DO CZYTELNIKA
I
Pismo to przyozdobić miałem myśl IMIENIEM, które by je od formalnej książkowej krytyki uchowało - wszakże ufam do tyla publiczności, że tego sobie wybiegu, lubo arcyprzyjętego, i pod pewnym względem wielce mi pochlebnego, nie pozwolę. Zamiast powagi imienia, położę raczej powagę rzeczy samej. Forma greckiego dialogu[1] zdała mi się być najkorzystniejszą do zaszczepienia głównych pojęć o powadze sztuki, bez czego niepodobna do rozwinięcia dalszego - w prozie historycznej - i w prozie technicznej - przystąpić.
W dialogach podobnych najważniejsze dla ludzkości pytania rozstrzygały się u tych ludów (a mianowicie Greków), u tych, mówię, bez których, przynajmniej co do znajomości formy, nic jeszcze dotąd uczynić nie jesteśmy w stanie, i nic się nie uczyniło stanowczego.
II
W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno. W drugim o treść, to jest o Dobro, i o światłość obu, Prawdę.
III
W obydwóch dialogach - o zyskanie uznania potrzeby i powagi jak najżywotniejszej i jak najrozciąglejszej dla tego, co Sztuką się nazywa - a to zaś z powodów, których elementarne pojęcia czytelnik znajdzie najprzód w tych dialogach, potem w uszanowaniu pracy ludzkiej, a potem w historii i technice.
Autor, nie mając na celu rozumu, który zaczyna od negacji i kończy na negacji, to jest kroku nie robi - a któremu drogi są utorowane i nie spotykające zawad... owszem, rozprzestrzeniane nawet przez tych, którzy z konsekwencjami rozumu (w czynie) walczą; ale - mając na celu mądrość, która zaczyna od bojaźni Bożej, "bo początkiem mądrości jest bojaźń Boża", a która, tak od bojaźni w Bogu zaczynając, kończy na wolności w Bogu - musi sobie krzyżem, to jest bolesnym bojowaniem, drogę pierwej otwierać, i dlatego czytelnik wiele niemiłych rzeczy tam napotka, których smutno było dożyć w sobie - smutniej dowiedzieć się - a jeszcze smutniej wywlekać na forum i pasować się z nimi. Gorzką taką pracę dlaczegożeś przedsięwziął?...
* * *
[1]Co do wiersza, który potocznością swoją powinien by niewiele nawet uwagi zwracać - to już jest osobistość autora; mniema on, że w drażliwie mogących dotykać (gdzieniegdzie) przeprowadzaniach myśli w życie rytm miarą swoją i muzyką uspokaja, miarkuje i złagadza. Niepochopny do uczynienia koncesji w toku prawdy, czuł się zobowiązanym (w tym pierwszym poszycie) koncesji tej w formie znaleźć miejsce. Literatura nasza pod tym względem, mianowicie w liryce, wiele liczy przykładów.