STYGMATY ŚW. FRANCISZKA

 

O wzgardź mną Panie, bom niegodny Ciebie - lecz w piersi mojej słyszę harfy granie i ręce moje wyciągam w zaranie - ku Tobie.

Uderza na mnie blask Mocy i Tronów - gwiazdy mi grają wśród wieczornych dzwonów - na niebie krwawe błyskają purpury - Twoich tajemnic otchłanie i góry.

A duchy z twarzą posępnie ukrytą - oczy im świecą przez wór San-Benito. I patrzę w zimne ich oczodoły - gdzie bezwstyd w dzikie zamarł szaleństwo - w krypcie kościoła tajne męczeństwo - za filarami błyszczą anioły.

I podszedł do mnie Upiór-strach nocny - ręce mi związał, bym legł bezmocny. A harfę podał w gasnące dłonie - serce, co wiecznym pożarem zionie. I umęczyłem jeszcze raz drugi to smętne i krwi mej polały się strugi. Odejm mnie. Panie, moim szponom - odejm mnie, Panie, błotu mojemu - czemu nie przychodzicie mi, łzy? i darmo trzymam twarz odwróconą - widzę Twe oczy zachodzące - widzę, jak czarne zimne słońce zakrywa Ciebie mi.

Stoję na ostrym cyplu góry - pode mną w głębi czarnopiórej - nade mną - wkoło - Ty.
Idę ku Tobie, Tajemnico - wsłuchany w poszept kwiatów - otwarte szczęścia mego rany - oh, serc mam więcej niźli światów - niż gwiazd -

A płomień ku mnie z Twego słońca - a burze ciepłe przelatują jestestwo moje - zodiakalne światło nad horyzontem, jako lodowe framugi.

Nie chcąc zakrwawiłem kwiatki i poruszyłem umarłego w trumnie - gałązki ciernia oplotły mi głowę - z rąk płyną świetlane smugi.

Ptaszki lecą pytać się, com widział w niebiosach: duszyczki wasze bardzo tęskniące. Umarli pytają mnie o swych losach - i tylko kwiatki cicho na skoszonej łące oddają aromat, jak siostra Łazarza, Panu.

Czcigodny K. Baykowski przyjąć raczy.


SPIS WIERSZY