O opatach i biskupach łacińskich

Ponieważ sama tylko powierszchowność obyczajów jest mego pióra materią, przeto opatów od biskupów nie oddzielam, ale razem o tych dwóch gatunkach duchowieństwa piszę.

Póki opatom klasztornym Rzeczpospolita i August król nie odebrał znacznej części dóbr, które się za rzymskim brewe stały funduszem dla opatów świeckich, komendatariuszami nazywanych, póty opaci klasztorni w paradzie, ekwipażach i stołach nie ustępowali biskupom. Cokolwiek zatem pisać będę o okazałości biskupów, toż samo brać należy Czytelnikowi o klaustralnych opatach.

Biskupi łacińscy mieli z dawna i mają ten zaszczyt w Polszcze, że są oraz i senatorami, wyjąwszy biskupów in partibus albo zagranicznych, którzy równi są w charakterze biskupom senatorom, ale nie mają jurysdykcji, nie mając istotnych diecezji. Biskupi senatorowie chowali dwory znaczne, osobliwie bogatsi, jako to: arcybiskup gnieźnieński oraz i prymas, arcybiskup lwowski, biskup krakowski i biskup kujawski, a z litewskich biskup wileński. Inni biskupi, że mieli mniejszą intratę, mniejszą też prowadzili figurę.

A że te dwory biskupie i inne okazałości równały się dworom i okazałościom świeckich panów, przeto odkładam ich opisanie do miejsca, gdzie będę pisał w szczególności o dworach, tu zaś to tylko wystawuję Czytelnikowi, co właśnie należy do biskupów.

Biskupi nosili się długo w stroju stanowi swemu przyzwoitym tak na publicznych miejscach, jako też w domach swoich. Do senatu wchodzili zwyczajnie w rokietach i w mucetach; kolor sukni fioletowy i płaszcz czarny wszystkim, tak arcybiskupom, jak i biskupom, równy, wyjąwszy Lipskiego, biskupa krakowskiego, który że był kardynałem, używał purpurowego koloru. W lat kilka później, po śmierci biskupa krakowskiego dopiero wspomnionego i po śmierci Krzysztofa Szembeka, prymasa, Adam Komorowski, proboszcz katedralny krakowski, otrzymawszy tę godność prymacjalną za jakoweś szczególne zasługi od Augusta króla, wyrobił dla siebie i następców swoich, prymasów, używanie koloru purpurowego na miejsce fioletowego. Jakie te jego zasługi były, pewności nie mam, słyszałem tylko od starszych, w rzeczach politycznych wiadomość mających, że Komorowski podczas drugiej elekcji króla Stanisława i Augusta III, będąc kustoszem koron, przysłużył się temu drugiemu wydaniem z skarbcu krakowskiego korony, do koronacji króla starym zwyczajem potrzebowanej.

Biskupi tedy, jakom zaczął o nich, długi czas pod panowaniem Augusta nie zażywali niemieckiej sukni; wszędzie, tak w domu, jako też w podróży, habit nosili, biskupom właściwy. Wielu z nich do sukni stosowali obyczajność, dawną pobożność oddającą; sami częstokroć odprawiali ordynacje, czyli święcenia kapłańskie; katechizmy publiczne, kazania, egzorty przed bierzmowaniem częstą bywały ich zabawą; ofiarę ołtarza niemal co dzień w kaplicach swoich pałacowych, a w dnie uroczyste w publicznych kościołach odprawowali. Posty jedni na oleju, drudzy na maśle zachowywali. Jeżeli któremu zdrowie chore kazało w dni postne używać mięsa, jedli go samotnie, nie dając innym, w takiej przygodzie nie będącym a do mięsa wilczy apetyt mającym, źle przystosowanego przykładu. Diecezje po większej części sami osobiście wizytowali, a niektórzy z nich, we wszystkich sprawach okazując dawną chrześcijańską pobożność, stoły nawet swoje, acz pańskie i gościowi otwarte, duchowną lekcją zaprawiali. Takimi zaś byli ci: Szembek, prymas, który prócz cnót dopiero wyliczonych miał jeszcze i tę, że wszędzie, gdzie się tylko obracał, gromadę ubóstwa hojnymi jałmużnami nęconą za sobą prowadził; a oprócz żebraków jawnych wielu potrzebnych sekretną jałmużną wspierał, srebrom nawet swoim, gdy podorędziu pieniędzy nie miał, nie przepuszczając; Wyżycki, arcybiskup lwowski'', Zienkowicz, biskup wileński, Kobielski, biskup łucki, który z gorliwości o nawracanie niewiernych w żydowskich nawet bożnicach Ewangelią opowiadał; Sierakowski, biskup przemyślski, potem arcybiskup lwowski. Ten regularnie co dzień słuchał jednej mszy przed swoją, potem miał swoją, a po swojej znowu jednej mszy cudzej był słuchaczem; gdy mu w chorobie doktorowie zakazali maślnych potraw i olejnych, chcąc go tym sposobem przymusić do mięsa, kazał tylko dawać sobie potrawy samą solą przyprawione. Równym był naśladowcą pobożności swego poprzednika Kierski, po Sierakowskim biskup przemyślski, lubo nie tak ścisły w postach, jako też po Kobielskim na katedrę łucką wyniesiony Woilowicz.

Załuscy, dwaj bracia: jeden sufragan płocki, który nie mając dosyć na doskonałości biskupiej, został jezuitą, w którym zakonie świątobliwego dokończył życia, zapisawszy jezuitom wieś Kobyłkę pod Warszawą i w niej kosztowny wyfundowawszy kościół; drugi, biskup kijowski, mąż nie mniej świątobliwością, jako też nauką stawny, z pomocą brata swego, po Lipskim biskupa krakowskiego, fundator biblioteki warszawskiej, w kolegiacie warszawskiej proboszcz i w niej z okazji jakowej nadzwyczajnej uroczystości lub nabożeństwa opowiadacz słowa bożego częsty, ale że nadto długi, przeto słuchaczowi nudny. Do tych należy Hilzen, biskup żmudzki, nie tylko w swojej katedrze, ale też w różnych innych kościołach ambony zaszczycający. Możno jeszcze do tego rzędu biskupów nabożnych przydać Grabowskiego, biskupa warmińskiego, który bardzo często nawet w powszednie dni uczęszczał do kościołów dla słuchania mszy świętej albo jej przez siebie samego odprawienia, z tym atoli grymasem, że kiedy w którym kościele trafił na śpiewanie różańca albo innego brackiego nabożeństwa, zaraz sam wolał na cały głos, aby przestano; i musieli umilknąć póty, póki on swego nabożeństwa nie odprawił (piszę o Warszawie, gdyż w jego Warmii zapewne musiał być intymowany proces do wszystkich kościołów, przykazujący owieczkom takowe raz na zawsze milczenie w przytomności swego i pana, i zarazem pasterza); i Szeptyckiego, biskupa płockiego, który - jako z urodzenia Rusin - ściśle zachowywał posty, co dzień regularnie u kapucynów miewał mszą świętą, a choć był kulawy, tak się z nią szybko uwijał, że ledwo mu do niej kanonik asystujący z kapelanem ministrować kanon i mszał nadążyli. Pacierze kapłańskie gdy odprawiał, to tak szybko, że się zdawało, iż tylko szuka czegoś po brewiarzu, słowem, jego msza z przygotowaniem i dziękczynieniem nie bawiła zupełnej pół godziny. Ubóstwu pewną kwotę pieniędzy codziennie odkładał, którą uszykowanym w rząd przed oknem swego pałacu, patrząc na nich z góry, rozdawać kazał; był człowiek pieniężny, oszczędny, stołów kosztownych i żadnych przepychów nie lubiący, odbierane zaś z tej okazji od innych biskupów przymówki dowcipnie odcinać umiejący.

Zszedłbym daleko z drogi przedsięwziętej opisu obyczajów powszechnych duchowieństwa, gdybym każdego biskupa szczególne obyczaje Czytelnikowi chciał wystawiać; może bym też nie znalazł wiary, gdybym same w ogólności pisał zwyczaje, nie wymieniając żadnego osobistego przykładu; dlatego wymieniłem niektórych.

Prócz wyliczonych dopiero biskupów było wielu innych mądrych, skromnych, poważnych, powołaniu swemu doskonale odpowiadających. Byli też i tacy, którzy się więcej do reguł światowych niż do przepisu kanonów stosowali; karty, kompanie, myślistwo, kapela takowym czasu najwięcej zabierały i ci to pierwsi byli, którzy niemieckiej sukni w domach i podróżach, a nawet i w publicznych kompaniach zażywać modę wnieśli, a która się mniejszemu duchowieństwu od swoich pasterzów dostała. Mówią pospolicie, że suknia nie ma nic do obyczajów. Oj ma, i bardzo wiele! Skoro duchowni zaczęli nosić niemiecką suknią, zaczęli powoli dyspensować się od pacierzy, od postów i od służby ołtarza; na końcu panowania Augusta III wielu już było biskupów, którzy rzadko, ledwo kilka razy w rok do służby ołtarza przystępowali; ordynacje, czyli święcenia księży, i sakrament bierzmowania na sufraganów, a rządy diecezalne na audytorów spuściwszy, sami się rozrywkami, publikami i chwytaniem dworskich faworów zatrudniali. Mięsne stoły otwarte w dnie postne (jakby im do tej ludzkości innych dni, nie postnych, brakowało albo na ryby nie stać było) dawali; i sami, choć czerstwi i zdrowi, pospołu z zaproszoną kompanią, z katolików i dysydentów złożoną, mięsem się nadziewali. Zwyczaj mięsnych stołów dawania w postne dni pierwszy wprowadził Kajetan Sołtyk, biskup krakowski, który dostawszy się do pierwszych faworów grafa Bruchla, ministra królewskiego, lutra, do Mniszcha, marszałka nadwornego koronnego, jego zięcia, i do innych partią dworską składających pryncypałów, gdy między sobą umówili, aby każdy co tydzień raz dawał obiad publiczny, Sołtyk obrał sobie dzień piątkowy. Przed Sołtykiem, choć który z górnych duchownych jadł w post mięso, to przynajmniej słotów publicznych mięsnych w dni postne nie otwierał.

Opaci zakonni, naśladowcy biskupów w światowości, co się tycze postów, w tych wstrzemięźliwość zachowywali; a jeżeli który dla przypodobania się kompanii na mięso łakomej dawał mięso na stół, to dawał i postne potrawy; i jeżeli sam przypisał się do sztuki mięsa, to przynajmniej przed kompanią uczynił protestacją, że jeść z postem nie może, bo jest chory albo że mu doktorowie ryb zakazali.

O pacierzach kapcańskich, jaką miały wziętość na końcu panowania Augusta III u prałatów dopiero wystawionych, nic pisać nie mogę. Pacierz jest rozmowa człowieka z Bogiem, potrzebuje miejsca i czasu spokojnego, gdzie oko publiczne zaglądać nie powinno; a zatem w tej sprawie pióro moje idzie na ustęp.

Biskupi ruscy nie różnili się od łacińskich obyczajnością, między tymi i tamtymi rozmaitą, tylko tym, że wielu z nich nosili zapuszczone brody, które następcy po nich ku końcu panowania Augusta III, jako już polerowniejszego świata ludzie, wszyscy pogolili.

Opisawszy stanu duchownego obyczaje jawne i każdemu wiadome, przystępuję teraz do obyczajów świeckiego ludu, powodując pióro moje porządkiem profesyj, do jakowych się młódź wychodząca ze szkół rozchodziła, a te będą w szczególności: palestra, żołnierze, dworzanie, ziemianie albo szlachta mniejsza, panowie wielcy, na koniec mieszczanie, chłopi, Żydzi, Cygani.


OPIS OBYCZAJÓW