ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Inszą drogą powracaliśmy, niżeśmy przyszli. O pół dnia drogi od naszej osady postrzegłem stos wielki kamieni na kształt piramidy w pośród pola po lewej ręce. Pytałem się nauczyciela, co to znaczy.

- Uspokoję ciekawość twoją - odpowiedział. - Stos ten niezmierny kamieni okrywa od kilkuset żniw jednego z naszych obywatelów, nazwiskiem Laongo. Ten, czyli przypadkiem, czyli przemysłem porzuciwszy swój kraj, puścił się na morze. Nie było go przez lat kilka, na koniec, niespodziewany i już zupełnie zapomniany, przypłynął.

Spytany, gdzie przez tak długi czas się bawił, powiedał, iż chcąc po wodzie na kilku drzewach razem związanych płynąć, wiatrem nagłym zapędzony był na brzeg nie bardzo od naszego odległy. Znalazł krab pusty, a obieżawszy tę ziemię, gdy się chciał wrócić, drzew owych u brzegu nie zastał i tym sposobem poniewolnie póty, tam siedzieć musiał, póki z tamtejszego drzewa inakszej sobie łódki czyli tratwy nie sporządził. Przestaliśmy na tym; on do domu swego 'powrócił i jął się jak przedtem gospodarstwa. Korzystał tymczasem z nowo nabranych wiadomości, zarażając cudzoziemskimi maksymami współbraci swoich.

Przekupiony od cudzoziemców na zgubę naszą, zaczął w sekrecie młodzieży opowiedać wygody, bogactwa, szczęśliwość życia w zbytkach. Jad skryty zaczął się szerzyć, nowość uderzyła w oczy młodzież nieostrożną. Naganione zwyczaje nasze zdały im się, tak jak i tobie z początku, grubiaństwem i dzikością. Przekładając cudzych narodów wygody - nam nie znane - przez wynalazki kunsztów obrzydził im własną ojczyznę. Wynosił pod niebo ich talenta; ale ubolewał, iż były zakopane bez żadnego względu, bez żadnej dystynkcji, bez żadnej nadgrody, jakie widział w cudzych krajach.

Tu im dopiero przekładać począł stopnie subordynacji w monarchiach, pod jednym wodzem i rządcą całego narodu, a przeto i lepszy rząd, gdy jeden wszystkimi zawiaduje, i nadgrodę przymiotów, gdy pod monarchą pomniejsze urzędy i jurysdykcje stawiają każdego w stanie proporcjonalnym zdatności lego właściwej. Wtenczas usługując jednemu człowiek utalentowany tysiąc innych mieć może usługujących sobie; i jeżeli go martwi podległość jednemu, nadgradza te umartwienie zwierzchność nad wielu.

Tymi i podobnymi dyskursami tyle dokazał, iż mu kilku przyrzekło dopomagać w jego przedsięwzięciu. Że zaś był przekupiony darami od tych ludzi, u których przebywał, na to, ażeby ich do nas sprowadził i pod ich rządy poddał, zaczął w wielkim sekrecie udzielać adherentom swoim teko, co z sobą przyniósł. Były to jakieś osobliwe narzędzia: jedne miały podobieństwo do wody, gdyż się w nich można było przeglądać, a z tym wszystkim taką miały stałość jak kamienie albo drzewo; były nawlekane kamyczki rozmaitych kolorów; były jakieś instrumenta błyszczące się i podobno tak obrażające jak twój nóż; ale najwięcej było okrągłych a płaskich sztuczek z kruszcu żółtego i białego. O tych on powiedał, iż są do wszystkiego przydatne i zgodne i mają taki w sobie szacunek, iż ci nowi ludzie, których przyjście obiecywał, mieli je za rzecz najpotrzebniejszą do życia.

Umówił się już był z adherentami swoimi ów zdrajca i sporządziwszy tajemnie, na model przywiezionej od Laonga, łódź wielką już mieli się puszczać do owych ludzi cudzoziemskich za przewodnictwem swojego herszta. Szczęściem, przechodząc się w nocy ponad brzeg morski jeden z obywatelów wysłuchał ich między krzakami rozmawiających o przyszłej podróży. Zadumiany rzeczą nigdy przedtem nie słychaną, pobiegł do starszych; ci zebrawszy młodzież znaleźli Laonga z czterema innymi na tymże miejscu i gdy się bronić chcieli, gwałtem związanych przywiedli do osady.

Przyznali się wspołecznicy do wszystkiego; sam herszt upornie milczał. Odłożono sąd do kilku dni; każdy z winowajców w osobnym zamknięciu trzymany był z surowym zakazem, żeby żadnej z obywatelmi nie mieli komunikacji. Zeszli się tymczasem najstarsi wszystkich osad gospodarze i za ich wyrokiem rzeczy przywoźne, zamknięte w wielkich naczyniach, wraz z winowajcami na pole pierwszego herszta wyprowadzono. Tam głęboko w ziemię zakopano obmierzłe naczynia, co gdy się skończyło, lud winowajców ukamienował, a na wieczną pamiątkę tyle kamieni na to miejsce zniesiono, iż się stał kopiec wielki, którego widzisz.

Starzy, którzy słuchali inkwizycji tych winowajców, skomponowali dla wiecznej pamięci pieśń, w której to wszystko, com ci powiedział, jest wyrażono, z przydatkiem strasznych przeklęstw na zdrajców ojczyzny.


POPRZEDNI SPIS TREŚCI NASTĘPNY