Trzydziesty: HIACYNT

 

Nie już słońce promienie złotowłose roni,

Kiedy się czarnej chmury żałobą zasłoni,

Owszem, po niebie toczy tym jaśniejsze koło,

Gdy mu opłocze burza niepogodna czoło;

 

Ani zorza w ciemnościach ostatnie już tonie,

Kiedy w wieczornym mroku zanurzy swe skronie,

Ale tym bielszą światu pokazuje szyję,

Im ją nadłużej w nocnej kąpieli wymyje.

 

Nie przeto mój Kupido pozbędzie swych chęci,

Że go przeciwne szczęście srogim wichrem kręci;

Nie dlatego pochodnia w ręku jego zgaśnie,

Iże ją wróg zawisny chce zatłumić właśnie.

 

Jako wągiel skropiony wodą barziej parzy,

Jako wiatr rozdymając ogień, lepiej żarzy,

Tak miłość moja większe wypuszcza płomienie,

Skoro na nię fortuna przeciwnością wienie.

 

Rzeka zatamowana wody nie pozbywa,

Lecz sowitą powodzią natychmiast opływa;

Im kto uporniej drzewo palmowe w dół tłumi,

Tym prędzej swe gałęzie wzgórę podnieść umié.

 

I ja na znak miłości mojej nieodmiennéj

Postawię nad potokiem srebrnym słup kamienny,

Na którego wierzchołku będą wespół ryte

Dwie serca jedną włócznią miłości przebite.


ROKSOLANKI: SPIS