I

 

Cisza. Noc. Na zaćmioną dolinę Kościelisk

idą z gór lasem zrosłych, z upłazów i jarów

tajemnicze milczenia w mgławicach oparów

wznoszących się po cichu z wodnych oparzelisk.

 

Głucho warczą strumienie po głazach swych ścielisk,

las śpi. Na nieruchomą, czarną toń konarów

padł, wschodząc przez wyrwany wśród wapieni parów,

miesięcznego przedświatła srebrzysty obelisk.

 

Fosforyczną białością powlekły się ściany

nagich, skrzesanych turni; wielka cieniu rzeka

ogarnie je i niesie w mroku oceany.

 

Wszedł księżyc: na wierzchołku zaczepił się smreka,

rozdarł się na olbrzymich dwóch gwiazd błyskawico

i kiście świetlnych kolców wbił w nieba ciemnicę.


POEZJE