LIST HANUSI

 

Kochany Jerzy mój! Pisę tu stela

ten list do tobie, a pisęcy płacę.

Świat mię calućki nic nie uwesela,

kie w lesie pasę, hnet krowy potracę,

bo syćko myślę, kielo nas ozdziela

kraju i cy cię tyz jesce zobacę?

Kiebyś ty wiedział, jakoś mię zasmucił,

mój złociusieńki, to byś się haw wrócił.

 

Głowa mię boli, serdecka nie cuję,

łzy ino syćko z ocy mi się lejom,

nik tego nie wié, za kim jo banuję,

ale się ludzie nascy se mnie śmiejom.

Żal mię za tobom wciągle w serce kłuje

i nie wiem, ka się me ocy podziejom

od tyk łez. Widzi się, co mnie powiezom

wnetki hań w trumnie, ka ojcowie lezom.

 

I juzbyk héba jo sama wolała

leżeć hań, niźli tak płakać daremno,

a kie spać legnę, to poduska cała

mokra, kie wspomnę, jakeś ty spał se mną.

Kwilo jedyna, kaześ się podziała,

kies ty przychodził ku mnie w nockę ciemną

i kies mię objon tak serdecnie w rence,

jakbyś przy miejskiej leżał ka panience.

 

Jo znam, ze biédna jo sprosta dziéwcyna

góralska, o mój ty najsłodsy, złoty,

to nie lo tobie, lo pańskiego syna,

ale już ledwie wytrwam od tęsknoty.

Dusa cię ino syćko przypomina,

nijakiej nie mam do jadła ohoty

ani do tańca. Hłopcyska się śmiejom,

a moje siwe ocy wciąż łzy lejom.

 

Kie na odwiecerz przed hałupom stanę,

pojźrę, jak słonko za wiérchy się kryje,

wspomnę, jak my się pod ten samą ścianę

kryli: to zol mię mało nie zabije,

a serce moje, jakoby pijane,

tłuce się w piersiak. Tęca wodę pije

z rzeki, ale tyk łez wypić nie musi,

co ocy twojej wypłacom Hanusi.

 

Jasiek tu fciał mnie brać, a mama z tatą

straśnie go radzi widzom, ale ja nie.

Powiedziałak mu, ze się przódziej lato

zimom, a zima przódziej latem stanie,

niźli ja bedem jego. Więc się na to

ozgniewał i rzók, co on mnie dostanie,

hebaby w niebie miesioncek zaginon

abo Dónajec w górę się przewinon.

 

Miałoś tu do nas przyjechać na Gody,

tagek cię ino syćko wyglondała,

a tak mi było, jak rybce do wody,

jazek się sama do się głośno śmiała.

Ale już wsendyl potajały lody

i śnieg już w turniak wyginon bez mała,

a tobie nie mas jednako nikany,

mój złociusieńki i umiélowany.

 

Aniś nie pisał do mnie dawno. Może

jaka cię chorość nasła, mój jedyny,

abo co inse, od cego broń Boże!

Nie zabacujze tak swojej dziewcyny.

U nas som zdrowi w hałupie, niemoze

ino Jagnieska Bartkowej Maryny.

Niek cię Bóg strzeże i Najświętsa Panna

Ludźmirska. Twoja tu ostaję - Anna


POEZJE