87. Pielgrzym

Szedł ubogi pielgrzym i zaszedł między takie skały, że z nich wyjścia nie było. Przesiedział lato, nadeszła zima; a zima tak sroga, że ptastwo zmarzłe ze złotym pierzem upadało z powietrza. Przeziębnięty pielgrzym czekał pewnej śmierci, gdy ujrzał sobola, jak szparą w ogromnej skale przebiegał. Spojrzy i zobaczył uradowany, że tędy jest droga: — Tu więc droga! — zawołał; ale słowa jego zamarzły, a on sam z wielkiego mrozu w kamień się obrócił.

Nadszedł w to samo miejsce drugi pielgrzym i równie jak pierwszy nie mógł znaleźć wyjścia spośród skał wysokich. Już począł rozpaczać i płakać rzewliwie, kiedy wiosenne skwarem dopiekając słońce zmarznięte słowa pierwszego pielgrzyma odtajało. Spojrzy — widzi, że leżą słowa, które lód ze śniegiem czarnym zatrzymał, a teraz się świeżą murawką okryły. Przyszedł bliżej i przeczytał: — Tu więc droga! — Poszedł więc za tym przewodnikiem, znalazł nieświadome przejście i już prosto stamtąd do grobu Jezusa zaszedł.

 


PODANIA I LEGENDY