"CONFREGIT IN DIE IRAE SUAE..." (Psal.)

(FRASZKA)

 

Zarazy wszystkie przez tę Polskę wchodzą

Do Słowieńszczyzny naszej prawosławné j;

Francuzi siebie, a potem ją zwodzą,

Stąd konwulsyjny ruch -- i tak już dawny!

Gdyby skończyli tę dziecinną kłótnię,

To ten lub przyszły może Imperator,

Jak drugi Nero, nastroiwszy lutnię,

W Warszawie bawiłby się jak amator.

-- Któż bo rad rządzić krwawo i okrutnie,

Ilekroć Boża tego nie chce sprawa,

Złamanie przysiąg lub herezje nowe,

Co Chrześcijaństwa obrażają głowę,

Albo ustawny dzieci bunt -- Warszawa!

 

* * *

 

Element-polski nie jest elementem,

Ale kończącym się czasów odmętem,

A Słowieńszczyzna to Geist jeszcze młody,

Co za obrębem wielkiej konwersacji

Duchowej leży! -- jak cedrowe kłody,

Geologicznej godne dysertacji...

-- Gdyby Polacy, zamiast tej rozsypki,

Co nawiązuje rwany wciąż rynsztunek

I na dziecinne niszczy się zaczé pki,

Czas obrócili swój na sztudirunek,

To, z ministerstwa zmianą, a następnie --

Z Ideą, jasno skreśloną przedwstępnie,

Może by z czasem zyskali epitet

Narodu -- mając swój Uniwersytet!

 

* * *

 

Polacy dawno stradali pozycję

I polityczną sprawę opuścili;

Nie wchodzą szczerze w państwa kompozycję.

Mogliby wiele robić -- ale czyli

Pojmują, jakie we wszech-grawitacji

Konstytucyjnej jest ich stanowisko?

Stąd lud nie słucha swej arystokracji

I już na drogę wszedł niezmiernie śliską,

I jedno rządu ojcostwo jest w stanie

Podtrzymać ciągłe z dołu podrywanie!

 

* * *

 

Polacy króla wprawdzie nie zabili

I mają kilku niezłych męczenników,

Ale kacerstwa sobie potworzyli,

Coś od kabalah i od platończyków.

W Ojczyznę duszę cała utopili,

Skąd nie dość czynnych mają zakonników,

Do Chin na misję żaden się nie kwapi;

Kobiety ledwo że pojmują sprawę,

Tylko odporny duch je czasem trapi,

I nie dość mężów biorą w rękę prawę,

By w pojednaniu z świętą polityką

Poznali -- ile świat ten jest ateusz,

I zatrudnili się cichą praktyką,

Czekając, nowy co da Jubileusz...