POCZĄTEK BROSZURY POLITYCZNEJ

 

Nie trzeba robić z pokoleń ofiary,

Iż one nie są tylko dalszym ciągiem;

Strona jest, z której człek rodzi się stary,

Choć kształtowanym urasta posągiem,

Przenosić w drugich swą własną zawziętość

Godzi się tyle... ile czcisz ich świętość.

Lecz jeżli mniemasz, że Ty stworzysz człeka,

Jak Bóg, na obraz Twój?... to rad bym wiedział,

Czemu jest czasów i pokoleń przedział?...

Skąd postęp? czemu? się go w dali czeka...

 

Nie trzeba robić się karykaturą

Twórcy - mniemając o naszym planecie,

Że on wszech-świata środkiem albo górą;

Gród zaś ojczysty, że jest najpierwszy w świecie,

A w grodzie jeszcze - że nad geniusz wszelki -

Sąsiad, z którym się wypienia butelki.

 

Nie trzeba siebie, wciąż siebie mieć środkiem,

By mimowiednie nie stać się wyrodkiem;

Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo

Być demokratą... bez Boga i wiary

(Czego, jak świat ten - nie bywało - stary!)

Ni - bez wyznania że bywa męczeństwo.

 

Nie trzeba kłaniać się okolicznościom,

A prawdom kazać, by za drzwiami stały;

Przedawać laury starym znajomościom,

Mówiąc, że dziejów-rytm zgłuszą tymbały!

 

- Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie

Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;

Być zacnym - ckliwo, być podłym - praktycznie;

Zapełniać próżnię-sensu przez potyczkę -

I rejterować... lubo - heroicznie!...