406

 

Zajrzyjmy też w tę starą kuchnię,

Gdzie, niegdyś, w sposób niezbyt szparki,

Siłą przedwiecznej gospodarki,

Która już z dala pleśnią cuchnie,

W kurzu, w pajęczych matniach, w próchnie,

Trzymano malowane garnki.

 

Pacykowane w barwie sinej -

Jak ledwie oko ścierpi czyje -

Z wonią, co w nos stęchlizną bije;

W nich to, bez celu i przyczyny,

Trzymali starzy swe mydliny,

Godne jedynie iść w pomyje.

 

Czybyście, spośród nich, jeżeli

Ta przeszłość wreszcie kark już kręci,

Choćby politowaniem tknięci,

Jednego sobie wziąć nie chcieli,

Nim wszystkie w czasów tych topieli

Będą już świętej niepamięci?

 

No! Choć jednego. Cóż? - nie chcecie?

Wprawdzie wam korzyść z nich nieżyzna,

Ale mi każdy chętnie przyzna:

Że, nawet jako rzadkość, przecie

W osobliwości gabinecie

Uszłaby ta staroświecczyzna.

 

Nie? - No więc wiedz, mądrości młoda:

Że, czy grzmotniecie je o ścianę,

Czy nimi od was w łeb dostanę -

Ani im ujmy to nie doda,

Ni mego łba nie będzie szkoda -

Bo - wszak są tylko malowane.


SPIS WIERSZY