ANTENOR

Com dawno tuszył i w głos opowiadał,

Że obelżenia i krzywdy tak znacznej

Cierpieć nie mieli waleczni Grekowie:

Teraz już posły ich u siebie mamy,

Którzy się tego u nas domagają,

Aby Helena była im wydana.

Którą w tych czasiech przeszłych Aleksander

Będąc w Grecyjej, gość nieprawie wierny,

Uniósł od męża i przez bystre morze

Do trojańskiego miasta przeprowadził.

Tę jeśli wrócim i mężowi w ręce

Oddamy, możem siedzieć za pokojem,

Lecz jeśli z niczym posłowie odjadą,

Tegoż dnia nowin słuchajmy, że Greczyn

Z morza wysiada i ziemię wojuje.

Czuje o sobie, widzę, Aleksander

Praktyki czyni, towarzystwa zbiera,

Śle upominki, aż i mnie nie minął;

A mnie i dom mój, i co mam z swych przodków,

Nie jest przedajno. A miałbych swą wiarę

Na targ wynosić, uchowa mię tego

Bóg mój. Nie ufa swej sprawiedliwości,

Kto złotemu mówić od siebie rzecz każe.

Lecz i to człowiek małego baczenia,

Który na zgubę rzeczypospolitej

Podarki bierze, jakoby sam tylko

W cale miał zostać, kiedy wszytko zginie.

Ale mnie czas do rady, bo dziś król chce posły

Odprawować. Snadź widzę Aleksandra? Ten jest.

 

ALEKSANDER, ANTENOR

 

ALEKSANDER

Jako mi niemal wszyscy obiecali,

Cny Antenorze, proszę, i ty sprawie

Mej bądź przychylnym przeciw posłom greckim.

 

ANTENOR

A ja z chęcią rad, zacny królewicze,

Cokolwiek będzie sprawiedliwość niosła

I dobre rzeczypospolitej naszej.

 

ALEKSANDER

Wymówki nie masz, gdy przyjaciel prosi.

 

ANTENOR

Przyzwalam, kiedy o słuszną rzecz prosi.

 

ALEKSANDER

Obcemu więcej życzyć niżli swemu

Coś niedaleko zda się od zazdrości.

 

ANTENOR

Przyjacielowi więcej niżli prawdzie

Chcieć służyć zda się przeciw przystojności.

 

ALEKSANDER

Ręka umywa rękę, noga nogi

Wspiera, przyjaciel port przyjacielowi.

 

ANTENOR

Wielki przyjaciel przystojność: tą sobie

Rozkazać służyć nie jest przyjacielska.

 

ALEKSANDER

W potrzebie, mówią, doznać przyjaciela.

 

ANTENOR

I toć potrzeba. gdzie sumnienie płaci

 

ALEKSANDER

Piękne sumnienie : stać przy przyiacielu.

 

ANTENOR

Jeszcze pięknieisze : zostawać przy prawdzie.

 

ALEKSANDER

Grekom pomagać to u ciebie prawda.

 

ANTENOR

Grek u mnie każdy, kto ma sprawiedliwą.

 

ALEKSANDER

Widzę, żebyś mnie ty prędko osądził.

 

ANTENOR

Swoje sumnienie każdego ma sądzić.

 

ALEKSANDER

Znać, że u ciebie gospodą posłowie.

 

ANTENOR

Wszystkim ućciwym dom mój otworzony.

 

ALEKSANDER

A zwłaszcza, kto nie z próżnymi rękoma.

 

ANTENOR

Trzeba mi bowiem sędziom na podarki,

Bom cudzą żonę wziął. o którą czynią.

 

ALEKSANDER

Nie wiem o żonę, ale dobry bierzesz,

Od Greków zwłaszcza; moje na cię małe.

 

ANTENOR

I żon, i cudzych darów nierad biorę.

Ty, jako żywiesz, tak, widzę, i mówisz

Niepowściągliwie; nie mam z tobą sprawy.

 

ALEKSANDER

I mnie żal, żem cię o co kiedy prosił,

Ufam swym .bogom, że i krom twej łaski

Najdę, kto rzeczy mych podpierać będzie.

 

ANTENOR

Taki, jakiś sam.

 

ALEKSANDER

Da Bóg, człek poćciwy.

 

CHORUS

By rozum był przy młodości,

Nigdy takiej obfitości

Pereł morze i ziemia złota nie urodzi,

Żeby tego nie mieli tym dostawać młodzi.

Mniej by na świecie trosk było,

By się to dwoje łączyło;

I oni by rozkoszy trwalszych używali,

Siebie ani powinnych w żal by nie wdawali

Teraz, na rozum nie dbając,

A żądzom tylko zgadzając,

Zdrowie i sławę tracą, tracą majętności

I ojczyznę w ostatnie zawodzą trudności.

O Boże na wielkim niebie!

Drogo to, widzę, u Ciebie

Dać młodość i baczenie za raz; jedno płacić

Drugim trzeba : to dobre, a tego żal stracić.

Ale oto Helenę widzę: co też teraz

Nieboga myśli wiedząc, że dziś o niej w radzie

Ostateczne namowy, ma-li w Troi zostać

Czyli Grecyją znowu i Spartę nawiedzić?

 

HELENA

Wszytkom ja to widziała jako we zwierciadle,

Że z korzyści swej nie miał długo się weselić

Bezecny Aleksander, ale mu wczas mieli

I dobrą myśl przekazić przeważni Grekowie.

Więc on, jako drapieżny wilk rozbiwszy stado,

Co nadalej uciekał, a oni zaś, jako

Pasterze ze psy, za nim. I ledwe do tego

Nie przyjdzie, że wilk owcę na ostatek musi

Porzucić, a sam gdzie w las sromotnie uciecze.

Niestety, jakież moje będą przenosiny?

Podobno w tył okrętu łańcuchem za szyję

Uwiązana, pośrzodkiem greckich naw popłynę.

Z jakąż ja twarzą bracią swą miłą przywitam?

Jakoż ja, niewstydliwa, przed oczy twe naprzód,

Mężu mój miły, przyjdę i sprawę o sobie

Dawać będę? A będęż w twarz ci wejźrzeć śmiała?

Bodajżeś ty był nigdy Sparty nie nawiedził,

Nieszczęsny Prijamida! Bo czego mnie więcej

Niedostawało? Zacnych książąt córką będąc

Szłam w książęcy dom zacny; dał był Bóg urodę,

Dał potomstwo, dał dobrą nade wszystko sławę.

Tom wszystko prze człowieka złego utraciła.

Ojczyzna gdzieś daleko, przyjaciół nie widzę,

Dziatki, nie wiem, żywe-li; jam sama coś mało

Od niewolnice rozna, przymówkom dotkliwym

I złej sławie podległa. a co jeszcze ze mną

Szczęście myśli poczynać, ty sam wiesz. mój Panie.

 

HELENA, PANI STARA

 

PANI STARA

Nie frasuj mi się, moje dziecię miłe,

Takci na świecie być musi: raz radość,

Drugi raz smutek; z tego dwojga żywot

Nasz upleciony. I rozkoszy-ć nasze

Niepewne, ale i troski ustąpić

Muszą, gdy Bóg chcej a czasy przyniosą.

 

HELENA

O matko moja, nierównoż to tego

Wieńca pleciono; więcejże daleko

Człowiek frasunków czuje niż radości

 

PANI STARA

Barziej do serca to, co boli., człowiek

Przypuszcza, niźli co g'myśli się dzieje,

I stądże się zda, że tego jest więcej,

Co trapi, niźli co człowiecza cieszy.

 

HELENA

Prze Bóg, więcejci złego na tym świecie

Niźli dobrego. Patrzaj naprzód, jako

Jedenże tylko sposób człowiekowi

Jest urodzić się, a zginąć tak wiele

Dróg jest, że tego niepodobno zgadnąć.

Także i zdrowie nie ma, jeno jedno.

Człowiek śmiertelny. a przeciwko temu

Niezliczna liczba chorób rozmaitych.

Ale i ona, którą wszytkim włada,

Która ma wszytko w ręku, wszytkimi rządzi,

Fortuna za mną świadczy, że daleko

Mniej dóbr na świecie niżli tego, co złym

Ludzie mianują, bo ubogaciwszy

Pewną część ludzi, patrzaj, co ich ciężkim

Ubóstwem trapi. A iż tego żadnej

Zazdrości gwoli ani skąpstwu swemu

Nie czyni, ale niedostatkiem tylko

Ściśniona, znak jest, że i dziś, gdy komu

Chce co uczynić dobrze, pospolicie

Jednemu pierwej weźmie, toż dopiero

Drugiemu daje; skąd się da rozumieć,

Co już powtarzam nieraz, że na świecie

Mniej dóbr daleko niźli złych przypadków.

 

PANI STARA

Mniej abo więcej, równa-li też liczba

Obojga - korzyść niewielka to wiedzieć.

O to by Boga prosić, żeby człowiek

Co namniej szczęścia przeciwnego doznał.

Bo żeby zgoła nic, to nie człowiecza.

Ale że z rady tak długo nikogo

Nie słychać! Wiem, że da bez omieszkania

Znać Aleksander, skoro się tam rzeczy

Przetoczą, a naim białymgłowom jakoś

Przystojniej w domu zawżdy niż przed sienią.

 

CHORUS

Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,

A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,

Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono

I zwirzchności nad stadem bożym zwierzono:

Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,

Zeście miejsce zasiedli boże na ziemi,

Z którego macie nie tak swe własne rzeczy,

Tako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.

A wam więc nad mniejszymi zwierzchność jest dana.

Ale i sami macie nad sobą pana,

Któremu kiedyżkolwiek spraw swych uczynić

Poczet macie: trudnoż tam krzywemu wynić.

Nie bierze ten pan darów ani się pyta,

Jeśli kto chłop czyli się grofem poczyta,

W siermiędzieli go widzi, w złotychli głowach;

Jeśli namniej przewinił, być mu w okowach.

Więc ja podobno z mniejszym niebezpieczeństwem

Grzeszę, bo sam się tracę swym wszeteczeństwem.

Przełożonych występy miasta zgubiły

I szerokie do gruntu carstwa zniszczyły.

 

POSEŁ, HELENA

 

POSEŁ

Dobrą nowinę paniej swojej niosę.

Rozumiem temu, że już dawno tego

Poselstwa czeka, serce swe troskami

I płaczem trapiąc. Ale oto prawie

Na czas wychodzi z domu.

O królowa,

Wdzięcznej nowiny posła masz przed sobą.

 

HELENA

Daj Boże, byś co przyniósł pociesznego.

 

POSEŁ

Posłowie twoi, jako przyjechałi,

Tak odjeżdżają, a ty przedsię z nami.

 

HELENA

Byłeś sam w radzie czyś słyszał od kogo?

 

POSEŁ

Byłem przy wszytkim i prosto mi stamtąd

Iść Aleksander do ciebie rozkazał.

 

HELENA

Jeszcze nie widzę, z czego bych się prawie

Ucieszyć miała. Wszakże powiedz przedsię,

Jako co było.

 

POSEŁ

Powiem, jeno słuchaj!

Skoro w radzie zasiedli panowie, król naprzód

Tę rzecz do nich uczynił: "Nie zwykłem nic nigdy

Bez rady waszej czynić; a bych też zwykł kiedy

(Czego w pamięci nie mam), w tej sprawie koniecznie

Syna swego bych nie chciał, aby mię ojcowska

Miłość przeciw synowi jako nie uwiodła.

Bo aczci to podobno nie darmo rzeczono:

>>Krew nie woda<<, lecz u mnie pospolitej rzeczy

Powinowactwo więtsze. A tak, co się kolwiek

Wam wszytkim będzie zdało, toż i ja pochwalę.

Syn mój w Grecyjej żony dostał, nie wiem jako,

Tej się upominają od Greków posłowie.

Wydać abo nie wydać; w tym rozmysłu trzeba".

Zatym wstał Aleksander i tak mówić począł:

"Przy pierwszej posłów skardze dałem dostateczną

Sprawę o sobie; teraz nie chcę uszu waszych

Słowy próznymi bawić, ale, maluczko co

Powiedziawszy, ostatek na Boga przypuszczę

I na łaskę ojcowską, i was wszytkich zdanie.

Wszytkim wam jest świadomo, jakim ja był żywot

Wziął przed się, żeciem nigdy tych burkowych biesiad

Patrzać nie chciał; wolałem po gęstych dąbrowach

Prędkie jelenie gonić abo dzikie świnie.

Anim ja tego sobie za niewczas poczytał

W budzie leśnej się przespać i nad stady chodzić.

Nie myśliłciem ja wtenczas namniej o Helenie

Ani to imię przedtym w uszu mych postało.

Wenus kiedy mie naprzód trzy boginie sobie

Za sędziego obrały, Wenus mi ją sama

Najpierw zaleciła i za żonę dała.

Ludzie, widzę, u Boga szczęścia sobie proszą,

A ja, kiedy mie z chęci swej tym potykali,

Miałem gardzić? Przyjąłem, i przyjąłem wdzięcznie,

I mam pewną nadzieję, że tenże bóg, który

Ućcił mię naprzód, będzie i do końca szcześcił.

I co mi dał, nie da mi leda jako wydrzeć.

A bych też był żony swej ludzkim obyczajem

Dostawał, nie wiem, czemu onym się zyść miało

Medeą z domu wykraść od przyjaciół naszych,

A mnie zaś ich fortelu takimże fortelem

Oddać się nie godziło.

Jeslim co tedy winien, toż i oni winni.

Chcąli nagrody, niech ją sami pierwej czynią,

Jako ci. którzy krzywdę naprzód uczynili,

A tam, ojcze, nie tylko żonę moję, ale

I mnie samego wydaj, niechaj pokutuję!

Gdzieby też to o sobie tak rozumieć chcieli,

Że im każdy, a oni nie winni nikomu

Sprawiedliwości czynić: tego, da Bóg, nigdy

Nad nami nie przewiodą ani ich z to będzie.

Nie tuszęć ja, żebyś ty, ojcze mój łaskawy,

Nie pomniał jeszcze krzywdy i szkód staradawnych,

Któreś wziął od tych panów, i to państwo sławne.

Jeszczeć mury na ziemi leżą powalone

I pola do tej doby pustyniami stoją,

Znaki miecza greckiego i okrutnej ręki.

A byś też tego dobrze nie chciał sam pamiętać,

Hezyjona pamiętać musi, siostra twoja.

Ojcze, a moja ciotka, która do tej doby

U nich w niewoli żywie, jeśli jeszcze żywie.

Tej nam krzywdy, o krolu, jedna nie nagrodzi

Helena ani jeden Parys powetuje".

Tu przestał Aleksander, a szept między ludźmi

Rozlegał się po sali. Jako więc ku latu

Robotne pszczoły w ulu szemrzą, kiedy wodza

Nowego oglądały, a chęć nastąpiła

Od macior się wynosić i nowe zaczynać

Gospodarstwo, szmer w ulu i rozruch kryjomy

Taki dźwięk tam natenczas wstał by między ludźmi,

Który skoro ucichnąłj Antenor jął mówić:

"Prawdzie długich wywodów, królu, nie potrzeba:

Aleksander, w Grecyjej gościem w domu będąc

Człowieka przednieĺszego na gościnne prawa

Nie pomniąc, żonę mu wziął i przyw'łaszezył sobie.

By mu był niewolnicę naliższą przemówił,

Winien by mu był został. Cóż, kiedy wziął żonę,

Której ani zaniedbać, ani też dochodzić

Dobry, ućciwy człowiek bez wstydu nie może?

Winien mu niepomału. On, chocia ze wstydem,

Żony się upomina, a ja wrócić radzę,

Abychmy ku zelżeniu niesprawiedliwości

Nie przydali: oboje to przez się nieznośne,

Cóż pospołu złożone! To też niewątpliwa,

Że Grekowie Heleny nie tylko przez posły,

Ale nawet i przez miecz domagać się będą.

Niechże się Aleksander tak drogn nie żeni,

Żeby małżeństwo swoje upadkiem ojczyzny

I krwią naszą miał płacić! Jeśli w łaskę dufa

Boginiej swej, niech na to miejsce dwu się boi,

Które dla niej rozgniewał i sądem swym zganił.

Medeą nie za naszych czasów uniesiono,

I nie wie, jeśli nam co do tego. To widzę,

Że tej krzywdy u Greków nikt się do tej doby

Nie domagał; milczeli tego, którym było

Przystojniej o to mówić. Nie wiem, jako słusznie

Swój własny występ cudzą krzywdą barwić chcemy?

To się nas barziej tycze, że za przodków naszych

Grekowie w tym królestwie mieczem wojowali;

Lecz i natenczas, królu (prawda się znać musi),

Nasza niesprawiedliwość do tego upadku

Nas przywiodła, że się też i dziś lękać muszę,

Aby to sąd tajemny jakiś boży nie był,

Nam prze niesprawiedliwość zawżdy pomstę odnieść

Od Greków. Czego tobie przestrzegać się godzi,

O królu, a tym barziej żeś i w pierwszej klęsce

Mało małym nie zginął pokutując za grzech

Ojcowski i postępek mało sprawiedliwy".

To powiedziawszy milczał. Toż Eneasz mówił,

Toż Pantus i Tymetes, zgadzał się i Lampon,

I Ukalegon z nimi, ale Iketaon

Coś inszego rozumiał i w te słowa mówił:

"Owa, jako nam kolwiek Grekowie zagrają,

Tak my już skakać musim? Bać się ich nam każą,

A.ja, owszem. się lękam. Teraz nam Helenę

Wydać każą, po chwili naszych się żon będą

I dzieci upominać. Nigdy w swojej mierze

Chciwość władze nie stoi; zawżdy, jako powódź,

Pomyka swoich granic nieznacznie, aż potym

Wszytki pola zaleje. Za czasu, panowie,

Umykać rogów trzeba, bo wonczas już próżno

Miotać się, kiedy jarzmo na szyję założą.

Sprawiedliwości proszą, a grożą nam wojną:

Daj, chceszli, alboć wydrę, taka to jest prosto.

Winienem sprawiedliwość, ale nie z swą hańbą:

Kto ją na mnie wyciska, sowitej nagrody

Ze mnie chce i korzyści, i zelżenia mego.

Dawnyć to grecki tytuł pany się mianować,

A nas, barbaros, sługi. Ale nie toć jest pan,

Co się w Peleponezie albo w Troi rodził;

Szabla ostra przy boku to pan; ta rozstrzygnie,

Kto komu czołem bić ma. Do tego tam czasu

Równi sobie być musim; ani tego Greczyn

O sobie niechaj dzierży, żeby tak był groźny,

Jako się sobie sam zda. Jeśli tedy krzywdę

W tym się mieć rozumieją, że Helenę uniósł

Aleksander, niechajże okażą na sobie

Sami naprzód, jako ten gwałt winien nagradzać

Aleksander, ponieważ samiż okazali,

Jako taki gwałt czynić. Aczci Aleksander

Brata przy siestrze nie wziął, jako oni wzięli

Medeą i Absyrta.

Bo co Antenor mówi, że nam nic do tego:

Ba, i barzo do tego! Za jednego krzywdę

Oni się wszyscy wzięli, a nas pojedynkiem

Zbierać mają? Nie tuszę; toż ci sąsiadowi

Sąsiad w Azyjej winien, co u nich w Europie.

Mówiono zawżdy o to i do końca będą.

Co się siostry królewskiej i szkód dawnych tycze,

Więtsza to zasie u mnie, niżby się tu miała

Przypomnieć abo na ten sztych kłaść, dzierżę o cnej

Krwi trojańskiej, że tego mścić się jeszcze będzie.

Teraz zgoła nie radzę Heleny wydawać,

Aż się też oni z nami o Medeą zgodzą".

To jego słowa były. Potym się już żaden

Długą rzeczą nie bawił; jeden głos był wszytkich:

"Tak jako Iketaon"; i tych, co siedzieli,

I tych, co za stołkami stali, głos był jeden:

,,Tak jak Iketaon". Kilkakroć powstawał

Ukalegon chcąc mówić, lecz przed hukiem nie mógł.

Marszałkowie, laskami w ziemię coraz bijąc:

,,Posłuchajcie, panowie, Ukalegon mówi".

Nie pomogły nic laski, a nasz Ukalegon

Ukalegontom mówił, bo nań nic nie dbali.

Tymczasem ktoś zawołał głosem prawie głośnym:

"Co po tych krasnych mowach ? Rozstąpmy się oto;

Ujźrzemy, gdzie nas więcej". Ledwe wyrzekł, a już

Wszyscy na nogach stali i swe miejsca brali.

Kiedy się rozstąpili, nie było co równać:

Wszyscy przy Aleksandrze, a tam ich garść była.

Prosili potym króla, aby wedle prawa

Postąpił, a za więtszą częścią wyrok podał.

Król, niewiele mieszkając: ,,Rad bych był - powiada -

Na zgodę waszą patrzał, lecz iż być nie mogła,

Mnie nie lżą, jeno więtszej części naśladować.

A tak, co z dobrym niechaj będzie pospolitym:

Helena niechaj w Troi zostanie, aż też nam

Grekowie za Medeą nagrodę uczynią".

Skoro po tym dekrecie po posły posłano,

A mnie też Aleksander do ciebie wyprawił

Z tym wszytkim, coś słyszała; tuszę, że odprawę

Do tej doby już wzięli posłowie i twójj mąż

W domu cię dlawno czeka. A tak nie mieszkajmy!

 

HELENA

Dobrze mówisz: idź ty wprzód, ja za tobą w tropy.

 

CHORUS

Tej podobno ta powieść g'myśli; mnie bynajmniej.

I onej, nie wiem, na co ta radość wynidzie.

Posłowie, widzę, idą nosy powiesiwszy.

Znać, że nie po swej myśli odprawę odnoszą.

 

ULISSES, MENELAUS

 

ULISSES

O nierządne królestwo i zginienia bliskie,

Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość

Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!

Jeden to marnotrawca umiał spraktykować,

Że jego wszeteczeństwa i łotrowskiej sprawy

Od małych aż do wielkich wszyscy jawnie bronią,

Nizacz prawdy nie mając ani końca patrząc,

Do którego rzeczy przyjść za ich radą muszą.

Nie rozumieją ludzie ani się w tym czują,

Jaki to wrzód szkodliwy w rzeczypospolitej

Młódź wszeteczna: ci cnocie i wstydowi cenę

Ustawili; przed tymi trudno człowiekiem być

Dobrym; ci domy niszczą. ci państwa ubożą,

A rzekę, że i gubią (Trojan poznasz potym!).

A przykładem zaś swoim jako wielką liczbę

Drugich przy sobie psują. Patrz. jakie orszaki

Darmojadów za nimi, którzy ustawicznym

Próżnowaniem a zbytkiem jako wieprze tyją.

Z tego stada, mniemacie, że się który przyda

Do posługi ojczyzny? Jako ten we zbroi

Wytrwa, któremu czasem i w jedwabiu cieżkn?

Jako straż będzie trzymał, a on i w południe

Przesypiać się nauczył'? Jako stos wytrzymać

Ma nieprzyjacielowi, który ustawicznym

Pijaństwem zdrowie stracił? Takimi się czując,

A podobno nie czując, na wojnę wołają

Boże, daj mi z takimi mężmi zawżdy czynić!

 

MENELAUS

Wieczne światło niebieskie i ty, płodna zielni,

I ty, morze szerokie, wy, wszyscy bogowie,

I wysocy, i niscy, świadki mi dziś bądźcie,

Żem rzeczy sprawiedliwej od Trojanów żądał,

Abych był krzywdy wielkiej i zelżenia swego

Nagrodę jaką wziąć mógł; nicem nie otrzymał,

Jeno śmiech ludzki a żal serdeczny tym więtszy.

Na was tedy krzywdę swą i żałość niezmierną

Kładę, możni bogowie; jeśli sercem czystym

Tę prośbę do was czynię, pomścicie zelżenia

I mej krzywdy tak jasnej; dajcie mi na gardle

Usieść Aleksandrowym i miecz krwią napoić

Człowieka bezecnego, ponieważ i on mej

Zelżywości dawno syt i dziś się ją karmi.

 

CHORUS

O białoskrzydła morska pławaczko,

Wychowanico Idy wysokiej,

Łodzi bukowa, któraś gładkiej

Twarzy Pasterza Prijamczyka

Mokrymi słonych wód ścieżkami

Do przeźroczystych Eurotowych

Brodów nosiła!

Coś to zołwicom za bratową.

Córom szlachetnym Prijamowym,

Cnej Poliksenie i Kasandrze

Wieszczej, przyniosła ?

Za którą oto w tropy prosto.

Jako za zbiegłą niewolnicą.

Prędka pogonia przybieżała.

Toli on sławny upominek

Albo pamiętne, którym luby

Sędziemu wyrok ze wszech Wenus

Bogiń piękniejsza zapłaciła,

Kiedy na Idzie stokorodnej

Śmierci podległy nieśmiertelne

Uznawca twarzy rozeznawał?

Swar był początkiem i niezgoda

Twego małżeństwa, Prijamicze,

Nie śmiem źle tuszyć, nie śmiem, ale

Ledwe nie takiż koniec będzie.

Niechajże się ja, można Cypri,

Ninacz cudzego nie zapatrzam!

Niech towarzysza życzliwego,

Jednemu łożu przyjaciela

Mam z łaski twojej; inszy, więcej

Chcąli, niech proszą!

Oczy łakome siła ludzi

Zawiodły, lecz kto w krygi żądzą

Mógł ująć, w długim bezpieczeństwie

Dni swych używie. Przyjdą, przyjdą

Niedawno czasy, że rozbójcę

Rozbójca znidzie; ten mu słodki

Sen z oczu zetrze i bezpieczne

Serce zatrwoży, kiedy trąby

Ogromne zagrzmią, a pod mury

Nieprzyjacielskie staną szańce.

 

ANTENOR, PRIAMUS

 

ANTENOR

Iż moja wiara rada u ciebie, o wielki

Królu, ważna nie była, żebyś był Helenę

Grekom wydać rozkazał, a tę niewątpliwą

Wielkiej wojny pochodnią co napręcej zgasił,

Teraz, co potym idzie, w czas cię upominam,

Abyś czuł o potrzebie i o pewnej wojnie,

Tak pewnej, jako mię tu clziś przed soba widzisz.

Słyszałeś, jako cię dziś posłowie żegnaĺi

I nas wszytkich przy tobie. Pograniczni piszą

Starostowíe, że greckie wojska się ściągają

Do Aulidy; w tym wętpić nie potrzeba, że ci

Do nas pójdą: inaczej ani by tu byli

Posłów swych posyłali, ani tak surowie

O swą krzywdę mówili. A tak nie mieszkając,

Póki brzegu morskiego ostatka nie stracim,

Porty naprzód i zamki pograniczne spiżą

I ludźmi dobrze opatrz; hołdowanym księżętom.

Rozkaż być pogotowiu; żołnierzom przypowiedz

Służbę; szpiegi roześli; straż miej i na morzu,

I na ziemi, aby cię łacni niegotowym

Grekowie nie zastali. To jest rada moja.

 

PRIAMUS

Jakobyś już na oko, dobry Antenorze,

Nieprzyjaciela widział, tak się, widzę, boisz.

 

ANTENOR

O królu, teraz się bać lepiej, bo za taką

Bojaźnią i opatrzność, i gotowość roście.

Wonczas już prózny rozmysł, bo już abo się bić,

Abo uciekać trzeba: trzeciego nic nie masz.

 

PRIAMUS

A ja, owszem, na dobrej pieczy wszytko mieć chcę,

Aby nam do tak nagłych ucieczek nie przyszło.

 

ANTENOR

Daj to Boże! A to zaś co za białogłowa

Z włosy roztarganymi i twarzy tak bladej?

Drżą na niej wszytki członki, piersiami pracuje,

Oczy wywraca, głową kręci: to chce mówić,

To zamilknie.

 

PRIAMUS

Moja to nieszczęśliwa córa,

Kasandra; widzę, że ją duch Apollinowy

Zwykły nagarnął, nie lża, jeno jej posłuchać.

 

 

KASANDRA

Po co mię prózno, srogi Apollo, trapisz.

Który, wieszczego ducha dawszy, nie dałeś

Wagi w słowiech, ale me wszytki proroctwa

Na wiatr idą nie mąjąc u ludzi więcej

Wiary nad baśni prózne i sny znikome?

Komu serce spętane albo pamięci

Zguba rnojej pomoże? Komu z ust moich

Duch nie mój pożyteczen i zmysły wszytki.

Ciężkim, nieznośnym gościem opanowane?

Prózno się, odejmuję, gwałt mi się dzieje;

Nie władne dalej sobą, nie jestem swoja.

Ale gdzieżem przez Boga? Światła nie widzę,

Noc mi jakaś przed oczy nagła upadła.

Owóż mamy dwie słońcy, owóż dwie Troi.

Owóż i łani morzem głębokim płynie.

Nieszczęśliwa to łani, złej wróżki łani,

Brońcie brzegów, pasterze, nie dopuszczajcie

Tej niezdarzonej goście nigdziej do ziemie!

Nieszczęśliwa to ziemia i brzeg nieszczęsny,

Gdzie ta łani wypłynie; nieszczęsna knieja,

Gdzie wnidzie i gdzie gładki swój bok położy

Wszytki stopy, wszytki jej łożyska muszą

Krwią opłynąć; upadek, pożogę, pustki

Z sobą niesie. O wdzięczna ojczyzno moja,

O mury, nieśmiertelnych ręku roboto!

Jaki koniec was czeka? Ciebie, mój bracie,

Stróżu ojczyzny, domu zacna podporo,

Wkoło murów trojańskich tesalskie konie

Włóczyć grożą, a twoje oziębłe ciało

Będzieli chciał nieszczęsny ociec pochować,

Musi je u rozbójce złotem kupować.

Nieprzepłacony duchu, z tobą pospołu

I ojczyzna umarła; jednaż mogiła

Oboje was przykryje. Lecz i ty, srogi

Trupokupcze, niedawno i sam polężesz.

Strzałą niemężnej ręki prędką obieżdżon.

Cóż potym? Kłoda leży, a ze pnia przedsię

Nowa rózga wyrosła i nad nadzieję

Prędko ku górze idzie. A to co za koń

Tak wielki na poboju sam jeden stoi?

Nie wódźcie go do stajniej, radzę, nie wódźcie:

Bije ten koń i kąsze; spalcie go raczej,

Jeśli sami od niego zgorzeć nie chcecie.

Czujcie, stróże: noc idzie, noc podejźrzana.

Wielki ogień ma powstać, tak wielki ogień,

Że wszytko jako w biały dzień widać będzie,

Ale nazajutrz zaś nic widać nie będzie.

Wtenczas, ojcze, ani już bogom swym dufaj,

Ani się poświęconych ołtarzów łapaj:

Okrutnego lwa szczenię za tobą bieży.

Które cię paznoktami przejmie ostremi

I krwią twoją swe gardło głodne nasyci.

Syny wszytki pobiją, dziewki w niewolą

Zabiorą; drugie g'woli trupom umarłym

Na ich grobiech bić będą. Matko, ty dziatek

Swoich płakać nie będziesz, ale wyć będziesz!

 

CHORUS

Rzućmy się co napręcej, a na pokój gdzie

Wyprowadźmy tę pannę upracowaną!

 

ANTENOR, PRIAMUS

 

ANTENOR

Te słowa, królu, nie są ku wyrozumieniu

Nazbyt trudne, a zgoła tobie i ojczyźnie

Upad opowiadają; prze Boga cię proszę,

Nie waż ich sobie lekce ani miej za baśni!

 

PRIAMUS

Jeszcze tego nieprawie ta przeciwna wiedma

W mię wmówiła, żebych się miał bać; ale przedsię

Postraszyła mię nieco, zwłaszcza że mi przyszedł

Sen na pamięć żony mej; bo gdy z tym złym synem,

Aleksandrem, chodziła, mało przed zlężeniem

Śniło się jej już na dniu, że miasto dziecięcia

Pochodnią urodziła.

 

ANTENOR

I jam też to, królu,

Jeszcze natenczas wiedział i pomnię, jako to

Wieszczkowie wykładali, że to dziecię miało

Upad ojczyźnie przynieść; czego, widzę, blisko.

 

PRIAMUS

Dobrze to pomnisz, ale i jam był rozkazał

Grzechu tego nie żywić; dawno to na puszczy

Wilcy mieli rozdrapać i kości nieszczęsne

Po pustych górach roznieść.

 

ANTENOR

A lepiej było, niźli nam przeń wszytkim zginąć

Co za więźnia to mamy? Ubiór to jest grecki.

 

ROTMISTRZ, WIĘZIEŃ

 

ROTMISTRZ

Takci, panowie: wy tu radzicie, a w polu

Grekowie nas wojują. Wczora o południu

Pięć galer ich przypadło na trojańskie brzegi.

Ludzi wprawdzie nie brali ani też palili,

Ale cokolwiek było w polu bydła, wzięli.

Jako nas tam niewielki natenczas był poczet,

Kusiwszy się kilkakŕoć o nie, musielichmy

Na ostatek dać pokój; kilka głów jest przedsię

Zabitych, ten sam jeden tylko poimany;

Na probie to powiedział, że greckiego wojska

Tysiąc galer na kotwiach pogotowiu stoi

W Aulidzie, którzy tylko na posły czekają,

A ci jeśli Heleny nazad nie przyniosą

(Jakoż widzę, że bez niej tak na morze wsiedli).

Wszytko się wojsko tedyż ma ruszyć i prosto

Ku Troi żagle podać. Wszak tak?

 

WIĘZIEŃ

Niepochybnie.

 

ROTMISTRZ

Hetmanem Agamemnon?

 

WIĘZIEŃ

Ten, brat Menelaów.

 

PRIAMUS

Każ więźnia tego schować i opatrzyć dobrze!

To więc już, Antenorze, insza niż proroctwa

Albo sny białogłowskie; ale wszyscy przedsię

W jeden cel przed się biją. Jutro co naraniej

W radę wnidźmy, a stamtąd już ani wychodźmy,

Aż obronę uradzim.

 

ANTENOR

Baczę, że jej trzeba,

Acz mi to słowa przykre i coś nie bez wróżki;

Na każdy rok nam każą radzić o obronie;

Ba, radźmy też o wojnie, nie wszytko się brońmy:

Radźmy, jako kogo bić; lepiej niż go czekać!

 



POWRÓT