MÓJ ŁASKAWY PANIE!

 

O nieco miłosiernej nie-indyferencji

Proszę: i szlę egzemplarz mojej konferencji,

Dając wiedzieć, że tejże jest paręset jeszcze

W Luksemburskiej Księgarni, gdzie przedają wieszcze.

Zaś honorem uręczę, że, choć dnie się mienią,

W Ojczyźnie jest paręset figur, co mnie cenią;

I jest paręset, które się w rzecz tę uwłaszczą,

Choćby przeto, że w równej liczbie nieraz klaszczą.

Matematycznie zatem, jak wyżej się rzekło,

Chciej dopomóc, żeby to poszło prędzej w Piekło,

I nie nazbyt księgarskim pleśniło się kątem:

Owym prędzej, gdzie Kokcyt szumi z Acherontem,

A ciężkie mroki-myśli nad białodrzewami

Wiszą i obszernymi kołują skrzydłami.

Tam -- w szlafroku, przypadkiem, obywatel-zacny

Czytuje, jeśli styl jest okrągły i łacny;

Tam i literat, mniej od czytelnika szczerszy,

O-naśladuje ciebie, z-bluźni i o-wierszy...

A zecer po dwa błędy zrobi w każdym słowie;

Harpie westchną, i głodni nadlecą orłowie!

Słowem: że gdybyś mroki nawiedził Kimrysów,

Nie zaniechaj Messeńskiej-mojej i jej rysów,

I uderz byka w piersi, i krew wytocz czarną,

I zaklnij!... mówię Tobie, że Duchy się zgarną...

Mówię: że nawet Matki Twej serce na licu

Przez gałęzie topoli wybłyśnie w księżycu:

Ale Ty jej miecz podaj, choć serce się kraje,

I spomnij...

...że -- jak Kolumb -- postawiłem jaje!...

1869--1870

rue Lallier Nr 3

Paris