Krystyn Ostrowski.

Postać to ciekawa - ciekawa ze względu na rodzaj służby, pełnionej przez nią w odniesieniu do sprawy polskiej. Należał on do takich, co sprawie tej służyli - służyli sercem, gorąco, ale się pospolitować nie chcieli. Takim był Władysław Plater, takim Krystyn Ostrowski. Podobni w tym względzie, różnili się w innych. Podobieństwo ich na tem polegało, że do żadnego na emigracyi nie należeli stronnictwa, zajmowali stanowiska wyosobnione i działali każdy po swojemu. O działalności Platera będzie później. Działalność Ostrowskiego scharakteryzować się postaram w Sylwecie niniejszej.

Krystyn Ostrowski był członkiem szlacheckiej starej rodziny, herbu Rawicz, "dobrze - jak Wielądek powiada - osiadłej w województwie Sandomirskim, Lubelskiem i ziemi Drohickiej". W historyi rolę wydatną odgrywać ona zaczęła w początkach panowania Stanisława Augusta. Splendor spłynął na nią od Tomasza Adama kasztelana czerskiego, podskarbiego nadwornego koronnego, uhrabionego po rozbiorach kraju przez rząd pruski. Liczne jego potomstwo (sześciu synów, cztery córki) zasypało hrabiami ziemię polską. Dwaj synowie Tomasza, Antoni wojewoda, senator, komendant gwardyi narodowej warszawskiej r. 1831, i Władysław marszałek sejmu r. 1831, oraz wnuk jego a syn Antoniego, zajmującynas obecnie Krystyn, znaleźli się, po upadku powstania, razem na emigracyi. Antoni i Władysław nie pozostawali z rękami założonemi. Krystyn, który, licząc dziewiętnaście lat wieku z Paryża, gdzie, po ukończeniu nauk w kolegium pijarskiem na Żoliborzu, przebywał dla dalszego kształcenia się na drodze naukowej i asystował rewolucyi lipcowej, na wieść o wybuchu powstania pośpieszył do Polski i wnet się do szeregów wojskowych zaciągnął. Kampanię r. 1831 odbył w artyleryi, w bateryi pod dowództwem Bema, którego stał się wielbicielem bezwzględnym pomimo, że się z nim w jednym tylko - w nienawiści niewoli moskiewskiej - zgadzał. Młody chłopiec za granicą, czy dlatego, że zasmakował w karyerze wojskowej, czy może za poradą ojca, wstąpił do otwartych natenczas dla wychodztwa polskiego szeregów wojska belgijskiego, do artyleryi. W wojsku belgijskiem odbył jedyną, jaką od wyzwolenia się swego z pod panowania holenderskiego Belgia prowadziła, kampanię: uczestniczył w oblężeniu Antwerpii. Nie kroczył jednak długo karyery tej drogą. Opuścił szeregi armii belgijskiej i nie wstąpił do szeregów emigracyjnych pomimo, że emigrantem pozostał - pozostał przejęty zasadami jednego z obozów czynnych, w których się wyraziła politycznospołeczna emigracyi polskiej działalność. Demokrata-republikanin nie wszedł do Tstwa Demokratycznego, nie należał do Zjednoczenia, nie zaciągnął się do gmin socyalistycznych Humań, Grudziądz, nie zorganizował żadnego towarzystwa na rękę własną. Epoki karbonaryzmu, nowej Polski, wypraw do Polski (Zaliwskiego) i do Włoch przebył w szeregach armii państwa, mogącego się bez siły zbrojnej obchodzić, ponieważ mocarstwa, erygujące królestwo belgijskie, uznały kreacyę tę dyplomatyczną na zawsze neutralną. W armii takiego państwa - jaka dla niego przyświecała przyszłość? Awanse z porucznika na kapitana, z kapitana na majora, pułkownika, generała.Gzy ma o to chodziło? Nie, chyba, albowiem w roku 1837 dymisyę wziął i wyosobnił się.

Wyosobnił się tak dalece, że nawet w zakresie towarzyskim ludzi nie szukał. Podania nie zaznaczają w życiu jego żadnych stosunków bliższych, żadnych przyjaźni z osobnikami płci jednej i drugiej. Pewna pani, która mi w latach osiemdziesiątych mówiła, że go od dawna i dobrze znała, zapewniała mnie, że od kobiet stronił - że się płci pięknej "bał". Jest w tem może trochę prawdy. Młody, przystojny, zamożny hrabia: posiadał tytuły i warunki wszystkie na pociąganie serc niewieścich ku sobie. Czyż nie pociągnął serduszka ani jednego? Zdarza się to, ale rzadko, mtodym zwłaszcza i bogatym hrabiom. Zdarzenie to, jeżeli w rzeczy samej miało w odniesieniu do Krystyna Ostrowskiego miejsce, zasługuje na zaznaczenie i na rozważenie.

Nie garnął się do płci pięknej. Czemu? Miłości służą: wyobraźnia żywa i krew gorąca. Bywają śmiertelnicy albo jednej, albo jednej i drugiej pozbawieni, obdarzeni od natury krwią ciepławą i wyobraźnią leniwą. Nie bezwzględnie jednak. Natury takie umieją czuć gorąco, ale nie w kierunku romansowym. Ostrowski, całą serca swego potęgą, kochał Ojczyznę.

Kochał ją i służyć jej pragnął. Służyć sobą tj. wszystkiem, co istota jego w sobie zawierała najcenniejszego. Zawierała ona w sobie przedewszystkiem życie i oddałby je za nią. Lecz - czy w każdym człowieku życie jest najcenniejszem? Co by Polska na tem była zyskała, gdyby Mikołaj Kopernik, zamiast oddania się badaniu obrotu ciał niebieskich, wybrał by zawód wojenny i zginął Sławnie w bitwie pod Orszą np.? Czy by literatura naukowa polska posiadała prace historyczne Lelewela, gdyby Lelewel, głowę w jednej z bitew r. 1831 położył? Na co by się przydała w tymże roku śmierć na polu chwały autora trzeciej części "Dziadów", ustępu Petersburg", "Pana Tadeusza"? Cenniejszem w Koperniku, Lelewelu, Mickiewiczu było to, co Ojczyźnie z siebie daćmogli żyjąc, aniżeli to, co by dali, życie za nią tracąc. Może Ostrowski o tem myślał. Przypuszczalnem to jest tem bardziej, że się poczuwał do możliwości służenia Ojczyźnie, jeżeli nie myślami mędrca, to wyobraźnią yrtysty, poety. Poczuwał się do tego, posiadając w duszy nastrój rytmiczny, wytwarzający harmonię kształtów i tonów, bez której w ludzkości istnieć by nie mógł orfeizm ani w plastyce, ani w pieśni. Jest ona niezbędną z jednej strony w rzeźbie, w malarstwie, w architekturze, z drugiej w muzyce wokalnej i instrumentalnej, najbardziej zaś, najnieodzowniej w poezyi, odpowiadającej, ze względu na materyał, z którego buduje, artyzmowi i plastycznemu i tonicznemu.

Z rytmicznym przeto, z artystycznym w diiszy nastrojem, dzięki któremu w muzyce, uprawianej przezeń z zamiłowaniem, wykształcił się naukowo i w wykonaniu wielkiej doszedt biegłości, przedstawiło mu się służenie ojczyźnie na drodze artystycznej. Miał przed sobą przykłady, o korzyściach służby tej w zakresie patryotycznym i narodowym świadczące. Marsylianka wywiera na Francuzów wpływ porywający. "Jeszcze Polska nie zginęła" elektryzuje Polaków. Chopin świat zaznajomił z istnieniem narodowej polskiej muzyki, nadającej się do kompozycyj muzycznych w najwyższym artystycznym stylu, stawiającej naród polski na równi ze wszystkimi narodami ucywilizowanymi. A poezya - co?... W czem Mickiewicz ustępuje Goethemu, Wiktorowi Hugo, Byronowi? Czyż tacy Chopiny, Mickiewicze, nie rozsławili Polski, nie wytyczyli dla niej w rzeszy narodów stanowiska zaszczytnego i niepodległego?

Myśli powyższe oblegać musiały młodego Krystyna Ostrowskiego wobec uczuwanej przezeń głęboko potrzeby służenia Ojczyźnie. Wątpić nie można, że go oblegały i ciągnęły na drogę artystyczną, albowiem drogą tą poszedł. Wziął się zrazu do muzyki, dla której bliższe zaciągnął stosunki z Wojciechem Sowińskim, muzykiem uczonym i kompozytorem. Zaczasów panowania królamieszczanin!i, w emigracyi polskie] mówiono o geniuszu muzykalnym Ostrowskiego, stawiając go obok Chopina i zapowiadając wystąpienie jego koncertowe. Za powiedź ta długo na siebie czekać kazała. Ostrowski publicznie wystąpił raz tylko. Kiedy Ludwik Filip w miesiącu lutym, r. 1848, uciekł z Paryża, lud tłumnie wtargnął do opróżnionego z królewskiej rodziny pałacu tualeryjskiego i niespodzianie usłyszał wprawnie i z zapałem graną na fortepianie Marsyliankę. Przez pootwierane na ścieżaj drzwi komnat pałacowych rozlegały się dźwięki hymnu narodowego. W jednej z komnat podchwycił ktoś nutę i zaintonował:

Allons enfants de la patrie!
Le jour de gloire est arrivé.
Contre nom de la tyranie
L'etendard sanglant s'est élevé.

Wnet śpiew się po wszystkich rozległ komnatach - zabrzmiał koncert, jakiego Tuilleries nigdy przedtem nie słyszały. Dzienniki o zdarzeniu tem opowiedziały, notując je dla potomności ze szczegółami, zaczynającemi się od tego, że manifestacyę tę zapoczątkował Polak, Krystyn Ostrowski.

Był to jedyny jego, jak się zdaje, a na pewne jedyny głośny popis publiczny. O koncertach Ostrowskiego głucho było w Paryżu pomimo, że ci, co go grającego słyszeli, przyznawali mu talent ogromny. Komponował nawet. Ale się nie popisywał. Nie ufał może sobie. Nie dowierzał może publiczności. A może od występowania publicznie powstrzymywała go ta miłość własna, która szanującemu godność własną człowiekowi nie pozwala pospolitować się wobec tłumów dla oklasków. Nie umiem orzec o trafności przypuszczeń swoich. To pewne, że zdolności muzykalne Ostrowskiego, jeżeli je w rzeczy samej posiadał, pozostały kapitałem martwym.

Próbował się w poezyi i w literaturze wogóle. Pisał wierszem i prozą, tłumaczył, tworzył w językach polskim i francuskim w rozlicznych rodzajach, nawet w naukowym (Lettres slaves). Rodzajem, któremu szczególnie zaufał, był dramat. Zawziął się do niego; usiłował przełamać obojętność czytelników za pomocą wykazania wartości swoich utworów scenicznych przy świetle kinkietów teatralnych. Grano z nich niektóre w Paryżu: w Gymnase, w Port St. Martin - niestety, bez powodzenia. Podwójnie bez powodzenia: nie tylko bowiem autorowi sławy nie ściągnęły, ale go na ogromne naraziły wydatki. Dyrektorowie teatrów francuskich każdą, chociażby najlepszą sztukę wystawią, jeżeli w razie niepowodzenia, autor koszta wystawienia opłaci. A koszta to nie małe, liczące się na jeden wieczór na dziesiątki tysięcy franków. Rujnowały go one, ale nie zrażały - nie zrażały. Porównywał utwory swoje z utworami autorów francuskich i, jeżeli swoim nie przyznawał wyższości, to nie przyznawał im i niższości. I - w rzeczy samej tak było. Wszystko, co Ostrowski, czy to po polsku, czy po francuska napisał i wydał (wydawał kosztem własnym), czyni zadość regułom pisarskim. Wszystko jest jak najściślej poprawiłem. We wszystkiem tem atoli brak piętna indywidualnego - brak twórczości. Takim był powód niepowodzeń utworów jego wobec czytelników, jakoteż wobec słuchaczów i widzów w teatrze.

Jak się on polskiemi interesował rzeczami, o tem świadczy wynaleziona przezeń skrócona pisownia polska. Pisownią tą, nazwaną przezeń "streśćoną," napisał Badegiade, ćyli Napoleon XIII, poemat heroi-komićny na tle dziejowem w dwudziestu pieśniach (1871)". Przytoczę z niego ustępik następujący:

Swobodnej myśli polotem
Po śćyt Parnasu. n'e s'ęgam;
Leć Prawdzic * jest mym klejnotem.
I Prawdę mówić przys'ęgam.
Przed, zgonem, to prawda śćera,
Naś w'ek w zepsucu s'ę tarza;
N'e śukac' w nim bohatera,
W'ęc kogóż wezmę? - cesarza!

Nie przyjęła się innowacya jego w pisowni; nie uwieńczyło powodzenie usiłowań jego literackich; na wykołatanie powodzenia mocno nadszarpnął schedę, która mu się z podziału majątku pomiędzy rodzeństwo, po zgonie rodziców dostała: zraziło go to w końcu - zgorzkniał, ztetryczał, znienawidził Francyę i Francuzów i do Szwajcaryi się usunął, zamierzając w Ojczyźnie Tella dokonać, przy pomocy resztek fortuny, żywota pracowitego. Zamieszkał w Lauzannie. Na ustroniu, w osamotnieniu, nie wyrzucił z myśli, ani z serca... Ojczyzny. Jakąż jej korzyść przyniósł? Pracował. Ćwiczył się w muzyce. Ogiński, Chopin, Moniuszko, nie licząc podrzędnych, nie tylko Polskę wsławili, ale do jej osobnikowości narodowej wprowadzili jeden z wybitniejszych znamion charakterystycznych, po których się ona w rzeszy narodów rozpoznaje dziś i rozpoznawać będzie w przyszłości. On zaś - co?... Pracował na innem polu - na polu literackiem; pracował ciężko, gorliwie, łożąc sumy oaj.ońskie na opłacenie wydawnictw książkowych i przedstawień teatralnych, dyrektorów, aktorów, aktorek, szydzących zeń za plecami jego. Gzy dorównał Mickiewiczom, Słowackim, Krasińskim? Czy stanął w szeregu tuż za nimi? Czy stanął w jednym z szeregów dalszych? - w którym?... Czy który z utworów jego zformułował na rzecz Polski jaką myśl ożywczą, jaką ideę nową? czy wywołał w kim żywsze serca bicie?...

Tyle pracy! - tyle zachodów! - tyle wydatków! - i na nic...

Że takie i tym podobne myśli w Lozannie trapić go musiały, to najmniejszej ulegać nie może wątpliwości. I przychodziło mu niezawodnie na myśl porównywanie siebie, demokraty-republikanina, z tylu innymi współwyznawcami swoimi, demokratamirepublikanami, którzy bez takich, w jakie on był zaopatrzony, środków i zasobów moralnych i materyalnych, ruszali się, pracowali, działali, poświęcali się - w ciągu dalszym dziejów Polski etapy stawiali.

Czemu on z nimi nie był? Co mu przeszkadzało w działalności ich brać udział? Na pytania te odpowiedzi nie koniecznie go zadawalniać mogły, tem bardziej, że na wynagrodzenie uchybień dawniejszych za późno już było. W r. 1880 liczył lat siedemdziesiąt: czuł się starym, zdrowie nie dopisywało i powaga wieku nie pozwalała mu po młodzieńczemu poczynać. Gdyby kto wezwał...

Nie wiem, czy na wezwanie czekał. Wiem jednak, że wezwanie wielkie mu sprawiło zadowolenie.

Pojawiło się ono w miesiącu listopadzie 1880 r. Zbliżała się pięćdziesiąta nocy belwederskiej rocznica. Mieszkałem w Genewie i należałem do Towarzystwa polskiego, które pamiętną tę rocznicę uświęcić postanowiło wiecem międzynarodowym. Obok Towarzystwa polskiego istniała grupka socyalistycznej młodzieży polskiej, która postanowiła rocznicę tę uczcić po swojemu, pod hasłem: "Precz z patryotyzmem!" (a bas le patriotisme!). Zapowiedziało się współzawodnictwo. Chodziło o to, za kim się opinia publiczna gienewczyków i przebywających w Genewie cudzoziemców oświadczy. Powodzenie w razie takim zależy: od składu biura, osobistości przewodniczącego, brzmienia i formy afisza. Afisz nasz miał być skromnym, ale na przewodniczącego brakło nam osobistości odpowiedniej: uczestnika wojny w r. 1831 o niepodległość Polski. Wprawiło nas to w kłopot, z którego byśmy może wybrnąć nie potrafili, gdyby ktoś nie wymówił był nazwiska Krystyna Ostrowskiego. Postanowiono spróbować - wezwać go na przewodniczącego meetingowi i wydelegowano mnie, ażebym go w imieniu Towarzystwa zaprosił.

Pojechałem do Lozanny. Po przestąpieniu progu mieszkania Ostrowskiego, opanowało mnie zdziwienie, spowodowane widokiem mnóstwa ptasząt, latających swobodnie w pokoju, który napełniały szczebiotem. W pokoju tym obszernym, umeblowanym gustownie i z wyszukaniem, spotkał mnie mąż wzrostu więcej trochę niż średniego, postawy kształtnej, powierzchowności bez wyrazu. Zbliżając się do mnie, zapytał, czem mi służyć może. Nazwałem się. "A..." - odezwał się, dłoń mi od niechcenia podał, do pokoju obocznego wprowadził, siedzieć poprosił. Okazywał się zimnym i sztywnym. Przedstawiłem mu niezwłocznie powód, który mnie do niego sprowadził. W miarę jakiem mówił, fizyognomia jego zmieniała się, w oczach przebijało się ożywienie, wysłuchał mnie, pomilczał chwilkę i rzekł:

- Co za szkoda!... Przyrzekłem Platerowi, że będę na obchodzie w Rapperswilu...

- Platerowi łatwiej się bez szanownego pana obejść, aniżeli nam... - odrzekłem. Plater sam jest uczestnikiem powstania listopadowego; będzie prezydował i nada obchodowi charakter odpowiedni obchodom listopadowym w rocznicę pięćdziesiątą. Godzi się i w Genewie podobny obchód urządzić...

- Prawda... - odparł. - Ale co tu zrobić?... Wstał, po pokoju się przeszedł i, ręką machnąwszy, odezwał się:

- A!... Napiszę do Platera... przeproszę go... Podziękowałem mu, wstając celem pożegnania go.

- Czemuż pułkownik spieszysz?... - zapytał. Zatrzymał mnie, posadził i usiadł obok. Zawiązała się między nami rozmowa godzinna, jeżeli nie więcej. Mówiliśmy o emigracyi polskiej, o położeniu jej obecnem i obowiązkach, o młodzieży polskiej. Ożywił się i rozgadał. Gdy rzecz o młodzieży na stół gię wytoczyła, przypomniałem sobie pogłoskęo zapisie Ostrowskiego na atypendya i pogłoskę tę powtórzyłem.

- Mam ten zamiar... - rzekł.

Wstał, razy parę w zamyśleniu po pokoju się przeszedł i, zatrzymując się przedemną, takie mi w słuch rzucił zapytanie:

- Nie chciałbyś, pułkowniku, być testamentu mego egzekutorem?...

Zmieszało mnie to. W jednem oka mgnieniu w myśli przesunęła się mi odpowiedzialność w ramach osobistego położenia mego, wyrobnika literackiego, na którym wydawcy majątki robią, ale który bez pomocy przyjaciół nie byłby w stanie piórem narodowi służyć. W myśli mi to przemknęło i odpowiedziałem :

- Nie...

Ostrowski nie nalegał. Przedstawiłem mu projekt programu obchodowego i wspomniałem o kontrobchodzie socyalistycznym...

- Mamy się więc z panami tymi zmierzyć - podchwycił. Wyzywają nas... Ano, dobrze: spróbujemy się...

Przy wyjściu, wychodząc przez ptaszkarnię, odezwałem się:

- Cóż tu ptasząt!

- Lubię kwiaty... - odrzekł - a to są kwiaty żywe, latające i tem prawdziwe przewyższające, że szczebiocą i towarzystwa mi dotrzymują...

Była to kwieciarnia ptasia, dobrana z gatunków ptasząt najpiękniejszych na kuli ziemskiej - niedogodnych z tego względu, że roniły odór nie najwonniejszy i pstrzyły meble, obrazy, firanki, fortepian. Ale na to Ostrowski nie zważał.

Obchód pod jego przewodnictwem odbył się świetnie, wobec przepełnionej słuchaczami sali. Zdaje się, że była to okazya jedyna, w której Krystyn Ostrowski przewodniczył.

Stosunek pomiędzy nim a mną zacieśnił się.Korespondowaliśmy ze sobą często. Trwało to miesięcy kilka. Nagle się harmonja z mojej winy zepsuła. Szarpiąc się z niedostatkiem pomimo pracy usilne], zamierzyłem polepszenia bytu poszukiwać w literaturze francuskiej: napisałem w tym celu dramat i jadąc z nim do Paryża, zatrzymałem się w Lozannie dla poinformowania się u Ostrowskiego o sposobach zbywania utworów takich. Zapytanie, jakiem mu we względzie tym zadał, rozjątrzyło go. Nie wiedząc o doznanych przezeń na tej drodze niepowodzeniach, przypomniałem mu je. Już go więcej nie widziałem. Wkrótce potem umarł. Na jednym ze smętarzy lozańskich legł na sen wieczny w grobowcu, zaznaczonym skromną kolumną z napisem nazwiska jego, daty urodzenia i śmierci i tytułu oficera wojsk polskich, otoczonym kratą żelazną i przyozdobionym odnawianym co wiosnę, krzakiem róż.

Pragnął służyć Ojczyźnie. Pragnienie to, nietrafnie skierowane, narażało go na niepowodzenia po niepowodzeniach. W końcu dopiero, gdy kresu żywota dobiegał, spotkało go powodzenie dwukrotnie: jedno, gdy obchodowi rocznicy powstania listopadowego przewodniczył; drugie, gdy zapis na stypendya dla młodzieży polskiej sporządził.


* Klejnotem jego rodzinnym jest Rawicz; snadż jednak mało go cenił, kiedy się do Prawdzica przyznaje. Herbarze rodzin Ostrowskich rozmaicie uherbowanych wymieniają dziesięć. Żadna się Prawdzicem nie pieczętuje.


SYLWETY EMIGRACYJNE