68. Brzoza gryżyńska

W bliskości rzeki Obry leży wieś Gryżyna; o kilka staj za nią stoi kościół Św. Marcina zupełnie zrujnowany, a przy nim wznosi się niezmiernej wielkości brzoza.

Przed wielu laty zmarło tu dziecię i pochowano je na cmentarzu pod kościołem, aż pewnego dnia grabarz, co grób kopał, przybiegł do plebana dając mu znać, że to dziecię, co przed tygodniem zmarło, wciąż rączkę białą wysuwa spod mogiłki. Pleban wziął natychmiast krzyż i stulę i pobiegł zażegnać to dziwo, ale co ziemi przyrzucał, co się namodlił, nic nie pomogło, zawsze na wierzch wychodziła rączka. Nie wiedząc innej rady, kazał w dzwony uderzyć, aby się gromada zbiegła; a gdy go otoczyła kołem, odezwał się do matki zmarłego dziecięcia, aby wyjawiła tajemnicę, bo musi być tajemnica, dla której to niebożątko nie ma spokoju w grobie. Na to wezwanie matka zanosząc się od płaczu zeznała, iż jedynego synaczka psuła swymi pieszczotami, za co jej źle odpłacił, bo raz w gniewie odważył się ją uderzyć.

— Bierz więc tę rózgę — rzekł pleban — i bij rękę syna, która domaga się spełnienia ziemskiej kary.

Posłuszna rozkazowi uderzyła różdżką po rączce i oto natychmiast schowała się pod ziemię. Na tę pamiątkę ksiądz pleban zatknął ową różdżkę na grobie i wyrosła z niej ogromna brzoza, którą pokazują na przestrogę niedobrej dziatwie.

 


PODANIA I LEGENDY