ZŁODZIEJ Z KURWĄ

 

Stanął w karczmie noclegiem pachołek wojskowy,

Gdzie zastawszy metresę, wdał się z nią w rozmowy.

Doszedł kontrakt: toż wsuwszy koniowi obroku,

Położył się, gdzie posłał, w stajni na wojłoku.

Spał też tam i parobek w gospodarskim sienie,

Który zwyczajnie gościom wytrząsał kieszenie;

Więc skoro czas upatrzy, zlazł na dół ze strychu,

Maca koło owego żupana po cichu.

Rozumiejąc, że dziewka, za rękę go chwyta;

Potem, poznawszy chłopa, co tu robi, pyta.

"Żal mi was, Dobrodzieju, dlatego z przestrogą

Przyszedłem, że ma france ta niecnota srogą.

Boję się, że też i was jako inszych ludzi

Dobrych za ich pieniądze - rzecze - opaskudzi."

Wziąwszy za to dwa tynfy przy podziękowaniu,

Poszedł i położył się na swoim posłaniu.

Aż też dzieweczka z pieca, przespawszy się trochy,

Idzie na komplementy i żołnierskie fochy.

Czeka jej ten w paracie, a skoro się zbliża,

Wytnie przez gołe plecy od ramion do krzyża.

Owa w nogi, ten za nią i, jako sień długa,

Aże do samej izby nie zdejmie kańczuga.

Nazajutrz osiodławszy konia sobie rano,

Jedzie precz, zapłaciwszy za owies, za siano.

Złodziej kurewskie myto, opak padła bierka,

Wzięła plagi złodziejskie niewinna fryjerka.



SPIS WIERSZY