AKT 4

 

(Ta sama izba u reb Ezryela. Na lewo bliżej ku przodowi niewielki stół. Przy stole siedzą w fotelu i na stołkach: Reb Ezryel w talis i tefilin i dwaj dajonim. Reb Szymszon stoi obok stołu, w tyle Michael. Kończą obrzęd odczyniania snu).

REB SZYMSZON

Chelma tawa chazai, chazai, chazai...

Szczęśliwa snu mego wróżba, szczęśliwa snu mego wróżba, szczęśliwa wróżba...

REB EZRYEL, 1 i 2 DAJONIM[1] (razem)

Chelma tawa, chazita, chazita, chazita...

Szczęśliwa snu twego wróżba, szczęśliwa snu twego wróżba, szczęśliwa wróżba...

REB EZRYEL

Rabbi, oto wyłożony sen wasz. Ninie usiądźcie z nami jako sędzia. (Reb Szymszon siada przy stole obok reb Ezryela) A teraz zawezwiemy umarłego na Sąd Tory. Ale wprzód odgraniczę dlań krąg, z którego mu wyjść nie będzie wolno. Michael, podaj mi laskę! (Michael podaje laskę. Reb Ezryel powstaje z miejsca i w lewym kącie zakreśla laską krąg od lewej ku prawej, poczem siada z powrotem) Michael, weź laskę moją i wyjdź na cmentarz, a kiedy wstąpisz pomiędzy groby, zamknij oczy i wyciągnij laskę przed siebie. Przy pierwszym zaś grobie, na którym zatrzyma się laska moja, stań i trzykrotnie uderz w nagrobek i po trzykroć przemów w te słowa: „Spoczywający w Bogu! Ezryel, syn wielkiego cadyka reb Iciele z Miropola, prosi cię o przebaczenie, iż zakłóca odpoczynek twój i rozkazuje, abyś drogą ci wiadomą doniósł umarłemu Nyssenowi, synowi Ryfki, że Sąd Sprawiedliwości w Miropolu natychmiast przyzywa go na Sąd Tory i każe mu jawić się w szatach, w których złożony był w grób Izraela”. A potem wróć, lecz nie oglądaj się poza siebie, jakkolwiek byś głosy, wołania a krzyki słyszał za sobą, i nie waż się ani na okamgnienie laski puścić z ręki, jeśli chcesz zachować swą duszę. Idź i niechaj od złej przygody Bóg cię strzeże, albowiem do wysłannika w sprawach uświęconych nieziemskie moce nie mają przystępu. Ale wprzód niechaj uczynią przegrodę dla umarłego. (Michael wychodzi. Przynoszą prześcieradło, które wieszają, odgradzając niem cały lewy kąt sali) Zawołajcie Sendera! (Wchodzi Sender) Sender, zaliś rozkaz mój spełnił! Czyś wysłał konie po ojców i chosena?

SENDER

Wysłałem, lecz ojcowie jeszcze nie przybyli.

REB EZRYEL

Puść naprzeciw nich gońca, aby pędzili co koń wyskoczy.

SENDER

Stanie się jak każecie. (Pauza)

REB EZRYEL

Senderze! Zawezwaliśmy umarłego Nyssena, syna Ryfki, aby stawił się na Sąd Tory z tobą. Zali przyjmujesz sąd nasz?

SENDER

Przyjmuję.

REB EZRYEL

Azali spełnisz wszystko, cokolwiek orzeknąć nam przyjdzie?

SENDER

Spełnię.

REB EZRYEL

Stań tedy po stronie prawej.

SENDER

Rabbi! Teraz przypominam sobie... Nyssen, syn Ryfki musi mnie zapozwać przed Sąd Tory, albowiem niegdyś podaliśmy sobie ręce i przyrzekli... Wszelako ja nie winien temu...

REB EZRYEL

To nam opowiesz później, kiedy umarły ze skargą swą wystąpi. (Pauza) Zjawi się wnet między nami człowiek ze Świata Prawdy, abyśmy między nim a człowiekiem ze Świata Marności prawo czynili. (Pauza) Oto wieczyste świadectwo, że ustawy świętej Tory naszej rządzą wszystkimi światami i wszystkimi tworami, jako moc nad żywymi i umarłymi. (Pauza) Na sąd ten ciężki i straszliwy ze wszystkich patrzą niebios. A gdyby, Boże strzeż, sędziowie na jedną tylko głoskę odstąpili od prawa, na wysokościach wstrząsnąłby się Sąd Boski. I dlatego przystępujemy doń z lękiem a trwogą, z lękiem a trwogą... (rozgląda się z trwogą, zatrzymuje wzrok na chuście i milknie. Przerażające milczenie).

1 DAJON (przerażony, cicho do drugiego)

Zdaje się, jest...

2 DAJON (zdjęty grozą, do pierwszego)

Jest, zdaje się...

REB SZYMSZON

Jest...

REB EZRYEL

Nyssenie, synu Ryfki! Sąd sprawiedliwości rozkazuje ci, abyś nie przestępował kręgu i przegrody! (Pauza) Nyssenie, synu Ryfki, Sąd nakazuje ci: powiedz czego domagasz się od Sendera, syna Heni i o co go winujesz? (Przerażająca pauza. Wszyscy słuchają jak skamieniali)

1 DAJON (jak wyżej)

Zdaje się, odpowiada...

2 DAJON

Zdaje się, - odpowiada ...

1 DAJON

Słyszę głos, ale nie słyszę słów.

2 DAJON

Słyszę słowa, a nie słyszę głosu.

REB SZYMSZON (do Sendera)

Senderze, synu Heni! Zmarły Nyssen, syn Ryfki mówi, że w młodości zasiadaliście na jednej ławie w jeszibie a dusze wasze zespoliły się w wiernej przyjaźni. W jednym tygodniu powiedziono was obu pod baldachim ślubny. A podczas dni pokuty ślubowaliście sobie podaniem ręki, że jeśli niewiasty wasze urodzą: jedna chłopca, druga zaś dziewczynę, dzieci te połączycie.

SENDER (drżącym głosem)

Tak, to prawda.

REB SZYMSZON

Nyssen, syn Ryfki mówi dalej, że niebawem żona jego urodziła syna w tym samym czasie, gdy twoja niewiasta powiła córkę. Wkrótce umarł (mała pauza). Tam, na świecie Prawdy doszła go wieść, że syn jego obdarzony podniosłą duszą coraz wyżej i wyżej się wznosi. A serce ojcowskie objęła radość i duma. I widział, że gdy syn jego młodzieńcze osiągnął lata, poszedł w świat i wędrował z kraju do kraju, z miasta do miasta, albowiem dusza jego wyrywała się ku przeznaczonej. I przybył do miasta, w którym mieszkasz i wstąpił do domowstwa twego i usiadł przy stole twoim. A dusza jego złączyła się z duszą twojej córki. Ale tyś był bogaty a syn Nyssena ubogi. Odwróciłeś więc oczy od niego i szukałeś dla córki męża bogatego, ze świetnej rodziny (mała pauza). I Nyssen widział dalej, jak syn jego wpada w rozpacz i mów w wędrówkach po świecie nowych poszukuje dróg. I duszą ojcowską owładnął niepokój i smutek. A ciemne moce ujrzawszy rozpacz młodzieńca, rozpostarły nań sieci i pochwyciły go i zabrały przedwcześnie ze świata. A dusza jego błąkała się, aż wstąpiła jako dybuk w ciało przeznaczonej (mała pauza). Nyssen, syn Ryfki, oskarża: Ze śmiercią syna odcięty od obu światów, stracił imię i pamięć[2], ostał bez potomka i dziedzica, coby po nim kadisz odmówił. Światłość jego na wieki zagasła, a korona stoczyła się z głowy i wpadła w otchłań. Prosi przeto Sędziów, aby wedle ustaw Świętej Tory sądzili Sendera za przelanie krwi syna Nyssenowego i dzieci syna jego i dzieci jego, aż po kres wszystkich pokoleń. (Przerażające milczenie. Sender łka).

REB EZRYEL

Senderze, synu Heni! Zali słyszałeś? Co na to odpowiesz?

SENDER

Nie będę się bronił... Ale błagam mego przyjaciela, aby mi grzech wybaczył, albowiem uczyniłem to nie w złej woli. W krótki czas po naszem słowie i podaniu ręki Nyssen odjechał, a nie wiedziałem, czy niewiasta jego urodziła dziecię i czy dziewczynę... Potem doszła mnie wieść, że umarł. Więcej już nic nie słyszałem o jego rodzinie i z czasem zapomniałem.

REB EZRYEL

Dlaczego nie dowiadywałeś się?

SENDER

Wedle zwyczaju ze strony chosena pierwsze czynią kroki. Myślałem więc, że gdyby Nyssenowi syn przyszedł na świat, dałby mi znać. (Pauza)

REB SZYMSZON

Nyssen, syn Ryfki pyta, dlaczego to, gdy syn zaszedł do domostwa twego i usiadł przy stole twym, nigdy nie spytałeś, kto zacz i skąd pochodzi?

SENDER

Nie wiem... Nie pamiętam... Ale przysięgam, że coś mi zawsze w duszy szeptało, bym młodzieńca tego wziął za zięcia. Ilekroć wiec przedkładano mi związki, stawiałem tak ciężkie warunki, że ojcowie przystać nie chcieli. Z tego powodu trzy razy zerwano. Ale krewni przystali...

REB SZYMSZON

Nyssen, syn Ryfki obwinia cię, żeś w głębi serca rozpoznał jego syna, lecz obawiałeś się spytać, kim jest. Szukałeś dla córki dostatków i bogactw, a syna jego wtrąciłeś w otchłań.

SENDER (cicho płacze ukrywszy twarz w dłoniach. Ciężka pauza. Wchodzi Michael, oddaje reb Ezyrelowi laskę)

REB EZRYEL (rozmawia cicho z reb Szymszonem i sędziami, wstaje i bierze laskę do ręki)

Sąd Sprawiedliwości po wysłuchaniu obu stron, wydaje wyrok: Skoro nie wiadome, czy w chwili podania ręki między Nyssenem, synem Ryfki a Senderem, synem Heni niewiasty ich były brzemienne i nosiły już płód w swym żywocie, skoro - dalej wedle świętej Tory naszej pozbawioną jest mocy a ważności umowa o rzecz jeszcze nie stworzoną, - nie możemy orzec, że Sender winien był dotrzymać słowa. Gdy jednak w niebie umowę przyjęto a w sercu syna Nyssenowego zaszczepiono myśl, że córka Sendera jest dlań przeznaczoną; gdy dalsze postępowanie Sendera ściągnęło wielkie nieszczęście na Nyssena i syna jego, Sąd orzeka, iż Sender połowę swego majątku ma rozdać ubogim, a nadto obchodzić każdą rocznicę śmierci i odmawiać kadisz po Nyssenie, synu Ryfki, tudzież po synu jego jako po własnych potomkach. (Pauza) Sąd Sprawiedliwości prosi umarłego Nyssena, syna Ryfki, aby Senderowi wszystko przebaczył. I jeszcze o to go prosi: niechaj jako ojciec rozkaże synowi, aby tenże opuścił ciało dziewicy Lei, córki Chany, aby nie uschła gałąź rodnego drzewa Izraela. A wszechmocny okaże dobrotliwą łaskę Nyssenowi, synowi Ryfki i jego wyklętemu, błędnemu synowi.

WSZYSCY.

Amen! (Pauza)

REB EZRYEL

Umarły Nyssenie, synu Ryfki, zali słyszałeś wyrok Sądu! (Przerażająca pauza) Senderze, synu Heni! Czy słyszałeś? Czy przyjmujesz wyrok?

SENDER

Tak, przyjmuję.

REB EZRYEL

Nyssenie, synu Ryfki, Sąd Tory między tobą a Senderem skończony. Teraz wrócić musisz na miejsce odpoczynku twego. A my stanowimy, byś po drodze nie ukrzywdził ni istoty ludzkiej, ni żadnego innego stworzenia. (Pauza) Michael każ zdjąć chustę i podać wodę. (Michael woła dwóch ludzi, którzy zdejmują prześcieradło. Reb Ezryel zakreśla na podłodze krąg, w tem samem miejscu co poprzednio, ale z prawej ku lewej. Przynoszą miskę z konewką, wszyscy obmywają ręce) Sender, czy ojcowie przyjechali?

SENDER

Snać nie przyjechali, bo turkotu jeszcze nie słyszałem.

REB EZRYEL

Wyślij przeciwko nim jeszcze jednego jeźdźca, aby co sił pędził. Przygotuj baldachim i sprowadź grajków. Każ przybrać kałę w szaty weselne, bo skoro jeno dybuk ciało jej opuści, poprowadzimy ją do ślubu. Gdy dokonamy, dokonanem będzie. (Sender wychodzi. Reb Ezryel zdejmuje i składu talis i tefilin)

REB SZYMSZON (cicho do dwóch dajonim)

Azaliście zrozumieli, że umarły Senderowi nie przebaczył?

1 i 2 DAJONIM (cicho, zdjęci grozą)

Zrozumieliśmy.

REB EZRYEL

Azaliście zrozumieli, że umarły wyroku nie przyjął?

1 i 2 DAJONIM

Zrozumieliśmy.

REB SZYMSZON

Azaliście zrozumieli, że na słowa reb Ezryela nie odpowiedział amen.

1 i 2 DAJONIM

Pojęliśmy.

REB SZYMSZON

O, to zły znak.

1 i 2 DAJONIM

To zły znak.

REB SZYMSZON

Patrzcie, jaki reb Ezryel wzburzony, jak mu ręce drżą. (Pauza) Spełniliśmy nasz obowiązek, chodźmy... (dajonim wychodzą niespostrzeżenie, Reb Szymszon gotuje się również do wyjścia)

REB EZRYEL

Rabbi. Zostańcie, aż dybuk wynijdzie, udzielicie ślubu. (Reb Szymszon westchnął, spuścił głowę, siadł na uboczu, ciężka pauza). Rybono szel olam! Niezbadane i cudowne są drogi Twoje. Ale moją drogę oświeca przecież płomień świętej woli Twojej i z niej nie zejdę... (Podnosi głowę) Michael czyś wszystko przygotował?

MICHAEL

Tak, rabbi.

REB EZRYEL

Niech wprowadzą dziewicę. (Sender i Frade wprowadzają Leę w białej sukni ślubnej i w czarnym płaszczu, zarzuconym na ramiona i sadzają na kanapie. Reb Szymszon siada obok reb Ezryela) Dybuk! W imieniu przełożeństwa zboru tu obecnego, w imieniu świętego zgromadzenia, w imieniu wielkiego Synhedryonu w Jeruszalajim, ja Ezryel, syn Hadassy po raz ostatni rozkazuję ci, abyś opuścił ciało dziewicy Lei, córki Chany!

LEAH (DYBUK) (stanowczo)

Nie wyjdę.

REB EZRYEL

Michael ! Przywołaj ludzi, przynieś śmiertelne koszule, szofary, czarne gromnice. (Michael wychodzi i wraca z piętnastu ludźmi między nimi Meszulach. Przynoszą koszule, szofary i gromnice) Wyjmijcie Tory! (Michael wyjmuje siedm rodałów Tory i rozdaje siedmiu ludziom, poczem rozdziela siedm szotarów) Krnąbrny duchu! Skoro nie poddajesz się rozkazowi naszemu, wydaję cię duchom wyższym, aby cię przemocą wydobyły... Dmijcie tekiah! (dmą tekiah)

LEAH (DYBUK) (porwała się z miejsca, rzuca się, krzyczy)

Puśccie mnie! Nie szarpcie mnie! Nie chcę! Nie mogę.

REB EZRYEL

Skoro wyższym duchom nie starczy mocy, by opór twój przełamać, wydaję cię duchom średnim, ani dobrym ani złym, aby cię wydobyły okrutną władzą swoją. Dmijcie szewarim. (Dmą szewarim)

LEAH (DYBUK) (ostatkiem sił)

Biada mi! przeciw mnie sprzysięgły się wszystkie moce świata. Ciągną mnie najstraszliwsze duchy, co nie znają litości; przedemną stoją święci sprawiedliwi a pośrodku nich dusza mego ojca i rozkazują, bym odszedł. Ale jak długo iskra siły tleć będzie we mnie, będę walczył i nie wyjdę.

REB EZRYEL (do siebie)

Snać wspiera go jakowaś wyższa siła! (Pauza) Michael! Niechaj wstawią rodały do arki. (Wstawiają rodały do arki) Na arce zawieś czarną zasłonę. (Michael zawiesza na arce czarną zasłonę) Zapal czarne gromnice. Zapalają czarne gromnice) Niechaj wszyscy wdzieją śmiertelne koszule. (Wszyscy a także reb Ezryel i reb Szymszon przywdziewają koszule. Reb Ezryel wstaje i wznosi rękę; głośno i przerażająco) Powstań Wiekuisty! I niechaj jako dym rozpierzchną się przed tobą nieprzyjacioły twoje... Oporny i grzeszny duchu! Potęgą Wszechmocnego i prawem Świętej Tory, ja Ezryel syn Hadassy rozrywam wszystkie węzły, które cię sprzęgają z żywiącym światem i z ciałem i duszą dziewicy Lei, córki Chany...

LEAH (DYBUK) (krzyknęła)

Biada mi!

REB EZRYEL

I klątwą „cheirem” wyklinam cię z pośród Izraela Triuh !!!

MESZULACH.

Ostatnia skra zlała się z płomieniem.

LEAH (DYBUK) (bez sił)

Dłużej walczyć nie mogę... (dmą triuh,)

REB EZRYEL (skinął, szofary umilkły. Do Lei)

Zali się poddajesz?

LEAH (DYBUK)

Poddaję się...

REB EZRYEL

Aza przyrzekasz, że dobrowolnie opuścisz ciało dziewicy Lei, córki Chany i więcej już nie powrócisz!

LEAH (DYBUK) (jak wyżej)

Przyrzekam.

REB EZRYEL

Z ramienia tej samej mocy, którą rzuciłem na ciebie „cheirem”, teraz z ciebie tę klątwę zdejmuję (do Michaela) Zgaś gromnice i zdejm czarną zasłonę. (Michael gasi gromnice i zdejmuje czarną zasłonę). Zabierz szofary. (Michael zabiera szofary) I niechaj przyzwani ludzie rozdzieją śmiertelne koszule i wyjdą. (Czternastu ludzi zdejmuje koszule i wychodzi wraz z Michaelem i Meszulachem, Reb Ezryel podnosi dłonie ku górze) Rybono szel olam! Boże sprawiedliwości i miłosierdzia! Wejrzyj na mękę błędnej, utrapionej duszy, która upadła cierpiąc za obce przewiny. Odwróć oblicze od grzechów jej i jako dym kadzideł niechaj popłyną ku Tobie dobre jej uczynki i sroga udręka. Rybono szel olam, w imię przodków zasługi, usuń z jej drogi wszelkie duchy niszczycielskie i wieczne odpoczywanie racz jej dać w swych komnatach. Amen!

WSZYSCY

Amen!

LEAH (DYBUK) (zadrżała gwałtownie)

Mówcie po mnie kadisz. Kończy się czas wyznaczony.

REB EZRYEL

Sender! zmów pierwszy kadisz.

SENDER (zegar wybija dwunastą w południe)

Jitgadal, wejitkadaszszmej raba...[3]

LEAH (DYBUK) (zerwała się z miejsca)

A - a !!! (Pada na kanapę jakby w omdleniu)

REB EZRYEL

Poprowadźcie oblubienicę do ślubu! (Wbiega Michael)

MICHAEL (bardzo wzburzony)

Co dopiero wrócił ostatni goniec. Przynosi wiadomość, że ojcom połamało się koło u wozu i że idą na piechotę. Ale już są blisko, na pagórku, już ich widać stąd!

REB EZRYEL (przerażony)

Co się stać miało, niech się stanie! (Do Sendera) Niechaj stara zostanie tu z narzeczoną, my wszyscy pójdziemy przywitać chosena. (Zakreśla laską wokół Lei krąg z lewej ku prawej. Zdejmuje koszulę śmiertelną, wiesza ją obok drzwi i wychodzi z laską w ręce, za nim Sender i Michael. Długa pauza)

LEAH (ocknęła się, bardzo słabym głosem)

Kto tu jest ze mną?... To ty nianiu?... Nianiu?... Mnie tak ciężko. Pomóż mi... utul mnie...

FRADE (gładzi ją)

Uspokój się córuchno, burego niech ciężkość tłoczy a tobie będzie ledziutko na serduszku jakby w puszku, jak królewnej różyczce, bielutkiej śnieżyczce, święte aniołki obejmą cię skrzydełkami... (za sceną skocznie zagrali muzykanci, jak kiedy wiodą do ślubu)

LEAH (cała drżąca chwytu Fradę za rękę)

Słyszycie? Tańczą wokół świętej mogiłki, weselą zmarłych chosena i kałę.

FRADE

Nie drżyj dzieweczko, nie lękaj się! Wokoło ciebie hufiec mnogi, potężny. Sześćdziesiąt wojów z obnażonymi mieczami chroni cię przed złem spotkaniem. Świątobliwi ojcowie, święte mateczki bronią cię od złego uroku. (Przechodzi zwolna w skandowany śpiew)

Wnet pod baldachim cię powiodą,
W szcz
ęsną godzinę będziesz panną młodą ...
Z raju wychodzi matka
świątobliwa,
Z raju wychodzi.
Srebrem i z
łotem strojne jej szaty,
Anio
ł przyfruwa do niej skrzydlaty,
Anio
ł skrzydlaty.
Dwaj anio
łowie z prawej i z lewej
Bior
ą matusię pod ramię!
„Powiedz mi Chanele, powiedz kochana,
Przecz-
że klejnot lśni na szat twych błamie?”
Chanele zaś im odpowie w
te słowa:
„Jakże się nie mam przystroić w złoto,
Gdy córkę moją ku ślubnym wrotom,
Dzi
ś poprowadzi ciżba godowa.
Czemu
ż z udręki twarz twoja tak blada?
Powiedz Chanele, powiedz kochana ?”
Chanele tak im odpowiada:
„Jakże dziś nie mam zawodzić: biada?
Stoję z ubocza, kiedy obcy wiodą
Córeczkę moją jako pannę młodą...
Huczy basetla,
łka i zawodzi,
Starzy wychodz
ą naprzeciw i młodzi,
A prorok Eliasz winem w puharze,
Kraj b
łogosławi jak zwyczaj każe...
Amen, amen... (zasypia, d
ługa pauza,)

LEAH (z zamkniętemi oczyma westchnęła ciężko, otwiera oczy)

Kto tu wzdycha tak ciężko?...

Głos CHONENA

Ja!

LEAH

Słyszę głos twój, ale nie widzę ciebie.

Głos CHONENA

Odgranicza cię odemnie zaklęty krąg...

LEAH

Głos twój tak mi słodki jak łkanie gęśli wśród cichej nocy... Powiedz mi, ktoś ty?...

Głos CHONENA

Zapomniałem. Jedynie twoja świadomość może pamięć mi przywrócić.

LEAH

Przypominam sobie. Serce me w utęsknieniu rwało się ku jasnej gwieździe... Wśród milczących nocy przelewałam słodkie łzy, a w śnie ukazywała mi się zawsze postać... Czy to ty byłeś?

Głos CHONENA

Ja!

LEAH

Przypominam sobie... Włosy twoje były miękkie jakby zwilżone łzami, oczy zaś smętne i łagodne... Palce długie i chude... Dzień i noc myślałam tylko o tobie. (Pauza, żałośnie) Lecz tyś odszedł odemnie, a światło moje zagasło i dusza zawiędła. I zostałam jak samotna wdowa, gdy obcy mężczyzna zbliżył się do mnie... Później wróciłeś, a w sercu mojem zakwitło życie śmierci i radość żałoby... Dlaczegoś mnie znów opuścił?...

Głos CHONENA

Zdruzgotałem wszystkie zapory, wzniosłem się nawet ponad śmierć samą i zakłóciłem bieg czasów i pokoleń. Zmagałem się z mocarzami potężnymi, niemiłosiernymi. A gdy wyczerpał się we mnie ostatek sił, opuściłem ciało, aby wrócić do duszy twojej...

LEAH (czule)

Wróć do mnie oblubieńcze mój, mężu mój. Umarłego będę cię niosła w mem sercu a w nocnych zwidzeniach razem będziemy kołysali nasze niezrodzone dzieciątka... (Pauza) Poszyjemy im koszulinki, zanucimy im piosneczki... (śpiewa płaczliwie)

Luli, luli me dziateczki
Bez pieluszek, kolebeczki
Zmar
łe, wcale nie zrodzone
I bez czasu utracone...

(Za sceną zabrzmiał marsz weselny, który słychać coraz bliżej)

LEAH (drżąca)

Idą mnie z obcym wieść do ślubu! Chodź do mnie oblubieńcze mój...

Głos CHONENA

Ciało Twe opuściłem, idę do duszy Twojej... (Ukazuje się na ścianie w bieli)

LEAH (radośnie)

Krąg przełamany. Widzę cię chosenie mój! Pójdź do mnie!

CHONEN (jak echo)

Pójdź do mnie!

LEAH (krzyknęła radośnie)

Idę do ciebie.

CHONEN (jak echo)

Idę do ciebie.

GŁOSY (za sceną)

Poprowadźcie kałę do ślubu! (Marsz weselny. Leah rzuca na kanapę czarny płaszcz i cała w bieli. Wśród dźwięków marsza weselnego idzie ku Chonenowi i zlewa się z nim. Wchodzi reb Ezryel z laską w ręce, za nim Meszulach. Stają przy drzwiach. We drzwiach Sender i Frade pozostali)

LEAH (głosem jakoby z oddali płynącym)

Ogromna światłość wokół się rozlewa... Na wieki jam z tobą złączona, przeznaczony mój... Płyniemy razem coraz wyżej, wyżej, wyżej... (Ściemnia się coraz bardziej)

REB EZRYEL (spuszczając głowę)

Za późno..

MESZULACH

Baruch dajan haemet. Błogosławiony Sędzia Sprawiedliwy. (Ściemniło się zupełnie. Z oddali dochodzi cichuteńko)

Przez jakich mocy splot
Przecz upad
ł duch żywiący
W otch
łanną ciemną głąb
Z jasno
ści nieb promiennej?
Boć już w upadku drga
Wzlot duszy ku wy
żynom...

(Zasłona)

KONIEC.


[1]Dajan - (l. mn. - dajonim) - sędziowie orzekający na podstawie Tory.

[2]Stracił imię i pamięć... - imiona zmarłych przodków nadaje się potomkom, aby przedłużyć moralne istnienie zmarłych i pamięć o nich. Śmierć Chonena przecięła w ten sposób nić nieśmiertelności Nyssena. Modlitwę za umarłych „kadisz” odmawia męski potomek przez cały pierwszy rok po śmierci rodzica, oraz w każdą rocznicę. Z modlitwą „kadisz” łączą się też wierzenia o przedłużeniu istnienia i pamięci zmarłych.

[3]Jitgadal - pierwszy wiersz modlitwy „kadisz”. „Niechaj święci się Imię Pańskie...”

AKT TRZECI

DYBUK

MUZYKA