XV

 

O Wierchu, ty Wierchu Lodowy!

I znowu się zwracam do ciebie,

Olbrzymie, rozbłękitniony

Na tym błękitnym niebie.

 

Stoisz naprzeciw mych okien,

Codziennie widzieć cię muszę,

Zaglądasz z swej dali w mą izbę,

A nieraz, zda mi się, w duszę.

 

Zda mi się, że nieraz się pytasz,

Skąpan w światłościach południa,

Czy jeszcze jest coś w moim wnętrzu,

Co drogę mi w słońce utrudnia.

 

I owszem, przyznaję się, że jeszcze

Mrok jakiś kryje się na dnie,

Cień świata, co rwał mnie w swą otchłań,

I dzisiaj mi radość mą kradnie.

 

I dziś mnie, o Wierchu promienny,

Z koła wytrącić może

Gdzieś jakaś umarła wierzba,

Gdzieś gradem pobite zboże.

 

Gdzieś jakiś wybladły człowiek,

Którego niweczy nędza

Albo choroba, dziś jeszcze

W chmurną mnie żałość zapędza.

 

Tak zwykłe, powszednie sprawy,

Takie konieczne zjawiska,

A ich przyczyna i skutek

Nieomal w rozpacz mnie ciska.

 

Ale mnie wnet odbiegają

Te kłamu zwiastuny i gońce,

Dziś moją prawdą wszechwładną

Zieloność, woń łąki i słońce.

 

Przenika mnie blask ich i świeżość,

I twoja skalista władza,

O Wierchu, kowany w granicie,

Krew świeżą mi w żyły wprowadza.

 

Czuję się znowu jak dziecko,

Młodość mi pierwsza powraca,

Weseli mnie dzień ten słoneczny,

Żywiołów raduje praca.

 

Czuję, że dzisiaj mi skrzydła

Potrójnie się wzmogły, poczwórnie,

Żem gotów na lot się odważyć

Nad te podniebne turnie.

 

Pytasz się, Wierchu, swym blaskiem

Patrzący do mego wnętrza,

Czy wiem już, że wszystkim jest słońce,

Że to potęga najświętsza?

 

Wiem dobrze, a jeśli się echem

Pomrok odezwie dalekiem,

Azali być może inaczej?

Wszak człowiek jest tylko człowiekiem.

 

O Wierchu, ty Wierchu Lodowy!

I znowu się zwracam do ciebie,

Olbrzymie, rozbłękitniony

Na tym błękitnym niebie.

 


SPIS WIERSZY