

- Jakom?

- Zbójeckiego.

- Jak zbójeckiego, to zbójeckiego. Przykręcił Zwyrtała kołki zębami, dostroił, pociągnął smyczkiem, do ostatka wygrał, od

Hej Janicku, serdecko,
kaześ podział piórecko,
cok ci dala?
A jo jehoł do wojny,
upadło mi do wody,
duso moja! -

przez

Hej baca nas, baca nas. dobryk hłopców na zbój mas! -

aż do

bo hań hamernicy tańcujom! -

wygrał syćko, do imentu.

Pokiwał Pan Bóg głową, zwidziało sie Mu, dopiero święci, aniołowie, zbawieni za Nim, e, tak wom powiem, to sie juz dość nakwalić nie mogli tego Zwyrtałowego grania! A on straśnie rad był, jaze mu sie bausy ziżyły.

Hej, ale co! Pan Bóg poszedł do swojego pomieszkania, a tu dopiero święci, święte, janiołowie Zwyrtałe pytać:

Graj! graj! A śpiewać umiesz?

A Zwyrtała nie odpowiedział, tylko zaraz na miętusiańskom nute:

Kie jo se zaśpiwom napośród polany,
teloz by zagrały w kościele organy!... -

a wszyscy na to: Ach! Jak ślicznie! Ach! Jak pieknie!... Tak Zwyrtała gra, śpiewa i co sie nie robił Idzie święty Józef, Panjezusów ociec, bez niebo, a tu słyszy duszę śpiewającą, jakomsi dziewecką duse:

Dopiro mi beło dwanaście miesięcy, juz hodzili ku mnie hłopcy śpiwajęcy! -

słucha święty Józef, jeszcze sie nie nasłuchał, a tu z drugiej strony jakasi męska dusza, basem:

Kiebyś ty, dziewcyno, nie była rodzina,
jo by tego zabił, kogo byś lubiła!

Jeszcze sie święty Józef nie osatał, co to, a tu, poznał,. z trzeciej strony anielskim tenorem, ale to tak z góry, na moc, jaze hucało po niebie:

Pobij Boze, pobij, tego owcaricka,
co jego owiecki idom do wirsycka!

Złapał sie święty Józef za głowę! - Kiz to sto dziadów?! - pada. - Je coz to takiego?!

Leci ku świętemu Piotrowi, a tu, w tym miejscu, gdzie się dusze zbawione anielskich pieśni uczyć mają, nie archanioł Gabriel po środku ze złotą pałeczką i trąbką stoi, tylko Zwyrtała na krześle siedzi i gra, a koło niego dusze męskie, żeńskie i aniołowie już dość zdatnie chórem:

Podźmy jus du domu - nocka ciemna, oby nom nie beła - nadaremna, węgierska ślachta - piniązki mo, my śwarne hłopoki, to nom ik do/...

- Chryste Jezu Panie! - krzyknął święty Józef i do świętego Piotra jeszcze warcej sie poniósł: Co sie to robi?!

Przychodzi w te razy archanioł Gabriel i powiada, że nie chce nikt w niebie inaczej śpiewać, tylko po góral-sku. Nawet święta Cecylijo.

- Zwyrtała ich uczy - powiada - cud (3) sie robił Nowych pieśni sie mieli nauczyć, jutro święto Matki Boskiej Zielnej, nie umie nikt nic!

Przyszła noc, słuchają: stąd i stąd idą góralskie nuty, całe niebo jaz giełcy!

Na rano powiada święty Pieter do archanioła Gabriela:

Tak nie może być. Nie zawołałby pan tego Zwyrtały?

- A dobrze.

Idzie Zwyrtała, gęśle pod pachą: pokłonił sie .

- Zwyrtała! - powiada święty Piotr. - Nie poszedłbyś ty gdzie indziej?

- Z haw stela?

- Tak.

- Z nieba.

- Aha!

- Ze ka?

- Ka? - powtórzył święty Piotr. - Totez to... I zamyślił się.

- A bez coz tak? - pyta sie Zwyrtała. - Dej mie haw po śmierzci posłali.

- Toteż to właśnie...

- Nie krodek, nie zbijał, nie bieł sie -

- Wiem, wiem!

- No to co?

- Ale wszyscy w niebie po góralsku śpiewają, odkądeś ty tu!

- E! To to to?

- Zwyrtała! - powiada święty Piotr (zatrzymał się ). - Hm - z nieba no to gdzie?

A Zwyrtała pomilczał trochę, skrobnął sie za uchem i mówi: E, prosem Ig Miłości, o to niek Ig głowa nie boli! Na mnie to ta hojco przistanie! Idem!

- Dokąd?

- Je skondek prziseł.

- Na ziemię?

- Ze ba haj.

- Ja cię myślałem na jaką gwiazdę dać -

- Nie pytomi (4} Nijakik gwiazdów nie trza sukać! Idem hań, dołu.

- Z nieba?

- E, moji ślicni piekni, jo i tam niebo nojdem! Beem se hodzieł po lasak, po dolinak grajęcy. Beem strzóg, coby starodowne nuty nie wymarły. Siednie hłopok z gęślami przi owcak. - zagrom mu cihućko za turnie. Zaśpiewo dziewce za krowami w upłazie - pomogem jej. Pudom starzy gazdowie w las, drzewo ścinać, zabrzęcem im za usami, jako ojcowie grawali.

A nie bedzie nikogo, to bezie woda po potokak, bedora stawy zamarźnione, ka wiater gwizdo lodami, bezie las, mnie sie hań nie ukotwi ani za niebe nie zacnie. Jo kiek zeł, tok nieroz Pana Boga pytał, coby mi po śmierzci jino wiecnie w holak ostać podzwoleł. Jo o inkse niebo nie sto jem anibyk gór na inacy, hojby mi siedem niebów dawali, nie mieniał!

- No to, Zwyrtała, idź, bobyś nam tu całe niebo zgóralszczył! A nie będziesz se krzywdował?

A Zwyrtała aż skrzypce ze smyczkiem ku głowie podniósł!

- Mnie hań niebo, ka i serce! - powiada.

I pokłonił sie pięknie, i wyszedł za niebieską bramę na gościniec ku Ziemi - noc była. Mleczną Drogą na dół szedł, skrzypce pod pachą niesęcy, a kiedy sie już na ślebodzie uczuł, krzyknął; Hu ha! - i z góry w nutę uderzył:

Górol jo se górol spopod samyk Tater!
Descyk mnie odkompał, odkołysał wiater!
Krzywaniu, Krzywaniu, coś ty tak osowiał?
Cy cie śnieg przipróseł, cy cie wietrzyk owiał?
Hej kozicki, kozicki, wtorędys hadzajom?
W Dolinie Piorzystej tam one bywajom!
Janicku, Janicku, sto hromów do tobie,
po całej dziedzinie idzie hyr o tobie!
Nie wstycie sie , ludzie, macie zbója w rodzie,
zbójnik pudzie w niebo na samiućkim przedzie/...

I szedł dalej Zwyrtała śpiewający Drogą Mleczną w dół, aż zeszedł ku szczytom na skalne perci i wstąpił w głębinę Tatr.

_______________________________

(1) prosić.

(2) W Nowym Targu.

(3) Nadzwyczajne rzeczy

(4) Nie proszę, nie chcę.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

NA SKALNYM PODHALU

NASTĘPNY ROZDZIAŁ