(MAJĘTNOŚCI PODGÓRSKIE)

 

Żebym dosyć twojemu uczynił żądaniu,

Pytałem się w Podgórzu o wsi na przedaniu

Od Gorlic do Grybowa; te leżą przy Ropie,

Te przy Białej, celniejszych rzekach w Europie.

Kraj we wszytko bogaty. Z rajfurami za czem

Zniósszy się, oznajmuję: jest Jamna z Widaczem,

Zbęk, Pogwizdów, Wiskidna, Żebraczka, Wygodna,

Poświst, Bieśnik, Biedowa, Skrętła, Gwoździec, Głodna,

Pobiednik za Wytrzeszczką; tymże idą szykiem

Smrokowiec z Pogorzynem, Kiprzna z Sikornikiem,

Polichta z Miciakami, a Kanina z Nowem

Wielką w górze derewnią świecą, Berdechowem.

Wesoły Opłakaniec, Litacz i Kołkówka i

Zalecą się, choć o nich nie napiszę słówka.

Sławny Obzdów statutem, gdzie nim pójdziesz w górę,

Samo pojźrenie radzi wylekczyć naturę;

Tudzież Skwiertne z Wierzchowcem, Golesz i Ptaszkowa,

Oderny z Derepczynem, Kudbrzyn, Zyndranowa.

Prawda, że się pszenica nie rodzi i żyto,

Ale owies nagrodzi robotę sowito:

Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie,

Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie.

Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni,

Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni.

Zima na święty Michał swój miewa początek,

Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.

Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca

Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca.

Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy,

Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy.

Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni,

Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni,

Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie,

Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po sobie.

Gdzie indziej sieją, orzą, gdy się wiosna wraca,

Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca.

Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada,

Albo mało, albo też nic szkody nie zada.

Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie;

Kto ma sieci, psy, chłopy, zawsze pewien w sarnie.

Ryba, łosoś, pstrąg, lipień, kiełb, jelce, jeśliże

Będzie wola co z tych jeść; najpewniejsze sliże.

Jaszcze, miski, talerze i sprzęt z drewna iny,

Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny.

Huta tuż; zdrój pod górą krzyształowej wody,

Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody;

Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca:

Tak u chłopa dobra myśl, jako u szlachcica.

Konia tam nie zażyjesz, boby strącił karki,

Saniami kopy lecie wożą na folwarki.

Młyna nie masz co prawda, w stępie tłuką krupy.

Powietrza nie bój, co rok wiatr odrze chałupy.

Chcesz sąsiadów, upewniam, że nie upośledzą,

Nie pieniacze, piekarze, i w nocy nawiedzą;

Chcesz mieć całe, nie tam śpi, kędyś posłał, boki.

Siałeś, gródźże dla dzikich świni płot wysoki,

Bo tam sierpa nie trzeba; chceszli co siec: kosą.

Gęsi też ani kury, i to pisz, nie niosą,

Bo je liszki, owce psy, dzieci wilcy jedzą;

Pczół nigdzież przed napaścią nie schowasz niedźwiedzą;

Ale też jeśli które w dół za kaczką wleci,

Przypłaci futrem gęsi, baranów i dzieci.

Inszych drobniejszych rzeczy i wspominać szkoda,

Bo wszytko w pomieszkaniu nagrodzi wygoda:

Prospekt w dalekie strony, tuż niebieskie sfery;

Pogasły przy Krakowie nowe belwedery.

Masz, co tylko pomyślisz, krom jednego chleba

A odzienia; to kupić, gdyby za co, trzeba.



SPIS WIERSZY