ROZDZIAŁ JEDENASTY

Wkrótce zeszło się do mnie dziesiąciu poważnych i okazałych mecenasów. Na większej połowie znać było poprzedzoną gdzie indziej konferencją. Odebrawszy od każdego cum omnI formalitate komplement musiałem się zdobyć na tyleż odpowiedzi. Postawiono kilka flasz na stole; wtem ruszył się mój plenipotent prosząc na słówko i odprowadziwszy mnie na bok, obrócił twarzą naprzeciwko nim, szepcząc do ucha:

- Uważajże waszmość pan tego w kontuszu papużym, opasanego od piersi...

Rzekłem: - Widzę.

- Otóż ten ma wielki przystęp do jaśnie wielmożnego N.N., któremu niedawno za wygraną sprawę wyrobił dożywociem wieś od wojewody N.N. Ale to wielki sekret... Ten znowu drugi, co ma karabelę demeszkową, złotem nabijaną, z rękojeścią kości słoniowej, ma ją w podarunku od deputata N.N. za to, że mu nagalił kontrakt arendowny na lat trzy bez pieniędzy. Tamten zaś, co ma wąsik z szwedzka ogolony, już podeszły, w starym, czarnym, wytartym kontuszu, Jest to ten, co ordynaryjnie pisuje dekreta deputatowi trzymającemu sentencjonarz, natenczas kiedy z umowy z pisarzem ma sobie w której sprawie ustąpiony. Trzeba będzie i o nim pamiętać.

Wróciwszy się do ichmościów, zacząłem najprzód zdrowie prześwietnej palestry, statecznej ich przyjaźni; najstarszy moje zaczął, a skosztowawszy, że wino i dobre, i stare, zaczął kolej łaski nieustającej. Szły rzęsiste kielichy, gdy jeden z ichmościów pracowitszych odezwał się do mnie:

- Mości dobrodzieju, sprawa sprawy nie tamuje; czas się wycieńcza, przystąpmy do poznania sprawy; przy czytaniu dokumentów, gdy nam którego braknie, kielich to miejsce zastąpi...

- Zgoda! zgoda! - zawołali wszyscy i obsiedli stolik według wokacji.

Zaczął plenipotent mój informować ich o sprawie. Każdy z mecenasów notował sobie potrzebniejsze okoliczności.

Przerywania, papierów oglądanie, przytaczanie prejudykatów niemało i mieszały, i przedłużały ciągłą informacją. Jużeśmy byli w pół sumariuszu, kiedy młodzieniec jeden wykwintnie ubrany wchodzi z trzaskiem do pokoju; za nim kozaczek z zaplecionym czerwoną wstążką sełedcem i pokojowiec w zielonych sukniach, z kordelasem, strzelca nadwornego podobno reprezentujący; tych jeszcze poprzedził wyżeł młody, rozhukany, który rozumiejąc podobno, że jedzą u stolika, wspiął się nań łapami we wszystkim pędzie i kielich wywrócił duży, pełen wina, wszystkie papiery moje zlał i notata ichmościów patronów, a co gorsza, kilka pięknych kontuszów i żupanów winem tym splamił. Porwali się wszyscy od stołu i jeden z uszkodzonych rzecze:

- A, mości skarbnikiewiczu, skarżyć się będę przed jaśnie wielmożnym wujem za szkodę moję...

Prędko mi poszepnął plenipotent do ucha, abym tego młodzieńca jak najgrzeczniej przyjął, bo to siestrzeniec rodzony jaśnie wielmożnego prezydenta, ma już deklarowaną chorągiew; ten ma zwyczaj, a bardziej zlecenie, pod tytułem ćwiczenia się w prawie przysłuchiwać się konferencjom; jest pod dyrekcją patrona tego, co w kubraku pąsowym; ten go zwyczajnie przywodzi na konferencje ludzi majętnych, a ci wiedzą, jak ten honor zawdzięczać. Przywitawszy więc z należytym uszanowaniem pożądanego gościa, podałem na kolej zdrowie jaśnie wielmożnego wuja; szło te kilką ogniwami, z odmianą tylko symboliczną tytułów. Potem za pozwoleniem gościa, który żądał także przysłuchać się sprawie, zasiedliśmy do kontynuowania informacji. Wprawdzie ten młodzieniec więcej się psem swoim bawił jak słuchaniem sprawy, świstał, kazał psu warować, czapkę rzucaną podać; lubo to czyniło dystrakcją słuchaczom, chwaliliśmy psa i pana, a tymczasem skończyła się informacja.

Czas odetchnienia zastąpiły rzęsiste kielichy; wtem jeden z mecenasów tak się do mnie odezwał:

- Zrozumieliśmy dostatecznie tę sprawę. Dwie ona ma postaci, jest razem iuris et facti - prawną i uczynkową. Co do prawności uczynkowej za wygnanie szlachcica, zbicie i więzienie jego, zabójstwo ludzi jesteś waszmość pan od tegoż szlachcica zapozwany do regestru expulsimonium, do regestru, mówię, właściwego takowej sprawie; a zatem, gdy ten regestr przyznany szlachcicowi będzie, trybunał, nie wchodząc in causam iuris, bo mu to prawo tamuje, szlachcicowi nakaże reindukcją, waszmość pana ukarze grzywnami i wieżą. Co zaś ad causam iuris w tej sprawie, gdzie waszmość pan formujesz prawo swoje do wioski i szlachcica pozwałeś do regestru wojewódzkiego, w nim prokurowałeś wpisy, to naprzód albo będziesz dufał przychylności dla siebie jaśnie wielmożnych zasiadających i dopuścisz, żeby tu była rozsądzona. Jeżeli mu przysądzą dziedzictwo tej wioski, spodziewać się można będzie naówczas, iż podobnym kredytem wyrobisz, że upadnie kategoria facti, wiolencji nie przyznają i jeszcze przeciwnej stronie nakażą kalkulacją z dochodów; dezolacje będzie musiał nadgrodzić i na to kondescensją wyznaczą. Jeżeli zaś sądowi tutejszemu dufać nie będziesz, to przynajmniej uprosisz, ażeby sprawa była odesłana do grodu, któremu więcej ufasz, lub na kondescensją, do której podyktujesz sobie officia. Lękać się zatem waszmość panu należy, ażeby nie przypadła sprawa z regestru expulsionum, którego przeciwna strona pilnuje. Potrzeba więc ująć sobie deputatów, ażeby ile możności regestru tego nie popierali, żeby zawsze sprawa jaka ze środy na czwartek zachodziła i kontynuowała się żółwim krokiem. Przeciwnym sposobem, niech regestr wojewódzki pędzą, sprawy ile możności niechaj będą odsyłane na kondescensje do grodów, niech się w innych strony godzą, jak mogą, a reszta za łaską prezydenckiego dzwonka niech idzie per non sunt. Tym sposobem te trzysta wpisów, które waszmość panowemu przodkują, będą spadać jak grad. Proś waszmość pan jegomości pana skarbnikiewicza, ażeby dał dobre słowo za waszmość panem wujowi swemu, a upewniam, że cię utrzyma, jak tylko sam chcesz...

Ten skończył, a wszyscy odezwali się, iż nie mają co więcej przydać do tak wybornego i doskonałego zdania. Ruszyliśmy się wszyscy od stolika; ja tymczasem zaprosiłem jegomości pana skarbnikiewicza do drugiego pokoju, gdzie zdjąwszy z kołka fuzją i parę pistoletów francuskich, ofiarowałem mu, jako myśliwemu, prosząc, ażeby był dla mnie pośrednikiem w jednaniu protekcji jaśnie wielmożnego wuja.

Tymczasem mecenasi, odebrawszy swoje honoraria, a ci duplikowane, którzy szkodę ponieśli, rozeszli się do domów albo na inne konferencje. Odprowadziłem jegomość pani skarbnikiewicza aż na ulicę, polecając mnie jego łasce.


POPRZEDNI SPIS TREŚCI NASTĘPNY