KSIĘGA TRZECIA DWORZANINA.

Mamy to w księgach, iż Pithagoras subtylnym dowcipem tego doszedł, jako Herkules (który był siła lat przed nim umarł) był na wysz wielki, a to tym sposobem wymacał. Ody Herkules dawno kiedyś zwyciężył był Augiasa, któła Eliskiego i wyczyścił one stajnia, zatym hnet na cześć i chwałę Jowiszowi bogu tamże w tym kraju gry, abo ćwiczenia Olimpijskie postanowił, aby ich co pięć lat młódź ze wszytkiej Grecyej używała, i wymierzył na to placu sześć set dwadzieścia i pięć stop swoich własnych, jako też potym w Grecyej wiele placów ku rozmaitemu ćwiczeniu na sześć set dwadzieścia i pięć stop było wymierzono. Ale iż te potomne place już były nieco mniejsze niż on plac, który Herkules wymierzył, Pithagoras stąd patrząc na proporcyą obaczył łatwie, czym mogła być więtsza stopa Herkulesowa niż drugich ludzi, a gdy wynalazł prawą a istotną długość stopy, s tej dopiero stosując, jako sie który członek; s którym rymować mógł, doszedł miary wszytkiego ciała, iż tak był wyszszy Herkules, niż ini ludzie podług proporcyej do ludzi, jako on plac jego wymierzenia był więtszy podług proporcyej do placów.

Tym też kształtem każdy mądry obaczyć s tej trochy słów może, co to był za człowiek Macicjowski, którym sie tak wielcy ludzie bawili, bo jeśli ci bez rozmyślił, a jako za dar w rozmowie krotochwilnej tak mówić mogli, cóż kiedy do rozmyślił a statecznych rzeczy przyszło. Wiem pewnie, że mi ich godność i osobne przymioty wielka część Polski przyzna, I tego mi też żaden za złe mieć nie będzie, iż tym, którym śmierć słusznie przepuścić miała, nieśmiertelnej sławy pragnę, a ile mogę, światu a przyszłemu potomstwu one oznajmuję, aby tak w pamięci ludzkiej zawdy żyli. A snadż sie potym ci najdą, którzy naszemu wieku dank dając, zaźrzeć nam takowych ludzi będą, bo tak pospolicie potomni ludzie czynią, iż więcej coś o przeszłego wieku ludziach rozumieją i formują je sobie w wyszszych cnotach i dostojeństwie, niż w księgach o nich stoi. I teraz każdy z nas czytając historye stare niechaj uczynki one spodziwne, naschwał dobrze wypisane będą, jednak za oną dumą niewierzy temu człowiek, aby nie było coś jeszcze w tych tam ludziach więtszego, czego ten, kto pisał, wyrazić niemógł. Ale niechaj to zapewne wie ten każdy, kto te książki (będąli tej łaski godne, aby je poczciwi ludzie w ręce brali) czytać będzie, iż ksiądz Maciejowski, i ci, które tu spominam, daleko osobniejszy byli, niżem ja tu z gruba wymalować one mógł; a kiedy bym ja tak wiele wymowy miał, jako oni godności w sobie, niepotrzeba by mi inych świadków, gołym moim słowom musiał by ten każdy wierzyć, kto onych nie znał.

Kiedy do trzeciej namienionej rozmowy przyszło, ksiądz Biskup po obiedzie, chcąc sie troszkę przespać, odszedł na pokój, poruczywszy władzą swą tako jak przed tym, J. M. panu Lubelskiemu, a roskazawszy, aby rozmowy zaczęte dokonane były.

Po odeściu Księdza Biskupiem czekał każdy, komuby mówić kazano, jeśli panu Myszkowskiemu, aby rzecz o dworzaninie konał, czy panu Kostce, aby dworną panią formował.

W tym powiedział pan Lubelski: Nuże panie Kostka, radby tu każdy widział tę panią w. m. dobrze ubraną, a jeśli jej w. m. tak nie pokażesz, aby wszytki jej cudności i czym sie ozdobić może, znaczne a widome były, będzie tak każdy z nas rozumiał, że jej nam w. m. zaźrzysz, a onej nie wierzysz.

Rzekł tak pan Kostka: Bym ja, miłościwy panie, miał ją u siebie za piękną, ukazał bym ją tu bez wszelakiego ubioru, tak jako Paris chciał widzieć one trzy boginie, ale jeśli mi jej jakie poczciwe białegłowy, których tu teraz nie widzę, ubrać nic pomogą, wiem pewnie, że sie tu nikomu podobać nie będzie. A przeto, poki wdy jest o niej to mnimanie, iżby miała być cudną, lepiej jej podobno nie ukazować, a dosłuchać tego, co pan Myszkowski o Dworzaninie powiedzieć jeszcze ma, bom tego pewien, że tam będzie coś osobniejszego, niż to, cobym ja powiedzieć mógł.

Pan Myszkowski tak na to powiedział: To czegom ja dołożyć jeszcze miał, nie jest to tak potrzebne, żeby bez tego dworzanin być nie mógł. I owszem jest jakoby coś od rzeczy tej, o której sie mówi; abowiem tom chciał powiedzieć, co to było pirwej w Polszcze Rycerz pasowany, dla czego był postanowion, a jako to była zacna rzecz, i za co pasowano, i czemu temu samemu złota na palec, na szyję, a pirwej jeszcze, poki złoto nie było tak tanie, mosiądzu do rzędu na koń, do ostrog, do strzemion używać dopuszczano. Chciałem też był spomnieć pogańskie dwory, jako Cesarza Tureckiego, Zofiego, co tam za ćwiczenie, co za zwyczaje na dworzech; jeśli też nam w czym są podobni, abo w czymeśmy my od nich są różni. Ale mi sie widzi, iż niejest tego czas teraz, będzie tu każdy wolał słuchać pana Kostki, niż mojej mało potrzebnej rosprawy.

Rzekł zatym pan Bojanowski: I owszem, panie Myszkowski, oto to, coś w m. powiedzieć chciał, i co inego, daleko potrzebniejsze jest, niźli ta dworna pani, zwłaszcza, gdy toż wszytko, co sie dworzaninowi naznaczyło, onej sie też dobrze zgodzi, bo takież ma mieć oko na czas, na miejsce, takież ma w każdej rzeczy zachować miarę i przystojeństwo, jako i dworzanin. A przeto lepiej, abyś nam w. m. co zwłasnego około służby pańskiej powiedział, to jest, którym kształtem, a jako dworzanin panu swemu, gdyby mu co około osoby swej zlecił, usłużyć ma, niż, aby sie miała mieszać jedna rzecz z drugą, a nie dokonawszy dworzanina, żeby sie o dwornej paniej gadka zacząć miała.

Tu powiedział J. M. pan Lubelski: Widzi mi sie, iż każdy pan wypuści s potocznej służby tak osobnego dworzanina. A coś w. m. powiedział, iż nie mieszać jednej rzeczy z drugą, tak ja powiedam, iż jako dwór żaden, choć najwiętszego pana, nie może być prawym dworem, to jest, świetnym, ozdobnym, ubranym, ochędożnym, wesołym, gdzie białychgłów nie masz, tak też rozmowa o dworzaninie niemoże być doskonałą, jeśli sie o białychgłowach rzecz nie wtoczy, a jedno sie z drugim nie pomiesza. Abowiem ta płeć godność dworzaninową ozdobniejszą i więtszą czyni, ta budzi serca w ludziach, iż każdy, kto zamiłował, ochotszy jest ku wszytkiemu, śmielszy, żywszy niż ten, kogo miłość nie dotknęła.

Rzekł tu pan Wapowski: Ktoby chciał troszkę tego napoju, od którego ludzie szaleją, oto gi ma.

Zasię pan Lubelski rzekł: Panie Kostka, nie daj sie w. m. trzeci kroć upominać, ale pocznij w. m. zaraz rzecz swoje.

Zatym pan Kostka: Wiem pewnie, Miłościwy panie, że temu trudno sprostać mam, snadź by mi łatwiej przyszło uczynić wizerunek wielkiej księżny, któraby wszytkiemu światu godna była rozkazować, niż stanowić, jaka ma być ze wszytkim dworna pani, gdyż dwornej paniej, co by sie wszytkim wobec bez Ale podobała, a s którejby kształt sie brać mógł wszytkich cnót i obyczajów s pięknością złączonych niemasz, ani było nigdy na świecie. A wielkich pań Książęcego i Królewskiego stanu, i było dosyć i jest jeszcze nieco tego wieku, s których wziąć by sie wzraz mógł, ku wymalowaniu w tej mierze doskonałości. A wszakoż, kiedy inaczej być nie może, powiem, jaka ta dworna pani podług mojego pomysłu być by miała, a kiedy już taką stanie, jaka sie mnie podoba, jeśli osobniejszej naleść w swej głowie nie będę mógł, niechajże ta zostanie przy mnie, jako sie została przy Pygmalionie ona jego s kości słoniowej.

Naprzód tedy, co tu pan Bojanowski powiedział, jakoby toż wszytko, co sie dworzaninowi naznaczyło, białejgłowie też zyść sie miało, jam jest w tym roznego mnimania; abowiem niektóre są rzeczy jednako potrzebne obiema, niektóre zasię barziej przystoją białejgłowie, niż mężczyźnie, a są też drugie, które mężczyźnie przystoją, a biała głowa owszeki sie ich wystrzegać musi. Ale nad wszytko w postawie, w słowiech, w postępkach prawie ma być białagłowa od mężczyzny rozna; bo jako mężczyzna ma to w każdej sprawie swej pokazować, iż jest jako dąb, tak zasię w białejgłowie ma być coś pieszczonego w miarę, przystojnego żeńskiej niedużości, aby w staniu, w chodzie, w mowie, i cokolwiek pocznie nie było znać w niej nic mężczyńskiego. Co kiedy dworna pani zachowa, dopiro te rzeczy dworzaninowi naznaczone (wszakoż nie wszytki) służyć jej mogą, jako to: ślachcianką sie urodzić, strzedz sie wydwarzania, mieć wdzięczność w tym wszytkim, co pocznie, mieć dobre obyczaje, umieć niemało rzeczy, mieć dowcip wielki, dobre baczenie, nie być hardą, zawisną, plotką, butliwą, swarliwą, kłamliwą, sprośną, ni o kim źle nie mówić, umieć sobie pozyskać łaskę, nie jedno tej księźny abo królowej, na której dworze z małżonkiem swym będzie, ale też i wszytkich inych tamecznych ludzi. Owa wiele przymiotów inych, które dworzaninowi należą, zgodzą sie też i dwornej paniej. Ale zasię piękności, kształtownych członków barziej białejgłowie potrzeba, niż mężczyźnie, abowiem wiele tej niedostaje, która sie niegładką urodzi. Ktemu też ma być ostrożniejszą, doglądając tego bystrym okiem, aby o niej źle nic mówiono, zgoła tak ma postępować, aby nie telko w czym nieprzystojnym nie była doznana, ale też, iżby w podeźrzeniu najmniejszym być nie mogła. Abowiem białejgłowy nie jest s to tak, jako mężczyzny, aby sie odgryzła a ludzkie pohamowała fałszywe języki.

Są też jeszcze ine cnoty, które tak w dworzaninie, jako i w dwornej paniej najdować sie mają, jako jest mądrość, wspaniałe serce, strzymawałość i niektóre drugie. Nad to ma też wiele rzeczy spolnych dworna pani z inemi poczciwemi białemigłowami, bo wszytkim wobec poczciwym, trzeba cnoty małżeńskiej, trzeba wstydu, dobroci, baczenia, porządku, umiejętności, jako dom swój rzędzić, jako dziateczki, jeśli je Pan Bóg da, wieść ku dobremu, jako zebranie małżonka swego zachować, i okrom tego wiele jeszcze jest, czego wszytkiego wyliczyć trudno. Ale dworna pani nad to wszytko ma mieć coś swego własnego, a jako pan Kryski dworzaninowi profesyą naznaczył rycerskie rzemięsło, tak ja dwornej paniej to naprzód zlecam, aby była ludzką a przyjemną w rozmowie, a iżby tym umiała uczciwie, a z wdzięcznością podług czasu i miejsca zabawić każdego tego, kto sie s nią w rzecz wda kiedy, uważając osobę każdego, i wiedząc co s kim mówić. Lecz do tego trzeba pięknych zwyczajów, skromności przystojeństwa (od którego sie w żadnym postępku odstrzelać nie ma) i rozumu ostrego, aby to każdy znał, iż tak wiele jest krotochwilną, trefną i ludzką, jako też mądrą, wstydliwą i stateczną. A przeto musi ani s tej, ani z owej strony nie przeładować, ale ugadzać w jakiś pośrzodek miedy dwiema rzeczami przeciwnemi, namniej pewnego kresu nie przestępując. Owa, kiedy sie jej trefi być przy jakiej rozmowie nie barzo statecznej, nie hnet sie porwać, a wstać od niej ma, chcąc sie nader stateczną, a surowego żywota białogłową pokazać, abowiem mógł by sobie drugi pomyślić, iż to dla tego czyni, aby pokryła co takowego, co snadź mnima, iż na nie ludzie czują; ktemu takowe obyczaje dzikie niemogą sie nikomu podobać. Takież też chcąc sie popisać bespieczną, a kunsztowną, niechaj sprośnie a niewstydliwie nie mówi, bo s takiego bezmiernego bezpieczeństwa, a które wędzidła niema, radzi sie wiec ludzie źle domyślają, chocia czasem białagłowa winną nie będzie. Ale kiedyby kto przy jej bytności takowe rozmowy zaczął, niechaj ich słucha ze wstydem i z zapłonieniem.

Jest też ten obyczaj u drugich pań, iż barzo rady i samy mówią i słuchają s chęcią, kiedy kto źle przed nimi mówi o inych białychgłowach, więc nakoniec i same podwodzą mężczyzny ku mowie, wywiadując sie miłostki cudzej, a gdy na co takowego napadną, a dowiedzą sie czego troszkę, to będą szyrzyć one rzecz, będą wołać, aby wszytek świat wiedział; będą wypowiadać z osobna każdą rzecz z dziwną radością i śmiechem: będą podarki, jeśli tam ta które wzięła, drożyć, iż sie tak widzi, jakoby onego zaźrzały, a zatym mężczyzna baczny, chocia pokazuje, jakoby tego rad słuchał, pocznie o takowych źle rozumieć i lekce je ważyć sobie. I słusznie, bo więc za takową rozmową przychodzą do pewnego kresu te panie, iż nielza jedno o nich mieć złe mnimanie; a widzi sie drugiemu, że go tym napomykają, aby sie wdał w co dalej, za czym wielka im ohyzda i zelżywość roście.

A przeto dworna pani niechaj nie będzie tego obyczaju, ale kiedy co takiego o drugiej białejgłowie usłyszy, niechaj sie radniej zasmęci niż rośmieje, niewierząc onej powieści, abowiem ile takich białychgłów jest, które to sobie mają za jedno cudo, żeby białagowa która na świecie rospustnie żyć miała, o każdej człowiek dobrze rozumieć musi, bo sobie każdy z nas tak myśli, kiedyć ta ma ten występ za rzecz tak srogą a niesłychaną, rzecz pewna, iż nigdy zgrzeszyć nie pomyśli. Za tym to idzie, iż białagłowa taka w wielkiej czci n wszech ludzi być musi, abowiem ona jej mądra powaga z dobrocią złączona jest jako mocną tarczą przeciwko niewstydliwym wszetecznikom, i więcej sobie każdy człowiek jedno słówko skłonne, jeden najmniejszy znak ludzkości takowej białejgłowy waży, niż najwiętsze zalecanki, naznaczniejszy pokaz łaski drugiej, która tego z małym używa wstydem.

A chocia ta będzie cnotliwą, jednak rospustnym śmiechem zbytnie bespieczną a świegotliwą mową przyprawi sie o nietrefną sławę. Ale iż każdemu temu człowiekowi, który chce, żeby mu słów dostawało, iżby ledaczego nie drwił, trzeba tego, aby miał pirwej niemało rzeczy w swojej głowie, przeto też dworna pani mimo swoje przyrodzone baczenie, którym sie we wszytkim sprawować ma, musi wiela dobrych rzeczy wiadomość mieć, iżby, chcąc uczciwie zabawić, umiała obrać co s którą osobą (jakom wyszej powiedział) mówić przystoi, a iżby niechcąc nie wypuściła jakiego słowa, któreby onego obrazić mogło. Ktemu niechaj sie strzeże, aby sie w czym niebacznie niepochwaliła, abo iżby tak długo rzeczy swej nieprowadziła, aż do uprzykrzenia. Wielkich rzeczy a poważnych niechaj w krotochwilną rozmowę nie wtacza, ani w poważną rozmowę żartów. Ćwiczenia też białejgłowie przystojnego niechaj nie zaniechywa, a jeśli czego nie będze umieć, niechaj niepokazuje, aby umiała, ale skromnie niechaj tego ze czcią swą używa, w czym swoje godność baczy, nie wydwarzając sie (tak jako sie dawno powiedziało) z żadną wiedzą, A kiedy taką będzie, tedy ludzie przypatrzywając sie uczciwym jej obyczajom, rozmowie z ucieszeniem mądrej, przystojności, wdzięczności w tym co pocznie, muszą s podziwieniem chwalić wszystko ine, a snadź ją drugi równą uczyni temu tam wielkiemu dworzaninowi, którego ci panowie model nam pokazali.

Kiedy to powiedział pan Kostka, zamilkł, tak, jakoby już dokonawszy więcej mówić niemiał. W tym rzekł tak pan Bojanowski:

Na powietrzu, panie Kostka, pokazałeś nam w. m. coś, czego nic widzi jedno samego w. m. oko, a podobno i to nie do końca, ale tak mnima, iżby widziało, aboś też w. m. niechciał, abyśmy do końca rozumieli, bo ja jeden nie pojąłem w. m. Każesz w. m. tej paniej wielu rzeczy wiadomość mieć; tu ja nie wiem co to mają być za rzeczy, trzebaby je okrzcić; ktemu wspomniałeś w. m. jakieś ćwiczenie białejgłowie przystojne, i tego ja nie znam. Nad to powiedziałeś w. m., iż potrzeba, aby te cnoty w niej były: mądrość, wspaniałe serce, powściągliwość; tu nierozumiem, do czego tych cnót ta pani używać ma, jeśli do porządku swego domowego, do wychowania dziatek swych, do zachowania w dobrej mierze nabycia a majętności małżonka swego, czyli do tej profesyi, którąś jej w. m. własną naznaczył, to jest, aby ludzką, a przyjemną rozmową umiała każdego zabawić. A przeto, przypatrz sie w. m. dobrze, wielkieć to są cnoty: mądrość, wspaniałe serce, powściągliwość; strzeżże tego w. m., abyś ich do ledajakiej przysługi nie obrócił, iżby sie potym wstydzić nie musiały.

Owa w. m panie Bojanowski (rzekł zasię pan Kostka) niemożesz jedno polem wszytko z białemi głowami. Mnie sie tak widzi, żem dosyć już powiedział, zwłaszcza w. m. mądrym uszom, bo to tu każdy baczy, iż białejgłowie nie przydzie w turnieju być, ani przystoi koniem toczyć, szermować, zapasy chodzić, bo to są mężczyńskie ćwiczenia.

Powiedział tu pan Derśniak: U Greków za dawnych czasów był ten obyczaj, iż białegłowy nago z mężczyznami chodziły zapasy, ale ten dobry zwyczaj pospołu z drugiemi już zginął. Wszakoż znalem ja białegłowy i są jeszcze żywe drugie, które z mieczem, z oszczepem tak dobrze umieją, jako mężczyna który; ktemu na koń ochotnie wsieść, dobrze nim toczyć, nic naprzód żadnemu jeźdźcowi nie dadzą. Myśliwych nie spominam, bo tych w Polszcze pełno.

Odpowiedział pan Kostka: Wszak ja tę panią ubieram sobie kwoli, a dla tego nietelko niechcę, aby sie w to mężczyńskie ćwiczenie, które potrzebuje siły, wdawała, ale też i w taniec kiedy pójdzie (które jest jedno przystojne białejgłowie ćwiczenie) nic zda mi sie, aby ochotę zbytnią, żarkiem skokiem, pochutnywaniem sobą pokazować miała, ale niechaj tak tańcuje, iżby znać było niedużość jej i jakąś przyrodzoną pieszczotę, tej płci barzo przystojną. Ktemu też tego chcę, aby każdy postępek jej był s pokorą, a ze wstydem złączony, bo te dwie cnocie białągłowę zbytnie zdobią. A do tego niechaj będzie przystojny ubiór, aby pierzchliwości żadnej w nim znać nie było. A iż tego białymgłowam dopuszczono, aby sie starały o cudność, i o to, jako jej przystojnie pomoc, potzeba dwornej paniej, aby siebie sama dobrze znała, czym sie zdobić, czy oszpacić może, bo jeśli wesołej twarzy, cudności żywej będzie, musi już stosować sie ktemu, i wesołej, świetnej maści używać. Jako druga, która poważna jest s przyrodzenia, wiele przysporzy sobie onej powagi ubiorem i obyczaj mi do tego sposobnemi. Takież też będzieli abo przytłustszym troszkę, abo przychudszym, zasię białą, bladą, abo śmiadą, iżby na to nalazła oblik, nie farbą, nie wódkami, ale ubiorem, ochędostwem aby sobie pomogła, lecz tak skrycie, tak nieznacznie, iżby sie tak zdało, że niedba namniej o ochędostwo. A iż pan Bojanowski pyta, co to są za rzeczy, których dworna pani wiadomość ma mieć, ktemu też chce wiedzieć jeśli onych cnot: mądrości, wspaniałego serca, wstrzymawałości i inych, do zabaw dwornych, czy ku porządkowi domowemu używać ma, tak ja na to odpowiedam, iż dwornej paniej ku przyrodzonemu baczeniu nabytcgo s ksiąg rozumu potrzeba. A przeto ma czytać, ma jaką muzykę przystojną jej płci umieć dla uczciwej zabawy, nakoniec radbych to widział, żeby sie niemal na tym wszytkim rozumiała, co ci panowie dworzaninowi umieć naznaczyli, nie prze to, aby tego używała (acz i zatrefnować czasem uczciwie barzo jej będzie przystało), ale iżby rozeznać mogła miedzy wielem osób, kto w czym godniejszy, i pochwalić, poganić wedle potrzeby umiała. A chociaż te wysokie cnoty: mądrość, wspaniałe serce, powściągliwość i ine widzą sie być mało użyteczne ku dwornej a krotochwilnej zabawie, jednak ja chcę, iżby sie dworna pani jemi ozdobiła, nie tak dalece dla zabawy, (acz i do tego zyść sie niejako mogą) jako dla zupełnej jej doskonałości, iżby mając wszytki osobne cnoty w sobie, doszła onego błogo sławieństwa, które na samym poczciwym życiu przestaje.

Dziwno mi (rzekł tu pan Bojanowski ze śmiechem), iż W. M. białymgłowam nie każesz na sjem być posełkinami, więc sądzić, hetmanić, a mężczyznam prząść kądziel, ponieważ tak wielkie a główne cnoty w nich sie najdować, tak wiele czytać i rozumieć sie na rzeczach mają.

Odpowiedział pan Kostka: A czemu? i toćby podobno nie było barzo źle. Plato wielki Philozoph, a s pisma jego znać, że niebarzo był łaskaw na białegłowy, a wdy im samem zleca obronę a straż miasta, a mężczyznam ine wszytki sprawy wojenne. I mninaasz w. m. żeby sie też miedzy niemi takie nie nalazły, któreby hetmanić mogły? Alem ja tego im nie poruczył, bo dworną panią teraz formuję, nie królową. Lecz to podobno w, m. załawiasz na zwadę, aby sie wczorajsze wspomniało, w czym sie białymgłowam okrutna krzywda dzieje; abowiem powiedziałeś w. m. wczora, iż białagłowa jest najnicdoskonalszc żwirze miedzy źwirzęty, dostojności abo małej, abo żadnej przeciwko dostojności mężczyńskiej, ktemu, jakoby ich nie miało s to być, żeby s siebie samy dobrze czyniły. A za prawdę, kto tak rozumie, jest w wielkim błędzie.

Odpowiedział pan Bojanowski: Ja tego powtarzać nie chcę, co sie wczora mówiło, acz wiem, żeś mie już w. m. do niektórych pań przeniósł, wszakoż mam tę nadzieję o ich stateczności, iż będą woleć przy prawdzie przestać, chociaż im nieco w brew bije, niż to przyjmować, co im w. m. (chcąc sie przylubić) chytrze dajesz. Boć to wdy niemoże być inaczej, jedno żeś sie w. m. uniósł w tej mierze. Dosyć było powiedzieć, iż dworna pani ma być piękną, uczciwą, stateczną, baczną, skłonną, ludzką; ma umieć zabawić, a nie wniść do nikogo we złe mnimanie, i co ktemu jeszcze takowego. Ale w. m. takeś ją wysadził, takoweś jej cnoty i nauki przypisał, iż i Socrates i Cato i ini wszytcy Philozophowie za nic stoją u w. m. Nakoniec, gdyś w. m. tak wiele wyliczał, co w mężczyznach i onego pirwszego wieku rzadko sie kiedy najdowało, ledwe tego człowiek słuchać mógł, nierzkąc, żeby tego w. m. pozwolić miał. Ja jako powiedam spominać tego niechcę, co sie wczora mówiło, lecz to powiedam, com od uczonych ludzi słychał, iż Natura, któraby zawdy rada rzeczy doskonałe tworzyła, by mogła, puszczałaby zawdy mężczyzny na świat, i kiedy sie białagłowa urodzi, tedy sie to omyłką, abo prze jaki niedostatek, a nad wolą przyrodzenia dzieje, jako sie więc owo drugi ślepo, chromo, garbato urodzi, i drzewo wypuści czasem s siebie taki owoc, który nigdy nie uźrzeje, także też możemy powiedzieć o białychgłowach, iż sie rodzą na świat przygodnie a s trefunku. A iżby to była prawda, patrz w. m. na sprawy niewieście a na męskie, s tych poznasz, kto ma co nad kogo. A wszakoż, gdyż białegłowy nic w tej swej niedoskonałości niewinny, nie mamy sie hydzić niemi, albo nieczynić im tej poczciwości, która im należy. Ale też zasię sadzać je wyszszej, niż one wniść mogą, zda mi sie to wielkie błazeństwo.

Czekał pan Kostka, iżby dalej mówił pan Bojanowski, a gdy widział, iż już milczał, tak powiedział: Niewiem, panie Bojanowski, w czym w. m. tę niedoskonałość białychgłów baczysz, bo jeśli w tym, iż nie są tej siły, tej czerstwości, której mężczyźni, nic już są tym niedoskonałe, bo kiedyby siła a dużość sama płaciła, byłby zawdy żołnierz, który sie bije, w więtszej wadze, niż hetman, który ludzie przywodzi. Co inaczej być widzimy. Jeśli też w. m. do rozumu pójdziesz, ja tak powiedam, iż białagłowa wszytko to umieć może, co mężczyzna, ani jest jej dowcip kęs jeden naszego podlejszy, i owszem tak nas uczy Philozophia, iż kto ciała subtylniejszego, ten i rozumu bystrszego być musi. A to, gdyż sie w białychgłowach najduje, nielza jedno tak rozumieć o nich, iż one są sposobniejsze ku pojęciu nauk subtylnych, niźli mężczyźni. Ale pódźmy dalej. Kazałeś mi w. m. przypatrzyć sie sprawam niewieścim, a męskim, a s tych miałem uznawać, kto ma co nad kogo. Ja też zasię tegożbym chciał po w. m., abyś pilnym okiem weźrzał na sprawy Natury, matki nas wszytkich, ku któremu końcu ona co czyni, a kiedy sie dobrze przypatrzysz, inaczej nie najdziesz, jedno, iż potrzebnie, a naschwał nie przygodnie, ani s trefunku takowe, jakie są, białegłowy, ona na świat daje. Abowiem to, co jest w nich inakszego, niźli w mężczyźnie, wszytko sie to ku dobremu naszemu ściąga. Dała białymgłowam Natura, iż niemają tej siły, tej surowości w sobie, którą mężczyźni, więc czując to do siebie, muszą być bojaźliwsze, ostrożniejsze, dozorniejsze, niż my. A dla. tego one dziatki małe chowają, a podrosło ojcowie ćwiczą. A to, co mężczyzna silą, a dzielnością swoją majętności przybawi, to białagłowa gospodarstem, a pilnością w dobrej mierze zachowa, za co nie mniejszej pochwały godna, niż ten, kto tego umie dobrze nabyć. Nad to, gdy w. m. weźrzysz w historye dawnego i niedawnego wieku (chociaż mężczyźni sławne uczynki białychgłów skąpie zawdy chwalili) doczciesz sie w. m. tego, iż do poczciwych spraw były po wszelki czas białegłowy tak chętne, jako mężczyźni. Bywały te, które podnaszały wojny i otrzymywały wielkie zwycięstwa, rządziły królestwa, i czyniły to wszytko, co mężczyźni kiedy, i pod ich mądrym regimentem nikt na swej sprawiedliwości nie chramał, ani od nieprzyjaciela był złnpiou, ani od sąsiada uciśnion. Jeśli sie też w. m. do nauk obrócisz, tedy i o tym kronikarze piszą, i wyliczają ich wiele, które Philozophią umiały, drugie, które wirsz dziwnie dobrze pisały, nakoniec spominają i te, które instygowały u prawa abo sie zyjmowały za czyje niewinność i ze złej toniej ludzie wielką wymową swą wywadzały. Gdyż tedy mężczyzna w istności swej nie jest doskonalszy niż białagłowa, (bo jako kamień może byó więtszy, gładszy abo chropawszy jeden niż drugi, ale przedsię nie będzie barziej kamieniem, ani drewno barziej drewno jedno niż drugie, tak też mężczyzna niejest barziej człowiekiem, niż białagłowa) co sie też przymiotów dotycze, i wtym białagłowa nic jemu naprzód nie da, jako sie to już pokazało, niewiem, czemu go w. m. tak barzo raczysz, a nad białagłową przekładasz. A to, co w. m. powiedasz, iż Natura, która zawdy ku doskonałości mierzy, by mogła, puszczałaby zawdy mężczyzny na świat, i kiedy sie białagłowa urodzi, omyłką sie to, abo prze jaki niedostatek, a nad wolą przyrodzenia dzieje; nie pozwalam ja tego w. m., bo niewiem, czemu niema chcieć Natura tworzyć białychgłów, gdyż bez nich naród ludzki zginąć by musiał, a Natura ni o czym więtszej pieczy nie ma, jako iżby każdą rzecz w istności swej zachowała. I dla tego ona przez to dwoje złączenie mężczyzny z białągłową wypuszcza dziatki na świat, które oddają dobrodziejstwa wzięte w dzieciństwie rodzicom swoim starym, bo im służą i niedostatku cirpieć im nie dopuszczą, i potym jakoby odnawiają, wzbudzając ich nasienie i puszczając też dziatki swe na świat, od których w starości onegoż sie wzajem nadziewają, co sami rodzicom swym czynili. I tak Natura a tym sposobem to koło tocząc, daje i użycza nam śmiertelnym nieśmiertelności. A ku temu iż jest tak potrzebna białagłowa jako mężczyzna, nie mogę ja naleść tej przyczyny, czerniłby jedno s tych naschwał, a drugie przygodnie rodzić sie miało. Prawda jest, iż Natura zawdy ku doskonałości zmierza i dla tego człowieka tworzy, ale nie chciwiej mężczyznę niż białągłowę, i owszem, kiedyby sie wszytko mężczyźni rodzili, już by sie nie ku doskonałości Natura miała, abowiem jako ze dwojga tych rzeczy, s ciała a z dusze, wynika jedno ślachetniejsze niż co s tego dwojga to jest człowiek, tak też s tego złączenia dwojga osób, mężczyzny z białagłową rodzi sie to, co niedopuszcza zniszczeć narodowi ludzkiemu. Bo, gdzie by było inaczej, zginąćby pewnie musiał. A dla tego s przyrodzenia parami to chodzi, ani może jedno być bez drugiego. Nakoniec ani to prawy mężczyzna, który samice nie ma, ani to prawa białagłowa, która bez męża żywie. Co widząc teologowie pogańscy starzy, że jedna sama płeć doskonałości w sobie mieć nie może, przywłaszczają oboje płeć bogu; przeto Orpheus powiedział, Jovem być masculum et feminam. I w piśmie świętym czytamy, gdzie mówi Mojżesz, a jeszcze był Bóg Jewy nie stworzył: Ad imaginem Dei creavit illum, masculum et feminam creavit eos. I Poetowie mówiąc o bogach, wielekroć jednę płeć miasto drugiej kładą, i mieszają wszytko pospołu.

Na to pan Bojanowski tak powiedział: Niechcę ja z w. m. w głębokie gadki zachodzić, a też, bym dobrze chciał, tedy nie umiem, Lecz to mi sie widzi być istotny znak męskiej doskonałości, iż białagłowa s przyrodzenia każda rada by była mężczyzną, a tego by iście nie pragnęła, by nie widziała we wszytkim być lepszego mężczyznę niż siebie.

Odpowiedział pan Kostka: Nic w nas, panie Bojanowski, białegłowy lepszego nie baczą, ale niebożątka radyby mężczyznami były dla swobody, chcąc ujść surowej naszej zwierzchności, którąśmy sobie sami nad nimi przywłaszczyli, i tą zniewoliliśmy niebogi nad przystojeństwo.

Zaś pan Bojanowski powiedział: Wdyć tego niemoże inaczej, jedno nikczemnością nazwać, iż sie one pospolicie leda czego boja, a w mężczyźnie tej tak sprośnej bojaźni niemasz.

To co w. m. nikczemnością zowiesz (odpowiedział pan Kostka), rodzi sie z rzeczy dobrej, to jest, s prędkiego a bystrego rozumu, abowiem rychlej pospolicie białagłowa obaczy niebespieczeństwo, niż mężczyzna. Siła tych mężczyzn najdzie, którzy sie nie boją ani mąk żadnych, ani śmierci, a przedsię niemamy ich za mężne, za przeważne, bo to czynią oślep, a bez rozumu, nieznając ani bacząc prze gnuśnośc swą niebespieczeństwa. Wtąż też i szalonego człowieka, żaden go niema za śmiałego, t»o to, co czyni, zapamiętale czyni. Ale prawdziwe męstwo pochodzi s statecznego namyśla, gdy człowiek więcej sobie poczciwość waży, niż wszytki niebespieczeństwa na świecie, a chociaż śmierć przed sobą widzi, jednak tak stale a mocnie trwa sercem i umysłem ugruntowanym w swym przedsięwzięciu, iż mu ono niebespieczeństwo do tego, aby niemiał czynić co jemu należy, nigdy w niczym nie przekazi. Takowych ludzi na świecie, jako historye świadczą, była niemała liczba, miedzy ktoremi nie mniejszy poczet białychgłów był, które w męstwie i w dziejach inych sławnych nic naprzód mężczyznam nie dały. Nakoniec i tego naszego wieku mogłoby sie ich niemało wyliczyć.

Tu powiedział pan Bojanowski: Toć sie te sławne dzieje w ten czas poczęły, kiedy pirwsza białagłowa sama zgrzeszywszy przywiodła na to ojca naszego Adama, iż też zgrzeszyć musiał, a za tym przyszła jako dziedzicznym prawem na nas śmierć, boleść, nędze, prace, mizerye i wszytki niewczasy tego świata.

Kiedyż się w. m. chce do zakrystyej - rzekł pan Kostka - i tamci ja z w. m. pójdę. A zaź w. m. niewiesz, iż ten szwank a obłąd białagłowa zasię naprawiła, i nierówno nam więcej ta dobrego sprawiła, niż Jewa złego, tak ich święty to był grzech, który tak zacnemi zasługami jest oczyścion. Ale ja teraz niechcę tego spominać, jako panna Marya przed wszytkimi ludźmi na świecie świętą jest i błogosławioną, bo to święte imię w te ledacyjakie gadki mieszać nie przystoi; ani tych chcę wyliczać, które dla imienia Krystusowego umęczyć sie dały. I tych zaniecham, które mądrością swoją przegadały bałwochwalców wiele, acz wiem, że mi w. m. na to powiesz, iż to w nich Duch święty sprawował; prawda jest, ale ja zaś tak powiedam, iż to najwiętsza i najchwalebniejsza cnota, o której pan Bóg duchem swym świadectwo daje, bo we złe serce duch Boży nie wchodzi. Inych też było wiele świętych białychgłów, które nie są tak barzo wsławione. Wspomina święty Hieronim s podziwieniem niektóre swego wieku i daje im taki dank w świętobliwości, iż najświętszego mężczyzny barziej by chwalić nie mógł. Nuż zasię co tych było, o których abo pismo zginęło, abo niebył ten, kto by był osobne ich cnoty pisać umiał, a drudzy prze zazdrość, jakom pirwej powiedział, pisać a chwalić niechcieli. Ale to niechaj ma swe osobne miejsce, tegom ja pewien, iż mi w. m., panie Bojanowski, nie ukażesz mężczyzny jednego z osobnemi przymioty, abym ja hnet w. m. żony, dziewki, siostry, abo powinowatej jakiej jego, jemu równej, abo jeszcze osobniejszej niż on nie ukazał; nad to wiele było białychgłów przyczyna dobrego, nie jedno mężom swym, ale wszem wobec swego narodu ludziom, niekiedy i obłędy ich naprawić, a ku dobremu nakierować umiały. A przeto, gdyż białegłowy mogą tym wszytkim cnotam zdołać, którym mężczyźni, jako sie to dało wielekroć wiedzieć, niewiem, czemu to w. m. obchodzić ma, iżem ja dwornej paniej tak wiele przypisał i umieć kazał, abowiem ile mężczyzn mogło być na świecie, abo i teraz jest podobnych temu dworzaninowi, którego ci panowie formowali, tyle zawdy było i jest białychgłów od tej dwornej paniej, którąmja wymalował, mało roznych.

Pan Bojanowski powiedział na to; Kiedybym ja teraz w. m. panie Kostka, spytał, co to były za tak sławne białegłowy, które, będąc krwią wielkim ludziom powinne, i cnotami miały by być im równe, abo które to były przyczyną dobrego i obłąd mężczyński naprawić umiały, pewnieby je w. m. wyliczać nie było sporo.

Prawdę w. m. mówisz, iżby mi nie było sporo (odpowiedział pan Kostka), bo kiedybym wszytki wyliczać miał, trzeba by mi na to długiego czasu, a imbych głębiej w historye wchodził, tym by sie tego więcej mnożyło. Pięknie historya mówi o żenie Markantoniego, a siostrze Augustowej Oktawiej, więc o Porcyej dziewce Katonowej a żenie Brutego, nuż o Cajej Cecyliej, żenie Tarquiniusewej, zasię o Kornelie) dziewce Scipionowej, a takich liczba była niezliczona w Rzymie. Podźmyż do inych narodów. Alexandra, żona Alexandrowa króla żydowskiego co uczyniła; ta po śmierci męża swego widząc wyruszenie pospolite mądrością swoją w to trefiła, iż ludzie oni, którzy mszcząc sie okrucieństwa AIexandrowego, dzieci jego pobić a zamordować chcieli, zaniechali sprawiedliwego gniewu, a ubłagacie dopuścili. Owa, ile Alexander przez długi czas przeciwko sobie i potomkom swym rozlicznemi krzywdami ludzi pojątrzył, tyle ich ona za jedne godzinę synom swym przejednała.

Rzekł tu pan Lubelski: Powiedz w. m. jako to było.

Powiedział pan Kostka: Tak prosto. Gdy widziała Alexandra być w tak wielkim niebespieczeństwie dzieci swoje, kazała porzucić w pół rynku ciało Alexandra króla, potym zezwawszy do siebie mieszczan tak powiedziała: Wiem ja - prawi - iż macie słuszna przyczynę gniewu, na męża mego, bo to zadziałał okrutnemi a nieznośnemi krzywdami, któremi was trapił. A przeto, abyście to znali, żem mu ja nigdy powodem do tego nie była, i owszem, ila mogła odwodziłam go od takowego okrucieństwa, kazałam go wyrzucić na rynek, aby umarły był skaran, ponieważ żywego ani ja ani wy karać-eście mogli, a tak co chcecie to s nim czyńcie, chcecieli go dać psom zjeść, chcecieli też okrucieństwa inego nad nim użyć, jako on nad wami umiał, to wam niechaj wszytko wolno będzie, tylko o niewinne dziatki proszę, abyście nad nimi litość mieli, te nie telko w niczym niewinne, ale ani wiedzieć mogły łotrostwa ojcowskiego. Tak wielką moc miały te królowej słowa, iż ona sierdzitość w ludziach zapalonych wszytka ugasła, tak, iż nietelko one dzieci zgodnie obrali sobie za pany, ale i ciału Alexandrowemu uczynili zacny pogrzeb. Wielkie baczenie było tej białejgłowy, iż tak wszytkiemu zabieżeć umiała. A co sie śmiałości a wielkiego serca dotycze, i w tym drugie białegłowy nie są mężczyzn podlejsze; mamy w księgach o żenie i o siostrach Mitrydatowych, które mniej sie śmierci bały, niż sam król Mitrydates. Takież też żona Azdrubałowa mniej sie bała, niż Azdrubal sam. Nuż Harmonia, dziewka Hierona, która nie chciała żywa zostać, kiedy sprzysięgli buntownicy przeciwko ojcu jej i wszytkiemu domowi, Syrakuzy miasto posiadszy, okrucieństwa swego nad nim używali.

Zatym to powiedział pan Dersniak: Bywać też to więc czasem z uporu, jako ona dobra pani, która, tonąc ukazowała ręką, jako strzygą, iż przed wodą "strzyżono" wymówić nie mogła.

Upór taki - rzekł pan Kostka - który sie ku rzeczy dobrej ściąga, mamy zwać stałością, jaki był upór Epicharis, prostego stanu białejgłowy; abowiem ta była tak stałą, iż wiedząc o wielkim buncie na śmierć Neronowę, chociaż ją wymyślonemi a okrutnemi mękami nad miarę dręczono, jednak na nikogo nie powiedziała; a drudzy zacni ludzie z bojaźni powiedali na bracią, na powinowate i na najwiętsze swe przyjacioły na świecie. A co sie w. m. widzi, nie była też ono stała, której Atenianie (iż ją Leoną zwano) lwicę bez języka ulać z mosiądzu dawszy na wieczną pamiątkę postawili; a dla tego bez języka, aby to każdy wiedział, iż tajemnicę chować umiała. Abowiem, wiedząc też ona te, którzy sie sprzysięgli byli wybić tyrany w Atenach, nic sie nie ulękła, gdy dwu wielkich a zacnych ludzi jej przyjaciół stracono; a chocia spodziwnemi mękami była trapiona, jednak nic na nikogo nie wyznała.

Rzekł tu pan Lubelski: Niewadziłoby, panie Kostka, nie tak wskok te sławne historye odprawować. Radci to podobno widzi pan Bojanowski s panem Dersniakiem, ale w. m. więtszą dziękę od białychgłów odzierżysz, kiedy radniej co przydasz, niż ujmiesz tym tak zacnym cnotam wymową swoją. A jeśli nic przydać nie trzeba, tedy acz nic w. m. dostatecznie każdą rzecz wypowiedz.

Odpowiedział pan Kostka: Tak uczynię, kiedy w. ni. każesz, powiem o jednej białejgłowie, a musi mi to pan Bojanowski przyznać, iż to, co ona uczyniła, rzadki mężczyzna na sobie przewiedzie.

W mieście Massyliej był ten obyczaj (który był podobno od Greków przyszedł), iż chowano na ratuszu truciznę dla tego, aby ją mógł każdy ten wziąć, ktoby pokazał to urzędowi i wywiódł, że ma przyczynę słuszną zyść s tego świata, to jest, mając na sie abo zbytnie wielkie nieszczęście, w którymby na świecie trwać niechciał, abo też zasię będąc w wielkim szczęściu, pókiby nieszczęście me przyszło, aby w tym szczęściu umrzeć mu było wolno. Trefiło sie to, gdy w tym mieście był Sextus Pompejus.

Tu przerwał pan Bojanowski mówiąc: A bajkę to w. m. poczynasz, panie Kostka, wierzę, że będzie długa.

Zatym pan Kostka rzekł do pana Lubelskiego: Widzi w. m. miłościwy panie, iż mi pan Bojanowski niechce dopuścić mówić. Chciałem był powiedzieć, jako jedna białagłowa, przy czym był Sextus Pompejus, pokazawszy to urzędowi, iż słuszną przyczynę umrzeć miała, wzięła truciznę s takim sercem, s tak wesołą twa rżą, iż i Pompejus i ini wszyscy, którzy na to patrzali, widząc w białejgłowie przy ostatnim punkcie straszliwej śmierci one myśl stałą, bespieczną, a nie strapioną, słysząc też mądre napominanie, które do swych uczyniła, zdumieć sie musieli, a co ona nie płakała, to oni za nie płakali.

Rzekł tu pan Dersniak: Pomnię i ja, żem czytał jedne oracyą, gdzie ubogi mąż prosi urzędu, aby mu dopuścił umrzeć i pokazuje w tej oracyej swej przyczyny słuszne, jako miał żonę tak złą, tak przemierzłych obyczajów, iż wolał tę truciznę wziąć (o której w. m. powiedasz, iż ją chowano na pałacu), niż przykrych jej słów ustawicznie słuchać.

Rzekł pan Kostka: Cóż tych białychgłów jest, które chudzinki miały by wielką przyczynę prosić, aby im umrzeć dopuszczono, już nie dla przykrych słów mężowych (bo by to była łatwiejsza ścirpieć je), ale dla nieznośnych doległości, jako ja ich kilka znam, które mają piekło na tym świecie.

Rzekł tu pan Bojanowski: A mnima w. m. aby niebyło tak wiele mężów, co pragną ustawicznie śmierci, nie mogąc wycirpieć tego, co im czynią żony?

Powiedział pan Kostka: A co tak złego białegłowy uczynić mężom swym mogą, aby na to wnet lekarstwo niebyło; by tak łatwie pogodzić sobie żony mogły, jako mężowie mogą, dobrze by sie s niemi działo; ale one niebogi niemogą sobie ni czym pomoc, już jeśli nie z miłości, tedy z bojaźni muszą powolne być, muszą ulatać małżonkom swoim.

Odpowiedział pan Bojanowski: Ba, to prawda, iż jeśli białegłowy kęs co dobrego czynią, że im to nie z dobroci, ale z bojażni pochodzi. Bo rzadko taką naleść, któraby w sercu niemiała jakiego skrytego zakału przeciwko swemu mężowi.

I owszem, rzekł pan Kostka, ile czytamy historyej, mało nie zawdy tak bywało, iż żony barziej męże miłowały, niż mężowie żony swe. Co kiedy takowego pokazał małżonek przeciwko żenie swej, jako Kamma pokazała miłości przeciwko swemu mężowi?

Rzekł pan Bojanowski: Jam o tej Kammie nie słychał, i co za miłość pokazała, niewiem.

Powiedział pan Kostka: Słuchaj w. m. Była ta Kamma żoną Sinata, człowieka zacnego w Galacie, a była nie jedno naschwał piękna, ale i ine przymioty i obyczaje osobne miała w sobie, a ktemu nader barzo miłowała męża. Trefiło sie tak, iż sie jej rozmiłował Sinorix niejaki, człowiek w tam tym mieście wielkiego zawołania i władzej, a gdy żadną miarą przyść ktemu nie mógł, aby w miłości znał ją przeciwko sobie skłonną, rozumiejąc tak, iż niebyła ina przyczyna jej srogości, jedno ta, iż męża miłowała prawdziwie, kazał tego Sinata zabić; co kiedy sie sstało, dopiero tym więcej usiłować począł, nielitując pracej, starania, kosztu, aby ją sobie uczynił przychylną, a gdy mu ani to nie szło, przypędziła go miłość do tego, iż ją nakoniec umyślił (acz stanem równa mu nie była) wziąć za żonę. I posłał do jej przyjaciół, opowiedając im tę chęć swoje. Przyjaciele widząc wielkiego pana, a rozumiejąc, iż im to dosyć dobrego przynieść miało, jęli namawiać Kammę, aby w tym ciężka, a uporną nie była, opowiedając to nakoniec, jako ich nie było s to, aby przeciwko mocy i gwałtowi Sinorixowemu onej bronić mogli. Białagłowa chowając nieznośny żal w sercu swym po mężu, a ni o czym więcej nie myśląc, jedno, jakoby sie śmierci niewinnej jego sławnie pomścić mogła, dawszy sie pirwej długo prosić, nakoniec przyzwoliła. I kazała to Sinorixowi powiedzieć, który z wielką radością począł sie hnet starać, aby ta rzecz rychły skutek swój wzięła. Owa krótko powiedając przyszedł czas ślubu, szli pospołu do kościoła bogini Diany, a tam Kamma wziąwszy czarkę z napojem, który przed tym przyprawiła, wypiła połowicę, a drugą Sinorixowi (jako ten obyczaj był przy ślubie) podała, który ochotnie wszytko wypił.

Kamma to widząc i radując sie, iż dowiodła, nacz sie była nasadziła (bo ten napój s trucizną pomieszan był) przed obrazem Diany klęcząc, tak jęła mówić: Święta bogini, która widzisz serce i myśli moje, ciebie same biorę na świadectwo, iż prze żadną przyczynę iną nie zostałam na tym nędznym świecie po mężu po swym tak długo, jedno, iżbym sie krwie niewinnej jego pomściła; ta nadzieja sama utrzymała moję ręke, iż dawno nad tym nikczemnym ciałem okrucieństwa nie użyła. Ale gdyżem już doczekała tego pożądanego dnia, którego zły a bezecny człowiek wziął swą zapłatę, z wielką radością idę s tego świata, abym nalazła one świętą duszę małżonka mego, którego ja miłując więcej niż sama siebie, żywego i umarłego nigdy miłować nie przestanę. A ty nieślachetniku, coś sie nadziewał być małżonkiem moim, miasto małżeńskiego łoża mary, a miasto wesela pogrzeb roskaż, abyć przyjaciele twoi gotowali. Sinorix, gdy to usłyszał, a już też i trucizna morzyć go poczęła, wpadszy na wóz, kazał rospuścić, nadziewając sie, iżby za onym trzęsieniem trucizna s niego wyniść miała; ale ani to, ani ine lekarstwa pomogły. Miała Kamma to szczęście, iż Sinorix dać garło jeszcze pierwej niż ona musiał. Co kiedy jej powiedziano, z wesołą myślą położywszy sie na łożu, rzekła te ostatnie słowa: Sinacie, Sinacie, mój najmilszy mężu, gdyżem już niejedno opłakała twoje śmierć, alem sie i pomściła nad spólnym nieprzyjacielem, niewiem, czegoby jeszcze inego prze cię uczynić nie dostawało, chyba tego, abym sie pospieszyła na on świat za tobą; a przeto żegnam ten bezecny świat, i ten żywot, który mnie jako barzo s tobą był słodki, tak zasię bez ciebie był gorzski a przykry. Już tedy, panie moj, przyjmi do siebie tę duszę z radością, jako ona do ciebie pędem a s chęcią bieży. To mówiąc z rospostrzonemi rękoma, jakoby tedyż męża obłapić miała, umarła. Co sie zda w. m. panie Bojanowski, godnali ta białagłowa dobrego wspominania?

Odpowiedział pan Bojanowski: Widzi mi sie, iżeś tu w. m. chciał kogo rozkwilić, ale niemasz tu żadnej białejgłowy, ani mężczyzny, niewieście podobnego. A chociaby sie też to tak sstało, jako w. m. powiedasz, tedy już takowych białychgłów na świecie teraz nie masz.

Powiedział pan Kostka: Pokażę ja to w. m., iż i tych czasów najdują sie takie.

Niedawno temu, kiedym ja był we Włoszech, był ślachcic jeden w Pizie, niepomnię zaprawdę której familiej, ale Tomazo imię jego było. Ten jadąc jednego czasu do Sycyliej wyspu, w maluczkiej bacie pojman był od Murzynow, którzy tak prędko przypadli, iż owi na bacie ani uciec, ani ratunku żadnego dać sobie mogli, bo chociaż sie bronili mężnie (w której bitwie ten Tomazo zabił brata rodzonego jednemu z onych murzyńskich rotmistrzów), wszakoż iż gwałt a wielkość ludzi była, a tych było na bacie barzo mało, przegrać musieli.

Owa kto zabity, kto ranny, kto zdrowy, wszytcy i z batą przyszli w nieprzyjacielskie ręce. Miedzy któremi Tomazo przysądzon był za więźnia onemu rotmistrzowi, czyjego brata zabił. A ten, Jako człowiek za żalem swym rozgniewany pastwił sie jako najbarziej mógł nad nieborakiem przez wszytkę drogę, a przypłynąwszy do Barbaryej umyślił go trzymać w srogim, a okrutnym więzieniu aż do śmierci. Gdy ta wieść przyszła do Pizy, każdy sie tak długo starał o przyjaciela, o powinowatego, o brata swego, iż o z więzienia wyprawił. Sam telko Tomazo był tak niefortunny, iż ani na okup, ani na odmianę żadną puścić go nie chciano. A ktokolwiek s tej niewolej do domu sie swego wracał, nie umiał sie o ciężkim jego więzieniu a nędzy wypowiedzieć, a to najwiętsza ciężkość była, iż nadzieje nie było, aby kiedy miał być wolen. Na koniec gdy też już i sam ani sie o sie starać więcej, ani żenie swej, której Argentina imię było, trudności zadawać umyślił, wzbudził pan Bóg jednego syna jego, i dał mu ten umysł, iż sie ważył do Barbaryej jechać s tym sercem, abo tam zginąć, abo ojca wyswobodzić. Tenże pan Bóg, który mu dał to serce, dał i dowcip, i szczęście takie, iż ojca swego pirwej przyprowadził do Libornu, od Pizy niedaleko, niż w Barbaryej obaczono, iż uciekł więzień. Tam stąd potym Tomazo pisał do żony, jako mu pan Bóg dał wyniść z niewolej, a iż nazajutrz miał sie z nią widzieć. Białagłowa cnotliwa z wielkiej a niespodziewanej radości, iż tak prędko za cnotą a dzielnością synowską miała małżonka widzieć, którego nader barzo miłując już była opłakała; przeczedszy list jedno weźrzała w niebo a zawołała imieniem męża, padła tuż i umarła. Bezecne nieszczęście, które sie do każdego szczęścia musi przymieszać. I mógł by sie człowiek tą świętą białągłową karać, a miarkując chęci swoje nigdy zbytniego wesela nie pragnąć.

Rzekł tu pan Wapowski śmiejąc sie: A co wiedzieć, jeśli też ta nie umarła z wielkiego frasunku, widząc, iż mąż, który jej był omierzł, do domu wrócić sie miał.

Odpowiedział pan Kostka: Pewnie nie s frasunku, bo poczciwe jej życie i miłość przeciwko małżonkowi wszytkim ludziom była wiadoma, ale ta rychlej przyczyna jest jej śmierci, iż sie jej długi czas zdał czekać do jutra, a przeto niemogąc wycirpieć tej odwłoki, gdzie ciałem nie mogła, tam duszą dojść chciała, aby co najprędzej serce jej palić sie przestało.

Rzekł pan Bojanowski: Ba i temu ja wierzę, iż jej to ze zbytniej miłości przyszło, bo to jest białychgłów obyczaj, a inaczej nie umieją, jedno, abo nader miłować, abo nader mieć w nienawiści, ano ten "nader" nie jest dobry. I widzisz w. m. na co jej to wyszło, sama sobie źle uczyniła, mężowi i dzieciom, bo ona ich radość, którą z wyswobodzenia mieli, w smętek a w żółć sie wszytka obróciła. A też tą białągłową nie podeprzesz w. m. tego, coś pirwej powiedział, to jest, aby białegłowy miały bywać przyczyną ludzkiego wiela dobrego.

Powiedział pan Kostka: Jam tę białągłowę na przykład przywiódł, abyś to w. m. widział na oko, że są na świecie te białegłowy które męże swe miłują. A co sie tych dotyczę, które na świat wiele dobrego przyniosły, będęli je chciał liczyć, liczby mi nie stanie, zwłaszcza pocznęli dawniejszego wieku prowadzić historye, które sie zdadzą teraz jakoby baśni. Nuż pójdę li do tych, które za wynalezieniem nauk i rzemięsł dziwnych przyszły w tę cenę do ludzi, iż je za boginie mieli, jako Pallas, Ceres; zasię Sybille, przez których usta pan Bóg ludziom wiele przyszłych rzeczy objawił. Były i te, ktore uczyły wielkie w nauce ludzi, jako Aspazya i Dyotima, a ta ofiarami swemi odwlokła czas powietrza w Atenach aż do dziesiąci lat. Pindara wielkiego poetę, uczyła białągłową; Nicostrata wieszczka, matka Ewandrowa Łacinnikom litery pokazała; Corynna, Sapho jako nader dobrze wirsz pisały, nikomu to tajno nie jest. Ale nie wspominając tych tak dalekich rzeczy, rzymska Rzeczpospolita, iż była tak wielka, niemniej sie do tego białegłowy przyczyniły, niż mężczyźni. Powiedział tu pan Bojanowski: Ba, tobym rad słyszał, jakoby to być miało.

 


WTORA KSIĘGA [2]

DWORZANIN POLSKI

TRZECIA  KSIĘGA [2]