PIEŚŃ DRUGA

 

Jak chmura, co grom po polach roznosi,

Obiegł Honorat wszystkie kurytarze,

Wszędzie wiadomość nieszczęśliwą głosi,

Wszędzie o wszczętym znać daje pożarze,

O zemstę wszystkich nalega i prosi,

Niechaj to dzieło i autora skarze.

"Kupcie się - woła - ku wspólnej odsieczy!

Kupcie się bronić pospolitej rzeczy!"

 

Na taki odgłos, jak piorunem tknięte,

Tłumy się braci ze wszystkich stron spieszą.

Rzucają prace i zabawy święte,

A coraz większą gromadząc się rzeszą,

Tam idą, kędy żale rozpoczęte

Wynurzał starzec: wzmagają i cieszą.

Próżne starania. Honorat się trwoży,

Im bardziej miękczą, tym zjadlej się sroży.

 

Tak łań po puszczach dzikich obłąkana

Z płodem, którego pilnie dotąd strzegła,

Nagłym łoskotem myśliwców zmieszana,

Z miejsc się porywa, na których obległa.

Próżno ucieka; wkoło opasana,

Unosząc życie, choć płodu odbiegła,

Chociaż rąk uszła i buja po lesie,

Tkwi grot śmiertelny, który z sobą niesie.

 

Wrzask, krzyk, hałasy. I prośbą, i wsporem

Nie da się starzec ubłagać rozjadły,

Niezbytym punktu ujęty honorem.

Gdzież się zdrożności nasze nie zakradły?

Pędzi. - Księgarni drzwi zastał otworem,

Tam wpadł, strwożone bracia wraz z nim wpadły.

Jednym zamachem starzec nieużyty

Wywrócił cztery ksiąg pełne pulpity.

 

O ty, wszechrzeczy płodnej rodzicielki.

Dzielny tłumaczu i w lewą, i w prawą,

Którego wielbić musi człowiek wszelki!

Ty, coś jest świata nauką, zabawą,

Perło pisarzów, o Albercie Wielki,

Coś tajemnice objawiał tak żwawo,

Uczczenia godny! Nieustraszony,

Spadłeś pod szafę z twoimi kompany.

 

Wielki Tostacie! ty, coś znamienicie

Pisał o wszystkim, o czym pisać można,

Nie osiedziałeś się na twym pulpicie,

Złość cię zrzuciła, ale złość pobożna.

Poznał cię starzec, zapłakał obficie,

Twym spadkiem myśl się powiększyła trwożna,

A gdy się coraz wzmaga i rozżarza,

Tak z płaczem mówił do bibliotekarza:

 

"Nie tylko ludziom i księgom uwłacza

Bezbożnik, co się uwziął na zakony.

Co winien Tostat, że mu nie przebacza?

Co winien Alfons, ów król uwielbiony?

Zuchwalec śmiało grzeszy i wykracza,

Kroniki nawet dotknął zaślepiony.

Niegodzien czytać piękności dobranych:

Wojska afektów zarekrutowanych.

 

Wiem, skąd te złości i jady pochodzą:

Już się świat zepsuł, a płody odrodne

Polorem niby jady swoje słodzą,

Nazwiska nawet uczonych niegodne.

Ich to koncepty prawdzie nie zagrodzą.

Znajdziem my na nich sposoby dowodne.

Umilkną zdrajcy, damy się we znaki,

Spełznie z konceptem pisarz ladajaki.

 

Bogdaj to dawni! w księgach nie szperali,

Było też lepiej, każdy cicho siedział.

I cóż nowego teraz wybadali?

Bogdajby lepiej o nich świat nie wiedział!

Nie tak to nasi ojcowie działali,

A jeśli który co pisał, powiedział,

Nie dął się z swojej mądrości mniemanej

Ani zaczepiał książki drukowanej".

 

"Niejeden głupi był wydrukowany -

Biblijotekarz rzekł do Honorata -

Druk nie jest piętnem chwały lub nagany.

Dawniejszych, świeższych czasów alternata

Głupstwo i rozum stawia na przemiany,

Jednym je węzłem wiąże i przeplata;

Z powszechnej wady my się nie odkupim,

Można i u nas być mądrym i głupim.

 

Że się z prostoty śmiał pisarz swywolny,

I my się śmiejmy, zagadniem go snadnie,

Pozna po śmiechu, w wyrazach zbyt wolny,

Że fałsz napisał; odwoła dokładnie.

Będziem się dąsać? Nie będzie powolny,

Gorszy jad może w pióro mu się wkradnie.

A kto wie wreszcie, czyli nie chciał użyć

Tego sposobu, aby się przysłużyć?"

 

"Piękna przysługa! Paszkwilem, potwarzą?"

"Posłuchaj tylko, ojcze Honoracie,

Różne się myśli wierszopisom marzą,

Jeszcze ich trybu zupełnie nie znacie.

Bywa częstokroć, gdy się zbyt rozżarzą,

Że mniej pamiętni o sławy utracie,

Zbyt letko cudzą dotkliwość tłumaczą!"

"Zły to śmiech, ojcze, gdy na niego płaczą!"

 

"Targa się paszkwil na niewinność trwożną,

Zaraża jadem, na złe zbyt ochoczy;

Satyra, cierpieć nie mogąc rzecz zdrożną,

Karze bez względu, wyrzuca na oczy;

Krytyk żarliwość ma, ale ostrożną,

Śmiechem poprawia, jadem nie uwłoczy,

A kunsztu jego te prawe sposoby:

Występek karać, oszczędzać osoby".

 

"Ale mnie wytknął!" "Przypadkiem się stało".

"Jak to przypadkiem? Szydzić moje lata!"

"W myśli to jego może nie postało,

Osławiać, szydzić z ojca Honorata.

Co tam wyraził, u nas się nie działo,

Jakaż stąd sławy być może utrata?

Nigdy się, ojcze, taki nie frasuje,

Który zarzutu przyczyny nie czuje.

 

Hazard nadarzył twe imię w pisaniu,

Ale opisał nie tym, czym cię znają.

Alboż upartym jesteś w twoim zdaniu?

Alboż cię o złość bracia posądzają?

Alboż nie trawisz dni, nocy w czytaniu?

Alboż cię flaszki przyjacielem mają?

Dobrzyście, mądrzy, na książkach się znacie;

To nie o tobie, ojcze Honoracie".

 

"Piękne to słowa, ale nic nie znaczą,

- Krzyknął Honorat - śmiał się z nas do woli!

Są uprzedzeni, co dobrze tłumaczą

To, co jest skutkiem nieprawej swawoli.

Niech mi mędrkowie dzisiejsi wybaczą,

Jak to nie sarknąć, kiedy kogo boli!

Pożal się Boże, widzę, naszej pracy!

I waszeć zmodniał, ojcze Bonifacy".


POPRZEDNIA PIEŚŃ

SPIS TREŚCI

NASTĘPNA PIEŚŃ