Z TYRTEJA [I]

 

Nie, ludu bohatyrów, plemię wielkiego Alcyda,

Spojrzeń swoich bogowie od nas nie odwrócili;

Jakikolwiek dziś wróg, liczba lub traf,

Już o losach twych sam wyrokuje miecz.

Przeto zbroją się odziej, precz odmieć kochanie życia,

Niechaj tobie i czarnej, ludziobójczej Parki szlak,

Wypromienieje przed okiem jak słońce dzienne.

 

Twardy jest Mars, ale jakąż w zamian dający chwałę,

O ! bohatery -- umiejmyż nad to zapewnić

Zwycięstwa owoc i, ścigani, bądźmy ścigającymi --

Czy nie wiecie, że podły ginie sam i że pobity jest, nim bił się,

Gdy szlachetni, zjednoczeni i ściśnięci,

Mniej padają -- owszem, stałość ich męska

Ocala jeszcze i potomne zastępy.

 

Jak upokorzenie wywodzić -- albo zgryzotę i nędzę,

Które nikczemnego wojownika są podziałem,

Skoro ucieka, blady trwogą, i poza się ranę odbiera.

Żyjąc, czuje się on przebitym od podstępnego żelaza,

Umierając, okazuje na grzbiecie swoim

Trupa brudzącego ziemię. Zaiste -- bogom i ludziom jest ciężarem!

 

Lecz pójrz na ćwiczonego w bitwie: nogą wyrzuconą naprzód

W ziemię wrasta, a warga jego, zębem zwarta,

Świadczy, iż całą swoją ma się siłą.

Pod puklerzem szerokim jedne ramię

Okrywa zarazem kolana, pierś i osobę całą.

Straszny zupełnie -- ręka jego wygraża silną włócznią,

A grzywa hełmu zżyma się nad czołem.

 

Tego się uczcie ćwiczenia. -- Jak to? od stóp do głów kryci

Umiejętnymi skorych tarcz rzutami,

Mielibyśmy skądkolwiek być zagrożeni?...

-- Taki raczej wybiega i obces godzi,

Nogą napierając na nogę, zupełny w odwadze swej.

Na kiras spada kiras jego -- a na ostrze kask i tarcz,

Tarcz, kask i ostrze pędzi, i całe ciało na ciało,

I źrenica tli się z źrenicą, a grzywa hełmu z grzywą.

 

Dopiero -- gdy dłoń wroga mięszać się pocznie,

Natychmiast włócznię za żerdź, miecz za rękojeść

Ima i zbroi całej wywłóczy ciężar.

 

-- Ty, lżejszy zastępie, do boków bliżej nas przystań:

Z podniesionych do rzutu głazów jedni drugim sklepienie złóżcie

I niech w równi uderza ciężki kamień i lekka strzała!