KSIĘGA CZWARTA [2]

 

Tu zaś pan Dersniak to powiedział: Radbych ja wiedział, panie Wapowski, które to są cnoty pożyteczne i potrzebne czasu wojny, a które uczciwe czasu pokoja.

Odpowiedział pan Wapowski: Wszytki są dobre i użyteczne, abowiem ku dobremu sie końcu ściągają. Wszakoż czasu wojny siła należy na onej rozumnej śmiałości, która śmiałość z wielkiego serca pochodząc, a wykorzeniając s człowieka przyrodzone doległości i myśli strestane tak go umocnić może, iż nie telko sie nie lękać niebespieczeństwa, ale go ani sobie kęs jeden ważyć będzie. Do tej mężności stałość przysłuży, także też pożyteczna czasu wojny cnota, abo i ona cirpliwość, której to jest przyrodzenie wytrwać nie z zamarszczoną twarzą wszytki stosy przeciwnej fortuny. Przystoi też człowiekowi, aby czasu wojny, abo i zawdy miał wszytki cnoty, które sie ku uczciwości ściągają, jako jest sprawiedliwość, powścięgliwość i mierność, ale daleko więcej czasu pokoja, źli abowiem ludzie w dobrym bycie, kiedy im szczęście ze wsząd pędzi, ze wsząd nagania, pospolicie sie odmieniają i stawają sie niesprawiedliwemi, niepowścięgliwemi i ustawicznemi w dziwnych a nieprzystojnych roskoszach. Przeto tym, którzy są w szczęściu, najwięcej tych cnot potrzeba, bo pokój a próżnowanie wieldzy to są skaźce człowieczy. Stądże były często w uściech u starych ludzi słowa one: Chcesz - prawi - abyć sie niewolnik abo sługa nie skaził, niechaj zawdy ma co czynić. I one piramidy w Egipcie dla tego budowano, aby ludzie byli w ustawicznej robocie, abowiem wiele dobrego s tego każdemu roście, kto sie pracować zwyczai. Nalazło by sie jeszcze i inych siła cnot, człowieczemu dobremu należytych, ale poty już niechaj kres tego wyliczania będzie, bo gdzie by mnie s to było, żebym panu swemu wychowanie dać, a jego tak dobremi drogami, jakie sie tu zdaleka pokazały ku cnotam świętym wieść miał, chociaż bych już do tego więcej nie przyłożył, zdało by mi sie przedsię, żem ku onemu końcu przyszedł, który ma przed sobą mieć cnotliwy Dworzanin.

Hnet k temu pan Dersniak tak powiedział: Iźeś tu w. m. wychowanie często spominał i chwalił, i dałeś to nam w. m. tak rozumieć, jakoby to miała być gwałtowna przyczyna, iż sie człowiek cnotliwym stawa, przeto radbych ja wiedział, jeśli to (iż tak rzekę) ochmistrzowanie dworzaninowe ma sie stąd począć, iżby pana takich obyczajów zwyczaił, które by go same, gdzie by sie on nie obaczył, cnotliwie żyć zliczyły, czyli ma Dworzanin hnet s przodku mądrze to wywieść i pokazać panu, co jest złe, a co dobre, i tak mu gruntownie jedno schwalić, a drugie zganić, że by sie zaraz dobrego jął, a złe opuścił. Owa zgoła, jeśli za namową a rozumnemi wywody zacząć sie i postanowić w panie cnoty mają, czy za zwyczajem.

Odpowiedział pan Wapowski: W długą mnie to W. M. zawieść chcesz; wszakoż, aby sie w. m. nie zdało, iż dla tego ustaję, że mi sie odpowiedać nie chce, tak to powiem. Ciało a dusza są dwie rzeczy, a dusza zasię dzieli sie na dwie części; jedna część jest, która ma w sobie rozum, a druga, która ma w sobie chcenie; otóż, jako kiedy sie człowiek w żywocie zacznie, pirwej zawdy natura podlejszą część, to Jest ciało sformuje, toż dopiro dusza tam wnidzie; tak też zasię pirwej ta część dusze podlejsza, w której sie chcenie zamyka, w nas nastawa, toż dopiero ta część, która ma w sobie rozum, na jaśnią w nas wynidzie; co znacznie widzimy w dzieciach, które hnet urodziwszy sie, i zachcieć tego, co im lubo, i gniewać sie, gdy im co przykro, umieją, a rozum potym nie rychło tam przystąpi. Przeto potrzeba pirwej mieć pieczą o ciele, toż dopiero o duszy, i pirwe, o żądzy, potym o rozumie. Ale to staranie o ciele nie dla ciała jedno dla dusze, takież też piecza o źądzej, iście nie dla żądzej, ale dla rozumu ma być czyniona. Bo jako przyrodzony rozum za nauką doskonalszy bywa, tak zasię wrodzona dobroć za zwyczajem doskonalsza sie sstawa. A tak Dworzanin zwyczajem naprzód ma włudzić w pana cnoty, który to zwyczaj będzie mógł żądze a chciwości, póki gruntowny rozum nie przyspieje, rzędzić i ku dobremu nakierować. A to kiedy Dworzanin sprawi, tedy dopiero wszytko ono ugruntują mądre słowa jego a pańskie pojęcie i wyrozumienie, które wyrozumienie prawda, iż więc nierychło rozświeci w głowie, ale zasię tak wiele przynosi s sobą dobrego, iż człowiek, który sie pirwej dobrze wprawił w one obyczaje (na których moim zdaniem wszytko należy), doskonalej potym cnot ożywię.

Powiedział tu zaś pan Dersniak: Niż dalej w. m. zajdziesz, powiedz nam w. m. co za piecza ma być około ciała, ponieważ pirwej o nim, niż o duszy myślić w. m. każesz.

Odpowiedział śmiejąc sie pan Wapowski: Pytaj tych w. m., którzy za roskosznym chowaniem dobrze utyli, bo moje ciało, jako w. m. widzisz, nie zbytnie tłuste. Wszakoż i o tym mogłoby sie szyroce mówić, jako i o żenie, którego czasu człowiek pojąć ją ma, aby synowie, ani nazbyt daleko byli od lat ojcowskich, ani też przyliż blisko. Zasię około ćwiczenia i chowania ich hnet od dziecinnych lat aż do męskich, aby wzrost był kształtowny, i zdrowie i siła.

Rzekł pan Dersniak: Widzi mi się, iż dla piękności, a urody męźczyznskiej barzo by sie podobała białymgłowam ona pospolitość a pomieszanie krwie, jako Plato w swych księgach stanowi, i onymże kształtem.

Powiedział na to pan Kostka: Tak sie było postanowiło, iż ku krzywdzie białymgłowam nikt już więcej mówić nie miał.

Odpowiedział pan Dersniak: Nic tu niemasz białymgłowam ku krzywdzie, i owszem jest im to ku czci, co ja powiedam, żeby sie im to łatwie podobało, co Plato, człowiek tak wielki, wynalazł.

W tym rzekł pan Myszkowski: Ba, mówmy trochę o tym, dobrzeli by też to było, gdyby król który taki podług Platonowego widzenia | porządek uczyniwszy, utwirdził gi srogim statutem. Ale podobno pana Wapowskiego rzeczy jeszcze nie koniec.

Odpowiedział pan Wapowski: To, com ja tu krótko powiedział, snadź by już pana tak jako którego dzisiejszych czasów uczynić dobrego mogło, wszakże, ktoby chciał w każdą rzecz subtylnym okiem weźrzeć, było by jeszcze siła co mówić.

Zatym rzekł J. M. pan Maciejowski: Niebądź w. m. z tym drog, co w, m. nic nie kosztuje, a wypowiedz nam w. m. wszytko to, czegobyś uczył tego to wyższej dostojności pana.

Odpowiedział pan Wapowski: Bym ja jedno tak wiele umiał, jakobych pana uczyć chciał, a miedzy inemi rzeczami chciałbych, aby sobie pan obrał z pośrodka zacniejszej ślachty pewną liczbę mądrych ludzi, s któremi by o wszytkich rzeczach radzić mógł, jedno żeby ci niechaj nie byli malowanemi pany, a telko dla ozdoby Majestatu, jako Moskiewski kniaś ma wielką radę, a żadnego s tego wielkiego koła rady nigdy nie słucha, ale niechajby tych panów słowa szły w posłuch, a dawszy im pan tę swobodę, żeby o wszytkim wolnie s nim mówili, niechajże by to znać było, iż we wszytkich rzeczach prawdę chce wiedzieć, i one same miłuje, a temu jest nieprzyjacielem, kto, ine rozumiejąc a ine ku smaku mówiąc, prawdę tłumi. Jeszczeby mi sie też i to widziało, żeby pan obrał drugą mniejszą radę, która by sie nie w wielkich, a głównych, ale w domowych a potocznych rzeczach s starszym kołem porozumiewała, na kształt tego, jako u nas są posłowie, bo posłowie coś inego są, niż ta rada, o której ja teraz mówię. Otóż s pana jako z głowy, a s ślachty i s pospólstwa jako s członków stanęłoby cale jedno ciało, nad którym ciałem pirwszą zwirzchność niechajby miał Król, a wtóra i ostatnią drudzy, jako są które ślachetniejsze, abo podlejsze członki. I hnet w takim postanowieniu nalazłaby sie ona trojaka, a ku dobremu spojona zwierzchność nad ludźmi, o której sie pirwej mówiło, to jest królewska, pańska i pospolitego człowieka. Przy tym też i to bych panu pokazał, jako miedzy wszytkim staraniem, które on powinien czynić o dobre poddanych swych, żadne nie jest pilniejsze, jako to, aby w ziemi jego była sprawiedliwość, dla czego trzeba obierać na sądy ludzie mądre, dobre i których by cnota jasna u ludzi była, bo to jest prawdziwa mądrość, która sie od cnoty nie odstrzelą, a inaczej tedy nie jest mądrość, ale chytrość przewrotna. Otóż, gdzie tej rozumem cnoty na sądzie niemasz, tam rosciągają szeroko źli prokuratorowie swoje proporce i wykręcają dekreta, statut szpecą, prawo niszczą i w niwecz obracają; a w tym wszytkim nikt iny nie winien, jedno ten, kto niegodne ludzi na stolice sądowe wsadza.

I tego bym też powiedzieć nie zaniechał, co sie w sprawiedliwości zamyka, jako jest bojaźń Boża i gorące kniemu serce, które acz każdy człowiek mieć powinien, ale Królowie, Książęta daleko barziej, bo na tych sprawy pilniej Bóg patrzy, a oni swoje postępki ku niemu, jako ku najpewniejszemu celowi obracać wszytki mają. A chocia pana Boga na każdy czas czcić i miłować im przystoi, ale w szczęściu dobrze więcej, niż kiedy inedy, to dlatego, aby go mogli w przeciwnym szczęściu słuszniej i z lepszym ufaniem o łaskę a o miłosierdzie prosić. Abowiem nie jest to podobna rzecz, aby kto mógł dobrze rzędzić, abo siebie abo kogo drugiego, bez Bożej pomocy. Który to pan Bóg niekiedy posyła fortunę cnotliwym, aby je z niebespieczeństwa wyrwała, a drugdy też posyła nieszczęście, aby w dobrym bycie człowiek nie zasnął, zapomniawszy pana swego, i onej od niego danej mądrości, bo ta wielokroć szczęścia nakieruje, jako dobry gracz, gdy mu kostka na warcabnicy źle stanie, dobrym daniem sobie pomoże. Ku temu jeszcze i to bych panu swemu przypomniał, aby był statecznie nabożnym, bez owego bożkowania, a lizania obrazków; przy tym też, aby sie nie wdawał w czarnoksięstwa, w czary i w ine wieszczby, a wróżki próżne, abowiem gdzieby ku statecznej mądrości, miłość serdeczną pana Boga a nabożeństwo przyłączył, musiałby mieć i szczęście i Boga obrońcą siebie, któryby mu przymnażał wszytkich fortun tak czasu wojny, jako też czasu pokoja.

Nadto chciałbym, aby ten zwirzchni pan miłował Patryą i poddane swoje, a nie chował ich w niewoli, to dla tego, iżby sie przeciwko niemu nie zjątrzyli, s czego więc bunty, sprzysięgania i ine złe rzeczy rostą; ani też zasię w zbytniej swobodzie, aby w lekką cenę do nich nie przyszedł, za czym idzie swowoleństwo, zaniedbanie Boga, podeptanie prawa, rospusta, łupiestwo, złodziejstwo, i częstokroć upadek wszytkiego Królestwa.

Przyszło mi też to na myśl. Królowie, Książęta, prawda, iż powinowatych między poddanemi nie mają, a wszakoż, gdzieby sie i to kiedyś trefiło, pokazałbym to panu, jako by je miłować miał, zachowując miedzy wszytkiemi w niektórych rzeczach, jako w sprawiedliwości, w swobodzie, piękne porównanie, a w niektórych też rzeczach słuszne jednego nad drugiego wywyższenie, jako to w hojności, w płaceniu posług, w rozdawaniu dygnitarstw podług godności i nierównych zasług, które to zasługi tak zawdy mają być szczodrze płacone, iżby hojność a nagroda za nie rychlej wybijała s kloby, niźliby co niedoważać miała.

A gdyby sie tak pan sprawował, nietelko by miał miłość u poddanych, ale ledwe by go za Boga nie chwalili. Więc już takiemu panu gwardyej s cudzoziemców, jaką pospolicie włoskie książęta miewają, namniejby nie trzeba, bo właśni poddani, sami dla swego dobrego strzegli by zdrowia jego, i prze nie siła kroć byli by umrzeć gotowi.

Prawa też pospolitego strzegł by każdy, gdyby widział, iż pan sam nic z niego nie występuje, i owszem go strzeże, broni i w pełnej mierze ono zachowuje. Za czym poddani wzięliby o nim to pewne mnimanie, iż chociaby sie pod czas co troszkę przeciw prawu wykroczyło, każdy by przedsię rozumiał, że to pan ku dobremu końcowi czyni, i nie w mniejszej by uczciwości było rozkazanie a wola jego, niż zdawna uchwalony statut, a tym dopiero wszytko by sie w ziemi umiarkowało, iż dobrzy ludzie bespiecznie źywąc nie wspinaliby sie nad potrzebę ku bohactwu, a źli zasię tedyby niemogli, abowiem siłakroć poddanych bogactwa niepomierne, państwa, księstwa, królestwa i monarchie gubią. A co inego Węgierską Ziemię ze wna wywróciło, jedno nie zbytnie bogactwa, a zły porządek? a przeto mnie by sie widziało tak lepiej, kiedyby miedzy poddanemi więtsza ich część była ani nader bogatych, ani barzo ubogich, abowiem bogactwo pospolicie rospycha człowieka, i uczyni go hardym i upornym, a ubóstwo zasię lekkim i ku zdradzie skłonnym. Ale w miernym dostatku ludzie, niemając sobie czego zaźrzeć, żywą bespiecznie, a jeden pod drugim dołu nie kopa; a gdy tych będzie więtsza liczba, będą też bez chyby silniejszy tak iż ani bogatym, ani ubogim rozwieść sie nie dopuszczą, iżby, abo przeciwko panu, abo przeciwko urzędom buntować sie a rozruch w ziemi czynić mogli.

Już tedy i to, i co drugiego ktemu niechajby miał pan za jedno lekarstwo przeciwko temu, żeby poddani nowych rzeczy w państwie zaczynać, abo nowego pana pragnąć nie mogli, co więc pospolicie czyniąc abo dla poprawienia swych fortun, abo dla powyższenia stanu, abo też chcąc ujść jakiej szkody, upadku, lekkości za taką odmianą. A ta zła wola niekiedy roście, częścią z nienawiści a gniewu prze jakie nieznośne od pana krzywdy abo zelżenie, prze łakomstwo, łupiestwo, pychę, okrucieństwo i rospustne życie jego, częścią też pod czas kiedy sie pan niedbałością swoją a puszczeniem wszytkiego na szrot u nich zelży, iż go sobie za nic mieć poczną. Ale ktemu nigdy nie przydzie, kiedy pan pozyszcze sobie u poddanych miłość i wziętość; a pozyszcze to oboje tym sposobem sobie, kiedy będzie dobre wywyższał i pomierne bogacił, a zasię, gdy będzie mądrze zabiegał temu, a nakoniec by też i surowości nieco przyłożyć, jakoby źli i burzliwi ludzie nigdy w ziemi jego możni nie byli, wiedząc to, iż łatwiej jest takowym burzliwym ludziom nie dopuścić uróść, niż, kiedy już wielkimi urostą, chcieć im dopiro rogów ucierać. Więc bych jeszcze ktemu tego dotknął, iż chciał li by pan, aby poddani i w to i w co inego nieprzystojnego siebie nie zawiedli, niechajżeby je w dobre zwyczaje zaprawił, a od złych odwiódł, zwłaszcza od tych, które sie znienagła w ludzie wkradają, bo te są jako jad pokryty, abe powietrze morowe, gdyż tak niewidomie zabijają ludzie, że nierzkąc lekarstwy zabieżeć złemu, ale ani go człowiek poznać, aż przy ostatnim punkcie śmierci, gdzie już syrop niepłatny, może. I śmiem to twirdzić, iż prędzej obyczaje złe w ludziech państwo i królestwo każde skażą i w niwecz obrócą, niż nieprzyjaciel gwałtowny, któryby sie z wielkim wojskiem na nie obórzył.

Na ostatek i to bych panu przypomniał, aby sie starał o spokojny a bespieczny żywot poddanych swoich, a ktemu żeby żadnemu na dobrach umysłu, ciała i fortun nie schodziło; ale jako umysł człowieczy daleko zacniejszy jest niż ciało abo fortuna, tak też dobra fortuny i ciała dla tego mają być pożądane, żeby umysł jako pan wszytkiego mógł rospostrzeć swe proporce. Którego to umysłu dobra im są więtsze, im są obfitsze, tym są lepsze i pożyteczniejsze, gdzie w dobrach fortuny i ciała już to wszytko jest inaczej. A tak gdzieby poddani byli dobrzy, dzielni, godni, i dobrze nakierowani ku człowieczemu na świecie błogosławieństwu, tedy ten pan, który im roskazował, mógłby sie zwać wyższym nad wszytkimi królmi królem. Abowiem ten jest najwiętszy na świecie regiment, pod którym są poddani cnotliwi, ktemu w dobrym porządku i w dobrym roskazowaniu.

Moim zdaniem - powiedział tu pan Lupa - niewielki by to pan był, któryby wszytki poddane miał cnotliwe, bo tych na świecie siłna troszka.

Odpowiedział pan Wapowski: Kiedy by jaka Circe wszytki poddane Cesarza tureckiego (acz niewiem, jako te tam poddanemi zwać mamy, którzy są w srogiej niewoli) przemieniła w źwirzęta nieme, pytam ja w. m. miał li byś w. m. tego tam pana za wielkiego Cesarza, chociażby siła milionom bydląt roskazował? Wiem to pewnie, iżbyś go w. m. nigdy nie miał za Cesarza, ale za pastyrza. A tego pastyrza nad Prądnikiem miałbyś w. m. za wielkiego króla, kiedyby sie trzoda wszytka jego w ludzie, a mówię w ludzie takie, jacy być mają, odmieniła i jego była posłuszną. Patrzże w. m. iż nie to jest wielkim panem być, niezliczonej liczbie nikczemników rozkazować, ale to jest panem być, ludzie, którzy tego są imienia godni, co ich, to ich mieć pod swą mocą.

Kiedy tu pan Wapowski przestał, jakoby, rzeczy swej dokończywszy, dalej mówić niemiał, powiedział pan Bojanowski: Inaczej tego żaden tu rzec nie może, panie Wapowski miły, jedno iżeś w. m. w powieści swej każdej rzeczy dotknął, i ta nauka, którąś w. m. dał, jest dobra i pożyteczna; ale jeślibyś w. m. na taki kształt pana swego formować chciał, moim widzeniem rychlejby w. m. ludzie dobrym bakałarzem nazwali, niż dobrym Dworzaninem; a pana zasię rychlej dobrym sprawcą, niż wielkim królem. Acz ja tego nie powiedam, aby królowie nie byli winni o to sie starać, jakoby poddani w porządku, w sprawiedliwości i w dobrych zwyczajach żyli, ale mi sie widzi, że to dosyć na nie, kiedy oni na takie rzeczy ludzie dobre a godne wysadzą, bo własna ich powinność a urząd jest już daleko wyższy. A przeto bym sie ja czuł być tym tak osobnym Dworzaninem, jakiego ci panowie wymalowali, a ktemu, żebych znał łaskę tego pana, przy którym bych był; to jest rzecz pewna, iżbym go nigdy nie wiódł na rzeczy złe a szkodliwe, ale chcąc ja przyść ku onemu dobremu końcu, który powiedasz w. m. i ja tego potwirdzam, iż sam jeden ten ma być pożytkiem pracej dworzaninowej, starałbym sie naprzód o to, aby pan mój był królewskiego serca i myśli, a zachowywał we wszytkim wspaniałość, nic małego a podłego przed sie nie biorąc, ani kosztu żałując ku ozdobie majestatu i dworu swego. Potym żeby był rozrywki na rzeczy wszelakie bystrej, ktemu sprawnym, dzielnym, biegłym w rzeczach wojennych, i tak dobrze biegłym, żeby w tej mierze nikt s nim nie porównał, a tymi rzeczami najwięcej niechajby sie objaśnił światu i dostał miłości, sławy i tego, żeby każdy człowiek, i najwyższy i najniższy, miał go w wielkiej czci i powadze. Więc bych zaś tego chciał, żeby ta wspaniałość me była przykra, jedno pomieszana z wdzięczną ludzkością, przystojną królewskiemu stanowi, iżby i obcy człowiek, i swój podług godności znał każdy łaskawą twarz, a miłościwe oko pańskie w to niechaj by tak trefiał, iżby go ani zelżyła zbytnia skłonność, ani zasię przywiodła w nienawiść górna powaga. Rzekł bych tez jeszcze, żeby był hojnym w życiu, szczodrym w rozdawaniu każdemu, a nie szczypty, ale całą garścią, abowiem pan Bóg u hojnych panów (jako powiedają) podskarbim jest. Niechajże by były częste i kosztowne uczty, tańce, gonitwy. Stajnia niechby była pełna osobnych koni, tak dla potrzeby czasu wojny, jako też dla pociechy czasu pokoja; niechby było myślistwo wszelakie i każda krotochwila wielkiemu panu należyta. Wiódł bym go też i na to, aby budował, a nie ledajako, ale spodziwnym budowaniem i wielkością pałace i zamki, jako dla czci swej za żywota, tak dla wiecznej pamiątki po śmierci. Jako czynili starzy Rzymianie, czego i teraz ostatki znaczne są, nietelko we Włoszech, jako w Rzymie, w Neapolim i indziej, ale też i w pogańskich ziemiach, na które ostatki kto jedno poźrzy, musi to rzec, iż ono byli ludzie s plemienia nieśmiertelnego. Toż też czynił wielki Aleksander, który mało mając na tej sławie, ku której za podbiciem pod swą moc wszytkiego świata godnie przyszedł, zbudował w Egipcie Aleksandryą miasto, a w Indyej Bucephalę; potym i ine miasta w rożnych ziemiach. Nakoniec począł był i o tym myślić, jakoby mógł górę Athos na kształt człowieka wyrazić, który to człowiek uczyniony z góry miał w lewej ręce trzymać miasto wielkie, a w prawej okrutny kubek, do którego wszytki rzeki, które z onej góry płyną, zbiegać sie miały, a stamtąd dopiero w morze sie walić. Pomysł to był wielki, a prawie przystojny mocy Aleksandra wielkiego. Toć ja te rzeczy, panie Wapowski, rozumiem być przywoite prawemu królowi, a one go mają uczynić czasu pokoja i czasu wojny sławnym a wziętym, nie to, żeby nie tak wiele drobiezgu, ostrze patrzał, a nie walczył, chyba na te, którzy opanowania, abo zniewolenia godni, abo, aż dla pożytku poddanych swych, abo też gdzieby miał odjąć pogranicznemu panu sceptrum, którego by on źle a nieprzystojnie używał. Abowiem, kiedyby sie byli Rzymianie, Aleksander wielki, Hannibal, i ini sławni królowie a hetmani na te rzeczy wszytki oględać mieli, nigdyby byli ku onej wielkiej sławie i wywyższeniu nie przyszli.

Na ten czas tak odpowiedział pan Wapowski: Ktokolwiek był takim, co nie uważał tych rzeczy u siebie, niedobrze to czynił, aczkolwiek jeśli sie w. m. dobrze przypatrzysz, najdziesz w. m., iż ich było wiele, którzy uważali, zwłaszcza oni dawni, dawni jako Theseus, Hercules, ani w. m. rozumiej inaczej, jedno że Procrustes, Sciron, Cacus, Diomedes, Antheus, Geryon byli okrutnicy nieczęściwi, przeciwko którym ci sławni bohatyrowie ustawicznie, aż do wykorzenienia ich walczyli, a za to dobrodziejstwo świat niemal wszytek czując sie być wyrwany s paszczęki tego i drugiego straszliwego Smoka, Herkulesowi kościoły stawiał, i takie jemu jak Bogu modły dawał i ofiary czynił. Abowiem tak wiele dobrodziejstwa ludziom działa ten każdy, kto okrutniki gubi a wykorzenia, iż też czegoś więtszego godzien jest, niż tego, co ludziom śmiertelnym ludzie za nagrodę dają. A i między tymi, któreś w. m. wspomniał, zaś to niejasna rzecz, iż Aleksander siła uczynił dobrego tym ludziom, które pod moc swą podbił; naprzód przyniósł do nich dobre obyczaje, a ze źwirząt ludzie podziałał, potym zbudował miast siła osobnych w takowych ziemiach, gdzie przedtym ludzi ledwe znać było. Nakoniec statutem a prawem wszytko utwirdził i powinowactwem a przyjaźni postanowieniem spoił, tak iż szczęśliwszy to byli, które on wojną zwyciężył, niż ci, do których jego proporzec nie przyszedł. Bo jednych nauczył nabożeństwa, drugich gospodarstwa, tych mieszkania w małżeństwie, owych miłosierdzia nad własną krwią, aby ojców swych starych nie zabijali, ale je chowali, jako przystoi, do śmierci. I wiele tych rzeczy jest, któreby człowiek przywieść mógł na świadectwo, iż porażki Aleksandrowe czyniły ludziom wiele pożytku. Ale opuściwszy teraz stare Monarchy, podźmy do dzisiejszych królów, a czego by oni z więtszą sławą, czcią i pożytkiem użyć mogli, jako kiedyby jednostajną myślą wszytcy podnieśli wojnę przeciwko poganom, która wojna, gdzie by sie zdarzyła, a za porażką pogańską wyszło by tak wiele tysięcy Turków, Saracenów z błędu a s ciemności Mahometowej, a przyszłoby ku światłości a uznaniu prawdy Krystusowej, powiedz mi w. m. czy nie obróciłoby sie to w dobre i naszym, którzyby wygrali bitwy, i onym, którzyby jej przegrali? W ten czas, kiedy by to przyszło, mogli by też Turcy tak powiedzieć, jako Themistocles w on czas do swoich powiedział, kiedy wygnanym będąc z Aten, u króla perskiego miał sie na wszytkim dobrze. Interiremus, o filii, nisi interiissemus. Abowiem w zgubie a przegraniu takowym, zdrowie by sie pogańskie nalazło. Ale tego podobno rychlej pragnąć, niż nadziewać sie możesz, a to za niestworą a bezecną chciwością krześciańskich panów, którzy wolą to, iżby lud wszytek Boży zginął, niż aby namniej co swego (abo nie swego, bo na świecie nikt niema własności) dla zgody opuścić mieli. Wracając sie tedy do pirwszego, tak powiedam, panie Bojanowski, iż te rzeczy, któreś w. m. panu do czynienia naznaczył, nie mogę inaczej rzec, jedno, że są wielkie a ważne, ale przedsię tak za to w. m. miej, iż, gdzie pan nie będzie tego umiał, co umieć podług mego zdania ma, a nie sposobi tak umysłu swego, żeby wszytek na cnotę, jako na cel patrzał; tedy trudno będzie miał umieć być wielkiego serca, hojnym, sprawiedliwym, mądrym i trudno sie mają w nim naleść te rzeczy, które jemu przystoją. A ja ni dla czego inego nie chciałbych mieć jego takim, jedno żeby umiał dobrze użyć tych przedmiotów. Bo jako nie każdy jest dobry budownik, kto buduje, tak też nie każdy jest prawdziwie hojnym, kto rozdawa. Abowiem cnota nigdy nikomu szkody abo ubliżenia nie czyni, a wiele tych jest, którzy kradną jednym, aby drugim rozdawali, więc są tacy hojni s cudzego mieszka. Niektórzy zasię dają tym, którym by dawać nie mieli, a owych w nędzy zaniechywają, którym byli dawać powinni. Są też i ci, którzy, kiedy rozdawają, tedy z jakąś nie ochotą, skąd znać, iż to, co czynią, czynią przezdzięki, a nad przyrodzenie. Najdzie i drugiego, które nietelko szczodroby swej nie tai, ale zwoływa sąsiadów do tego, aby wszytek świat wiedział o jego hojności. Na ostatek siła jest takich, którzy za Jednym razem wszytko wysypią, iż drugi raz nie masz co dawać; ano tej studnie hojności tak szanować trzeba, iżby s niej ku braniu zawdy dostawało. Przeto tak w tym, jako i w inych rzeczach trzeba sie sprawować podług onej mądrości, która ze wszytkiemi drugiemi cnotami towarzystwo ma mieć nierozdzielne, które to cnoty, iż są w pośrodku położone, z obudwu stron około siebie przepaść mają, iż, kto nie umie, łatwie w którą z nich wpadnie. Abowiem jako w owym kółku, które kretą namalujesz, nie łatwie pośrzodek prawy (mówię prawy, według geometrów) najdziesz, tak też trudno jest on prawy pośrodek wymacać, gdzie cnota miedzy ogniem a wodą, zbytkiem a niedostatkiem, wielem a trochą siada; gdzie raz ku jednej, drugi raz ku drugiej s tych przepaści, abo lepiej rzekę napaści, zawdy bywamy skłonni. A tego każdy w sobie dozna na tych rzeczach, które mu są abo miłe, abo przykre, bo dla tego, co miło, czyni człowiek to, co nieprzystoi, a dla tego zasię, co przykro, zaniechywa tego czynić, co był powinien, acz w tym, co miło, nierówno sie człowiek rychlej zawiedzie, bo rzeczy wdzięczne a przyjemne psują rozsądek. Ale iż to trudna na świecie rzecz, poznać jako daleko człowiek jest od onego środku, gdzie cnota mieszka, przeto każdy sam przez sie od tego, ku czemu sie baczy być skłonnym, znienagła sie ma cofać a na przeciwną stronę przeprowadzać, jako owi czynią, którzy krzywe drewno prostując, na drugą je stronę przeginają, bo tym sposobem już będziem bliższy cnoty, która (jakom powiedział) na punkcie samym pośrodka a miary zawisła. A iż na punkcie, przeto siła tych sposobów jest, któremi sie od niej odbłądzamy, a telko jeden ten sam jest, którym człowiek swej powinności dosyć czyni. Prosto jako owi strzelcy, którzy do dzikiego męża strzelając telko jedną drogą trefiają w serce, a tysiąc tych dróg jest, któremi chybiają nietelko serca, ale i wszytkiej tarczej. A tak siła sie najduje tych panów, którzy chcąc aby je za ludzkie miano, wiele rzeczy czynią przeciwko przystojeństwu, za któremi przychodzą więc w tak lekką cenę do ludzi, iż ich sobie za nic nie ważą. A drudzy zasię chcąc zachować powagę, a w tym nie trzymając pewnej miary, przychodzą w ohyzdę do wszytkiego świata. Jeszcze i takiego potrefi, który szukając tej sławy, aby go za wymownego rozumiano, wchodzi więc z rzeczą swą w dziwne labirynty, słów nowych i wydwarzanych nasadza, oracyą wszytkę od Adama ją począwszy rozwlecze, sam sie w sobie dziwnie zakocha, iż onej jego mowy ludzie przed brzydkością słuchać nie mogą.

A przeto, panie Bojanowski, nie zow w. m. drobiozgiem żadnej tej rzeczy, która pana w czymkolwiek poprawić może, niechaj jako chce małe będzie. A coś w. m. powiedział, że rychlejby sie zeszło mego ćwiczenia panu dobrym być sprawcą, niż prawym królem, jeszcze ja tego nie baczę, abyś w. m. w tej mierze moje naukę ganił, bo kto króla dobrze pochwalić chce, i dać jego osobie przystojne przezwisko, niewiem, aby nad to lepsze naleść mógł. I tak powiedam, by na mię przyszło to ochmistrzestwo, chciałbym, żeby pan mój miał pieczą i staranie nietelko o tych rzeczach, które sie wyższej powiedziały, ale i o dobrze mniejszych. Chciałbych, iżby wiedział, co kogo dolega, czym sie kto zawodzi, kto od kogo ubliżenie cirpi i nie rzeczy wszytki, ile by sie ich podług pilnego starania dowiedzieć mógł, nie ufając nigdy tak wiele jednemu człowiekowi, iżby nań samego wizytko przełożyć i jemu samemu, puściwszy wodze, wszylko w moc dać miał. Abowiem niemasz na świecie takiego człowieka, któryby sie do wszytkiego zgodzić i w każdą rzecz dobrze potrefić mógł. A daleko więcej złego z wiary, niż z niedowiarstwa pańskiego roście, które to niedowiarstwo nietelko czasem nie zawadzi, ale wielokroć siła pomaga. Wszakoż i w tym trzeba, aby pan miał dobry rozsądek, a znał ludzie, komu wierzyć, a komu nie wierzyć przystoi. Nad to chciałbym, aby wiedział, jako sie który urzędnik jego w tym, co mu poruczył, sprawuje, jeźliby łaski abo niełaski był godzien. Zaś niechajby i tego pan nie zaniechywał poddane od prawowania odwodzić, a jeśliby sie w prawo wdali, tedy abo je prędko rostrzygnąć, iżby sie waśń nie mnożyła, abo je słuszną ugodą zjednoczyć, a powinowactwem przyjaźń miedzy nimi utwirdzić. Chciałbym też, aby sie starał o spólną poddanych zgodę i miłość, aby jako w jednym dostatnim a porządnym domu tak w jego państwie wszytko zgodnie a porządnie było. Niechajby był dostatek pomierny, uspokojenie, kupcy nie ubodzy, rzemieśnicy osobni, a na to, aby własnych pieniędzy nie litował, jako i na wszelaką iną hojność, gdzieby przyszło, abo cudzej ziemie ludzie ze czcią swą uczcić, uważyć, abo niedostatnie ludzie zapomagać.

Do tego jeszcze przyłożę koszt a utraty, aby prozne a daremne w państwie jego nie były, bo chocia sie tak zda, iżby nic na tym nie należało, ale ja tak powiedam, iż takowe zbytki niszczą królestwa; przeto wiódł bych ja zawdy na to pana, aby ucztam kosztownym, posagom wielkim, ochędostwu białychgłów, od szat, od pereł, od kamieni pewny kres zamierzył, bo te zbytnie stroje nic inego nie są, jedno wiecha na ich rozum, iż s tych łatwie pozna każdy, co wre w której białejgłowie.

Więc nietelko to złe s tego roście, iż jedna sie nad drugą wysadzając (jako one są s przyrodzenia zawisne) majętności mężów swych gubią, ale czasem za dyamencik, abo leda co takiego ku ochędostwu sorom druga przeda, by telko ten był, kto by gi kupić chciał.

Tu pan Myszkowski powiedział:

Jużeś też to w. m., panie Wapowski, zaczął pana Dersniakowę a pana Bojanowskiego piosnkę o białychgłowach źle mówić, a s panem Kostką wojnę wieść.

Odpowiedział pan Wapowski: Prawo sie już tych panów s panem Kostką skończyło, a ja go nie chcąc ożywiać, nie rzekę o białychgłowach słówka więcej, ale sie do swego pana wrócę.

Powiedział pan Dersniak: Ba, możesz go w. m. już tak zaniechać, a dosyć mieć na tym, iżby był jedno taki, jakiegoś w. m. wyraził. Abowiem bez wątpienia łatwiejby sie naleść mogła taka Dworna pani, jaką pan Kostka wymalował słowy, niż s takiemi przymioty Król, abo Książę, z jakiemi go w. m. mieć chcesz. A tak boję się, iż, jako onej Rzeczypospolitej Platonowej, tak też takiego pana nie ogląda nigdy śmiertelne oko.

Powiedział na to pan Wapowski: Rzeczy podobnych, niechaj jako chcą trudne będą, wdy sie kiedy nadziewać możem; a co wiedzieć, jeśli pan Bóg za naszego wieku nie ześle tego szczęścia na świat, iż z dzisiejszych dobrych królów staną sie jeszcze lepszy, a mój ten wizerunek daleko sztychują.

Masz w. m., Miłościwy panie Lubelski, to, com ja powiedzieć mógł o Dworzaninie, ku któremu końcu jego godność przygodzić sie ma, czemu, jeślim nie prawie sprostał (jakoż w tym nic wątpić nie trzeba), tedy przedsię dosyć mam na tym, com pokazał, iż jeszcze nieco doskonałości przyczynić mu sie mogło mimo te rzeczy, które ci panowie wyliczyli, którzy i to i wszytko ine, co bych ja powiedzieć mógł, nie prze nieumiejętność opuścili (bo wiem pewnie, iż dobrze lepiej niż ja wszytko umieją), ale iż im podobno ciężko było dalej mówić. Przeto ja już ustąpię, aby oni rzecz zaczętą do końca prowadzili.

Tu pan Lubelski powiedział: Nie widzi mi sie, aby już do tego teraz czas był, a też panie Wapowski, takeś tu w. m. czystych rzeczy napowiedział, iżby szkoda, którą iną rozmowę w to wtręcać.

W tym pan Kostka rzekł: Ja tego nie wycirpię, Miłościwy panie Lubelski, abym chytrości pana Wapowskiego odkryć nie miał, który sprzysiągszy sie (jako ja mnimam) tajemnie łs panem Dersniakiem a s panem Bojanowskim przeciwko białymgłowam, we dwu rzeczach (moim widzeniem) barzo sie obłądził, s których jedna jest, iż chcąc pan Wapowski tego Dworzanina przełożyć nad Dworną panią, i przeszedszy s nim przez on kres, do którego Dworna pani dojść wdy może, przełożył go i nad samego pana, co barzo nie przystoi; druga rzecz jest, iż mu zlecił taki urząd, któremu urzędowi nietelko iż zawdy trudno, ale pod czas ani podobna rzecz, aby miał Dworzanin dosyć czynić; a kiedykolwiek mu sprosta, tedy przedsię nie tym przezwiskiem Dworzanin nazwań być ma. A iżby to była prawda, patrz na to w. m., panie Wapowski. Rzecz ta, która drugą rzecz czarną, abo białą czyni, bez pochyby sama musi być czernsza, abo bielsza, jako i ogień zawdy jest gorętszy sam, niż piec, który od niego ciepło bierze. Tymże też kształtem ten Dworzanin, który pana doskonałym w cnotach uczynić ma, sam doskonalszym niż on bez wątpienia być musi; a za tym też będzie i wyższej dostojności, co sie barzo nie rymuje. A co sie tyczę urzędu a ochmistrzowania tego, widzę, iż wdy niejako mu Dworzanin sprostać może na ten czas, kiedy będzie mało rożny w leciech od pana, acz i tam z wielką trudnością, bo gdzie jest mała różność w leciech, tam i w umiejętności niewielka, byćżność może; ale jeśli pan będzie starym, a dworzanin młodym, wielkie podobieństwo, iż leciwy pan młokosa Dworzanina rozumem i umiejętnością przejdzie; a to chocia sie nie zawdy trefi, jednak wdy trefi sie niemało razów; gdzie w ten czas nie będzie podobna rzecz, aby Dworzanin urzędowi swemu dosyć czynić mógł. Jeśli też zasię pan młodym będzie, a Dworzanin starym, trudno Dworzanin pozyskać sobie łaskę pańską ma onemi przymioty, któreś mu w. m. za naznaczeniem tych panów przyznał. Abowiem gonitwa, turniej, szermowanie i ine krotochwile, które potrzebują siły, jedno sie młodym ludziom znidą, a jeszcze drugie rzeczy, jako muzyka, taniec, miłość, w leciwym człowiecze więtsze błazeństwo jest, niż co inego; ktemu zabawy takie osobie tej, któraby miała pana w poczciwy żywot i obyczaje wprawować (na co potrzeba człowieka poważnego, wziętego, któregoby lata i doświadczenie wyćwiczyło, a gdzieby i to mogło być, dobrego philozopha, i dobrego hetmana), barzo widzi mi się, nie przystoją. A tak, kto ten urząd ma na sobie, iż jest wodzem do cnot panu swemu, już mu to przezwisko Dworzanin nie służy, ale jest godzien dobrze zacniejszego i wyższćj dostojności tytułu. Odpuśćże w. m., panie Wapowski, żem odkrył ten w. m., pokryty rozum, bom to był powinien uczynić dla czci Paniej swej Dwornej, którą w. m. pogrążyć, a podlejszą niż Dworzanin uczynić chcesz, a ja tego żadną miarą nie dopuszczę.

Odpowiedział pan Wapowski: Więtszaby cześć była, panie Kostka, Dwornej paniej, kiedy byś ją w. m. tak wysoko wyniósł, iżby z Dworzaninem dostojnością porównać mogła, niźli w. m. masz tak barzo zniżać Dworzanina, aby nic nie miał nad Dworną panią, bo by tego nikt jej nie bronił, iżby też i ona nie miała wodzem być ku dobremu paniej swojej, jako i Dworzanin pana swego. Ale w. m. więcej tego szukasz, żebyś lżył dworzanina, niż abyś wystawił dworną panią; za czym i mnie nielza, jedno trzymać stronę dworzaninowę. Przystępując tedy ku temu, coś mi w. m. zadał, tak powiedam, iżem ja tego nigdy nie twirdził, aby sama doskonałość dworzaninowa pana doskonałym uczynić miała, abowiem gdzieby pan s przyrodzenia ku dobremu nie był skłonnym, wszytka praca dworzaninowa byłaby próżna, jako i owo próżna by robota była, kiedyby kto na szczyrym piasku posiał dobrą pszenicę, bo przyrodzona niepłodność na takowym miejscu wzniść by jej nie dopuściła. Ale kiedy do dobrego gruntu dobry gospodarz przystąpi, a sprawi rolą tak, jako być ma, ktemu, iż z wirzchu nic nie przekazi, i owszem i ciepło i deszcz na czas, gdy trzeba, przydzie, tam sie bez pochyby dobrze urodzić musi. A przedsię onego urodzaju sam oracz przyczyną nie będzie (acz bez niego mało abo nie i ciepło i deszcz i co inego ku temu pomoc by mogło), ale przyczyną będzie to wszytko, czego potrzebuje rola. Jest tedy siła na świecie tych panów, którzy s siebie wiele pożytku dać by mogli, by sie ku temu dobry gospodarz przyczynił. A o tychże ja mówię paniech, nie o owych, którzy są jako płonna rola, s przyrodzenia tak barzo niesposobni ku pojęciu dobrych obyczajów, iż żadna pilność, żadne staranie nie jest tak wielkie, któreby onych ku dobrej drodze przywieść mogło. A iż (jakom pirwej powiedział) s tego, czego nie czynić zwyczaimy, nałóg roście, a cnota na czynieniu zawisła, nie jest to rzecz niepodobna, aby Dworzanin pana ku wielem cnot nakierować niemiał, jako ku sprawiedliwości, ku hojności i ku inym cnotam, które to cnoty łatwie pan za możnością swoją czynić i w nich wziąć nałóg może, a Dworzanin nie może, iż go nie jest s to, aby ich używał. A tak pan przywiedziony ku cnotam przez Dworzanina, doskonalszym w nich niż Dworzanin może sie stać, a mimo to, zaż w. m. nie wiesz, iż osła namniej sama ostrą nie będąc, żelazo ostre czyni. Przeto zda mi sie, iż chocia Dworzanin będzie u pana wodzem do cnoty, przedsię sie to niema tak krzcić, iżby i więtszej niż pan był dostojności. A co sie urzędu tego tycze, jakoś w. m. powiedział, iż nietelko zawdy trudno, ale podczas ani podobna rzecz, aby mu Dworzanin miał dosyć uczynić, a kiedykolwiek mu sprosta, tedy przedsię nie tym przezwiskiem Dworzanin nazwań być ma, ale dobrze zacniejszym; tę trudność ja w. m. przyznawana, abowiem, nie mniej to trudna rzecz jest, naleść s tak osobnemi przymioty Dworzanina, jako też i ta, dosyć uczynić takiemu urzędowi, ale niepodobieństwa ja tu żadnego nie baczę, ani w takim trefunku, jakiś w. m. położył. Bo jeśli Dworzanin tak młodym będzie, iż nie będzie umiał tych rzeczy, które sie jemu umieć naznaczyły, tedy niemasz o co mówić, bo ten już nie będzie tym Dworzaninem, jakiego my szukamy; ani też to jest podobieństwo, żeby mógł być barzo młodym ten każdy, kto tak wiele umieć ma rzeczy. Jeśli sie też zasię trefi panu być tak mądrym i dobrym przez się, iż mu namniej cudzej rady ani upominania nie trzeba (acz wielki dziw będzie, kiedy sie to trefi), więc Dworzanin na przestanie, iż on jest tym, który pana, gdzie by tego potrzebował, uczynić osobnym może; a przedsię w tym drugim odprawi swoje powinność, to jest, że tego będzie przestrzegał, iż pana nikt nie podydzie, iż prawda przed nim nie będzie zakryta; ktemu zastawia sie i nie dopuści, aby pochlebce, matacze i ini źli ludzie, którzy niecnotą uróść chcą, pana w nieprzystojne rzeczy zawieść, a tym jego skazie mieli. Tym tedy sposobem dosyć uczyni urzędowi swemu w niemałej części, a iż nie we wszytkim, nie jego przyczyną, ale pańską cnotą a dzielnością, która upominania nie będzie potrzebowała, to sie stanie. Owa jako ów Doktor, co miedzy zdrowemi ludźmi mieszka, chocia nikogo nie uzdrawia (bo trudno tam leczyć, gdzie nikt nie choruje), jednak tym jednym urzędowi swemu dosyć czyni, kiedy to ma w swej mocy, ile sie nauki tycze, że może uzdrowić, gdzie by kto wpadł w chorobę; tak też i ten Dworzanin, który przy takim panie mieszkać będzie, który Jest wszech cnot pełen, (a to jest wszytkiego starania dworzaninowego ostatni punkt a koniec, jako jest cel lekarzów wszytkich, zdrowie ludzkie), dosyć uczyni urzędowi swemu, kiedy tak wiele będzie umiał, iż panu dać to mądrym napominaniem zawdy będzie mógł, czego już przez sie sam pan dostał. Otóż, chociażby Dworzanin był tak starym, iżby mu ani taniec, ani muzyka, ani ine takowe ku krotochwili rzeczy nie przystały, jednak nie byłaby to rzecz niepodobna, aby on tym przed sie nie miał wniść w łaskę pańską, bo lata, jeśli biorą używanie tych rzeczy, wdy nie biorą ani bronią rozumienia około nich, a gdyż to człowiek w młodości czynił, wielkie podobieństwo, iż przyszedszy do lat, które rozsądek ludzki ostrzą i doskonalszy czynią, dobrze sie lepiej niż przed tym na tym rozumieć i lepiej tego nauczyć pana niż drugi może. A tak Dworzanin stary i tym sposobem, choć naznaczonych przymiotów sam osoba swą używać nie będzie, sobie naznaczonego kresu dojdzie. A jeśli go w. m. nie chcesz zwać Dworzaninem i o to sie ja nie rozgniewam, abowiem urzędom a dostojnościam nie zamierzył Bóg takiego kresu, iżby z jednego na drugi występek być nie mógł, bo z dziesiętnika bywa rotmistrz, s ślachcica książę, s księdza biskup, a z ucznia mistrz, i tak za występkiem przezwisko nowe przychodzi. A snadź mogło by sie też to tak powiedzieć, iż cel a ostatni kres doskonałego Dworzanina ten jest, aby on wiodąc pana ku dobremu a poczciwemu został w tej mierze n niego ochmistrzem, aczkolwiek niewiem, czemuby kto tym przezwiskiem Dworzanin doskonały gardzić miał, które jest (mym zdaniem) wielkiej czci a chwały pełne. I zda mi sie, że Homer jako dwie osobie we wszytkiej doskonałości na przykład potomstwu wymalował słowy jedne, dzielnego człowieka Achilla, drugą cirpliwości a wytrwania niewczasów Ulixa, tak też chciał formować doskonałego dworzanina w osobie Phoenixa, ktery to Phoenis w rzeczy swojej, którą uczynił do Achilla, przypomina mu tak. Ojciec - prawi - twój Peleus dla tego mnie s tobą posłał, abym cię nauczył i mówić i czynić, i dokłada dalej (wyliczywszy swoje niefortunną miłość, w którą go była matka wprawiła, przeklęctwo ojcowskie, f to, jako przyszedł w dom do Peleusa). Tak wielkim - prawi - jakoś jest, nikt cie iny nie uczynił, jedno ja. Gdzie te słowa nic inego nie znaczą, jedno on urząd, on cel, on ostatni kres a koniec, którego Dworzanin dojść ma.

I wierzę, że ani Plato, ani Arystoteles, brzydziliby sie byli tym zacnym przezwiskiem, bo to znać jaśnie, iż czynili te rzeczy, które doskonałemu dworzaninowi należą; jeden ćwicząc Aleksandra Wielkiego, a drugi króle sycylijskie. A iż to jest powinność prawego Dworzanina znać przyrodzenie pana swego, i to k czemu sie chyli, a podług tego sie sprawując wniść za czasem a pogodą temi drogami, które mu bespieczne scie pokazują, w łaskę jego, a potym go wieść ku cnotam. Arystoteles tak dobrze znał naturę Aleksandrowę i tak jej umiał pomoc i dobrze w notę trefić, iż go Aleksander i czcił i miłował, barziej, niż własnego ojca, gdzie miedzy inemi znaki łaski Aleksandrowej przeciw niemu (których znaków była siła) i to jest niepośledniejszy, że tego dowiódł, iż zburzona Stagira (miasto, w którym sie Arystoteles urodził) znowu musiała być zbudowana. A Arystoteles mimo to, że Aleksandra wiódł ku tak sławnemu końcu, to jest, iżby świat wszytek był jako jedna Patrya, ludzie takież jednego zboru, przezwiska, jednej spólnej miłości, pod jednym panem i w jednym prawie, któreby świeciło wszytkiemu światu tak, jako światło słoneczne; jeszcze ktemu tak go dobrze w przyrodzonych naukach i w cnotach wszytkich wyćwiczył, iż był naschwał mądrym, dziwnie mężnym, barzo powścięgliwym, a prawym philozophem s tych cechu, którzy nas poczciwie żyć uczą; bo niemoźe być więtsza philozophia jako ludzie źwirzęcych obyczajów, jacy byli oni w Indyej, w Baktrze, w Tatarzech, na Kaukazie, i indziej, przywieść ku życiu podług rozumu; zbudować one sławne miasta w dalekich krainach, a prawem dobrze postanowionym rosproszone zgromadzić, a z bydląt Indzie podziałać, pokazać im małżeństwo, więc gospodarstwo około rolej, zasię wywieść im to, że nie przystoi zabijać ludzi, ani bliźniemu dobra jego wydzierać, ani ojca nie mieć we czci, czego wszytkiego był powodem Arystoteles u Aleksandra pana swego, sprawując sie tak, jako prawemu Dworzaninowi przystało. A tego nieumiejąc Kalisthenes, ani tak czyniąc, jako mu był Arystoteles kazał, ale mówiąc zgoła a ostrze prawdę bez przymieszywania do niej dworstwa, które prawdę, rzecz gorzką, słodzi, garło dać przed czasem musiał, i nietelko w Aleksandrze nic nie zbudował, ale owszem przywiódł go do potomnych ludzi w złą sławę. I Platonowi do tego, że wprawił Dyona syrakuskiego w cnoty, nic mu inego nie pomogło, jedno dworstwo, a gdy potym przyszło państwo na Dyonizyusa tyrana, a Plato do Sycyliej przyjechawszy nalazł tego, jako fałszywie pisaną księgę, która barziej do końca pomazania, niż poprawy potrzebowała, iż widział być rzecz niepodobną, aby go od okrucieństwa, w które sie już był za niemałym czasem wpasł, miał odwieść, nie chciał już ku jego poprawie używać dworstwa, bo widział, iż próżne wszytko jego staranie być miało. Jakoż też i nasz Dworzanin w tej mierze tak uczynić ma, jeśliby mu sie przytrefiło być przy takowym złej natury panie, który by w niecnocie był tak zastarzały, jako ów chory, co mu suchoty wzmóc już nie dopuszczą, bo chceli sie nie zapałać za pana, i nie uczuć onej ciężkości, którą ci cirpią, którzy złym ludziom służą, musi co najprędzej odstać od niego.

Kiedy tu troszkę umilkł pan Wapowski, rzekł pan Bojanowski : Jam sie naprawdę nie nadziewał, aby nasz ten Dworzanin miał wniść w tak wysoką cenę, ale ponieważ Plato i Arystoteles są w jego cechu, już nie baczę, czemuby kto zamietać miał tym tytułem. Wszakoż w tym jeszcze mam trochę wątpienia, jeśli Plato abo Arystoteles tańcowali kiedy, abo grali na lutniach, abo rycerskiego ćwiczenia używali.

Odpowiedział pan Wapowski: Niewiem jako komu, ale mnie to wpaść w głowę nie może, abym inaczej wierzył, jedno, że ty dwie niebieskiego rozumu głowie wszytko umiały, a przeto możemy tak za to mieć, że oni czynili to wszytko, co Dworzanin doskonały czynić ma. Abowiem gdziekolwiek sie im tren o tym pisać, tak piszą, iż ci sami, którzy sie onym rzemięsłem parają, znają to jaśnie, że oni z gruntu, aż do najmniejszej rzeczy wszytko rozumieli. A za tym prozna to ma kto powiedać, aby Dworzaninowi, abo temu istemu ochmistrzewi (jako go w. m. nazwać chcecie), który ku dobremu końcu wszytko prowadzi, miały być zdrożne te wszytki przymioty, które mu ci panowie naznaczyli, by też dobrze był najsurowszym, a obyczajów najświętszych philozophem, abowiem te przymioty nic są przeciwne cnocie, baczeniu, umiejętności, dzielności człowieczej w każdym lecie, wszelakiego przystojnego czasu i na każdym miescu.

Zaś powiedział pan Bojanowski: Pomnie, iż ci panowie, wyliczając onegda, to co ma mieć Dworzanin, i jakim być ma, powiedzieli i to, że mu sie potrzeba miłością bawić, a iż s tego, coś w. m. dotąd powiedział, tak by sie zamknąć mogło, że ten Dworzanin, który ma sprawą, dzielnością, wiarą w powieści, wziętością przywieść ku cnocie pana, musi być starym (abowiem zbytnie rzadko rozum a umiejętność przed laty przychodzi, zwłaszcza tych rzeczy, których sie człowiek doświadczeniem uczy), ja niewiem, jako jemu gdy będzie takim, miłować będzie przystało, gdyż (jako sie tu powiedziało) miłość w starym ciele niema miesca; a tego wszytkiego, czego młodzi ludzie do miłości ze czcią swą używają, gdzie by ten Arystoteles w. m. Dworzanin szedziwy używać, a tak gorąco, jako owa młódź, którą więc widamy, miłować i to, co oni czynią, czynić chciał, na szalonego by barzo poszedł, a nietelko, iżby zapomniał pana upominać abo nauczać, ale za takim błazeństwem przyszedłby wpośmiech i do pacholąt nakoniec, a białegłowy, jedneby sie nim brzydziły, a drugie miasto inej korzyści czyniłyby s niego sobie wielką komedyą.

 


CZWARTA KSIĘGA [1]

DWORZANIN POLSKI

CZWARTA KSIĘGA [3]